wtorek, 6 lutego 2024

Grady Hendrix „Jak sprzedać nawiedzony dom”

 
Louise Joyner, trzydziestodziewięcioletnia magister wzornictwa przemysłowego mieszkająca w San Francisco ze swoją pięcioletnią córką Poppy, odbiera telefon od dawno niewidzianego młodszego brata Marka i zostaje ogłuszona informacją o śmierci rodziców w wypadku samochodowym. A potem naprędce organizuje powrót w rodzinne strony, do hrabstwa Charleston w Karolinie Południowej, gdzie ma odbyć się pogrzeb Erica i Nancy Joyner, twardo stąpającego po ziemi nauczyciela akademickiego i niestabilnej emocjonalnie lalkarki, którzy mieszkali w wybudowanym w 1951 roku skromnym domu w stylu ranczerskim w Mount Pleasant. Wypełniona ukochanymi środkami pracy znanej lokalnie twórczyni chrześcijańskiego teatrzyku lalkowego, nieruchomość jest głównym przedmiotem spadku i nową osią sporu między od lat zwaśnionym rodzeństwem. Niezawodną Louise i niezaradnym Markiem. Kobieta nie przewiduje pojednania z człowiekiem, który w jej przekonaniu bezlitośnie pasożytował na rodzicach, zazdroszcząc zawsze ciężko pracującej siostrze życiowych sukcesów. Louise chce tylko zorganizować godny pogrzeb rodzicom, przygotować odziedziczoną nieruchomość do sprzedaży i na zawsze pożegnać się z najbliższym żyjącym krewnym. Przeczuwała, że nie pójdzie gładko, ale kto by się spodziewał konieczności oczyszczenia masy spadkowej z nadnaturalnej energii? W każdym razie Louise na pewno nie tak wyobrażała sobie szykowanie domu rodzinnego do sprzedaży.

Okładka książki. „Jak sprzedać nawiedzony dom”, Zysk i S-ka 2024

Pandemia COVID-19. Grady Hendrix, autor między innymi „Horrorstör”, „Sprzedaliśmy dusze”, „Moja przyjaciółka opętana”, „Poradnika zabójców wampirów klubu książki z południa” i „Final Girls. Ostatnich ocalałych”, przybywa do Karoliny Południowej, aby zaopiekować się rodzicielką, która podupadła na zdrowiu. Pewnego dnia wchodzi do jej zagraconego garażu i nawiedza go przerażająca i zarazem inspirująca myśl: jeśli mama umrze będę musiał sam posprzątać tej bajzel. Grady dobrze pamięta sprzątanie nieruchomości odziedziczonych przez jego znajomych. Pomagając zrozpaczonym spadkobiercom przekonał się, jak dziwnym doświadczeniem jest obcowanie z przedmiotami, które zostały po zmarłych. Zrozumiał, że większość z nas wcześniej czy później zostanie przygnieciona lawiną rzeczy należących do ukochanych nieobecnych. Zgromadzonych przez ludzi, których już nie ma. Hendrix dużo też myśli o wpływie rodziny na życie człowieka, o niematerialnym dziedzictwie, nierozerwalnych związkach także z osobami, z którymi wolelibyśmy nie mieć nic wspólnego. A efektem tych filozoficzno-egzystencjalnych rozważań jest powieść „Jak sprzedać nawiedzony dom” (oryg. „How to Sell a Haunted House”), która swoją światową premierę miała w styczniu 2023 roku. Pierwsze polskie wydanie - w zachwycającej twardej okładce w stylu retro zaprojektowanej przez Tobiasza Zyska i solidnym tłumaczeniu Tomasza Bieronia - przygotowała oficyna Zysk i S-ka na styczeń 2024. Prawa do przeniesienia „Jak sprzedać nowy dom na ekran” zakupiła amerykańska firma Legendary Entertainment.
 
Oto Pupkin! Pupkin oto!
Wszyscy śmieją się z ochotą!
Precz z kąpielą! Z zasadami!
Precz z belframi! Ze szkołami!
Noc czy dzień, sen czy jawa,
Przyszedł Pupkin, jest zabawa!”

Dekonstrukcja opowieści o nawiedzonym domu z charakterystycznym dodatkiem odautorskim, jedną z wizytówek twórczości amerykańskiego pisarza specjalizującego się w horrorze i humorze Grady'ego Hendrixa. Kreatywne podziękowania pięknie korespondujące z tematyką powieści – miłośnicy literatury grozy szczególną uwagę mogą tutaj zwrócić na pewnego kota: celowe nawiązanie do „Smętarza do dla zwierzaków” aka „Cmętarza zwieżąt” Stephena Kinga bądź przypadkowa zbieżność imion – oraz reklama działalności „niejakiej” Nancy Joyner. Autor „Jak sprzedać nawiedzony dom” uprzedził, że to ostatnia powieść (po „Moja przyjaciółka opętana” i „Poradniku zabójców wampirów klubu książki z południa”) osadzona w jego rodzinnych stronach, że więcej takich wyobrażonych powrotów „na stare śmieci” nie planuje. Właściwie areną wydarzeń w „Jak sprzedać nawiedzony dom” Hendrix uczynił dwa stany – dominuje Karolina Południowa, ale od czasu do czasu zajrzymy też do Kalifornii. Główna bohaterka książki, Louise Joyner, wychowała się w Mount Pleasant w hrabstwie Charleston, ale własne gniazdko zbudowała sobie w San Francisco. Wyjechała na studia i została. Setki kilometrów od rodziny, na której i tak nigdy nie mogła polegać. Może z wyjątkiem ojca, ale Louise nigdy nie miała wątpliwości, że może spokojnie obejść się bez jego wsparcia. Innymi słowy, już we wczesnej młodości nabrała przekonania, że jest doskonale przygotowana do wszelkich wyzwań, jakie niesie życie. Zawsze stawiała sobie ambitne cele i bez niczyjej pomocy je realizowała. Co sobie postanowiła, to robiła, w odróżnieniu od bezwstydnie faworyzowanego przez matkę młodszego brata. Louise ciężko pracowała, a Markowi wszystko podawano na srebrnej tacy. Eric Joyner nie był zwolennikiem takich metod wychowawczych, dla świętego spokoju zwykle jednak uginał się pod naporem stanowczych żądań Marka i usilnych próśb kochanej Nancy, ekscentrycznej pani wyróżniającego się domu w reprezentacyjnej dzielnicy Mount Pleasant. Wyróżniającego się skromnością. Wybudowany w 1951 roku przez rodziców Nancy Joyner budynek mieszkalny w stylu ranczerskim, w przeciwieństwie do pozostałych nieruchomości w tej enklawie amerykańskiej klasy średniej, zachował oryginalny wygląd zewnętrzny. Nierozrastający się organizm z dużym ogrodem i garażem, w którym czeka nas makabra w stylu „Martwego zła Sama Raimiego i „Martwicy mózgu” Petera Jacksona. W „Jak sprzedać nowy dom” Grady Hendrix w pewnym sensie przeprowadza nas przez wszystkie etapy żałoby Louise Joyner. Wyjątkiem jest rozdział pierwszy – sfinalizowana w sposób, który może przypomnieć twórczość Stephena Kinga (uprzedzanie faktów) krótka opowieść o zbliżającym się macierzyństwie. Radosna nowina, którą pięć lat przed śmiertelnym w skutkach wypadkiem samochodowym, Louise w pierwszej kolejności dzieli się z rodzicami. Współsprawca tego cudownego zamieszania, zajmujący się wyszukiwaniem rzadkich płyt winylowych dla kolekcjonerów mężczyzna imieniem Ian zdążył zrazić do siebie perfekcyjnie zorganizowaną protagonistkę książki. Będzie uczestniczył w życiu córki, ale jego związek z Louise tak naprawdę skończył się jeszcze przed narodzinami słodkiej Poppy.

Okładka książki. „How to Sell a Haunted House”, Berkley 2023

Chodzą słuchy, że ambicją Grady'ego Hendrixa jest napisanie horroru na nowo, przetasowanie wyświechtanych kart, przerobienie konwencjonalnych budowli gatunkowych. Autor „Jak sprzedać nowy dom” nie zaprzecza, że buszuje w sklepikach ze starociami z niesłabnącą nadzieją na znalezienie czegoś, czemu warto dać nowe życie. Entuzjastyczne odkurzanie antyków w młodości podpatrzone w komiksach Alana Moore'a. Czytelnik zarażony niepospolitym hobby brytyjskiego autora – doszukiwaniem się nowych rzeczy w starych rzeczach. Tak, Hendrix po prostu lubi to robić. Bawi się gatunkiem, który w jego ocenie najlepiej dogaduje się z komedią. Architekt nawiedzonego domu w Mount Pleasant w Karolinie Południowej, we wszystkich dobrych horrorach wypatrzył akcenty humorystyczne; nawet w tak ponurych, drastycznych, diabelnie klaustrofobicznych arcydziełach, jak „Obcy - ósmym pasażerze Nostromo” Ridleya Scotta i „Coś” Johna Carpentera. Dlatego Hendrix nie sili się na powagę konstruując swoje nieobliczalne opowieści. Pastisze, meta horrory, dowcipne historie z dreszczykiem... Nieważne jak to nazwiemy – grunt, że działa. W „Jak sprzedać nawiedzony dom” Grady Hendrix w moim odczuciu znalazł idealną równowagę między horrorem paranormalnym, komedią, dramatem rodzinnym i thrillerem psychologicznym. Trauma pokoleniowa skorelowana z dziedzictwem nadnaturalnym. Dom Upiornych Lalek i trupów poupychanych w szafach. Połączona(?) moc dziecięcej wyobraźni, sztuki i pasji. Miłość matki przekleństwem dzieci. Louise i Mark Joynerowie wychowali się wśród lalek, pacynek, marionetek, kukiełek, martwych wiewiórek i innych bezcennych skarbów nieco kontrowersyjnej działaczki kościelnej. Chrześcijański teatrzyk lalkowy Nancy Joyner był nie lada atrakcją (dochodową atrakcją) w hrabstwie Charleston, ale nie wszyscy wierni akceptowali takie wykładanie Pisma Świętego. Nawet w kręgach rodzinnych pani Joyner szeptano o balansowaniu na granicy dobrego smaku, a po paru lampkach wina to i pewnie ordynarne bluźnierstwa nieperfekcyjnej pani domu zarzucano. Louise przed pogrzebem rodziców mogłaby przysiąc na życie własnej córki, że pochodzi ze zwyczajnej, żeby nie powiedzieć nudnej rodziny, bo tak przywykła do widoku teoretycznie nieożywionych przyjaciół matki, że nie odbierała tego w kategoriach dziwactwa. Ale czasami... Kobieta, która wróciła do domu zna to rzekomo irracjonalne uczucie dzielenia przestrzeni z armią nieprzyjaźnie nastawionych istot. Tysiące szklanych, wyszywanych i guzikowych oczu śledzących każdy jej ruch. Powieść automatonofobiczna – w każdym razie do tego panicznego lęku odwoływał się autor „Jak sprzedać nawiedzony dom”, natchniony maskotką zachowaną przez jego żonę. Przyjaciel z dzieciństwa, którego nazwała Snocchio posłużył za model dla Pupkina, najbardziej przerażającej pacynki w przepastnej kolekcji testatorki z plastycznego świata podstępnego Grady'ego. Stwórca przyznaje, że jego pierwszą myślą na widok Snocchia było „uciekaj albo walcz”, ale z czasem odkrył, że to całkiem miły gość. A zatem zmora zwaśnionego rodzeństwa z Karoliny Południowej mrocznym alter ego Snocchia. Żywa pacynka czy ulubiona zabawka demona lub jakiegoś innego nadnaturalnego lokatora smutnej posiadłości w Mount Pleasant? Wyjaśnienie awersji pechowych spadkobierców do Pupkina może jednak okazać się całkowicie przyziemne – przykre wspomnienia związane z wyimaginowanym powiernikiem rodzicielki. Irracjonalne lęki z dzieciństwa ożywające w studni rozpaczy. Dojmujące poczucie straty, skomplikowana relacja z bratem i rozdarcie między przemożnym pragnieniem czuwania przy pogrążonej w rozpaczy latorośli a potrzebą ostatniego pożegnania z rodzicami, uszanowania woli drogich zmarłych i finansowego zabezpieczenia jedynego dziecka. Zajmujący list miłosny do campowych horrorów przemycony w poważnej rozprawie o relacjach rodzinnych. Pajęczyna utkana z sekretów, półprawd, kłamstw i przemilczeń. Lepka sieć być może z premedytacją zarzucana przez sadystycznych kawalarzy nie z tego świata. Głęboko poruszająca kronika niezwyczajnej amerykańskiej rodziny, ze wskazaniem na katastrofalne dzieje rodzeństwa Joynerów. Wietrzy, przekształca, nawiązuje, komentuje, a nade wszystko wyśmienicie się bawi – cały Grady Hendrix. Gatunkowy czarodziej nielukrujący rzeczywistości. Przykład: „Dwadzieścia lat zabijania [począwszy od II wojny w Zatoce Perskiej], osiem tysięcy ofiar śmiertelnych, a do tego – wiem, że nie powinniśmy ich liczyć, bo mają nie ten kolor skóry i są nie z tego kraju – milion osób stamtąd. Milion jakichś ja, milion tatów, milion mam. Co oni byli winni?”.

Zapnijcie pasy, bo odlotowy teatr lalek Grady'go Hendrixa wjechał do Polski. Szykujcie się na moc wrażeń w przeklętym obiekcie na miarę XXI wieku i naukę przez zabawę. Dowiecie się „Jak sprzedać nawiedzony dom” i przy tym nie zwariować. Zmierzycie z rodzinnymi sekretami, nieprzepracowanymi traumami i złośliwością rzeczy niemartwych. Spodziewajcie się niespodziewanego i nie porzucajcie wszelkiej nadziei Wy wszyscy, którzy do Domu Lalek słusznie wchodzicie. Bombowa dekonstrukcja classic ghost stories.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz