Urodzony
w Northampton w angielskim hrabstwie Northamptonshire wybitny
scenarzysta komiksowy Alan Moore, długo związany z amerykańskim
gigantem wydawniczym DC Comics – autor między innymi serii „V
jak Vendetta” (1982-1985, 1988-1989), przeniesionej na ekran w 2005
roku przez Lilly i Lanę Wachowski, „Strażnicy” (1986-1987),
„Prosto z piekła” (1989-1996), zaadaptowanej na ekran przez
Alberta i Allena Hughesa: film „Z piekła rodem” z 2001 roku,
„Batmana: Zabójczego żartu” (1988) i cyklu „Liga Niezwykłych
Dżentelmenów” (1999-2019); pierwsza wersja filmowa ukazała się
w roku 2003 w reżyserii Stephena Norringtona - okultysta, mag
ceremonialny, anarchista i powieściopisarz („Voice of the Fire”
1996, „Jerusalem” 2016) w 2022 roku, tym samym, w którym
obwieścił koniec kariery komiksowej, po trzech latach spekulacji
(faktycznie z komiksowej sceny zszedł w połowie 2019 roku)
zaprezentował owoc swojej przeszło czterdziestoletniej, oczywiście
nieciągłej, pracy. Zbiór epickich opowieści zatytułowany
„Illuminations” (pol. „Iluminacje”), w skład którego weszło
osiem opowiadań i coś, co Moore nazwał „krótką historią,
która wymknęła się spod kontroli”, nieplanowanie rozrosła;
formalnie rzecz biorąc powieść, jednocześnie jednak autor
traktuje ją jako opowiadanie, gdyż podejrzewa, że gdyby powstawała
ze świadomością tworzenia czegoś większego, przybrałaby mniej
radykalną formę. Pierwsze polskie wydanie debiutanckiego zbioru
opowiadań - plus jedna hipotetyczna powieść - Alana Moore'a
przygotowało wydawnictwo Echa (właściwie imprint literacki oficyny
Czarna Owca) na rok 2023. Edycja w twardej oprawie „pokolorowanej”
przez Piotra Cieślińskiego, założyciela firmy Dark Crayon.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9ivpWgzLf8GgBTPtGSk6XBgkqOKjq0iCMijjPgdHx1KL20tLQlMBf_apbFErhqWBtczGjzItsFWb2cfUZcuod2HYS2rOwnoPwi79vKnYkTiVG70QVERmQFFHkQ6kLgsNDozshikyVOSwOwA0y1C8CAXA387UU8GWWaeTngCv2PWDeNeKR9FT1t5W2LFSR/w251-h400/a.png) |
Okładka książki.„Iluminacje”, Echa 2023 |
„Co
możemy wiedzieć o Thundermanie” (oryg. „What We Can Know About
Thunderman”), tłum. Paweł Podmiotko
Satyra
kafkowska, czyli [definicja Alana Moore'a] groteskowa opowieść
upiorna. O przemyśle komiksowym. Najwyżej trzywierszowy konspekt
zakładał surrealistyczne pięcie się jednostki po korporacyjnych
szczeblach drabiny wydawniczej, fikcyjnej wytwórni komiksów z
siedzibą w Nowym Jorku, specjalizującej się w historiach o
superbohaterach w trykotach. Po namyśle Alan Moore stwierdził, że
najlepiej będzie po prostu niezwłocznie przelewać na papier
przeróżne scenki zwyczajowo pchające mu się do głowy i
sprawdzić, gdzie go to zaprowadzi. Ilekroć naszedł go jakiś
zwariowany pomysł, czym prędzej, nie pozwalając mu okrzepnąć,
robił z niego małą opowieść, formował w segment tego zabawnie
pulsującego organizmu. Segmentacja artystyczna, odcinek za odcinkiem
bez gwarancji na spięcie tego w sezon. Sezon serialu o
komiksiarzach. Niechronologiczny zapis zdarzeń, wywiady, recenzje,
felietony, protokół przesłuchania „podejrzanego”, transkrypcje
nagrań, screeny z fanowskiego forum internetowego i inne
eksperymenty stylistyczne w przepełnionym goryczą liście miłosnym
bodaj jednego z najsłynniejszych twórców komiksów w historii tego
medium. Powieść lub monstrualne opowiadanie, ewentualnie
gargantuiczna nowela w gęstych oparach niebiańsko smakującego
absurdu. Tak mogłoby wyglądać wspólne dzieło Franza Kafki,
Howarda Phillipsa Lovecrafta i Williama Sewarda Burroughsa II (tutaj
mam na myśli jego „Nagi lunch”, powieść przeniesioną na ekran
w 1991 roku przez mistrza body horroru Davida Cronenberga).
Surrealizm nieupilnowany, wolność totalna wyobraźni
wszechpotężnej. Zaczynamy w sierpniu 2015 w Jadłodajni u Carla.
Tam poznajemy Klub Kolacyjny Niezliczonych Ziemskich Globów w
składzie: Jerry Binkle, Don Wheems, Brandon Chuff i Milton
Finefinger (Moore był zdumiony i niezmiernie uradowany pociesznymi
personaliami, jakie przychodziły mu do głowy w pracy nad „Co
możemy wiedzieć o Thundermanie”), komiksowy kolektyw, pracujący
dla typowo żarłocznej korporacji American. Następnie przenosimy
się do sierpnia 1959 roku, by nawiązać znajomość z Worsleyem
Porlockiem, małym chłopcem z wielką pasją, który będzie miał
szczęście (i nieszczęście?) zarabiać na tym, co kocha. Miłość
teoretycznie toksyczna, niesłabnąca nawet w obliczu kurczącego się
kolektywu uzależnionych. Narkomani na odwykach i on, redaktor
naczelny obłąkanej machiny kapitalistycznej, zawzięcie
racjonalizujący nieprawdopodobne zdarzenia - jakby żywcem wydarte z
koszmarów sennych lokatora „domu bez klamek” - w patologicznej
rodzinie (na wymarciu?) amerykańskich obsesjonatów historii
obrazkowych. Złośliwi twierdzą, że branża komiksowa
infantylizuje społeczeństwo, aby bogaci bez przeszkód mogli się
bogacić, a autokratyzm w spokoju rozkwitał. Prawdziwa historia
amerykańskiego pop-artu w fantastycznie przejaskrawionym wydaniu.
Konsumpcyjne szaleństwo, korporacyjna pazerność, chaotyczna
indoktrynacja (Moore nie wierzy w szeroko zakrojone spiski – jego
zdaniem prawda o świecie jest dużo bardziej przerażająca, w jego
przekonaniu tym okrętem nikt nie steruje, żyjemy w cywilizacyjnej
entropii) w karnawałowym kostiumie spod znaku makabreski. Według
mnie arcydzieło literatury światowej, ale pewnie jestem
nieobiektywna, bo zakochałam się w tym utworze. Miłość podobno
wszystko wybacza, więc...
Powieść,
nie-powieść „Co możemy wiedzieć o Thundermanie” Alana Moore'a
obsadziłam „poza konkurencją” - nie uwzględniłam w
subiektywnym zestawieniu opowieści zgromadzonych w tomie
„Iluminacje” z powodu nieprzystającej do reszty objętości.
Stwierdziłam, że to byłaby „walka na nierównych zasadach”,
stawianie zawodnika wagi ciężkiej przeciwko zawodnikowi wagi
piórkowej. Nieuczciwe. W każdym razie poniżej co nieco o
pozostałej zawartości omawianej kolekcji wirtuoza z Wielkiej
Brytanii.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYuHvBUVs9j8N7OEh_zA-UAXUq6og5EaTj5RTHPGjJQMn9kEWwMzVO9b0OzlRo9h7HCqBrCyPr9tV2AzT2B8wshwvWRlvQy05MS9sX5mcYWgvmImHGwvz0T3uHHnLe1HJng_sVqAG_d9t0a1_EsM8NFfmj5pr89oKNg6hzsFiDV7VPpBEGNyAfZ4tWQWbt/w260-h400/b.jpg) |
Okładka książki. „Illuminations”, Bloomsbury Publishing 2022
|
Miejsce
1. „Zimny odczyt” (oryg. „Cold Reading”), tłum. Łukasz
Witczak
Ricky
Sullivan zarabia na życie wmawianiem ludziom, że kontaktuje się z
ich nieżyjącymi bliskimi, a jego najnowszym klientem jest David
Berridge, który niedawno stracił brata bliźniaka. Wykorzystując
sprawdzone metody, szarlatan błyskawicznie rozwiewa sceptycyzm
gościa i nie ma nic przeciwko natychmiastowemu udaniu się do
mieszkania zmarłego z rozentuzjazmowanym Dave'em.
Bezpośrednia
relacja samozwańczego medium usprawiedliwiającego swój sposób na
życie szczerą troską o samopoczucie bliźnich. Z jego dygresji
wynika natomiast coś wprost przeciwnego. Człowiek przesadnie
skupiony na sobie, patrzący z góry na mniej zaradnych, za to
wytrawny gawędziarz:) Porywająca narracja kapryśnego boga cynika
oszukującego samego siebie, który w mglisty wieczór (pachnie ghost
story z epoki wiktoriańskiej) wybiera się na krótki spacer z
pogrążonym w żałobie klientem. Nieoczywista opowieść
niesamowita, dziarsko maszerująca do niebanalnego finału.
Neogotycka perełka.
Miejsce
2. „Hipotetyczna jaszczurka” (oryg. „Hypothetical Lizard”),
tłum. Robert Sudół
Som-Som
w dzieciństwie została sprzedana przez własną matkę właścicielce
Domu bez Zegarów, gdzie poznała menażerię dziwolągów
zajmujących się zaspokajaniem wszelkich seksualnych potrzeb ludzi,
których stać na ich wyszukane usługi. Som-Som przeznaczono
czarnoksiężnikom, co wiązało się z koniecznością poślubienia
Milczenia, czyli poddania się neurologicznemu zabiegowi, którego
przerażających skutków niepodobna odwrócić. Kobieta nie jest
jednak pewna, czy znaczne upośledzenie zdolności komunikowania się
jest wygórowaną ceną za nieopisaną poprawę postrzegania
wszechświata i/w tym istot żywych. Najwybitniejsi mędrcy i
filozofowie nie mogą się z nią równać w sztuce zgłębiania
tajników doczesności. Głowę Som-Som zaprząta jednak tylko jedno
życie: odznaczająca/odznaczający się żelazną determinacją
Raura Czin, mieszkanka Domu bez Zegarów zdecydowana do utraty tchu
walczyć o swoje marzenia. Tylko czy zrezygnuje z miłości dla
upragnionej kariery daleko od bezdusznych murów domu publicznego?
Klasyczny
motyw ubrany w fantasmagoryczne szaty. Czytelnik w jakimś stopniu –
domyślam się, że zaledwie w ułamku – przejmuje niezwykły
sposób patrzenia frapująco enigmatycznej (osobowość wymazana?)
kurtyzany czarnoksiężników. Ludzkie oko w labiryncie
wieloznaczności, ledwie prześlizgujące się po okrutnie
zabazgranych ścianach, z których w przelocie wyłaniają się
jakieś przerażające kształty. Każda próba objęcia wzrokiem
całości, a nawet pochwycenia migających pojedynczych obrazów
kończy się niepowodzeniem. Obłęd dostrzegany kątem oka,
dezorientacja, opowieść wprawiająca w osłupienie ponoć bezkresną
wyobraźnię, histeria wszechświata rezonująca w niestandardowej
opowieści o miłości trującej. Sensualizm Alana Moore'a. Proza jak
heroina – odlot gwarantowany.
Ex
aequo. „Nawet nie legenda” (oryg. „Not Even Legend”), tłum.
Tomasz Wyżyński
Konferencja
Centrum Studiów nad Incydentami Cudownymi, Osobliwymi i
Niewytłumaczalnymi (CSICON), założonej pół żartem, pół serio
organizacji pozarządowej, którą poświecono planowanemu nowemu
kierunkowi rozwoju działalności. I kartki wyrwane z dziennika
jednej z ukrytych istot, przedstawiciela gatunku szepczących wacków
(prawda, że przeurocza nazwa?), zawsze chętnego dowiedzieć się,
co go czeka w ciągu poprzedniego tygodnia. Stworzenia - z braku
lepszego słowa w tej fascynująco pomieszanej egzystencji -
aktualnie zafrapowanego zagadką wścibskich badaczy zjawisk
wykraczających poza znane kategorie.
Zwierzenia
zdumiewającej istoty, która na pierwszy rzut oka wygląda znajomo,
ale po bliższym przyjrzeniu niezaprzeczalnie wymyka się ziemskim
klasyfikacjom. „Równolegle” poznajemy egzotyczną zbieraninę
członków naszego gatunku, w większości znudzonych pracowników
niekonwencjonalnej firmy. Błądzących gdzieś myślami podczas
wymuszenie entuzjastycznej gadaniny prezesa. Ludzie w maskach i
nie-człowiek żyjący niechronologicznie. Zielona pożywka dla
wyobraźni, ale ostrożnie, bo przedawkowanie grozi kompletnym
odklejeniem. Kosmos.
Ex
aequo. „Ta ostatnia niedziela” (oryg. „Location, Location,
Location”), tłum. Wojciech Szypuła
Prawniczka
Angie z angielskiego miasteczka Bedford przybywa na umówione
spotkanie z wyjątkowym klientem, którego ma oprowadzić po
przekazanej mu posiadłości. Kobieta początkowo jest onieśmielona
tak zacnym towarzystwem, ale zaskakująco swobodny sposób bycia
królewskiego dziedzica – mów mi Jez – działa jak balsam na
zszargane nerwy pani adwokat. Uspokaja struchlałą duszę wybranej.
Więcej czasu Angie będzie potrzebować na przyzwyczajenie się do
niecodziennych widoków na planecie Ziemia.
Apokalipsa
według Alana Moore'a. Dowcipne uwagi i całkiem trafne spostrzeżenia
poczynione w nietykalnym świecie nie-przedstawionym. Ryzykowna
reinterpretacja (dość powiedzieć, że w tym znajomym i zarazem
obcym tłumie, mignęło mi opowiadanie „Maryja” Johna Eversona),
sensowne postrzeganie boskości, obawiam się jednak, że temu
eksperymentowi nie każdy radośnie się podda. Ludzkość nie jest
na to gotowa – może nie powinna, nie wnikam, ale pamiętając
kontrowersyjną hipotezę pewnej polskiej wokalistki (o pisaniu w
stanie nietrzeźwości) można się zastanawiać, czy chociaż w
fikcyjnym uniwersum takie rzeczy są społecznie akceptowalne. W
sumie można się zastanawiać nad wieloma rzeczami w tym kończącym
się świecie stwórcy-prowokatora. Można się oburzać albo
zachwycać, trudniej pozostać obojętnym. To w ogóle wykonalne?
Mnie w każdym razie ta literacka wędrówka duchowo wzbogaciła.
Ex
aequo. „Nieprawdopodobnie złożony stan skupienia energii”
(oryg. „The Improbably Complex High-Energy State”), tłum. Aga
Zano
Na
początku było Panperule. Pierwsza istota rozumna, mózg Boltzmanna,
fałszywy bóg kłamstwami i manipulacją podporządkowujący sobie
młodsze stworzenia. To ono położyło podwaliny pod społeczeństwo
i ustrój autorytarny. TYM OTO Panperule!
Supernowa
lingwistyczna. Oszałamiająca stylem pre-prehistoria, alternatywna
teoria ewolucji, nieznana opowieść o początku wszechświata.
Tragikomiczna, bo takie jest życie:) Moore'owa nowomowa zręcznie
posplatana z fachowym żargonem, niemniej na dłuższą metę taka
ekwilibrystyka języka może męczyć. Ale wówczas z odsieczą
powinny pośpieszyć hipnotyczne właściwości tego
dydaktyczno-rozrywkowego tekstu. Ode mnie senność z łatwością
odgoniły.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhP10rhrCFPXEg5gshsuTUN1UzEW4i1p7khTuD7Kbq6bvkGvW2aLh1gPUNEipe9AZY7MWVKJSft4y78PNFr2LeDSwdeaQsDPh8NPf6ddMyBU62cJ9UOpYwi1MOTe1Pe1xrGGUbxLVUMqlQ5_C0WDSOqsewgjWFlUe-_rdbwpfWWgLd40ehxoyXLJvID78a/w263-h400/c.jpg) |
Okładka książki. „Illuminations”, Bloomsbury Publishing 2022 |
Miejsce
3. „Aż w końcu, żeby zapełnić ciszę” (oryg. „And, at the
Last, Just to Be Done with Silence”), tłum. Paulina Braiter
Dwóch
towarzyszy niedoli dzieli się wspomnieniami z najgorszego okresu
swego ziemskiego żywota, męki zgotowanej w ramach kary za
popełnione zbrodnie. Próbują też ustalić tożsamość jednego z
nich i dumają nad najbliższą przeszłością, która, muszą
przyznać, rysuje się w niewesołych barwach.
Post-egzystencjalizm
w formie dialogowej. Może reinterpretacja mitu o Syzyfie... Trudno
orzec, bo indywidualizm twórczy Alana Moore'a zaciera ewentualne
wpływy. Zagadkowy świat przedstawiony napromieniowany unikalną
wyobraźnią „okultysty słowa pisanego”. Świata przesiąkniętego
rezygnacją, trwogą, wyrzutem, ale już niekoniecznie szczerym żalem
za grzechy. Rozmowa jak nie każda inna.
Miejsce
4. „Iluminacje” (oryg. „Illuminations”), tłum. Krzysztof
Cieślik
Bezimienny
protagonista po rozwodzie z żoną, pod wpływem wspomnień ze
szczęśliwego dzieciństwa, rezerwuje sobie tygodniowy pobyt na
kempingu Ocean Vista, niegdyś South Becks, w angielskiej
miejscowości Welmouth, gdzie przed laty spędzał wakacje z
rodzicami. Mężczyzna szybko pożałuje swej decyzji, bo oczekiwał
regenerujących spacerów szlakiem słodkich wspomnień, a dostał
namacalne dowody postępujących brzydkich zmian oraz gorzką
konstatację, że pamięć lubi koloryzować rzeczywistość.
Alan
Moore natchniony twórczością Raya Bradbury'ego? Tak czy inaczej,
utrzymana w nostalgicznym tonie opowieść o przeklętej
przemijalności, zjawisku, którego nie sposób zatrzymać,
niepodobna na wieki zostać w krainie (nie)powszechnej szczęśliwości.
O tęsknocie za dzieciństwem, poczuciu straty, rozdzierającym żalu
za utraconym życiem. Monotematyczna wędrówka, jak dla mnie za mało
konkretna, ale trochę nadrabia mroczną końcówką.
Ex
aequo. „Amerykańskiemu
światłu w hołdzie” (oryg. „American Light: An
Appreciation”), tłum. Michał Rogalski
Analiza
poematu „Amerykańskie światło” pióra Harmona Belnera,
opisującego jego dwunastogodzinną wędrówkę po San Francisco,
która najprawdopodobniej odbyła się w roku 1979. Bitnikowski sen
homoseksualnego poety.
Zabawa
formą. Obszerne przypisy Alana Moore'a - „podszywającego się”
pod niejakiego C.F. Birda - w którym rozkłada na czynniki pierwsze
własny poemat, autorstwa którego „zrzekł się” na rzecz
postaci fikcyjnej. Biografia nieistniejącego poety, geneza jego opus
magnum, dotąd w niedostatecznym stopniu omówionego, żeby nie
powiedzieć nietaktownie omijanego przez poważnych badaczy
literatury. Ambitne przedsięwzięcie zachwycające środkami
stylistycznymi, ale jako opowiadanie średnio się sprawdza. W
każdym razie mnie sama opowieść (neofabuła?), abstrahując od
nietuzinkowej formy, nie uwiodła.
Illuminati
Alan Moore i jego prestidigitatorskie sztuczki prozatorskie.
Specyficzny gatunkowy przekładaniec. Zbiór dziewięciu historii
prawdopodobnie najbardziej inspirującego mistrza dekonstrukcji
szeroko pojętej fantastyki. Nieszablonowe historie ceremonialnego
maga-literata. Olśniewające „Iluminacje” giganta komiksu (nie
tylko?) dla zwolenników opowieści niegraficznych. Otwartych na
eksperymenty artystyczne, zainteresowanych wycieczkami na Wyspy
Dziewicze Wyobraźni. Dla ciekawych nowych doznań.
Za
książkę bardzo dziękuję imprintowi literackiemu wydawnictwa
Czarna Owca:
Hello!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog, super, że tu trafiłam :) Zapraszam do siebie na recenzje książek. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń