Linda Andersson była Słoneczną Dziewczynką. W dzieciństwie często występowała z matką, wielką gwiazdą sceny muzycznej Katariną 'Kathy' Andersson. Gdy dorosła, Linda została nauczycielką muzyki w szkole podstawowej i prywatną korepetytorką uczącą gry na pianinie. Poślubiła wokalistę i gitarzystę Simona Hussa i ich życie było usłane różami, dopóki Kathy nie zapadła na poważną chorobę. Linda opiekowała się matką aż do jej śmierci, a zaraz potem jej związek z Simonem się rozpadł. Teraz kobieta odsiaduje dożywotni wyrok w zakładzie karnym Biskopsberg, powszechnie uważanym za najgorsze więzienie dla kobiet w Szwecji. Skazana za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, którego nie pamięta. Linda nigdy nie przyznała się do winy, czuła się pokrzywdzona przez system, ukarana za niewinność. Uznana za potwora, z czasem w głębi ducha przyjęła ten wizerunek. Zaczęła widzieć siebie taką, jaką widzieli ją inni. Poddała się, przywykła do życia za murami, przestała karmić się na nadzieją na odzyskanie wolności. Chcieli potwora, więc stała się Potworem.
Elisabeth Norebäck urodziła się w szwedzkim regionie Dalarna i uzyskała tytuł magistra inżyniera w Królewskim Instytucie Technicznym (KTH). Obecnie mieszka w Sztokholmie wraz z mężem i trójką dzieci. Podczas jednego z urlopów macierzyńskich jej myśli pobiegły w stronę jednego z największych koszmarów troskliwego rodzica: zniknięcia dziecka. Dopingowana przez męża zaczęła przelewać swoją przerażającą wizję na papier i niemal dwa lata później jej debiutancka powieść była gotowa. Thriller psychologiczny „Säg att du är min” (ang. „Tell Me You're Mine”, pol. „Powiedz, że jesteś moja”) pierwotnie wydany w roku 2017 i nominowany do Crimetime Specsavers Award w kategorii „Najlepsza premiera roku”. W 2020 roku na szwedzkim rynku wydawniczym pojawiła się druga powieść Elisabeth Norebäck, kolejny psychologiczny dreszczowiec pod tytułem „Nadia”. Tak jak w przypadku „Powiedz, że jesteś moja” pierwszą polską edycję „Nadii” przygotowało wydawnictwo Zysk i S-ka na rok 2022. Tłumaczył Maciej Muszalski.
Niedługa, bo licząca sobie około dwustu siedemdziesięciu stron, kameralna powieść wschodzącej gwiazdy szwedzkiej sceny literackiej, Elisabeth Norebäck. Historia umownie snuta przez Lindę Andersson, którą zastajemy w najpilniej strzeżonym zakładzie karnym dla kobiet w Szwecji. Do Biskopsberga kieruje się zarówno panie skazane za lżejsze przestępstwa, jak i za najcięższe zbrodnie. W tej drugiej grupie jest nasza narratorka, która podobno zamordowała swojego niedoszłego eksmałżonka. Byli w separacji, gdy doszło tego tragicznego w skutkach spotkania na przyjęciu zorganizowanym przez Lindę. Dowody nie pozostawiały wątpliwości – Słoneczna Dziewczynka wpadła w morderczy szał. Zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem popełnione przez pierworodne dziecko jednej z największych gwiazd szwedzkiej sceny muzycznej. Nikt nie miał co do tego wątpliwości. Nikt poza główną zainteresowaną. Ofiarą systemu? Jej zdaniem przedstawiciele organów ścigania nie dopuszczali do siebie innych możliwości. Od początku do końca dosłownie zafiksowani na tym, co najmocniej rzucało się w oczy. Co zdaniem Lindy przykryło prawdę o śmierci Simona Hussa. Wszyscy, włącznie z jej młodszą o cztery lata siostrą Mikaelą i ostatnim życiowym wybrankiem Alexem Lagerbergiem, najwyraźniej podzielali stanowisko policjantów. Cała reszta to już tylko formalność. Z prawem do obrony, ale bez najmniejszych szans na oczyszczenie się z zarzutów. Społeczeństwo wydało wyrok na długo przed otwarciem przewodu sądowego. Domniemanie niewinności to wszak bajeczka dla grzeczny dzieci, fikcja literacka, o czym boleśnie przekonała się skazana na dożywotni pobyt w więzieniu narratorka „Nadii” Elisabeth Norebäck. Po raz pierwszy spotykamy ją w szpitalu, gdzie trafiła w stanie krytycznym. Zaatakowana przez niejaką Anne, również odsiadującą wyrok w Biskopsbergu. To moment zwrotny w życiu Lindy Andersson. Z potwora w Potwora. Metamorfoza właśnie się dokonała. Jej wygląd zewnętrzny dopasował się do wyglądu wewnętrznego. Teraz wygląda tak, jak każdy szanujący się potwór. Bo gdy wszyscy mają cię za potwora, to musisz nim być. Najwyższy czas przestać się oszukiwać. Racja zawsze była po ich stronie. Oni znali cię lepiej. Tym sposobem Elisabeth Norebäck naprowadza nas na znane zjawisko społeczne. Nierzadką chorobę również tak zwanego cywilizowanego świata – przekonanie, że znasz kogoś lepiej od niego samego. Powiemy ci, jaki jesteś. I tutaj pojawia się pułapka, w którą miałam wrażenie wpadła Linda Andersson. Po paru latach za wysokimi, grubymi murami Biskopsberga zaczęła myśleć jak tamci. Uznała, że jest taka, jak ją malują. To najgorsze, co można zrobić w takiej sytuacji – uznać, że inni wiedzą lepiej, co ci w duszy gra. Piekielna symfonia, boś zepsuta do szpiku kości. Wyrachowana, zimna morderczyni, której nie wystarczyło poderżnąć gardła niewiernemu mężowi. Nie, ona dosłownie podziurawiła jego biedne ciało. Zrobiła makabryczne sito z człowieka, który zawiódł jej zaufanie. Miała motyw i sposobność. Na narzędziu zbrodni, nożu kuchennym, znaleziono wyłącznie jej odciski palców. Obudziła się cała we krwi na oczach między innymi młodszej siostry, po czym jak gdyby nigdy nic postanowiła zrobić pranie. Policja zinterpretowała to jako próbę zniszczenia dowodów. I nikt nie uwierzył w jej opowieści o tajemniczej obecności, jaką wyczuła w pokoju, gdy na moment przebudziła się z niezwykle twardego snu. Przysięgała, że niczego nie pamięta, ale i to uznano za wierutne kłamstwo. Chwytała się wszystkiego, byle uniknąć zasłużonej kary. Zasłużonej? Jak przypuszczam dla odbiorców omawianej książki to nie będzie takie oczywiste. Podobno wszelkie wątpliwości w sądzie powinno się rozpatrywać na korzyść oskarżonego/oskarżonej, ale trudno oprzeć się przekonaniu, że Linda Andersson nie dostąpiła takiej łaski. Wręcz przeciwnie: wszystkie zamazane fragmenty tej kryminalnej układanki poświadczyły przeciwko niej.
„Podobnie jak większość ludzi, którzy wiodą uporządkowane życie, zawsze przyjmowałam za pewnik, że nasze społeczeństwo funkcjonuje tak, jak powinno […] Władze i instytucje przestrzegają praw, zasad i tego wszystkiego, co bezpośrednio wpływa na nasze życie. Tryby obracają się w sposób właściwy, a wszyscy – policjanci, prokuratorzy i adwokaci – robią, co do nich należy, i przykładają się do swoich obowiązków. Nikt nie nagina zasad ani nie dopuszcza się zaniedbań. Każdy człowiek, niezależnie od pochodzenia etnicznego i społecznego, dostaje szansę, a jego sprawa zostaje sprawiedliwie rozpatrzona. Na końcu prawda zawsze wychodzi na jaw. Jaka ja byłam ślepa.”
Więzienna codzienność wspomnieniami przetykana. Niechronologiczna retrospektywa spętanego Potwora. Kolorowe obrazki z dzieciństwa, nie mniej idylliczne pożycie małżeńskie i kolejna wielka miłość. Albo zgubne zauroczenie. A trochę wcześniej śmierć ukochanej matki, popularnej piosenkarki, która nie miała w zwyczaju strzec swojej prywatności. Katarina - szerzej znana jako Kathy – Andersson żyła jak w jednym z tych telewizyjnych show, typu „Big Brother”, na długo przed ich rozkwitem. W blasku reflektorów, pod obstrzałem aparatów, pod okiem czujnych kamer, w tłumie oddanych fanów, czuła się jak ryba w wodzie. To było jej naturalna środowisko, w którym, jak zapamiętała nasza narratorka ani jej młodsza siostra, ani ich ojciec, nie zdołali się zadomowić. Tylko Słoneczna Dziewczynka odnalazła się w tych powiedziałabym ekstremalnych warunkach. Linda przedstawia swoją rodzicielkę w samych superlatywach, przekonuje, że miała wspaniałe dzieciństwo, że Kathy zrobiła z tego niezapomnianą przygodę. No dobrze, rysy na tym rodzinnym obrazku też się pojawiły, ale nie z winy matki. Prędzej ojca, który w końcu wybrał skromniejsze, zwyczajne, wręcz nudne życie. Dla siebie i Mikaeli. Z czasem kontakty sióstr mocno się rozluźniły. Mało tego: Linda coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Mikaela nie przepada za matką. Tak samo jak ona za ojcem? Nie, to coś innego. Według Lindy jej wybuchowa siostrzyczka znienawidziła boską Kathy, a tak mocnym słowem nasza narratorka na pewno nie opisałaby swojego późniejszego stosunku do ojca. Nie potrafiła sprostać jego wymaganiom, jakiekolwiek by one były. Stale dawał jej do zrozumienia, że jego oczkiem w głowie jest tylko Mikaela, że nie zależy mu na zacieśnianiu więzi z pierworodnym dzieckiem. Dlatego Linda przestała go odwiedzać. Ona miała powód, ale Mikaela? Dlaczego nie widywała się z matką nawet po przerażającej diagnozie: stwardnienie zanikowe boczne? Tak czy inaczej, siostra najwyraźniej wyrzekła się także jej. W przeciwnym razie odwiedzałaby ją w więzieniu. Elisabeth Norebäck wysyła odbiorców „Nadii” w rejs po bagnie beznadziei, a wręcz zanurza w tych smolistych odmętach, lepkiej cieczy, w której czołowa postać jej drugiej powieści ma dożyć swoich dni. Na nadzwyczaj ciasnym padole. Klaustrofobiczny światek najeżony śmiertelnymi niebezpieczeństwami. Wystarczy spojrzenie, by napytać sobie biedy. Nie gap się, uważaj na słowa i nie pchaj się tam, gdzie cię nie chcą. A największą czujność zachowuj przy Królowej Biskopsbergu, wszechmocnej Adrianie Hansen. Najlepiej unikać miejsc, w których w danej chwili przebywa ta najokrutniejsza mieszkanka Biskopsbergu, ale jeśli przypadkiem wpadniesz w jej orbitę pilnuj się dużo bardziej niż zwykle. Staraj się nie sprowokować królowej wyklętych pszczół. Mniej więcej tak teraz wygląda życie tej, którą kiedyś nazywano Słoneczną Dziewczynką. Koszmar, z którego prawdopodobnie nigdy się wybudzi. Czy aby śmierć nie byłaby lepsza? Wygląda na to, że Linda znajduje w tym jakieś pocieszenie. Koło ratunkowe, po które w każdej chwili może sięgnąć. Co ma do stracenia? Nie ma już nic oprócz wspomnień. I zastawiania się nad tym, jak potoczyłoby się jej życie, gdyby... Linda wie, że to do droga donikąd, w dodatku bardzo bolesna, ale nie potrafi się powstrzymać. Przyznam, że dość nieufnym okiem zaglądałam we wspomnienia Lindy związane z jej matką. Nie byłam tak pewna tej kobiety, jak umowna sprawozdawczyni tej iście depresyjnej przygody, ale za to podzielałam jej wstępną ocenę wydarzeń w domku letniskowym odziedziczonym po matce (współwłasność z Mikaelą). Swoje podejrzenia skoncentrowałam na jednej osobie, i nie była to Słoneczna Dziewczynka, która przeobraziła się w Potwora. Tak ona zaczęła się postrzegać, zgodnie z wytycznymi społeczeństwa, ale w moich oczach pozostawała godną najwyższego współczucia postacią tragiczną. Skazana za niewinność – ja to wiem, pytanie tylko, kiedy ona wreszcie przejrzy tę ohydną mistyfikację. I tak z coraz mniej ciężkim sercem dryfowałam po tym niewzbudzonym morzu. Więzienna rutyna, znane już strumienie myśli przemykające przez oszpeconą głowę rzekomej zabójczyni znanego muzyka Simona Hussa, niezbyt wnikliwe obserwacje, uroczyście wygłaszane w większości wyłącznie na użytek czytelników niebłyskotliwe prawdy o życiu. Przemyślenia artystycznej duszy. „Poetki” brutalnie wyrwanej z różowej bańki. Co ty wiedziałaś o prawdziwym życiu? Żyła w bajce albo w złotej klatce. A potem się obudziła. W jeszcze mniejszej, brudnoszarej klatce. Mozolna wędrówka, czy raczej dłuższy przystanek w piekle, gdzie powoli, acz nieubłaganie ogarniała mnie obojętność. Miałam wrażenie, jakbym kręciła się w kółko, co ma sens jeśli uznamy, że autorka chciała wprowadzić nas w rytm więziennego życia - melodia wygrywana do znudzenia, zapętlony krótki utwór puszczany każdego dnia; może z wyjątkiem świąt - ale to podejrzenie graniczące z pewnością bynajmniej nie hamowało mojego zniechęcenia. Tak mi to wszystko zbrzydło... że na koniec pozostało mi tylko pogratulować sobie wytrwałości. Warto było pocierpieć dla takiego rozwoju wydarzeń. Przemyślane wykorzystanie sprawdzonego „produktu fabularnego”. Robi wrażenie.
Najpierw było „Powiedz, że jesteś moja”, teraz kolej na „Nadię”. Druga powieść Elisabeth Norebäck, drugi thriller psychologiczny od tej szwedzkiej autorki, który, jak mniemam, ugruntuje jej pozycję na tych twardych gatunkowych ziemiach. (Nie)skromna opowieść więzienna. Opowieść Słonecznej Dziewczynki, która stała się Potworem. Opowieść Potwora wspominającego Słoneczną Dziewczynkę. Wymagająca cierpliwości, nieśpiesznie rozwijająca się fikcyjna historia kobiety, która miała wszystko, a teraz nie ma nic. Klaustrofobiczna, duszna, nudnawa. Mała spryciula. Czekajcie, a znajdziecie. Nie uciekajcie od więziennej rutyny. Wytrzymajcie, a dostaniecie cukierka:) Nie, już prędzej tabliczkę pysznie gorzkiej czekolady.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz