Po raz pierwszy wydana w 1969 roku debiutancka książka założyciela i
najwyższego kapłana Kościoła Szatana, „Biblia Szatana” do dzisiaj jest najważniejszym
dokumentem wiary wyznawców satanizmu Antona Szandora LaVey’a. W młodzieńczych
latach LaVey zajmował się grą na organach, fotografią policyjną, pracą w cyrku
oraz studiowaniem okultyzmu. Legenda głosi, że zirytowany obłudą chrześcijan oraz
atakowaniem satanistów przez media i Kościół w Noc Walpurgii 1966 roku, LaVey
zgolił głowę i założył własną wspólnotę, zrzeszającą każdego, do kogo trafiała
jego filozofia. Nazwa Kościół Szatana, podobnie, jak „Biblia Szatana” została
przez niego zapewne celowo zapożyczona – taki przytyk w stronę chrześcijan
musiał odbić się echem w opinii publicznej. LaVey’owi udało się zdenerwować
wierzących w Boga, a co za tym idzie w Stanach Zjednoczonych stał się osobą
kontrowersyjną, co rzecz jasna tylko pomogło mu pozyskać wyznawców. O Szandorze
krąży wiele mitów – a to, że miał romans z Marilyn Monroe, a to, że doradzał
Romanowi Polańskiemu przy kręceniu „Dziecka Rosemary”, ale zarówno przyjaciele
Monroe, jak i Polański dementują te plotki. Jakiekolwiek legendy na temat LaVey’a
by nie krążyły faktem jest, że udało mu się pokierować dotychczas zagubionymi w
swoich dogmatach satanistami oraz pozyskać rzeszę innych osobników zmęczonych tradycyjnymi
religiami, ale równocześnie łaknących przynależenia do jakiejś wspólnoty. A do
tego znacznie przyczyniła się jego kontrowersyjna publikacja zatytułowana „Biblia
Szatana”.
„W
sobotnie wieczory widywałem mężczyzn uganiających się za roznegliżowanymi
dziewczynami tańczącymi na zabawach odpustowych. Następnego dnia, w niedzielę
rano, grając na organach dla wędrownych kaznodziejów po drugiej stronie miejsca
wyznaczonego na zabawę, obserwowałem tych samych mężczyzn, jak siedzieli
pokornie w kościelnych ławach ze swoimi żonami i dziećmi prosząc Boga, aby
wybaczył im i oczyścił z cielesnych żądz. W następną sobotę znów pojawiali się
na zabawie lub w jakimś innym miejscu uciech cielesnych. Wtedy zrozumiałem, że
Kościół katolicki opiera się na hipokryzji i pozbawia człowieka jego cielesnej
natury!”
Książka składa się z czterech ksiąg – Szatana, Lucyfera, Beliala i
Lewiatana, wstępu polskiego wydawcy tłumaczącego, dlaczego zdecydował się wydać
ten tekst, kilku słów od biografa LaVey’a (i członka jego kościoła), Burtona H.
Wolfe’a i przedmowy autora. W przedmowie LaVey przybliża nam dziewięć twierdzeń
satanizmu, na wzór dziesięciu przykazań, ale rzecz jasna z całkowicie odwrotną
treścią. Pierwsza księga skupia się na Piekielnej Diatrybie, czyli zbiorze praw
rządzących satanizmem. Dopiero druga część obszerniej przybliża nam filozofię
satanizmu według LaVey’a, która tak szczerze mówiąc troszkę na wyrost nazywana
jest kontrowersyjną. W końcu autor nie pisze niczego, czego Friedrich
Nietzsche, czy nawet Markiz de Sade nie powiedzieliby wcześniej. LaVey
zwyczajnie zapożyczył sobie filozofię między innymi tych dwóch panów, głosząc
ją jako swoją własną. Dążąc do tego, aby jego religia była całkowitym
przeciwieństwem chrześcijaństwa LaVey formułuje kilka zasad, którym powinni
podporządkować się czynni sataniści, nie omieszkując wykpić niektórych dogmatów
szczególnie katolików i buddystów. Wychodząc z założenia, że Kościół katolicki,
opierając swoją religię na pneumie i całej masie zakazów, które egzekwuje od
wiernych przez ciągłe podtrzymywanie ich w strachu przed Ogniem Piekielnym,
LaVey w opozycji do niego opowiada się za czczeniem somy. Według niego tylko
spełnianie swoich hedonistycznych pragnień, bez uczucia wstydu, może wyzwolić
nas z destrukcyjnych zapędów. Co pewnie zaskoczy niejednego niezaznajomionego
ze współczesnym satanizmem odbiorcę, autor książki kilka razy podkreśla, że
folgowanie swoim cielesnym zachciankom musi przebiegać z poszanowaniem kilku
praw (czyli mamy tutaj pewną niekonsekwencję – w końcu LaVey sporo miejsca
poświęcił wykpiwaniu zakazów Kościoła katolickiego). Wyznawcy kościoła Szandora
brzydzą się nieuzasadnioną przemocą zarówno względem ludzi, jak i zwierząt
(poza masochistami, którzy proszą o ból), aczkolwiek wyznają również prawo
Hammurabiego, „oko za oko”, traktując ludzi tak samo, jak oni ich. Szczególnie
psychicznych wampirów, którym LaVey poświęca troszkę miejsca, przestrzegając
swoich wyznawców przed ich żerowaniem na innych osobnikach. Na koniec pierwszej
księgi autor zostawił kilka słów na temat propagandowych tak zwanych czarnych
mszy, które w jego mniemaniu zostały zafałszowane przez dziennikarzy i Kościół
katolicki, równocześnie przyznając, że przed XIX wiekiem, miały miejsce pewne
niechlubne dla satanizmu praktyki kilku domorosłych wyznawców Szatana, ale też
podkreślając, że nie mają one nic wspólnego z jego kościołem.
W pojęciu LaVey’a Szatan nie jest antropomorficznym bóstwem z rogami i
kopytami (chociaż za symbol swojej religii przyjmuje odwrócony pentagram, podkreślając,
że górne trójkąty mają symbolizować rogi) tylko siłami Natury, które to rządzą
naszymi poczynaniami. Stricte czarnych mszy LaVey nie opisuje, wspominając
jedynie, że obrzędy nie są wymogiem jego religii, a jedynie ewentualnością dla
tych, którzy tego potrzebują. Za to dwie ostatnie księgi poświęca ceremoniom
magicznym. Otóż, przeprowadzając taki rytuał z poszanowaniem zasad, zamieszczonych
przez autora w „Biblii Szatana”, naprawdę zdeterminowany satanista może rzucić klątwę
na swojego wroga, ukoić kogoś w cierpieniach bądź rozpalić w kimś żądzę
seksualną do swojej osoby. Ale tutaj, jak wszędzie, również podkreśla, że w grę
nie wchodzą żadne ofiary z ludzi, więc osoby oczekujące od satanizmu tego, co
niezmiennie insynuują nam media mogą poczuć się odrobinę zawiedzeni…
„Biblia Szatana” w wielkim skrócie to taki zbiór filozofii, doskonale już
mi znanej z innych źródeł, praktyk magicznych i przytyków w stronę innych
religii. Książkę, co prawda napisano zgrabnym, gawędziarskim stylem, ale to nie
zmienia faktu, że jej treść nie zaskakuje jakimś nowym spojrzeniem na świat i
człowieka. Wszystko to już było, no ale zawsze warto zapoznać się z danym
wyznaniem z punktu widzenia jego praktykanta, zamiast jakichś źródeł pobocznych.
Więc choćby z tego powodu polecam ciekawskim, ale z zastrzeżeniem, żeby nie
liczyli na jakąkolwiek kontrowersyjność (no, chyba, że są zagorzałymi
katolikami – im tę lekturę stanowczo odradzam), bo przecież głównie z powodu
tej przesadzonej reklamy, ludzie którzy nie są satanistami sięgają po „Biblię
Szatana”.
Kiedyś bardzo chciałam przeczytać tą książkę, ale nigdzie nie mogłam jej dostać. Teraz chyba mi przeszło, bo już tak mnie do niej nie ciągnie, ale przyznam, że gdybym ją gdzieś miała na podorędziu, to sięgnęłabym po nią, chociażby po to, by zaspokoić ciekawość.
OdpowiedzUsuńTylko czasem nie kupuj. Najtańsze egzemplarze na Allegro chodzą po 49 zł, a to zdecydowanie zbyt wygórowana cena. Jak uda Ci się od kogoś pożyczyć to oczywiście możesz zaspokoić swoją ciekawość, ale moim zdaniem więcej niż 10 zł na tę pozycję nie warto wydawać.
UsuńChyba, że lubisz czytać z ekranu to tutaj ktoś treść tej pozycji zamieścił:
http://www.czarymary.pl/cienik/satanizm/satan.html
Nie przepadam za czytaniem z ekranu i nie zamierzam wydawać takich pieniędzy na książkę, która nie znajduje się na liście moich priorytetów. Zapewne więc poczekam aż u kogoś znajomego będzie na półce :)
UsuńKościół Szatana z San Francisco, to chyba tylko jeden z odłamów satanizmu. Jakoś za dobrze się na tym nie znam i nigdy nie czytałem Biblii Szatana, ale z tego co czytałem, czy słyszałem o satanizmie i LaVey'u, to tego (znaczy się lavejskiego satanizmu) się chyba za bardzo nie da traktować jako wyznanie czy religii. LaVey tak bardzo nie lubił chrześcijaństwa czy katolicyzmu, że wziął różne filozofie i poglądy, które są kompletnym przeciwieństwem tych chrześcijańskich i połączył je w całość aby stworzyć pseudo-religię, której chyba jedynym celem miało być podkurwianie chrześcijan. To samo tyczy się satanistycznej/okultystycznej ikonografii, czy raczej imidżu, który wykorzystują (ta cała rozbieżność między Baphometem na okładce, a tym, że Szatan to tak naprawdę symbol prawdziwej natury ludzkie, czy coś takiego) też jest raczej po to by bulwersować chrześcijan. Tak naprawdę wyznawcy kościoła mają poglądy zbliżone do ateistów, tzn. nie wierze w żadne nadprzyrodzone istoty. W sumie to chyba można by to porównać do tego całego Latającego Potwora Spaghetti, tylko że lavejski satanizm się rozrósł i jest traktowany na poważnie... Nie to, że powinno się go tak traktować - IMO jest nieźle głupi.
OdpowiedzUsuń"LaVey tak bardzo nie lubił chrześcijaństwa czy katolicyzmu, że wziął różne filozofie i poglądy, które są kompletnym przeciwieństwem tych chrześcijańskich i połączył je w całość aby stworzyć pseudo-religię, której chyba jedynym celem miało być podkurwianie chrześcijan."
UsuńTakie samo wrażenie odniosłam.
"Tak naprawdę wyznawcy kościoła mają poglądy zbliżone do ateistów, tzn. nie wierze w żadne nadprzyrodzone istoty."
No, w nadprzyrodzone istoty nie wierzą (dlatego zastanawiam się dlaczego nazwali swoją religię satanizmem, jak dla nich bogiem jest Natura i człowiek), ale w magię już tak.
Mi się wydaje, że nazwa, okultyzm i magiczne obrzędy, też są robione pod, chrześcijańską, publiczkę i mają na celu tylko wzbudzać kontrowersje, a sami wyznawcy Kościoła Szatana nie traktują ich poważnie. Chociaż z drugiej strony, nie wiem, jeśli to byłaby prawda, to by znaczyło, że wkładają niedorzecznie dużo wysiłku tylko po to, żeby kogoś wkurzyć.
Usuń"jeśli to byłaby prawda, to by znaczyło, że wkładają niedorzecznie dużo wysiłku tylko po to, żeby kogoś wkurzyć."
UsuńJeśli taka byłaby ich motywacja to by mnie nie zdziwiło. Już dawno zauważyłam, że niektórzy ludzie najwięcej wysiłku wkładają w deptanie po innych. I nie dotyczy to tyko satanistów, ale wszystkich wiar i ateizmu również.
Szkoda czasu na czytanie takich książek.Uważam że każda religia jest sprzeczna ze zdroworozsądkowym myśleniem,ponieważ nie można wierzyć w coś czego nie ma.Natomiast bóg jest wytworem ludzkiej wyobraźni,a przesadna wiara w niego często prowadzi do fanatyzmu.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że książka LaVeya nie wnosi niczego nowego i jest tylko zlepkiem różnych filozoficznych postaw, które ktoś już kiedyś gdzieś zaproponował (jak choćby wspomniani przez Ciebie Nietzsche i de Sade ). Dzisiaj również mamy do czynienia z prowokacjami. Wspomniany tutaj wcześniej Kościół Latającego Potwora Spaghetti jest jednym z nich. Nie jestem zwolennikiem żadnej z opcji proponowanej przez osoby noszące znane nazwiska (a wspomniane w artykule i komentarzach), ale uważam, że pojawianie się tego typu ludzi/sekt/kościołów to naturalna kolej rzeczy wobec faktycznej władzy i hipokryzji jedynej słusznej religii, która wypiera nam mózgi, odkąd tylko otworzymy oczy. I jeśli chodzi o walkę z ciemnotą, jestem jak najbardziej za buntowaniem się przeciw umysłowemu zniewoleniu. Ale nie w sposób, który proponują ludzie tacy jak LaVey.
OdpowiedzUsuńbla, bla,blaaaaaaa
OdpowiedzUsuńTak tylko można skomentować komentarze tutaj ludzi, którzy książki nie przeczytali.
Przeczytajcie, otrząśnijcie się z niewiedzy i wyciągnijcie wnioski, następnie komentujcie.
Ja skomentuję wypowiedź nijakiej CAT, szczególnie odniosę się do jej przytoczonego tutaj zdania i tu cytuję: " I jeśli chodzi o walkę z ciemnotą, jestem jak najbardziej za buntowaniem się przeciw umysłowemu zniewoleniu. Ale nie w sposób, który proponują ludzie tacy jak LaVey".
Przeczysz sama sobie. Wedle Ciebie LaVey zrobił coś złego.
Co takiego złego zrobił swym działaniem? Do czego złego namawiał?
Daj jeden przykład złej jego intencji a padnę przed tobą na kolana.
Mimo wszystko pozdrawiam
Lordus
666!
"
Myślę, że kilka zdań wcześniej Cat odpowiedziała na Twoje pytanie. Ja z jej wypowiedzi wnoszę, że nie popiera religii, których podstawą jest prowokacja. A chyba nie zaprzeczysz, że w "Biblii Szatana" mnóstwo jest zaczepek skierowanych do chrześcijaństwa. Zresztą już sama nazwa religii LaVey'a ("satanizm") jest prowokacją, bo jak wnoszę z książki LaVey nie wierzy w Szatana...
Usuń