czwartek, 1 lutego 2024

„Zabójcza lekcja” (2023)

 
Parę dni przed końcem roku szkolnego prześladowany przez rówieśników z powodu orientacji seksualnej licealista Javier, po szczególnie niebezpiecznym ataku oprawców, zaczyna doznawać niepokojących wizji. Jego najlepsza przyjaciółka Bianca jest przekonana, że u chłopaka aktywowały się zdolności parapsychiczne, a z jego dotychczasowych doświadczeń wynika, że jest w stanie zaglądać zarówno w przeszłość, jak i przyszłość innych ludzi. Javier nie ma nad tym kontroli – wie jedynie, że powinien unikać choćby przelotnego kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem, co w połączeniu z koniecznością niedotykania przedmiotów wydaje się niewykonalne. Z drugiej strony nadzwyczajna zdolność Javiera może pomóc w ocaleniu paru niekoniecznie niewinnych istnień. Zatrzymaniu rzekomej fali samobójstw przetaczającej się przez klasy maturalne.

Plakat filmu. „Departing Seniors” 2023, Choppe Productions, Mary Ellen Moffat, Divisionist Films

W 2015 roku aktor Jose Nateras wziął udział w warsztatach organizowanych przez The Second City dla aspirujących scenarzystów. Dwuetapowym programie – najpierw nauka pisania pierwszej połowy scenariusza, wraz z praktycznym wykorzystaniem zdobytej wiedzy pod okiem służących radami wykładowców; a następnie, po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, nauka pisania reszty – którego Nateras nie zaliczył w całości. Miał połowę pierwszej wersji scenariusza dowcipnego teen slashera „Departing Seniors” (pol. „Zabójcza lekcja”) i nie widział sensu w płaceniu za coś, co równie dobrze mógł zrobić sam. W dalszym ciągu czerpiąc inspirację choćby z takich filmów jak „Krzyk” Wesa Cravena i „Śmiertelne zauroczenie” Michaela Lehmanna oraz takich seriali jak „Buffy: Postrach wampirów” Jossa Whedona i „Kochane kłopoty” Amy Sherman-Palladino. Historia zainteresowała jego znajomą z Chicago, też zajmującą się głównie aktorstwem Clare Cooney, która dokonała dość zaskakującego wyboru na swój pełnometrażowy debiut reżyserski (wcześniej nakręciła parę shortów). Jose Nateras uwielbia horrory, ale Clare o takie rzeczy raczej nie posądzano. Już prędzej fanka filmów obyczajowych i dramatów, co wbrew pozorom w tym przypadku mogło mieć zasadnicze znaczenie. Skuszona bardziej przyziemną płaszczyzną historii kolegi: problem tak zwanej inności, poczucie niedopasowania do szkolnej społeczności i zmagania z własną tożsamością. Utożsamiała się z niektórymi postaciami „Zabójczej lekcji”, bo w młodości borykała się z podobnymi problemami - była wysoka i się jąkała i choć nie narzekała na niedostatek przyjaciół, to odbierało jej pewność siebie. Światowa premiera „Departing Seniors” odbyła się w sierpniu 2023 roku w ramach FrightFest London, a polska w styczniu 2024: film udostępniony użytkownikom CDA Premium pod tytułem „Zabójcza lekcja”.

Zabójcza lekcja” Clare Cooney była kręcona w tak zwanym reżimie sanitarnym tłumaczonym pandemią COVID-19, co najwyraźniej nie miało wielkiego wpływu na tempo prac. Główne zdjęcia trwały zaledwie szesnaście dni – spory wyczyn, jeśli weźmie się pod uwagę nagłe zmiany w harmonogramie, wynikające z diagnozy (SARS-CoV-2) jaką usłyszał jeden z zatrudnionych aktorów. Z pomocą producentów Cooney ułożyła nowy plan pracy – tyle dobrze (szczęście w nieszczęściu), że nie trzeba było powtarzać ujęć, ponieważ przebywający w izolacji domowej aktor nie zdążył wystąpić na planie pierwszego większego projektu reżyserki, która poza wygumkowaniem tej jednej postaci jakichś znaczących zmian w scenariuszu Jose Naterasa nie wprowadziła. Może dlatego, że uważała go za większego specjalistę od horroru, a może po prostu nie było czego poprawiać. Człowiek szczególnie ceniący sobie twórczość Wesa Cravena, Jordana Peele'a i Diablo Cody, głównego bohatera „Zabójczej lekcji”, maturzystę imieniem Javier (przekonująca kreacja Ignacio Diaza-Silverio), nieprzypadkowo uczynił nieheteronormatywnym Amerykaninem pochodzenia meksykańskiego (potomek imigrantów) – przynajmniej w tym zakresie Jose Nateras tworzył na swój obraz i podobieństwo. I to nie miał być typowy reprezentant podgatunku queer horror. Nateras nie chciał robić wielkiej sprawy z orientacji seksualnej protagonisty. Dla niego to coś zupełnie naturalnego i nie widział powodu, by akurat w tym punkcie oddzielać dzieło od jego stwórcy. Myślę, że tym sposobem zminimalizował ryzyko postrzegania Javiera przez pryzmat jego preferencji seksualnych. Innymi słowy, nawet uprzedzony do homoseksualistów odbiorca „Zabójczej lekcji” może przyłapać się na traktowaniu Javiera tak, jak zwykł traktować postaci heteroseksualne. Niczym niewyróżniający się nastolatek. No może osiąga lepsze wyniki w nauce od większości koleżanek i kolegów z klasy, ale pewnie nikt (a już na pewno nie on sam) nie nazwałby go uczniem wybitnym. Javier, jak to się mówi, żyje w zgodzie ze sobą. Wie kim jest i nie zamierza udawać kogoś innego tylko dlatego, że jakieś licealne gwiazdy mają z tym problem. Przemądrzała przewodnicząca szkoły Ginny, jej chłopak, kapitan drużyny piłkarskiej Trevor i jego najlepszy kumpel Brad (przyzwoite występy odpowiednio Maisie Merlock, Camerona Scotta Robertsa oraz Sashy Kuznetsova). Właściwie ten ostatni tylko odgrywa wroga Javiera, z czego główny bohater „Zabójczej lekcji” doskonale zdaje sobie sprawę. Zna „wstydliwy sekret” Brada i prawdopodobnie nigdy na poważnie nie rozważał ujawnienia go nawet najlepszej przyjaciółce, mojej ulubionej postaci w świecie przedstawionym w „Zabójczej lekcji” Clare Cooney. Żeńska wersja Randy'ego Meeksa i jednocześnie jego pojętna uczennica. Bianca (przebojowa kreacja Ireon Roach, którą fani gatunku mogą pamiętać chociażby z „Candymana” Nii DaCosty) co najmniej dwukrotnie daje widzom do zrozumienia, że słynne „zasady, których należy przestrzegać, by przeżyć w horrorze”, mądre rady Randy'ego, nie są jej obce. „Zaraz wrócę... kur** wykrakałam” i na wszelki wypadek dobijmy bezlitosnego przebierańca.

Źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=eQjYqrl1u9E

Prolog „Zabójczej lekcji” Clare Cooney ujawnia mroczną obecność w jednej z amerykańskich szkół średnich. Zamaskowany morderca w czerni podcinający nadgarstki maturzyście, który właśnie skończył podtapiać jakiegoś biedaka. Potem (dosłownie) zaczyna się odliczanie dni do końcu roku szkolnego, a znajoma plastikowa maska jak gdyby nigdy nic wisi sobie na korytarzowej gazetce. Reklama kółka dramatycznego. Pożyczone bez pytania, ale chociaż zwrócone - do następnego razu – a przynajmniej ja założyłam, że morderca lub morderczyni stąd bierze swoje stylowe nakrycie twarzy. Połączenie symboli tragedii i komedii; zestawienie dwóch ikon masek teatralnych. Przed ponownym uderzeniem zabójcy zboczymy na inne (pod)gatunkowe terytorium. W każdym razie slasher raczej nie słynie z wątków parapsychicznych. Notabene zapowiedzianych przez Biancę. Jeden z jej wykładów o sztuce specjalnie dla Javiera, który choć raz nie gubi się w jej skojarzeniach. Według Bianki chłopak ma spore zaległości filmowe i literackie, ale chociaż słyszał o Carrie White... „Kur** wykrakała”. Tak tylko sobie gadali i nie żeby coś zdrożnego planowali, w takim układzie należy się jednak porządnie nad tym zastanowić. Nie nad masakrą na balu maturalnym - Biance do głowy by to nie przyszło;) - ale może Javier nie powinien wcinać się między wódkę a zakąskę. Nie szkodzi, że nie oglądał „Martwej strefy” Davida Cronenberga, bo w ocenie Bianki powieściowy oryginał jest lepszy - gdyby miała czas mogłaby jeszcze wspomnieć filmową serię „Oszukać przeznaczenie”, zapoczątkowaną w 2000 roku przez Jamesa Wonga – grunt, że dziewczyna wie, że lepiej nie próbować zmieniać z góry ustalonej przyszłości. Gdyby jeszcze ta sprawa bardziej przypominała największą misję w życiu uroczego Johnny'ego Smitha, ale nie – „ten kretyn” Javier swoje niezwykłe zdolności postanawia wykorzystać do ratowania łobuzów. Dobra, poniosło ją. Łobuzy też mają prawo do życia, nawet jeśli od lat gnębią człowieka, za którym Bianca bez milisekundy zawahania w ogień by wskoczyła albo jakąś przystojną buźkę w odwecie za jego krzywdę obiła. Bianca tak łatwo nie wybacza - przeprosiny i pluszowy miś to zdecydowanie za mało, żeby ostudzić jej gniew, ale jak ochłonie, przyzna, że na śmierć sobie nie zasłużyli. Modus operandi jednostki zamaskowanej może być odbierany jako nowość w podgatunku, a w najgorszym wypadku (najgorszym dla „Zabójczej lekcji”) pomysł rzadko spotykany. Inscenizacje człowieka w teatralnej masce. Celowe wprowadzanie w błąd opinii publicznej, które najprawdopodobniej spokojnie by się powiodło, gdyby Javier nie zaliczył bolesnego upadku. Aktywacja spuścizny genetycznej? Tak czy inaczej, dotyk grozi niekontrolowanym napływem obrazów z przeszłości i/lub przyszłości innych ludzi. Wpadające w oko krótkie sekwencje (soczyste kolorki i hipnotyczne przejścia), z których z czasem wyłania się sprawa niecierpiąca zwłoki. Javier i Bianca zgadzają się co do tego, że nie ma sensu dzielić się swoim zatrważającym odkryciem z policją. W zaglądanie w przyszłość na pewno nie uwierzą, trzeba więc poszukać jakichś akceptowalnych dowodów. Może gdyby udało się uratować choć jedną osobę... Podobnie jak bohaterowie filmów z serii „Oszukać przeznaczenie”, Javier wie, kto będzie następny. Z tą różnicą, że przed Javierem plan śmierci odkrywa się na bieżąco, niedługo przed danym atakiem nie tak znowu sekretnego zabójcy. Zdradził się UWAGA SPOILER zwykłą ludzką troską, zainteresowaniem domniemaną męką bliźniego KONIEC SPOILERA. „Zabójcza lekcja” to lekki slasherek, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, siekanina relaksacyjna. Niespecjalnie makabryczna, żeby nie powiedzieć wcale (tylko trochę sztucznej krwi) i naszpikowana tropami dla fanów gatunku (poza wymienionymi wypada jeszcze wspomnieć Normana Batesa). Meta slasher? To może przesada, ale taką etykietkę po namyśle zdecydowałam się przypiąć (nie ma powodów się unosić, bo ja tak tylko we własnej głowie) tej niekłopotliwej produkcji. Mnie w każdym razie żadnych przykrości „Zabójcza klasa” nie przysporzyła. Wręcz przeciwnie. Zleciało jak z bicza strzelił, bo jak mówią przy dobrej zabawie czas szybko leci.

Kino rozrywkowe z drugim dnem. Slasher w pewnym sensie opatrzony nierozwlekłymi komentarzami społeczno-obyczajowymi, nieunikający rozmów o problemach współczesnego świata, ale nadmiernego zaangażowania nie śmiałabym mu zarzucić. Poczucia humoru też gagatkowi nie odmówię – kiedy sytuacja tego wymaga potrafi zachować powagę, ale woli luźniejsze klimaty. Typ nieokrutnego żartownisia. Tak pozwolę sobie podsumować pierwsze pełnometrażowe dokonanie reżyserskie Clare Cooney. Odprężającą „Zabójczą lekcję”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz