Porucznik
Jonathan Stride po powrocie do domu znajduje w szafie przerażoną
szesnastoletnią dziewczynę, Catalinę Mateo, która utrzymuje, że
ktoś chce ją zabić. Przed dziesięcioma laty Cat straciła
rodziców. Śmierć jej matki, Michaeli, Stride uważa za swoją
osobistą porażkę, ponieważ pomimo starań nie udało mu się
ochronić jej przed agresywnym ojcem Cataliny. Ta wciąż dręcząca
porucznika sprawa z przeszłości wpływa na jego decyzję, aby pomóc
nastolatce, wbrew podejrzeniom podlegającej mu Maggie Bei, która
próbuje mu uświadomić, że Cat nie można ufać. Prostytuująca
się, spędzająca dużo czasu na ulicy szesnastolatka przed
dziesięcioma laty słyszała, jak umierała Michaela, dźgana nożem
przez jej ojca, który po wszystkim popełnił samobójstwo. Teraz
dziewczyna dba, aby zawsze mieć przy sobie jakieś ostre narzędzie,
co jest pierwszym elementem, który wzbudza podejrzenia Maggie.
Śledztwo śladami jej prześladowcy zawiązane przez Jonathana
Stride'a ujawnia kolejne fakty, mogące świadczyć na niekorzyść
dziewczyny, ale nie można również wykluczyć, że rzeczywiście
stała się celem niebezpiecznego osobnika.
Amerykański
pisarz, Brian Freeman, wsławił się przede wszystkim serią
thrillerów o poruczniku Jonathanie Stridzie. Po pięciu tomach
opublikował dłuższe opowiadanie oraz krótką powieść wchodzące
w skład cyklu, po czym wrócił do zwyczajowych gabarytów w
„Lodowatej pustce”, która jeśli liczyć wcześniejsze dwa
utwory jest ósmą odsłoną przygód Jonathana Stride'a. W Stanach
Zjednoczonych ukazała się już dziewiąta część zatytułowana
„Goodbye to the Dead”, ale na polskojęzyczne wydanie fani prozy
Briana Freemana będą musieli jeszcze trochę poczekać. „Lodowata
pustka” została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków, co
zważywszy na ich entuzjastyczne opinie o pozostałych tomach
wchodzących w skład tej serii nie powinno nikogo zaskoczyć. Mnie
natomiast nie pozostaje nic innego jak podpisać się pod wszystkimi
pozytywnymi uwagami pod adresem niniejszej powieści.
Charakterystycznymi
elementami twórczości Briana Freemana są zawiłe intrygi
kryminalne i swoiste manipulowanie czytelnikiem, co upodabnia go do
Jeffery'ego Deavera. Aczkolwiek w przeciwieństwie do wspomnianego
kolegi po piórze, twórca między innymi literackiej serii o
poruczniku Jonathanie Stridzie nie przeprowadza odbiorców swoich
powieści przez szczegółowy proces badania dowodów, zamiast tego
wręcz obsesyjnie dbając o psychologiczny wymiar swoich fabuł. Nie
inaczej jest w „Lodowatej pustce”. Kiedy wraz z głównym
bohaterem odkrywamy detale z życia szesnastoletniej Cataliny Mateo
stopniowo nabieramy przekonania, że Brian Freeman nie zamierzał
tworzyć jednowymiarowej postaci drugoplanowej, której udział byłby
zredukowany do nadawania tempa akcji w odpowiednich momentach, co
jest dosyć często spotykaną słabością tego typu powieści.
Briana Freeman nie idzie jednak śladami wielu swoich kolegów po
fachu i nie zaniedbuje portretu osobowościowego małoletniej ofiary,
szukającej pomocy u doświadczonego policjanta. Co więcej, nie
ogranicza jej roli jedynie do rangi poszkodowanej, nie tylko starając
się zmusić czytelnika, aby jej współczuł, ale żeby również z
dużą dozą nieufności spoglądał na jej osobę. Na początku
dostajemy więc obraz zagubionej nastolatki ujęty z perspektywy
dwóch śledczych, Jonathana Stride'a i Maggie Bei. Ten pierwszy
obdarza Catalinę Mateo dużym zaufaniem, wierząc w przedstawioną
przez nią wersję wydarzeń, w której to z jakiegoś powodu stała
się celem tajemniczego mężczyzny. Według Maggie na jego osąd
może wpływać niegdysiejsza bliska znajomość z matką dziewczyny,
Michaelą oraz pragnienie choćby częściowego odkupienia swoich win
(z jego punktu widzenia, bo oceniając tę sytuację chłodnym okiem
nie sposób nie dojść do wniosku, że Michaelę zawiódł system, a
nie Stride). Długoletnia podwładna porucznika nie zmaga się z
wyrzutami sumienia, dlatego jak sądzi potrafi bardziej obiektywnie
spoglądać na tę sprawę, nie pozwala, aby niegdysiejsza tragedia
rodzinna rzutowała na ocenę szesnastolatki. Dlatego też w
przeciwieństwie do Stride'a uważa za podejrzane zamiłowanie
dziewczyny do ostrych narzędzi i zatajanie niektórych niewygodnych
faktów z jej życia, które potoczyło się w doprawdy nieprzyjemnym
dla niej kierunku. Właściwie już na początku powieści Brian
Freeman zdradza, że zeznania Cat, utrzymującej, że ktoś stara się
ją zabić najpewniej nie są jedynie imaginacją, czy zwykłym
kłamstwem, że rzeczywiście komuś może bardzo zależeć na jej
rychłym zgonie, ale to wcale nie sprawia, że automatycznie możemy
spoglądać na nią jak na niewinną ofiarę. Autor wszak sukcesywnie
podrzuca kolejne tropy być może świadczące o jakichś ukrytych
motywach nastolatki - mogące wskazywać na realizację jakiegoś
przemyślanego planu, który miałby doprowadzić do zguby Jonathana
Stride'a. A z kilku retrospekcji wiemy, że dziewczyna ma mocny
motyw, że nie byłoby niczego dziwnego w tym, gdyby za swoje krzywdy
obwiniała policjanta, który nie zdołał ocalić jej matki. W
„Lodowatej pustce” sprawa z przeszłości, sprzed dziesięciu
laty odgrywa bardzo istotną rolę. To wówczas nastąpił zwrot w
życiu Cataliny Mateo, początek jej koszmaru najpierw u boku
krewnego jej ojca, a później na ulicy, gdzie za kilka dolarów
sprzedawała własne ciało. Morderstwo jej matki mogło również
zdestabilizować psychikę dziewczyny, o czym może świadczyć
miłość jaką nadal darzy jej oprawcę i zarazem swojego ojca oraz
przywiązanie do noży, pomimo tego, że właśnie takim narzędziem
zadano śmiertelne rany jej rodzicielce. Na Jonathana Stride'a sprawa
zabójstwa Michaeli Mateo również miała duży wpływ – na tyle
silnie odcisnęła się na jego psychice, że mimo upływu dekady
nadal męczą go wyrzuty sumienia, nadal obwinia się nie tylko za
tragiczny los Michaeli, ale również nieszczęśliwą egzystencję
jej córki. Przez pierwsze partie „Lodowatej pustki” Brian
Freeman przeprowadza czytelnika w stanie właściwie nieustającej
niepewności. Zaraz po tym, jak podrzuca jakiś trop świadczący o
wyrachowaniu Cataliny, o jej niecnych zamiarach względem Stride'a,
właściwie bez chwili zwłoki zaczyna sugerować istnienie jej
prześladowcy, który może ponosić winę za śmierć ludzi, które
weszły w jakiś kontakt z szesnastolatką. Dziewczyna sama zauważa,
że wszyscy w jej otoczeniu umierają, ale Freeman z biegłością
prawdziwego wirtuoza sprawia, że pomimo ewidentnej obecności
tajemniczego mężczyzny podążającego jej śladem nie sposób
przedwcześnie rozstrzygnąć, czy to rzeczywiście on sprowadził
śmierć na znajomych Cat, czy raczej ona sama „nosi ich krew na
rękach”.
Spotkałam
się z opiniami na temat „Lodowatej pustki” mówiącymi, że
arena wydarzeń rozgrywających się na kartach tej powieści oraz
klimat, jakim Freeman osnuł całą złożoną intrygę przywodzi na
myśl skandynawskie kryminały. I szczerze powiedziawszy nie sposób
się z tym nie zgodzić. Bo choć akcję umiejscowiono w Duluth w
stanie Minnesota, a nie w północnej Europie to nie można nie
odczuć, że z poszczególnych stronic często tchnie swoisty chłód.
I nie tylko dlatego, że autor sporo miejsca poświęca opisom
zimowej scenerii – wspomniany chłód bije również z co
poniektórych postaci, ukrywających swoje emocje przed innymi oraz
trzymających w napięciu, wyłuszczonych z wręcz kliniczną, zimną
precyzją ustępów bazujących na bezpośrednim zagrożeniu życia,
najczęściej ujawniających się w postaci długich pościgów po
przykrytych grubą warstwą śniegu, mroźnych rejonach Duluth. Ale
nie tylko, bo równie emocjonalnie przyjmowałam kolejne rewelacje ze
śledztwa prowadzonego przez Jonathana Stride'a, zwłaszcza
zgłębianie przygnębiającego, brudnego i zdeprawowanego światka
sutenerów, prostytutek oraz bogatych person wychodzących z
założenia, że ich status społeczny gwarantuje im nietykalność i
niczym nieskrępowane folgowanie swoim nawet najbardziej odrażającym
zachciankom. Jak przystało na serię o Jonathanie Stridzie, Freeman
nie zaniedbał również rysów psychologicznych czołowych postaci
oraz szczegółowego zgłębiania ich wzajemnych relacji. Zdrada,
jakiej Stride dopuścił się w stosunku do Sereny Dial ze swoją
podwładną Maggie Bei skomplikowała stosunki tej trójki. Wspólne
dochodzenie Jonathana i Sereny jest okazją do naprawienia ich
związku, ale jednocześnie spycha trzecią uczestniczkę owego
trójkąta poza nawias. Burzliwe relacje Maggie i Sereny oraz
obustronne skrępowanie i zdystansowanie tej pierwszej w kontaktach z
porucznikiem dodaje swoistego dramatycznego posmaczku ich dochodzeniu
i jest kolejnym dowodem na to, że Brian Freeman doskonale odnajduje
się w warstwie psychologicznej, wiedząc „za które sznurki
pociągnąć”, żeby rozbudzić w czytelniku ciekawość i
zaspokoić jego pragnienie obcowania ze złożonymi
charakterologicznie, intrygującymi postaciami, których dzieje
naprawdę chce się poznawać.
Opiniując
„Lodowatą pustkę” wyszczególniłam tylko kilka wątków,
pojawiających się na kartach tej powieści, ażeby nie odebrać
potencjalnym odbiorcom tej pozycji radości z odkrywania coraz to
ciekawszych i zaskakujących aspektów owej doprawdy zawiłej intrygi
kryminalnej. I okazji do stopniowego zagłębiania się w psychikę
kilku postaci, które angażuje w lekturę z taką samą siłą, jak
szczegóły skomplikowanego policyjnego dochodzenia. Moim zdaniem
„Lodowata pustka” udowadnia, że Brian Freeman nadal zasługuje
na zaszczytne miano jednego z najlepszych autorów współczesnych
literackich thrillerów, że nie ma zbyt wielu pisarzy
specjalizujących się w tym gatunku, którzy mogliby się z nim
równać. Dlatego też gorąco zachęcam wielbicieli dreszczowców do
zapoznania się z tą pozycją, nawet jeśli nie zaznajomili się z
pozostałymi odsłonami serii o Jonathanie Stridzie, bo fabułę
sportretowano w taki sposób, aby nie mieli żadnych problemów ze
zrozumieniem całości.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Bardzo lubię kryminalne intrygi. Książka w sam raz dla mnie! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń