Ove Bakkerud odkrywa, że jego dom letniskowy w Stavern został splądrowany.
Szybki obchód po okolicy uświadamia mu, że nie tylko on padł ofiarą włamywaczy.
W sąsiednim domu, należącym do prowadzącego popularny talk-show, Thomasa
Ronningena, znajduje zwłoki zamaskowanego mężczyzny. Zawiadamia policję, która
szybko odkrywa, że jednej nocy okradziono kilka domów letniskowych. Sprawę prowadzi
komisarz William Wisting. Dowody wskazują na porachunki w kręgach przestępczości
zorganizowanej, która skrupulatnie zaciera po sobie ślady. Na domiar złego
policjanci pozyskują informacje wskazujące, że wypadki w Stavern to dopiero
początek ich zakrojonej na szerszą skalę działalności. Tymczasem córka
Wistinga, dziennikarka „VG” Line po zerwaniu z chłopakiem wprowadza się do domu
letniskowego, nieopodal przybytków, w których doszło do serii włamań.
Siódma odsłona poczytnej kryminalnej serii norweskiego pisarza, Jorna Liera
Horsta, której głównym bohaterem jest komisarz William Wisting. Jak dotąd w
Polsce nakładem wydawnictwa Smak Słowa ukazały się jeszcze ósma i dziewiąta
część cyklu, ale zaburzona chronologia w najmniejszym stopniu nie uniemożliwia
całkowitego zrozumienia opowieści Horsta. Z całej twórczości Norwega największym
uznaniem cieszy się jak na razie przedostatnia odsłona serii z Williamem
Wistingiem, „Psy gończe”. Całego cyklu jeszcze niedane mi było poznać, ale
zestawiając tę powieść z „Jaskiniowcem” i „Poza sezonem” muszę przyznać jej
pierwszeństwo. Co wcale nie znaczy, że jej poprzedniczka nie ma sobą nic do
zaoferowania. Wręcz przeciwnie, na tle skandynawskich kryminałów wypada całkiem
przyzwoicie, nawet pomimo faktu, że nie jest to Horst w swojej najwyższej
formie.
Akcja „Poza sezonem” toczy się jesienią, po zakończeniu okresu urlopowego,
kiedy Norwegię spowija gęsta mgła, a z nieba nieustannie leje się deszcz. Horst
sporo miejsca poświęcił stworzeniu odpowiednio tajemniczej aury, w czym pomogła
mu najlepsza dla tego rodzaju historii pora roku, ale również niewyjaśnione
zgony ptaków. Już na początku powieści autor zatrzymuje się przy tym osobliwym
zjawisku, wspominając, że z nieba spada duża ilość martwego ptactwa, sugerując
jakiś związek z toczącym się śledztwem, ale rozwiązanie zagadki pozostawiając
na później. Przez lwią część powieści Horst wykorzystuje owe zjawisko do
stworzenia zagadkowej aury, szczególnie, podczas co bardziej klimatycznych
wątków. Jesienna, zadowalająco sportretowana atmosfera wszechobecnej tajemniczości
spowija śledztwo prowadzone przez Williama Wistinga, którego specyfika przypomina
inne fikcyjne sprawy opisywane na kartach powieści przez Horsta. W twórczości
tego autora zdążyłam już zauważyć pewną zależność, wykorzystywanie popularnego
w literaturze kryminalnej zabiegu, zasadzającego się na początkowej pozornej
prostocie danych spraw i ich znacznej komplikacji z biegiem trwania akcji. Po
odkryciu zamaskowanych zwłok w jednym z obrabowanych domków letniskowych
również wydaje się, że Horst konfrontuje nas z klarowną intrygą, której
przebieg można sobie bez większych problemów ułożyć w głowie. Jednak z czasem,
mnożące się w zastraszającym tempie, pozornie niezwiązane ze sprawą tropy,
których nijak nie można dopasować do całości znacząco komplikują dochodzenie
Wistinga. Niepoddające się jednoznacznej interpretacji ślady sprawiają wrażenie
niezwykle ważnych dla dalszego rozwoju śledztwa. Co więcej są wypadkową kilku
wątków, których połączenie w jedną spójną całość nastręcza sporo problemów
bohaterom „Poza sezonem”. Przez pierwszą połowę powieści Horst korzysta z wielu
zabiegów, mających na celu zmylenie czytelnika, odciągnięcie jego uwagi od
istoty całej intrygi i do pewnego momentu bez wątpienia czyni to po
mistrzowsku. Natomiast dużo gorzej prezentuje się druga część książki, w której
autor przybliża nam struktury pewnej szajki przestępczej. Z typowej, acz mocno
trzymającej w napięciu historii o tajemniczym morderstwie robi się klasyczna
opowieść o pewnym gangu i działalności służby, która rozpracowuje jego
struktury. Jeśli ktoś gustuje w powieściach o zorganizowanej przestępczości
zapewne będzie ukontentowany kierunkiem obranym przez Horsta, ale ja do takich
osób nie należę, więc byłam zmuszona skupić się na innych ustępach równolegle rozwijanych
przez autora. Na szczęście, zadbał o preferencje osób z rezerwą podchodzących
do tematyki grup przestępczych, serwując im inne, ciekawsze wątki.
„Miał
przed sobą nowy europejski plac zabaw dla bogatych. Ale wzrost ekonomiczny nie
dotyczył wszystkich. Rozwarstwienie społeczne łatwiej było zauważyć po
zapadnięciu zmroku. Jawna prostytucja i bieda, a tuż obok zamożni mężczyźni
wysiadający z drogich samochodów w towarzystwie długonogich blondynek. Wydawało
mu się, że już rozumie, dlaczego ci, którzy nie widzieli dla siebie przyszłości
w tym mieście, decydowali się szukać szczęścia w innych krajach, nawet jeśli to
oznaczało wejście na drogę przestępstwa.”
W „Poza sezonem” Horst więcej miejsca poświęca postaci Williama Wistinga,
marginalizując Line. Po zerwaniu z chłopakiem kobieta zatrzymuje się w domku
letniskowym jej ojca i przystępuje do pisania kryminału. Horst szeroko
rozpisuje się o jej rozterkach miłosnych i nowym hobby, tak jakby
eksperymentował z tą postacią, szukając dla niej miejsca w następnych częściach
serii. Z kolejnych odsłon cyklu wiemy, że Line najlepiej sprawdza się w roli
dziennikarki śledczej, służącej pomocą policji, ale w tej konkretnej pozycji
autor umiejscowił ją z dala od toczącej się intrygi. Pod koniec Line powraca „do
swojego żywiołu”, ale przez większą część historii, ku mojemu rozczarowaniu, pozostaje
w cieniu ojca. Który tymczasem trafia na międzynarodowy trop, znacząco
komplikujący intrygę i zmuszający czytelników do pewnych refleksji. Wątek
litewski nie tylko ukazuje dochodzenie w zupełnie nowym świetle, ale też
umożliwia Horstowi przedstawienie swojego poglądu na aktualny problem imigracji.
Autor wspomina, że rozszerzenie Unii Europejskiej w 2004 roku na kraje
wschodnie znacząco podniosło wskaźnik przestępczości w Norwegii, ale nie
krytykuje obywateli szczególnie Litwy (choć wspomina również o Polakach)
okradających bogatsze kraje skandynawskie. Przemyślenia Wistinga, obserwującego
zatrważającą biedę na Litwie wskazują, że autor zdecydowanie opowiada się za
ideą europejskiej wspólnoty, rozumiejąc bolączki wschodnich regionów kontynentu,
które nie miały takich szans na rozwój, jak kraje skandynawskie. Usprawiedliwianie
imigrantów ograbiających Norwegów to przede wszystkim dowód wielkiej empatii
autora, ale też problem, na który (jak wspomina sam Horst) zawsze należy
spoglądać z dwóch perspektyw, unikając czarno-białego podziału na złych
imigrantów i dobrych obywateli bogatych krajów Europy. W tym całym ciągle
aktualnym szaleństwie antyimigracyjnym, w tym podważaniu idei strefy Schengen
przez niektóre państwa członkowskie UE, tezy wysnute przez Horsta w „Poza
sezonem” jawią się niezwykle dojrzale. Zmuszają do myślenia, miejscami
wzruszają, ale przede wszystkim wskazują na bezzasadność przyjmowania skrajnych
postaw w stosunku do tego zjawiska.
„Poza sezonem” może nie wspina się na wyżyny literatury kryminalnej, może
nie zachwyca wątkiem przewodnim, ale summa summarum warto tę książkę
przeczytać. Śledztwo prowadzone przez Williama Wistinga ma swoje mocne i słabe
strony. Finał jest przewidywalny, a problematyka zorganizowanej przestępczości
miejscami odrobinę nuży. Ale obok tych mankamentów egzystują również
superlatywy – sprawnie sportretowany, przygnębiający jesienny klimat,
początkowy pełen zwrotów akcji rozwój śledztwa i oczywiście aspekt
moralizatorski, będący dowodem niezwykłej empatii autora i zmuszający do
refleksji nad aktualnym problemem Unii Europejskiej. Mistrzostwo kryminału to
to nie jest, ale to wcale nie oznacza, że czas stracony na lekturę będzie
czasem straconym. Liczne superlatywy gwarantują przyjemny odbiór „Poza sezonem”,
bez zachwytów, ale i bez większego rozczarowania.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Pięknie napisane. Już nic nie powiem, bo i tak wyjdzie, że się podlizuję ;p
OdpowiedzUsuń