wtorek, 20 września 2022

Stephen King „Baśniowa opowieść”

 

Siedemnastoletni Charles 'Charlie' Reade mieszka wraz z ojcem w miasteczku Sentry's Rest w hrabstwie Arcadia w stanie Illinois. Jego matka zginęła w wypadku, na skutek czego drugi rodzic popadł w alkoholizm. Kiedy sytuacja stała się krytyczna Charlie zawarł umowę z Bogiem: obiecał, że zrobi coś dla niego, jeśli jego ojciec wyjdzie z niszczącego nałogu. Jego życzenie się spełniło, a chłopiec postanowił nie uznawać tego za zbieg okoliczności. Pewnego popołudnia wracający do domu Charlie słyszy przeraźliwe szczekanie dobiegające z posesji miejscowego pustelnika, starego kawalera Howarda Adriana Bowditcha, mieszkającego ze starym owczarkiem niemieckim, suczką Radar. Zaalarmowany chłopak przedostaje się na teren stroniącego od ludzi sąsiada, który, jak się okazuje, wymaga pomocy medycznej. Charlie wzywa pogotowie i zostaje sam z czworonożnym przyjacielem pana Bowditcha. W porozumieniu z właścicielem Charlie roztacza opiekę nad Radar. I tak rodzi się wspaniała przyjaźń: człowieka ze zwierzęciem, którego dni są już policzone. Ale istnieje sposób na ocalenie owczarka. W Tym Innym, magicznej krainie, zawłaszczonej przez okrutną istotę zwaną Katem Skrzydlatych.

Baśń na miarę XXI wieku napisana pod natchnieniem pandemii COVID-19. Lockdownowa książka Stephena Kinga, która dostarczała mu rozrywki w tym wyjątkowo ponurym okresie, odciągała jego myśli od potwornego świata zewnętrznego, ale też popychała je dokładnie w tym kierunku. Czerpiąc z przepastnej studni klasycznych baśni/bajek oraz twórczości między innymi takich pisarzy jak Howard Phillips Lovecraft i Ray Bradbury, King opowiedział o wielkiej przyjaźni i wielkiej wyprawie w nieznane, o poświęceniu, nadziei i pragnieniu zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy. O niedisneyowskim księciu i jego wiernym czworonożnym towarzyszu w najeżonym niebezpieczeństwami Tym Innym. „Baśniowa opowieść” (oryg. „Fairy Tale”) swoją światową i polską premierę miała we wrześniu 2022 roku. Zilustrowane przez Gabriela Rodrigueza i Nicolasa Delorta wydanie oficyny Simon and Schuster ukazało się szóstego września, a wydanie Albatrosa, w wyśmienitym tłumaczeniu Janusza Ochaba, zostało uwolnione już siódmego września. Prawa do sfilmowania tego działa za jedynego dolara nabył Paul Greengrass, ceniony przez Stephena Kinga amerykański reżyser, producent i scenarzysta kojarzony głównie z przygodami Jasona Bourne'a. Drugim głównym producentem ekranizacji/adaptacji „Baśniowej opowieści” najprawdopodobniej będzie Greg Goodman (m.in. „Dotyk przeznaczenia” Sama Raimiego, „8. Mila” Curtisa Hansona i „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia” Scotta Derricksona).

Mroczna Wieża” Stephena Kinga spotyka „Jasia i magiczną fasolę”, „Trzy małe świnki”, „Rumpelsztyka” i „Czerwonego Kapturka” przytulonych do „Jakiś potwór tu nadchodzi” Raya Bradbury'ego, który wcina się w mitologię Cthulhu. Swoje trzy grosze wtrąca też choćby „Niekończąca się opowieść” Wolfganga Petersena, na podstawie powieści Michaela Ende, „Cujo” Stephena Kinga (lub Lewisa Teague) czy „Psychoza” Alfreda Hitchcocka, ponadczasowa ekranizacja książki Roberta Blocha. Siedemset stron, drobny druk i bardzo powolny rozwój akcji, co nie jest żadnych novum w pisarskiej działalności tego starszego pana od horroru. Kojarzonego głównie z tym gatunkiem, choć od kilkunastu lat co najwyżej wdaje się z nim w przelotne, niezobowiązujące romanse (tj. z elementami horroru). Od czasu „Ręki mistrza”, pierwotnie wydanej w roku 2008. Ośmielę się jednak stwierdzić, że „Baśniowa opowieść” to najszczodrzej nasyconą grozą powieść Króla przynajmniej od „Czarnej bezgwiezdnej nocy” z 2010 roku (to akurat minipowieści, ale nie kłóćmy się o semantykę), za co dziękować pewnie powinnam też nieśmiertelnemu Howardowi Phillipsowi Lovecraftowi i innym specjalistom od przedwiecznej grozy. Upiory spoza czasu i przestrzeni. Terror w Tym Innym, w Empis. Ale zanim zwiedzimy tę magiczną krainę (w tym miejscu należy przypomnieć, że wszystkie światy są magiczne, nasz też – sceptycznych zachęcam do zapoznania się z argumentacją Kinga, którą oczywiście znajdziecie w jego baśni), rozgośćmy się w mniej obcym, właściwie całkiem dobrze znanym świecie niczym niewyróżniającego się chłopaka z niewielkiej miejscowości w stanie Illinois. Charles 'Charlie' Reade swoją-nieswoją (narracja pierwszoosobowa) baśniową opowieść rozpoczyna od największej tragedii w swoim krótkim życiu. Od nagłej, makabrycznej śmierci matki na nieszczęsnym moście w miasteczku Sentry's Rest w hrabstwie Arcadia. I tak rozpoczął się koszmar dorastającego chłopca. Koniec wieku niewinności, za co Charlie winił ojca, dla którego alkohol najwyraźniej stał się ważniejszy od jedynego dziecka. Tak czy inaczej, zrozpaczony wdowiec wpadł w nałóg, który, jak to często w takich przypadkach bywa, miał destrukcyjny wpływ nie tylko na niego, ale także na osobę, którą powinien się opiekować. W istocie było wprost przeciwnie: to Charlie opiekował się ojcem. Wziął na swoje wątłe barki praktycznie wszystkie obowiązki domowe. Mały gospodarz, który poza domem dopuszczał się haniebnych czynów. Zupełnie jakby wstępował w niego jakiś demon. Młodzieńczy bunt, sposób na odreagowanie, spuszczanie trującego powietrza łykanego w domu. Okropny sposób, z czego doskonale zdaje sobie sprawę nasz umowny sprawozdawca, który już na wstępie wyraża przekonanie, że nikt mu nie uwierzy. Nie w to, co zdarzyło się później. Po alkoholowych przejściach Reade'ów i po przebiciu się przez nadzwyczaj twardą skorupę Howarda Adriana Bowditcha. Dom z Psychozy, tak dzieciaki (i niektórzy dorośli) nazywają wiktoriańskie domostwo przy Jaworowej 1 w Sentry's Rest, bo przypomina mroczne lokum Normana Batesa i jego apodyktycznej mamusi - nie motel, tylko ten duży budynek „za jego plecami”. Mówią też o groźnym owczarku niemieckim strzegącym tej posesji. Normalnie Cujo! Z tej starej psiny, która do czasu pojawienia się Charliego Reade'a była jedyną życiową towarzyszką pana Bowditcha. Opryskliwego dziadygi, który postanowił zaufać swojemu siedemnastoletniemu sąsiadowi. Chłopcu, który zawarł umowę z Bogiem. Chłopcu, który pragnął odkupić swoje winy. Chłopcu, który zakochał się w kudłatej Radar. I skruszył gruby mur, jakim otoczył się samotny staruszek, który wiedział więcej. Zaszczyt i zarazem przekleństwo. Odpowiedzialność, którą jak łatwo się domyślić, przekaże dobremu chłopcu, który wcale tak o sobie nie myślał. Mroczny książę, który chciał tylko zatrzymać przy sobie przyjaciółkę.

Czas jest wodą […] Życie jest tylko mostem, pod którym przepływa.”

Ze wszystkich znanych mi powieści o przyjaźni ludzko-psiej tylko „Opiekunowie” Deana Koontza wzbudziły we mnie równie silne emocje, co „Baśniowa opowieść” Stephena Kinga. Był taki moment, w którym aż zanosiłam się od płaczu. I jak tu czytać? Zabawna rzecz, ale opanowałam się - nie od razu, stopniowo - dopiero gdy przekonałam niemądrą głowę, że ten pies, do jasnej ciasnej, nie istnieje. Taka siła narracji Stephena Kinga. „ Empis. To ja przyszedłem ze zmyślonego świata. To była rzeczywistość” - to spostrzeżenie Stephena Kinga przekazane przez jego siedemnastoletniego bohatera odzwierciedla mój stosunek do tego cudownego czworonoga. I nie tylko jego, bo szczerze mówiąc nie potrafiłam wypatrzyć w tym świecie ani jednej pewnikiem zmyślonej postaci. Bajka? Pewnie że tak! Ale czy to znaczy, że mniej prawdziwa? Nie dla mnie. Nazwijcie to szaleństwem, jeśli chcecie. Nieodróżnianiem fikcji od rzeczywistości. Mówcie, że to obłęd, ale dopiero po wyjściu z tej Fantazji, dobrze? Myślę, że to uczciwy układ. Zapoznajcie się z materiałem dowodowym przed wydaniem postanowienia w „tej jakże ważkiej sprawie”. Jeśli starczy Wam cierpliwości... Prawdziwą zmorą dla jakiejś części odbiorców „Baśniowej opowieści” będzie jej tempo. Nieprędko wejdziemy do Tego Innego - jak Charlie Reade zwykł myśleć o Empis - nieprędko szara proza życia ustąpi... innej szarej prozie życia. Chcę przez to powiedzieć, że fantasy, a raczej dark fantasy, będzie dawno, dawno potem. Najpierw relacje w Tym Nie-Innym. Przyjaźń, która mocno pachniała mi „Małymi ludźmi w żółtych płaszczach” tego samego autora, przy czym Howard Bowditch może wydawać się mniej sympatyczny od Teda Brautigana. Zdecydowanie mniej korzystne pierwsze wrażenie, aczkolwiek jego wizerunek na początku może ocieplać stosunek, jaki ma do swojej Radar. Sposób, w jaki na nią patrzy – z uczuciem, jakim Howard przypuszczalnie nie obdarzył ani jednego człowieka w swoim długim życiu. Czysta miłość. I odpowiedzialność, której posmakuje jego młody wybawca. Rycerz na rowerze, który nie bacząc na wstrętne plotki o starej, zaniedbanej nieruchomości przy Jaworowej 1, można powiedzieć, znajdzie tu swój drugi dom. Czas wolny (po szkole) będzie dzielił między już bardzo wygodne gniazdko, który stworzył sobie z ojcem oraz coraz mniej posępne, sekretne domiszcze pana Bowditcha. Charlie podejmie się zadania, które przerosłoby niejednego dorosłego. Ale on ma już doświadczenie – twarda szkoła życia – powiedzmy wprawę w takich szlachetnych przedsięwzięciach. Poprzednio w sumie nie miał wyboru, a teraz w zasadzie w każdej chwili może pójść w swoją stronę. Gdyby chodziło tylko o Howarda, to może... Chociaż nie, Charlie nie sprawia wrażenia takiego, który mógłby odwrócić się od schorowanego starszego pana. Naprawdę? Cóż, Charlie na pewno by się ze mną nie zgodził. Chłopak nosi w sobie ogromne pokłady wstydu. Wstydzi się tego, co wyczyniał ze swoim koleżką. Wyrzuty sumienia, samobiczowanie i bardzo mocne postanowienie poprawy. „Ale głównie chodziło o psa. Kochałem ją i nie chciałem, żeby odeszła”. Na początku przede wszystkim to trzymało naszego dzielnego bohatera w Empis. Obcym miejscu. Groźnym, ale i zapierającym dech w piersiach. Innym świecie na końcu podziemnego tunelu, sypialni „rodzinki” ogromnych nietoperzy. Gdzie panuje szarość. Straszliwa zaraza, którą jak wszystko na to wskazuje wypuścił tyran zwany Katem Skrzydlatych. Okrutny władca tych ziem. Uzurpator, który dorobił się niezbyt licznej armii „elektrycznych zombie”, nieumarłych kręcących się po martwym mieście, gdzie można też natknąć się na mięsożerną (zgadnijcie, jakie to mięso) olbrzymkę. Żeby było ciekawiej, zegar słoneczny, czyli ostatnia deska ratunku dla Radar, znajduje się właśnie w tym miejskim labiryncie. Łatwo się zgubić w tej złowonnej siedzibie złego króla. Mieście widmo, po którym mógł przespacerować się sam Ray Bradbury. Proroczy sen Howarda Phillipsa Lovecrafta. Kingowska wersja Dunwich czy innego Innsmouth. Groza nie z tego świata, desperacka wyprawa do przedsionku piekła. Obmierzła, martwa metropolia, która niegdyś kipiała życiem. Kiedyś przepiękne, oszałamiająco kolorowe, teraz zgniłozielone i szare – wszędzie ta przeklęta szarość – miasto Lilimar, królestwo Gallienów. Rodu wybitego prawie do nogi. Prawie. I tak powoli, bardzo powoli dochodzimy do Panem. Co prawda bez większego przekonania podchodziłam do drugiego etapu mrocznej przygody Charliego. Potrzebowałam trochę czasu, by odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości biednego księcia. Do tego momentu byłam wprost oczarowana, jakby zahipnotyzowana tą nie tak znowu bajkową opowieścią niby Charliego z Krainy Czarów, ale tutaj nastąpiło raptowne, nieprzyjemne przebudzenie. Monotonia dnia niecodziennego. A po cudach przychodzi nuda. Myślę sobie: jak ze ściąganiem plastra, lepiej szybko. Więc podkręciłam tempo czytania, aż znowu wsiąkłam. Tak, w końcu przekonałam się do tego jakże kiepsko wróżącego odcinka wielkiej podróży sympatycznego młodego człowieka. Dobrego człowieka, o czym najdobitniej zaświadcza szczery żal za grzechy. I nie tak znowu niespotykany związek ze zwierzęciem.

Tyle zachodu dla zwykłego psa? Trudno w to uwierzyć? Kamrat Molly, znanej też jako The Thing of Evil, wiedział o czym pisze (głos prościutko z serducha, jak mniemam) i nie miał wątpliwości, że związek Charliego i Radar nie będzie niczym dziwnym przynajmniej dla tych, którzy poznali siłę psiej przyjaźni. Czyż to nie jest magia? Śnieżnobiała magia Tego Nie-Innego. „Baśniowa opowieść” pióra Stephena Kinga to patchworkowa kołderka o właściwościach rozgrzewajaco-chłodzących. Otuleni miłością i przyjaźnią, niepokojeni przez mroczne moce (Nicość w Fantazji), nienazwaną grozę i jej potwornych emisariuszy. Wielka przygoda w magicznej krainie w pułapce szarości. Warto o nią zawalczyć, ale żeby mieć jakieś szanse trzeba spuścić ze smyczy swoją bestię. Żeby przegonić ten mrok, trzeba uwolnić mrok w sobie. „Żwawo, żwawo, dzieciaki”, przygoda wzywa! Empis czeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz