czwartek, 16 maja 2019

Catherine Ryan Howard „Dziewczyna kłamcy”

Przed dziesięcioma laty dziewiętnastoletnia studentka St John's College w Dublinie, Alison Smith, przeżyła szok, gdy jej chłopak, studiujący na tej samej uczelni co ona, Will Hurley, został skazany na dożywocie za zamordowanie pięciu młodych kobiet. Nazywano go zabójcą z kanału, ponieważ ciała swoich ofiar wrzucał do Grand Canal, a po schwytaniu został umieszczony w Centralnym Szpitalu Psychiatrycznym. Alison natomiast przeprowadziła się do Bredy w Holandii, starając się zapomnieć o koszmarze, jaki przeżyła w swojej rodzimej Irlandii. Teraz zostaje jednak zmuszona do skonfrontowania się z demonami przeszłości, bo okazuje się, że może pomóc w śledztwie w jakiś sposób powiązanym ze zbrodniami, do popełniania których przyznał się jej niegdysiejszy ukochany. Detektywi Garda Siochana, Jerry Shaw i Michael Malone informują Alison, że w wodach Grand Canal w niewielkim odstępie czasu znaleziono dwie martwe kobiety, a odsiadujący wyrok w szpitalu psychiatrycznym Will Hurley utrzymuje, że może pomóc w schwytaniu sprawcy tych zabójstw, ale zastrzegł, że będzie rozmawiał na ten temat tylko z Alison. Kobieta niechętnie zgadza się na spotkanie z Willem - pierwsze od dziesięciu lat, pierwsze od momentu osadzenia go w zakładzie zamkniętym. Spotkanie z człowiekiem, który tak bardzo ją oszukał, który z zimną krwią odebrał życie pięciu kobietom, w tym jej najlepszej przyjaciółce, a teraz prawdopodobnie doczekał się swojego naśladowcy.

Urodzona w Cork w Irlandii, Catherine Ryan Howard, swoją pisarską karierę rozpoczęła od literatury faktu. I przez kilka lat nie wychodziła poza ten rodzaj utworów. Wydany w 2016 roku (światowa premiera) thriller „Distress Signals” nadał rozpędu jej karierze pisarskiej. Książka trafiła na listy bestsellerów Irish Timesa i USA Today, została uhonorowana nagrodą Best Mystery na Independent Press Awards i nominowana do nagrody CWA John Creasey/New Blood Dagger. Pierwotnie wydana w 2018 roku „Dziewczyna kłamcy” to druga powieść Catherine Ryan Howard, także osadzona w gatunku thrillera. Utwór ten był nominowany do Nagrody im. Edgara Allana Poe, przez Irish Independent został okrzyknięty najlepszą książką 2018 roku, a przez Library Journal najlepszym audiobookiem 2018. Kolejna powieść Howard, „Rewind”, swoją premierę ma mieć we wrześniu 2019 roku. W marcu tego samego roku pisarka podpisała umowę z Blackstone Publishing, w której zobowiązała się do opublikowania sześciu książek w Ameryce Północnej.

Najpierw „Milcząca ofiara” Caroline Mitchell, a teraz to. Jak tak dalej pójdzie to irlandzka literatura z gatunku thrillera podpije polski rynek wydawniczy, jak swego czasu zrobiły to kryminały ze Skandynawii. Czyżby w Polsce rozpoczynała się nowa moda? Moda na irlandzkie dreszczowce? Cóż, mam nadzieję, że tak, że nasi wydawcy zaleją rynek powieściowymi thrillerami napisanymi przez Irlandczyków. Bo podejrzewam, że jest tam dużo więcej skarbów pokroju „Milczącej ofiary” i „Dziewczyny kłamcy”. Omawiana powieść jest pierwszym utworem Catherine Ryan Howard wydanym w Polsce – nie wiedzieć czemu jej debiutancki thriller, „Distress Signals” nie został przetłumaczony na język polski. Ale to może się zmienić, gdy sympatycy literackich thrillerów odkryją „Dziewczynę kłamcy”. I nastąpi to raczej szybko, bo nie wyobrażam sobie, żeby o tej powieści już wkrótce nie zrobiło się głośno. W Polsce, bo na świecie już od 2018 roku sporo się o tej pozycji mówi i pisze. Jeszcze więcej niż o „Distress Signals”, a przecież już ten powieściowy debiut Howard zyskał rzeszę miłośników. Szczerze mówiąc nie byłam jakoś mocno entuzjastycznie nastawiona do tej pozycji, bo choć ostatnio sytuacja uległa znaczącej poprawie, to jeszcze nie miałam okazji przeczytać tylu udanych współczesnych powieści o seryjnych mordercach, by nie wychodzić z założenia, że był to jedynie chwilowy zryw. Jeszcze niedawno byłam przekonana, że ta formuła nie ma mi już absolutnie nic do zaoferowania, że pisarze (i przede wszystkim filmowcy) będą już tylko coraz bardziej grzęznąć w oparach nijakości. Potem jednak w moje ręce zaczęły wpadać pozycje, które tchnęły we mnie trochę wiary w renesans tego typu fikcyjnych opowieści. Troszkę, bo sceptycyzmu i tak się nie pozbyłam – nadal byłam przygotowana (i w sumie wciąż jestem) na ponowny drastyczny spadek formy, choć już nie tak zdecydowanie jak wcześniej. Przekonania, że „Dziewczyna kłamcy” płynie na tej dobrej fali, nabrałam właściwie już na początku lektury, we wstępnej fazie tej mrocznej przygody, zorganizowanej przez władającą dojrzałym, poruszającym wyobraźnię stylem irlandzką pisarkę Catherine Ryan Howard. Nie za sprawą fabuły, bo ta jeszcze porządnie się nie zawiązała, tylko przez ten staranny warsztat (w czym swoją zasługę ma też tłumacz Szymon Kołodziejski), bardzo obrazowe opisy miejsc, sytuacji i przede wszystkim postaci. Wtedy jeszcze Howard imponowała mi tym, że potrafi przekazać mnóstwo treści za pośrednictwem niewielu słów. Najbardziej rzuca się to w oczy we wprowadzeniach i tych bardziej, i tych mniej ważnych postaci. Wchodzi Will Hurley i już jestem zaciekawiona. „Scena” zostaje przekazana Alison Smith i praktycznie od razu się do niej przywiązuję. Z miejsca przekonuję się nawet do Sal, najlepszej przyjaciółki dwudziestodziewięcioletniej Alison, choć ona szybko schodzi (na jakiś czas) z tej literackiej areny. Zostają jednak wprowadzone inne postacie, które jak łatwo się domyślić, odegrają istotną rolę w tej opowieści. Detektywi Garda Jerry Shaw i Michael Malone, którzy to pewnego dnia zapukają do drzwi domu Alison Smith, po to, by znacznie skomplikować jej i tak już niełatwe życie. Howard będzie konsekwentnie rozbudowywać te wszystkie sylwetki (zwłaszcza postać Alison) w sposób niezwykle wyważony, przemyślany tak, żeby wzmagać w czytelnikach ciekawość i... podejrzliwość. O ile wcześniej autorka ta zaimponowała mi przede wszystkim zwięzłością, o tyle później urzekła mnie swoim zamiłowaniem do detali. Odmalowywaniem bardzo szczegółowych obrazków z burzliwego życia Alison, ale i ludzi z jej otoczenia. Co wydawało się przychodzić tej Irlandce z łatwością – ot tak, bez silenia się na cokolwiek. W „Dziewczynie kłamcy” nie ma ani krztyny toporności, wszystko w tej książce jest tak płynne, tak niewymuszone, że nim człowiek zdąży się obejrzeć, tkwi już obiema nogami w świecie przedstawionym przez Catherine Ryan Howard.

Alison Smith jest nie tylko główną bohaterką „Dziewczyny kłamcy”, ale także główną narratorką. Nie jedyną, bo w książce znajdziemy kilka fragmentów wyłuszczonych w trzeciej osobie, które koncentrują się na mordercy grasującym w Dublinie w 2017 roku (umowna teraźniejszość) i zdecydowanie rzadziej na Willu Hurley'u, który obecnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Dostał dożywocie za odebranie życia pięciu młodym kobietom w 2007 roku. Modus operandi tajemniczego mordercy, który niedawno rozpoczął swoją zbrodniczą działalność, jest taki sam, jak ten obrany przed dziesięcioma laty przez Willa. Hurley prawdopodobnie doczekał się więc swojego naśladowcy... Ale to tylko jedna z możliwości. Policja bierze też pod uwagę to, że Hurley mógł mieć wspólnika, który to dopiero dekadę później zdecydował się na samotną działalność, na zabijanie młodych kobiet w pojedynkę. Jest jeszcze jedna możliwość, wersja, ku której skłania się detektyw Michael Malone, stając przez to w opozycji do wyższego rangą partnera Jerry'ego Shawa, który prowadził też śledztwo zakończone zatrzymaniem Willa Hurleya. I którą chętnie dzieli się z Alison Smith nadal rozpamiętującą koszmar, jaki przeżyła z winy ukochanego mężczyzny przed dziesięcioma laty. W „Dziewczynie kłamcy” najwięcej miejsca zajmują aktualne dzieje Alison podane z jej punktu widzenia, ale co jakiś czas Howard cofa się o dekadę. Śledzimy wówczas, również z jej perspektywy, dzieje dziewiętnastoletniej Alison, świeżo upieczonej studentki St John's College, która wkrótce bez reszty zakocha się w swoim rówieśniku Willu Hurley'u. Już w pierwszy retrospekcyjny fragment wejdziemy z dużą wiedzą. Howard uprzedza tak ważne fakty, jak zabójstwo Liz, najlepszej przyjaciółki Alison, czy tożsamość seryjnego mordercy, który to oprócz niej pozbawił życia jeszcze cztery inne osoby. Same kobiety, same studentki St. John's College. Wszystkie ciała znaleziono w Grand Canal, wszystkie te kobiety zginęły w nocy, gdy samotnie przemierzały uśpione miasto. Mogłoby się wydawać, że wiara detektywa Michaela Malone'a w niewinność Willa ucieszy Alison, że kobieta będzie aż palić się do pomocy, gdy tylko usłyszy, że to może zaprocentować uwolnieniem jej niegdysiejszego ukochanego. Alison początkowo nie chce nawet dopuścić do siebie myśli, że Will nie popełnił tych wszystkich morderstw, za które go skazano (nie w sądzie, gdyż jak nadmienia Howard irlandzkie prawo pozwala ominąć sąd, gdy delikwent przyzna się podczas oficjalnego przesłuchania przez policję). Nie ma wątpliwości, że złapano właściwego człowieka. Ale z czasem zaczyna dopuszczać do siebie tę drugą możliwość. I wcale nie czerpie z tego pocieszenia – ta opcja przeraża ją najbardziej. Wie bowiem, że w takim wypadku już do końca życia dręczyłyby ją wyrzuty sumienia przez to, że opuściła Willa, że wcześniej nie zdecydowała się mu pomóc. I przez coś jeszcze... Główne pytanie jakie zadaje nam Howard na kartach „Dziewczyny kłamcy” dotyczy Willa. Czy człowiek ten faktycznie dopuścił się pięciu morderstw, czy był raczej kozłem ofiarnym? Ofiarą nieudolności organów ścigania, ale może i prawdziwego sprawcy. Może osoba, która dopuściła się tych wszystkich zbrodni i wciąż pozostaje na wolności, ta sama, która po dziesięciu latach znowu zaczęła zabijać, może ta osoba niegdyś celowo skierowała podejrzenia na Willa. Może ten młodzieniec został zwyczajnie wrobiony przez prawdziwego zabójcę z kanału. Albo... A co z Alison? Czy jest możliwe, że ta jakże sympatyczna postać okaże się największą kłamczuchą? Czy można w ogóle brać pod uwagę to, że jej udział w tej sprawie jest zupełnie inny niż wszystko na to wskazuje? A jakże! UWAGA SPOILER Nie wiem, czy był to celowy zabieg ze strony Catherine Ryan Howard, czy po prostu tak już mnie tego typu literatura uwarunkowała, że automatycznie podejrzewam prawie albo w ogóle wszystkich, łącznie z postacią zajmującą centralne miejsce w danej historii. Jakkolwiek by nie było, aż do wyjaśnienia całej tej zagadki (część z tego mnie rozczarowała, ale sytuację podratował ostatni rozdział) nie wykluczałam tego, że Alison może okazać się jednym z czarnych charakterów tej powieści KONIEC SPOILERA.

„Dziewczynę kłamcy” irlandzkiej pisarki Catherine Ryan Howard czyta się praktycznie jednym tchem. Dlatego każdemu, kto zdecyduje się na lekturę tej pozycji (mądry wybór), radzę zarezerwować sobie więcej czasu. Wziąć pod uwagę to, że jak już się do tej powieści zasiądzie, to szybko się od niej nie odklei. Właściwie to jestem gotowa się założyć, że znajdą się i tacy, którzy wchłoną całą tę opowieść za jednym podejściem, bo sama tak bym zrobiła, gdyby organizm nie odmówił mi posłuszeństwa. Niestety, oczy już nie te co kiedyś. Niestety, bo to żadna przyjemność wychodzić z tak znakomicie opowiedzianej (choć w treści niezbyt odkrywczej), diablo wciągającej, dosłownie przez cały czas trzymającej w napięciu, opowieści o jednym bądź dwóch seryjnych mordercach i młodej kobiecie, która najprawdopodobniej coś ukrywa. Poproszę inne powieści Catherine Ryan Howard – tak, do Was się zwracam, drodzy polscy wydawcy. A miłośników literackich thrillerów upraszam o sięgnięcie po „Dziewczynę kłamcy”. Nie proszę byście przeczytali ją w całości, bo jestem prawie przekona, że to zrobicie. Proszę więc jedynie o zapoznanie się z treścią dwudziestu-trzydziestu pierwszych stron. Tyle powinno w zupełności wystarczyć, byście nie chcieli już (jeśli w ogóle zechcecie) wychodzić ze świata przedstawionego przez Catherine Ryan Howard.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz