poniedziałek, 19 lutego 2024

Alan Moore „Iluminacje”

 
Urodzony w Northampton w angielskim hrabstwie Northamptonshire wybitny scenarzysta komiksowy Alan Moore, długo związany z amerykańskim gigantem wydawniczym DC Comics – autor między innymi serii „V jak Vendetta” (1982-1985, 1988-1989), przeniesionej na ekran w 2005 roku przez Lilly i Lanę Wachowski, „Strażnicy” (1986-1987), „Prosto z piekła” (1989-1996), zaadaptowanej na ekran przez Alberta i Allena Hughesa: film „Z piekła rodem” z 2001 roku, „Batmana: Zabójczego żartu” (1988) i cyklu „Liga Niezwykłych Dżentelmenów” (1999-2019); pierwsza wersja filmowa ukazała się w roku 2003 w reżyserii Stephena Norringtona - okultysta, mag ceremonialny, anarchista i powieściopisarz („Voice of the Fire” 1996, „Jerusalem” 2016) w 2022 roku, tym samym, w którym obwieścił koniec kariery komiksowej, po trzech latach spekulacji (faktycznie z komiksowej sceny zszedł w połowie 2019 roku) zaprezentował owoc swojej przeszło czterdziestoletniej, oczywiście nieciągłej, pracy. Zbiór epickich opowieści zatytułowany „Illuminations” (pol. „Iluminacje”), w skład którego weszło osiem opowiadań i coś, co Moore nazwał „krótką historią, która wymknęła się spod kontroli”, nieplanowanie rozrosła; formalnie rzecz biorąc powieść, jednocześnie jednak autor traktuje ją jako opowiadanie, gdyż podejrzewa, że gdyby powstawała ze świadomością tworzenia czegoś większego, przybrałaby mniej radykalną formę. Pierwsze polskie wydanie debiutanckiego zbioru opowiadań - plus jedna hipotetyczna powieść - Alana Moore'a przygotowało wydawnictwo Echa (właściwie imprint literacki oficyny Czarna Owca) na rok 2023. Edycja w twardej oprawie „pokolorowanej” przez Piotra Cieślińskiego, założyciela firmy Dark Crayon.

Okładka książki.„Iluminacje”, Echa 2023

Co możemy wiedzieć o Thundermanie” (oryg. „What We Can Know About Thunderman”), tłum. Paweł Podmiotko
Satyra kafkowska, czyli [definicja Alana Moore'a] groteskowa opowieść upiorna. O przemyśle komiksowym. Najwyżej trzywierszowy konspekt zakładał surrealistyczne pięcie się jednostki po korporacyjnych szczeblach drabiny wydawniczej, fikcyjnej wytwórni komiksów z siedzibą w Nowym Jorku, specjalizującej się w historiach o superbohaterach w trykotach. Po namyśle Alan Moore stwierdził, że najlepiej będzie po prostu niezwłocznie przelewać na papier przeróżne scenki zwyczajowo pchające mu się do głowy i sprawdzić, gdzie go to zaprowadzi. Ilekroć naszedł go jakiś zwariowany pomysł, czym prędzej, nie pozwalając mu okrzepnąć, robił z niego małą opowieść, formował w segment tego zabawnie pulsującego organizmu. Segmentacja artystyczna, odcinek za odcinkiem bez gwarancji na spięcie tego w sezon. Sezon serialu o komiksiarzach. Niechronologiczny zapis zdarzeń, wywiady, recenzje, felietony, protokół przesłuchania „podejrzanego”, transkrypcje nagrań, screeny z fanowskiego forum internetowego i inne eksperymenty stylistyczne w przepełnionym goryczą liście miłosnym bodaj jednego z najsłynniejszych twórców komiksów w historii tego medium. Powieść lub monstrualne opowiadanie, ewentualnie gargantuiczna nowela w gęstych oparach niebiańsko smakującego absurdu. Tak mogłoby wyglądać wspólne dzieło Franza Kafki, Howarda Phillipsa Lovecrafta i Williama Sewarda Burroughsa II (tutaj mam na myśli jego „Nagi lunch”, powieść przeniesioną na ekran w 1991 roku przez mistrza body horroru Davida Cronenberga). Surrealizm nieupilnowany, wolność totalna wyobraźni wszechpotężnej. Zaczynamy w sierpniu 2015 w Jadłodajni u Carla. Tam poznajemy Klub Kolacyjny Niezliczonych Ziemskich Globów w składzie: Jerry Binkle, Don Wheems, Brandon Chuff i Milton Finefinger (Moore był zdumiony i niezmiernie uradowany pociesznymi personaliami, jakie przychodziły mu do głowy w pracy nad „Co możemy wiedzieć o Thundermanie”), komiksowy kolektyw, pracujący dla typowo żarłocznej korporacji American. Następnie przenosimy się do sierpnia 1959 roku, by nawiązać znajomość z Worsleyem Porlockiem, małym chłopcem z wielką pasją, który będzie miał szczęście (i nieszczęście?) zarabiać na tym, co kocha. Miłość teoretycznie toksyczna, niesłabnąca nawet w obliczu kurczącego się kolektywu uzależnionych. Narkomani na odwykach i on, redaktor naczelny obłąkanej machiny kapitalistycznej, zawzięcie racjonalizujący nieprawdopodobne zdarzenia - jakby żywcem wydarte z koszmarów sennych lokatora „domu bez klamek” - w patologicznej rodzinie (na wymarciu?) amerykańskich obsesjonatów historii obrazkowych. Złośliwi twierdzą, że branża komiksowa infantylizuje społeczeństwo, aby bogaci bez przeszkód mogli się bogacić, a autokratyzm w spokoju rozkwitał. Prawdziwa historia amerykańskiego pop-artu w fantastycznie przejaskrawionym wydaniu. Konsumpcyjne szaleństwo, korporacyjna pazerność, chaotyczna indoktrynacja (Moore nie wierzy w szeroko zakrojone spiski – jego zdaniem prawda o świecie jest dużo bardziej przerażająca, w jego przekonaniu tym okrętem nikt nie steruje, żyjemy w cywilizacyjnej entropii) w karnawałowym kostiumie spod znaku makabreski. Według mnie arcydzieło literatury światowej, ale pewnie jestem nieobiektywna, bo zakochałam się w tym utworze. Miłość podobno wszystko wybacza, więc...

Powieść, nie-powieść „Co możemy wiedzieć o Thundermanie” Alana Moore'a obsadziłam „poza konkurencją” - nie uwzględniłam w subiektywnym zestawieniu opowieści zgromadzonych w tomie „Iluminacje” z powodu nieprzystającej do reszty objętości. Stwierdziłam, że to byłaby „walka na nierównych zasadach”, stawianie zawodnika wagi ciężkiej przeciwko zawodnikowi wagi piórkowej. Nieuczciwe. W każdym razie poniżej co nieco o pozostałej zawartości omawianej kolekcji wirtuoza z Wielkiej Brytanii.

Okładka książki. „Illuminations”, Bloomsbury Publishing 2022

Miejsce 1. „Zimny odczyt” (oryg. „Cold Reading”), tłum. Łukasz Witczak
Ricky Sullivan zarabia na życie wmawianiem ludziom, że kontaktuje się z ich nieżyjącymi bliskimi, a jego najnowszym klientem jest David Berridge, który niedawno stracił brata bliźniaka. Wykorzystując sprawdzone metody, szarlatan błyskawicznie rozwiewa sceptycyzm gościa i nie ma nic przeciwko natychmiastowemu udaniu się do mieszkania zmarłego z rozentuzjazmowanym Dave'em.
Bezpośrednia relacja samozwańczego medium usprawiedliwiającego swój sposób na życie szczerą troską o samopoczucie bliźnich. Z jego dygresji wynika natomiast coś wprost przeciwnego. Człowiek przesadnie skupiony na sobie, patrzący z góry na mniej zaradnych, za to wytrawny gawędziarz:) Porywająca narracja kapryśnego boga cynika oszukującego samego siebie, który w mglisty wieczór (pachnie ghost story z epoki wiktoriańskiej) wybiera się na krótki spacer z pogrążonym w żałobie klientem. Nieoczywista opowieść niesamowita, dziarsko maszerująca do niebanalnego finału. Neogotycka perełka.

Miejsce 2. „Hipotetyczna jaszczurka” (oryg. „Hypothetical Lizard”), tłum. Robert Sudół

Som-Som w dzieciństwie została sprzedana przez własną matkę właścicielce Domu bez Zegarów, gdzie poznała menażerię dziwolągów zajmujących się zaspokajaniem wszelkich seksualnych potrzeb ludzi, których stać na ich wyszukane usługi. Som-Som przeznaczono czarnoksiężnikom, co wiązało się z koniecznością poślubienia Milczenia, czyli poddania się neurologicznemu zabiegowi, którego przerażających skutków niepodobna odwrócić. Kobieta nie jest jednak pewna, czy znaczne upośledzenie zdolności komunikowania się jest wygórowaną ceną za nieopisaną poprawę postrzegania wszechświata i/w tym istot żywych. Najwybitniejsi mędrcy i filozofowie nie mogą się z nią równać w sztuce zgłębiania tajników doczesności. Głowę Som-Som zaprząta jednak tylko jedno życie: odznaczająca/odznaczający się żelazną determinacją Raura Czin, mieszkanka Domu bez Zegarów zdecydowana do utraty tchu walczyć o swoje marzenia. Tylko czy zrezygnuje z miłości dla upragnionej kariery daleko od bezdusznych murów domu publicznego?
Klasyczny motyw ubrany w fantasmagoryczne szaty. Czytelnik w jakimś stopniu – domyślam się, że zaledwie w ułamku – przejmuje niezwykły sposób patrzenia frapująco enigmatycznej (osobowość wymazana?) kurtyzany czarnoksiężników. Ludzkie oko w labiryncie wieloznaczności, ledwie prześlizgujące się po okrutnie zabazgranych ścianach, z których w przelocie wyłaniają się jakieś przerażające kształty. Każda próba objęcia wzrokiem całości, a nawet pochwycenia migających pojedynczych obrazów kończy się niepowodzeniem. Obłęd dostrzegany kątem oka, dezorientacja, opowieść wprawiająca w osłupienie ponoć bezkresną wyobraźnię, histeria wszechświata rezonująca w niestandardowej opowieści o miłości trującej. Sensualizm Alana Moore'a. Proza jak heroina – odlot gwarantowany.

Ex aequo. „Nawet nie legenda” (oryg. „Not Even Legend”), tłum. Tomasz Wyżyński

Konferencja Centrum Studiów nad Incydentami Cudownymi, Osobliwymi i Niewytłumaczalnymi (CSICON), założonej pół żartem, pół serio organizacji pozarządowej, którą poświecono planowanemu nowemu kierunkowi rozwoju działalności. I kartki wyrwane z dziennika jednej z ukrytych istot, przedstawiciela gatunku szepczących wacków (prawda, że przeurocza nazwa?), zawsze chętnego dowiedzieć się, co go czeka w ciągu poprzedniego tygodnia. Stworzenia - z braku lepszego słowa w tej fascynująco pomieszanej egzystencji - aktualnie zafrapowanego zagadką wścibskich badaczy zjawisk wykraczających poza znane kategorie.
Zwierzenia zdumiewającej istoty, która na pierwszy rzut oka wygląda znajomo, ale po bliższym przyjrzeniu niezaprzeczalnie wymyka się ziemskim klasyfikacjom. „Równolegle” poznajemy egzotyczną zbieraninę członków naszego gatunku, w większości znudzonych pracowników niekonwencjonalnej firmy. Błądzących gdzieś myślami podczas wymuszenie entuzjastycznej gadaniny prezesa. Ludzie w maskach i nie-człowiek żyjący niechronologicznie. Zielona pożywka dla wyobraźni, ale ostrożnie, bo przedawkowanie grozi kompletnym odklejeniem. Kosmos.

Ex aequo. „Ta ostatnia niedziela” (oryg. „Location, Location, Location”), tłum. Wojciech Szypuła

Prawniczka Angie z angielskiego miasteczka Bedford przybywa na umówione spotkanie z wyjątkowym klientem, którego ma oprowadzić po przekazanej mu posiadłości. Kobieta początkowo jest onieśmielona tak zacnym towarzystwem, ale zaskakująco swobodny sposób bycia królewskiego dziedzica – mów mi Jez – działa jak balsam na zszargane nerwy pani adwokat. Uspokaja struchlałą duszę wybranej. Więcej czasu Angie będzie potrzebować na przyzwyczajenie się do niecodziennych widoków na planecie Ziemia.
Apokalipsa według Alana Moore'a. Dowcipne uwagi i całkiem trafne spostrzeżenia poczynione w nietykalnym świecie nie-przedstawionym. Ryzykowna reinterpretacja (dość powiedzieć, że w tym znajomym i zarazem obcym tłumie, mignęło mi opowiadanie „Maryja” Johna Eversona), sensowne postrzeganie boskości, obawiam się jednak, że temu eksperymentowi nie każdy radośnie się podda. Ludzkość nie jest na to gotowa – może nie powinna, nie wnikam, ale pamiętając kontrowersyjną hipotezę pewnej polskiej wokalistki (o pisaniu w stanie nietrzeźwości) można się zastanawiać, czy chociaż w fikcyjnym uniwersum takie rzeczy są społecznie akceptowalne. W sumie można się zastanawiać nad wieloma rzeczami w tym kończącym się świecie stwórcy-prowokatora. Można się oburzać albo zachwycać, trudniej pozostać obojętnym. To w ogóle wykonalne? Mnie w każdym razie ta literacka wędrówka duchowo wzbogaciła.

Ex aequo. „Nieprawdopodobnie złożony stan skupienia energii” (oryg. „The Improbably Complex High-Energy State”), tłum. Aga Zano

Na początku było Panperule. Pierwsza istota rozumna, mózg Boltzmanna, fałszywy bóg kłamstwami i manipulacją podporządkowujący sobie młodsze stworzenia. To ono położyło podwaliny pod społeczeństwo i ustrój autorytarny. TYM OTO Panperule!
Supernowa lingwistyczna. Oszałamiająca stylem pre-prehistoria, alternatywna teoria ewolucji, nieznana opowieść o początku wszechświata. Tragikomiczna, bo takie jest życie:) Moore'owa nowomowa zręcznie posplatana z fachowym żargonem, niemniej na dłuższą metę taka ekwilibrystyka języka może męczyć. Ale wówczas z odsieczą powinny pośpieszyć hipnotyczne właściwości tego dydaktyczno-rozrywkowego tekstu. Ode mnie senność z łatwością odgoniły.

Okładka książki. „Illuminations”, Bloomsbury Publishing 2022

Miejsce 3. „Aż w końcu, żeby zapełnić ciszę” (oryg. „And, at the Last, Just to Be Done with Silence”), tłum. Paulina Braiter
Dwóch towarzyszy niedoli dzieli się wspomnieniami z najgorszego okresu swego ziemskiego żywota, męki zgotowanej w ramach kary za popełnione zbrodnie. Próbują też ustalić tożsamość jednego z nich i dumają nad najbliższą przeszłością, która, muszą przyznać, rysuje się w niewesołych barwach.
Post-egzystencjalizm w formie dialogowej. Może reinterpretacja mitu o Syzyfie... Trudno orzec, bo indywidualizm twórczy Alana Moore'a zaciera ewentualne wpływy. Zagadkowy świat przedstawiony napromieniowany unikalną wyobraźnią „okultysty słowa pisanego”. Świata przesiąkniętego rezygnacją, trwogą, wyrzutem, ale już niekoniecznie szczerym żalem za grzechy. Rozmowa jak nie każda inna.

Miejsce 4. „Iluminacje” (oryg. „Illuminations”), tłum. Krzysztof Cieślik

Bezimienny protagonista po rozwodzie z żoną, pod wpływem wspomnień ze szczęśliwego dzieciństwa, rezerwuje sobie tygodniowy pobyt na kempingu Ocean Vista, niegdyś South Becks, w angielskiej miejscowości Welmouth, gdzie przed laty spędzał wakacje z rodzicami. Mężczyzna szybko pożałuje swej decyzji, bo oczekiwał regenerujących spacerów szlakiem słodkich wspomnień, a dostał namacalne dowody postępujących brzydkich zmian oraz gorzką konstatację, że pamięć lubi koloryzować rzeczywistość.
Alan Moore natchniony twórczością Raya Bradbury'ego? Tak czy inaczej, utrzymana w nostalgicznym tonie opowieść o przeklętej przemijalności, zjawisku, którego nie sposób zatrzymać, niepodobna na wieki zostać w krainie (nie)powszechnej szczęśliwości. O tęsknocie za dzieciństwem, poczuciu straty, rozdzierającym żalu za utraconym życiem. Monotematyczna wędrówka, jak dla mnie za mało konkretna, ale trochę nadrabia mroczną końcówką.

Ex aequo. „Amerykańskiemu światłu w hołdzie” (oryg. „American Light: An Appreciation”), tłum. Michał Rogalski

Analiza poematu „Amerykańskie światło” pióra Harmona Belnera, opisującego jego dwunastogodzinną wędrówkę po San Francisco, która najprawdopodobniej odbyła się w roku 1979. Bitnikowski sen homoseksualnego poety.
Zabawa formą. Obszerne przypisy Alana Moore'a - „podszywającego się” pod niejakiego C.F. Birda - w którym rozkłada na czynniki pierwsze własny poemat, autorstwa którego „zrzekł się” na rzecz postaci fikcyjnej. Biografia nieistniejącego poety, geneza jego opus magnum, dotąd w niedostatecznym stopniu omówionego, żeby nie powiedzieć nietaktownie omijanego przez poważnych badaczy literatury. Ambitne przedsięwzięcie zachwycające środkami stylistycznymi, ale jako opowiadanie średnio się sprawdza. W każdym razie mnie sama opowieść (neofabuła?), abstrahując od nietuzinkowej formy, nie uwiodła.

Illuminati Alan Moore i jego prestidigitatorskie sztuczki prozatorskie. Specyficzny gatunkowy przekładaniec. Zbiór dziewięciu historii prawdopodobnie najbardziej inspirującego mistrza dekonstrukcji szeroko pojętej fantastyki. Nieszablonowe historie ceremonialnego maga-literata. Olśniewające „Iluminacje” giganta komiksu (nie tylko?) dla zwolenników opowieści niegraficznych. Otwartych na eksperymenty artystyczne, zainteresowanych wycieczkami na Wyspy Dziewicze Wyobraźni. Dla ciekawych nowych doznań.

Za książkę bardzo dziękuję imprintowi literackiemu wydawnictwa Czarna Owca:

2 komentarze: