środa, 16 października 2024

J.D. Barker „Gra na antenie”

 
Nowy Jork, 2020 rok. Jordan Briggs, gospodyni kontrowersyjnego programu typu talk show w radiu satelitarnym, w drodze do pracy zwraca na siebie potencjalnie niepożądaną uwagę funkcjonariusza policji nowojorskiej Cole'a Hundleya, który podąża za nią do siedziby stacji SiriusXM znajdującej się na czterdziestym drugim piętrze wieżowca. Niemal spóźniona prowadząca „Ostrej jazdy z Jordan Briggs” w biegu wchodzi na antenę i tradycyjnie przypuszcza atak nie dbając o prawo do prywatności osób fizycznych. Podczas przerwy reklamowej nieprzebierająca w słowach popularna prezenterka radiowa spotyka się ze swoją jedenastoletnią córką Charlotte i byłym mężem Nickiem, który nieprzyjemnie zaskoczył ją zmianą w harmonogramie opieki nad dzieckiem. W prywatną rozmowę Jordie wtrąca się przedstawiciel prawa, które na jego oczach zostało złamane przez kobietę nieprzejmującą się ewentualnymi konsekwencjami, lekceważąco traktującą zdumionego jej tupetem funkcjonariusza Hundleya. Zabiegana spikerka znajduje też czas na zażartą sprzeczkę z przełożonym naciskającym na przeprowadzenie wywiadu z czekającym na terenie rozgłośni senatorem Stanów Zjednoczonych. Jordan woli rozmowy ze słuchaczami, ale tego feralnego dnia wśród nich jest mężczyzna, który w makabrycznym stylu przejmie kontrolę nad programem. Wciągnie bezlitosną gwiazdę radiową w śmiertelną grę.

Okładka książki. „Gra na antenie”, Czarna Owca 2024

Powieść rekomendowana przez Lisę Gardner, bestsellerową amerykańską powieściopisarkę specjalizującą się w thrillerach i kryminałach oraz Richarda Chizmara, między innymi współautora (przedsięwzięcie ze Stephenem Kingiem) literackiego cyklu The Button Box z Gwendy Peterson. Skrzyżowanie „Szklanej pułapki” Johna McTiernana z „Rozmowami radiowymi” Olivera Stone'a, według „The New York Times”, jednego ze współczesnych mistrzów suspensu Jonathana Dylana Barkera, autora chociażby przebojowej trylogii „#4MK”, w skład której wchodzą „Czwarta małpa”, „Piąta ofiara” i „Szóste dziecko”, prequela „Draculi” Brama Stokera napisanego wspólnie z przodkiem tej irlandzkiej ikony pióra, Dacre Stokerem - szerszą współpracę Barker zawiązał z Jamesem Pattersonem: dotąd ukazało się pięć ich wspólnych powieści, z których na razie tylko jedna, „Śmierć czarnej wdowy”, doczekała się polskiego wydania - i monumentalnego dzieła „W jej sercu czai się mrok”. Na scenie wydawniczej J.D. Barker zadebiutował w 2014 roku, nominowanym do prestiżowej Bram Stoker Award, horrorem „Forsaken” (pol. „Opuszczona”), w którym za pozwoleniem Stephena Kinga początkujący pisarz wykorzystał postać Lelanda Gaunta, demonicznego antykwariusza z kultowego „Sklepiku z marzeniami”. W lipcu 2024 roku ogłoszono, że Barker pracuje nad powieściowym restartem marki „Flatliners” - utwór roboczo zatytułowany „Flatliners Resurrection” ma być oficjalną cegiełką niewielkiej franczyzy otwartej w 1990 roku wyreżyserowanym przez Joela Schumachera na postawie scenariusza Petera Filardiego mrocznym obrazem w Polsce dystrybuowanym pod tytułem „Linia życia”. W 2017 roku wypuszczono luźny remake tego w gruncie rzeczy niestarzejącego się filmu, „Linię życia” Nielsa Ardena Opleva. J.D. Barker zapowiedział, że jego wkład do tej artystycznej budowli będzie „oddawać hołd duchowi oryginału, jednocześnie wkraczając na nowe, nieznane terytoria”.

Gra na antenie” (oryg. „A Caller's Game”) swoją światową premierę miała w roku 2021, a pod koniec pierwszego kwartału 2020 roku J.D. Barker zwrócił się bezpośrednio do czytelników z przyszłości – intrygujące posłowie do wybuchowego (dosłownie) thrillera z charakterną protagonistką. Zwierzenia żyjącego w strachu człowieka, który w przeciwieństwie do nas nie zna zakończenia historii o śmiercionośnym koronawirusie. Autor „Gry na antenie” pisze: „gdybym miał zgadywać, przeczytacie te słowa w połowie 2021 roku, może na progu jesieni. Czy zgadłem? Chciałbym wierzyć, że w waszej epoce wirus [SARS-CoV-2] należy już do przeszłości i że wiecie, jak to wszystko się skończyło”. Pierwsi czytelnicy „Gry na antenie” jeszcze tego nie wiedzieli, ale do Polski książka dotarła „z lekkim opóźnieniem” - przeszło cztery lata po bardzo osobistym wyznaniu męża, ojca i niestety pisarza. Niestety, bo w epoce covida bujna wyobraźnia była bardziej przekleństwem niż błogosławieństwem: „syndrom co-by-było-gdyby...?”. Pierwszą polskojęzyczną edycję „Gry na antenie” J.D. Barkera – jak wszystkie poprzednie polskie wydania powieści tego autora – przygotowała oficyna Czarna Owca. Okładkę zaprojektował Paweł Panczakiewicz, ART.DESIGN, a przetłumaczył Tomasz Wyżyński... książkę zadedykowaną UWAGA SPOILER / FORSAKEN 2014 „przedwcześnie zmarłemu Thadowi McAlisterowi” KONIEC SPOILERA. W „Grze na antenie” podążamy za sławną (i niesławną) prezenterką radiową Jordan Briggs oraz detektywem z nowojorskiego wydziału zabójstwu, tymczasowo zdegradowanym, karnie przeniesionym do drogówki Cole'em Hundleyem – reprezentanci nierównomiernie przeplatających się rozdziałów (narracja trzecioosobowa) literatury stricte rozrywkowej, standardowej próbki twórczości Jonathana Dylana Barkera, który nie ma nic przeciwko identyfikowaniu go z literaturą popcornową. W posłowiu do „Gry na antenie” przyznaje, że jego książki są „pozbawionego głębokiego przesłania ideowego albo moralnego”, że nie czuje się kompetentny do udzielania rad, pouczania społeczeństwa w jakiejkolwiek dziedzinie. Stwierdza: „wolę pozostawić te sprawy specjalistom […] Zarabiam pieniądze na wymyślaniu bzdur. Naprawdę chcielibyście słuchać moich rad?”. W czasach obfitości samozwańczych ekspertów od wszystkiego ostał się więc dumny dostarczyciel prostej, nieambitnej rozrywki.

Okładka książki. „A Caller's Game”, Hampton Creek Press 2021

Gra na antenie” J.D. Barkera to gotowy materiał na film akcji – hollywoodzką superprodukcję, którą, dla odmiany, chętnie bym obejrzała. A w roli Jordan Briggs widziałabym Evę Green. Gospodynię popularnego radiowego talk show najpierw spotykamy w szaleńczej drodze do pracy - „Speed: Niebezpieczna prędkość” w wykonaniu ostrej laski rzekomo z Południa. Zuchwałe posunięcie podkreślone ekwiwalentem środkowego palca: promiennym uśmiechem posłanym słusznie wzburzonemu funkcjonariuszowi nowojorskiej policji. Szczyt bezczelności, którego płazem puścić nie można. Pościg za „zwariowaną kobietą” prowadzi zawieszonego detektywa Cole'a Hundleya („łaps” do odwołania mający pełnić wyłącznie obowiązki „krawężnika”, co jest prywatną zemstą porucznika Mitcha Gaffa, za zniewagę związaną z tajemniczą Gracie) do „szklanej pułapki nieznośnej Jordie”. Wieżowca, w którym jeszcze przez chwilę wszystko będzie toczyć się normalnym trybem. Także na niespokojnym czterdziestym drugim piętrze, w niepodzielnym królestwie despotycznej prezenterki SiriusXM, prowadzącej najbardziej dochodową audycję w tej rozgłośni radiowej, talk show „Ostra jazda z Jordan Briggs”. To normalne, że Jordie wszystkich bezpardonowo rozstawia po kątach, a co bardziej opornych - na przykład bezsilnie walczącego o autorytet tak zwanego szefa - z nieskrywaną przyjemnością traktuje swoją nietajną bronią. To normalne, że Jordie rozkręca nagonkę na prawdziwego człowieka, któremu dopisuje nieprawdziwą, jawnie wyssaną z palca, historię. Myślicie, że to skandal? A czym to się różni od najwyraźniej akceptowanego społecznie linczowania w mediach społecznościowych? Przesłanie od wrednej Jordie: „nie oszukujcie się. O tym, co się z Wami stanie nie zdecyduje dwunastu sędziów przysięgłych (ani inny niezawisły sąd). Zrobią to użytkownicy Facebooka, Twittera (poprawka: X), TikToka i Bóg jeden wie, czego jeszcze. Media społecznościowe to nowy sędzia, ława przysięgłych i kat. Kat dwudziestego pierwszego wieku”. Uważacie, że udostępnianie danych telekomunikacyjnych jest poważnym naruszeniem prywatności? A czy przypadkiem „skarżący się na naruszenia prywatności nie publikują na Instagramie zdjęć swoich dzieci albo tego, jak piją rano kawę?” Nie zamieszczają fotografii z wakacji? „A potem się dziwią, że złodzieje wiedzieli, że byli poza domem”. I żeby była jasność: to nie jest moralitet J.D. Barkera, tylko wybranych zantagonizowanych postaci z obfitującej w nieoczekiwane zwroty akcji „Gry na antenie”. Udane połączenie współczesnego i klasycznego modelu dramaturgicznego. Niemodne już sztuczki filmowe – z niedorzecznie powolnymi zegarami na czele, czyli absurdalnie przeciągniętym odliczaniem do Wielkiego Finału Berniego – efektywnie wplecione w supernowoczesną intrygę kryminalną. Alfred Hitchcock + James Bond + J.D. Barker = „Gra na antenie”. W tym równaniu nie uwzględniłam mojej pierwszej myśli - „Mgły” Johna Carpentera – bo, wbrew przysłowiu, nie okazała się najlepsza. Rozgłośnia radiowa to za mało, żeby doszukiwać się tutaj jakiegokolwiek związku z kultową ghost story „ojca” Michaela Myersa i Laurie Strode. Nie przeczę, że Stevie Wayne, spikerka z przybrzeżnego miasteczka Antonio Bay wykreowana przez Adrienne Barbeau, miała silną osobowość, ale do Jordan Briggs z Nowego Jorku nie ma porównania. Ulubiony cel niejakiego Berniego (bardziej uczeń Jigsawa z Saw Franchise czy Clyde'a Sheltona z „Prawa zemsty” w reżyserii F. Gary'ego Graya?), najważniejszy pionek w jego makabrycznej grze, daje się poznać jako ekspertka w paskudnej „dziedzinie” nieustannie zyskującej na popularności. Przygnębiająco intratny biznes hejterski. Rozrywka dla mas w pierwszej połowie XXI wieku. W życiu prywatnym organizatorka legalnych igrzysk śmierci stworzona przez J.D. Barkera robi dokładnie to samo, co na antenie. Miesza z błotem wszystkich z wyjątkiem swojej jedynej córki, Charlotte - wygadana, też niedająca sobie w kaszę dmuchać jedenastolatka, którą naprzykrzający się Jordie funkcjonariusz Cole bezrefleksyjnie nazwie nieodrodną córką swojej matki. Później dziewczynka dojdzie do wniosku, że ten stereotypowy heros z policyjną odznaką nie jest osobą godną zaufania, bo mówi do siebie (Charlotte wie, że u dorosłych to znak, że z głową coś nie tak), ale na początku ich znajomości tylko grzecznie przestrzega przed straszliwymi konsekwencjami aresztowania jej niegrzecznej mamusi. Zapewnia pana policjanta, że „byłoby to dla niej traumatyczne przeżycie”, bo jest „bardzo wrażliwa z powodu młodego wieku i podatna na negatywne bodźce”. Genialny dzieciak! A książka praktycznie nieodkładalna, co o trzeciej nad ranem niespecjalnie mnie cieszyło:) Odradzałabym więc wskakiwanie wieczorową/nocną porą do tej maksymalnie rozpędzonej kolejki górskiej. A napięcie ciągle rośnie i, co najważniejsze dla mnie, tempo nie zjada postaci - barwne towarzystwo sukcesywnie pogłębiane, tj. rozbudowywanie portretów psychologicznych w ogniu walki z niewidzialnym Władcą Marionetek.

Jeśli thriller dynamiczny, to tylko taki. Jasne, że nie wszyscy się z tym zgodzą, ale żeby się nie zgodzić trzeba przeczytać:) Szczerze mówiąc, nie spodziewam się wielu zawiedzionych „Grą na antenie” J.D. Barkera, tą „niemądrą, pozbawioną głębi, tanią rozrywką”; pulpową powieścią twórcy mistrzowskiej trylogii kryminalnej. Powieścią rozbrajająco bezpretensjonalną, niewymądrzającą się, niemoralizującą i niepopisującą wyszukanym słownictwem. Za to piekielnie elektryzującą!

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz