Odnosząca
sukcesy dekoratorka wnętrz Ella Patel zbliża się do czterdziestki
i nadal nie odczuwa potrzeby posiadania dzieci. Jej mąż Aidan stara
się nie wywierać na nią presji, ale też nie ukrywa, że marzy o
zostaniu ojcem. Inne osoby z najbliższego otoczenia Elli nie są już
tak wyrozumiałe, a najmniej jej ojciec Joseph, dumny członek narodu
żydowskiego, przy każdej okazji przypominający córce o piekle,
przez jaki przeszli ich przodkowie i dający jasno do zrozumienia, że
niewydawanie na świat potomka uznaje za oburzający brak szacunku
dla poprzednich pokoleń. Czas na sprostanie oczekiwaniom innych
powoli się kończy, Ella decyduje się więc wziąć udział w
eksperymentalnej terapii doktor Elizabeth Simmons, ukierunkowanej na
rozbudzenie instynktu macierzyńskiego u przedstawicielek płci
żeńskiej z zepsutymi zegarami biologicznymi.
|
Plakat filmu. „Clock” 2023, 20th Digital Studio, Hulu Originals
|
Pełnometrażowy
debiut reżyserski Alexis Jacknow na podstawie jej własnego
scenariusza, będącego rozbudowaną wersją jej shorta z 2020 roku.
Horror psychologiczny zawierający elementy autobiograficzne.
Podobnie jak pierwszoplanowa postać „Zegara” (oryg. „Clock”),
Jacknow przez długie lata biła się z myślami o macierzyństwie.
Mieć dziecko czy nie mieć dziecka? - dniami i nocami próbowała
rozstrzygnąć tę życiową kwestię, dokonać ostatecznego wyboru.
Społeczeństwo, przyjaciele, kultura, religia – wszystko mówiło
jej, by zostać matką. Innymi słowy, Alexis Jacknow z autopsji wie,
jak wygląda życie pod ogromną presją. A jej pierwsze
długometrażowe osiągnięcie dobitnie świadczy o jej przekonaniu,
że ten problem wymaga pogłębionej debaty publicznej. Najwyższy
czas poważnie porozmawiać o tak zwanej normalności. Premierowy
wykład odbył się w marcu 2023 roku na Overlook Film Festival, a
regularne odczyty ruszyły już w następnym miesiącu na platformach
Hulu i Disney+.
Wbrew
obiegowym opiniom horror komentowaniem bieżących wydarzeń,
problemów, dążeń i oczywiście lęków społecznych, nie zaczął
parać się dopiero w XXI wieku. To zawsze „należało do jego
obowiązków”, tj. wpisywało się w jego charakter, a wręcz
stanowiło jedną z integralnych części jego niezwykle złożonej
osobowości. I nadal stanowi, można jednak odnieść wrażenie (być
może mylne), że niechęć do tego oblicza horroru nigdy wcześniej
nie była tak silna. Horror ma straszyć, nie uświadamiać,
moralizować, edukować czy nawet tylko wskazywać aktualne (w tym
wiecznie aktualne) bolączki tego świata. Nie wymądrzać się - po
prostu straszyć. Tylko tyle i aż tyle. Sęk - albo urok - w tym, że
strach jest pojęciem względnym. „Sęk” też w tym, że nie
wszyscy traktują to „jak najważniejszą obietnicę wyborczą”
horroru. „Zegar” Alexis Jacknow podatny grunt przypuszczalnie
prędzej (w większej liczbie) znajdzie właśnie w tym drugiem
„elektoracie”. Niemających nic przeciwko parowaniu horroru z
dramatem. Nie wspominając już o typowym wymądrzaniu się... Na
przykład kwestionowaniu ustalonego porządku, krytykowaniu „jedynego
słusznego modelu życia”, agitowaniu za nienormalnością ubraną
w ornat normalności. Ella Patel (szalenie intensywna kreacja Dianny
Agron, na którą zwróciłam uwagę już w „Porachunkach” Luca
Bessona, komedii kryminalnej opartej na powieści Tonino Benacquisty)
należy do „groźnego plemienia” bezdzietnych z wyboru. Wrogów
ludzkości, bo bezczelnie uchylających się od biologicznych
obowiązków. Powinnością wszystkich istot żywych jest praca na
rzecz przedłużenia swojego gatunku, a już na pewno powinno się
tego wymagać od najinteligentniejszego gatunku na Ziemi. Co innego
bezpłodność, a co innego suwerenny wybór. Uparte powstrzymywanie
się przed płodzeniem. Kariera ważniejsza od rodziny? Szczyt
bezczelności. Joseph (przekonujący Saul Rubinek), dawno tremu
owdowiały ojciec Elli, recenzując swoje jedyne dziecko
niebezpiecznie zbliża się do absolutnej skrajności. A przynajmniej
ja tylko czekałam, aż kochany tatuś postawi Ellę w jednym rzędzie
z nazistami. To nie jest nienawiść, tylko szczera troska. Ella
niewątpliwie jest dla niego najważniejsza, jego intencje są
krystalicznie czyste, zorientowane przede wszystkim na jej dobro,
które szczęśliwie pokrywa się z jego głębokim szacunkiem,
potwornym współczuciem, ogromnym podziwem i jeszcze większą
wdzięcznością dla poprzednich pokoleń obrzydliwie potraktowanego
narodu żydowskiego. Dlaczego tak nas to odstręcza? Zdaniem Elli w
historii ludzkości nie brakuje czarniejszych kart od Holokaustu, ale
pamięć o nich jest dużo słabsza. Nasza przewodniczka po świecie
przedstawionym w „Zegarze” ma ciekawą teorię na ten temat.
Swoje wyjaśnienie stawiania Zagłady Żydów na szczycie
niebotycznej piramidy bestialstw przodującego gatunku na Ziemi.
Wracając do głównego wątku tej filmowej rozmowy, a mianowicie
dobrowolnej bezdzietności. Za tą nieakceptowalną społecznie
decyzją Elli nie stoją żadne „zgniłozachodnie ideały”.
Właściwie w odróżnieniu od innych uważa, że tak naprawdę Matka
Natura nie pozostawiła jej wyboru. Płodna, ale nieposiadająca
instynktu macierzyńskiego. To prawda, że skupia się na karierze,
ale najchętniej wymieniłaby ją na rzekomo dane każdej kobiecie
pragnienie dziecka. Tak mówi? Nie, po czynach ją poznajemy. Kiedy
pojawia się szansa na obudzenie z wytęsknieniem wypatrywanego
instynktu, rezygnuje z wymarzonego zlecenia. Wszystkie przygotowania
do tej decydującej bitwy okazują się mniej ważne od zostania
kochającą mamą. „Kochającą” to słowo klucz. Bo Ella nie
podziela przekonania choćby swojej najlepszej przyjaciółki, że
wystarczy rozłożyć nogi przed Aidanem (poprawna, ale
niewyróżniająca się kreacja Jaya Aliego), odczekać parę
miesięcy i voilà: masz dziecko. Z punktu widzenia Elli właśnie to
byłyby Himalaje egoizmu – skazywanie niewinnej istoty na
niekochającą, niewystarczająco zaangażowaną, rozgoryczoną,
żałującą, a może nawet obwiniającą matkę. Ona sprostałaby
oczekiwaniom najbliższych, nareszcie rozstałaby się z poczuciem
wykluczenia, odsuwania na boczny tor podczas różnych towarzyskich
spotkań; ona mogłaby bez wstydu oglądać stare fotografie rodzinne
i w ogóle czuć się bardziej przydatna społecznie. A co z jej
latoroślą? Czy te wszystkie życzliwe dusze wokół Elli biorą pod
uwagę coś takiego jak dobro dziecka?
|
źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=dsmuf95eshk
|
Prowokacyjny?
Bulwersujący? Szkodliwy? Alexis Jacknow w swoim długometrażowym
„Zegarze” z pewnością idzie pod prąd. Nie dość, że wygłasza
niepopularne opinie, opowiada się po stronie „tych złych”, bo
niedbających o przyrost naturalny, to jeszcze wyolbrzymia
egzystencjalne zmagania płodnych bezdzietnych kobiet. Ella Patel
raczej nie znajdzie swojej idealnej odpowiedniczki w rzeczywistość,
ale częściowych trochę się może uzbierać. Upominanych,
strofowanych, naciskanych. Płodzić przede wszystkim. Ale najpierw
ślub, a kiedy już spełnisz te dwa obowiązki obywatelskie,
przedstawimy kolejne. Bo chyba nie myślałaś, że na tym koniec
życia pod dyktando innych? Po porodzie prawdopodobnie presja
wzrośnie, sztuką nie jest bowiem urodzić, tylko wychować. I
lepiej przygotować się na armię prawdziwych specjalistów w tej
dziedzinie, surowych sędziów, głoszących swoją dobrą nowinę o
perfekcyjnym rodzicielstwie. A Ella ma nikłe szanse na sprostanie
tym wymogom. W każdym razie ona obawia się, że nie będzie Idealną
Mamą. Krytyczne spojrzenia i obrabianie czterech liter przez
Nieomylnych Rodziców jeszcze by zniosła, gorzej z ewentualnym
bólem, wyrzutem, dotkliwym zawodem w oczach maleńkiej istoty, którą
nie tyle dla własnego, ile cudzego komfortu wypchnęła (wybaczcie
proszę to brzydkie słowo) z siebie. Zegar tyka, upiorne wahadło
niebawem nieodwracalnie znieruchomieje - czegoś takiego chyba
jeszcze nie widziałam; cudnie, jakkolwiek dziwnie to brzmi,
makabryczny symbol nieuchronnie upływającego czasu, narastającej
presji czasu dla nomen omen wahających się kobiet wciąż i
wciąż nie-matek – najwyższy więc czas, by zwalczyć w sobie
przerażenie graniczące ze wstrętem albo odtrąbić porażkę. Bo
dla Elli to byłaby porażka, ponieważ zawsze wierzyła, że ta
najważniejsza z potrzeb sama do niej przyjdzie. Legenda mówi, że
każdej kobiecie zesłany zostanie instynkt macierzyński. Jednym
wcześniej, innym później, ale tego jednego rzekomo wszystkie panie
mogą być pewne (ach, zapomniałabym o śmierci i podatkach). Doktor
Elizabeth Simmons (zadowalający występ Melory Hardin) nie ma
wątpliwości, że nie każda kobieta doczeka się sławnego
instynktu, ale też ani myśli godzić się z tą smutną prawdą.
Woli działać – w końcu jest naukowcem! - głównie z myślą o
cierpiących, ale jeśli przy okazji ugra coś dla siebie, to co w
tym złego? Pytanie, czy doktor Simmons jest bardziej nieklasyczną
filantropką, czy klasyczną burzycielką? Mogę chyba bezpiecznie
zdradzić, że od początku patrzyłam na nią „przez taśmę
Davida Cronenberga”. Te przyjemne skojarzenia jeszcze podsycały
soczyste - niektórzy mogą powiedzieć, że niesmaczne i pewnie będą
mieli rację;) - migawki w jej klinicznie zimnym (znowu ten
Cronenberg senior) ośrodku badawczym, ale i wkomponowane w
najbliższą przyszłość biednej Elli. Sugestywne, rozgorączkowane
kolaże w rytmie fobii protagonistki. Zgodnie z przewidywaniami nowy
koszmar bezdzietnej kobiety rozpocznie się w ośrodku doktor
Simmons. Przypadek? Szczerze mówiąc, nawet nie raczyłam uwzględnić
takiej ewentualności. Sprawiedliwie czy nie, miałam doktor Simmons
za diablicę wcieloną, czy raczej osobę stawiającą interes
społeczny (z akcentem na interes własny) nad interesem jednostek.
Przeć do celu choćby po wielu trupach. „Zegar” ociera się o
body horror, ale bardziej ciągnie go do popcornowego
straszaka. Wysoka, szczupła, żeby nie powiedzieć wychudzona,
kobieta w czerni, jak mniemam, miała być główną atrakcją dla
horrormaniaków. Wygląda nieźle - z jej nieczęstych wejść w oko
najbardziej wpadła mi bodaj najskromniejsza akcja z oknem:
niewyraźna, mroczna sylwetka, która ruszy głową, ale samochodowa
przygoda Elli też dolała kapkę benzyny do emocjonalnego ognia - z
„gargantuicznym”, włochatym pająkiem na zamieszkałym brzuchu w
moich oczach równać się jednak nie mogła. Ella najprawdopodobniej
cierpi na tokofobię, a ja na arachnofobię, ale z jakiegoś powodu
to ją dotkliwiej prześladują te małe bestie. Prawdziwe czy
wyimaginowane? W zasadzie nad tym twórcy nie każą nam się
zastanawiać. Większą zagadką jest innowacyjny implant doktor
Simmons, a największym widowiskiem Dianna Agron. Jako kobieta,
która ma (nie)swoje wariactwa. Drastyczne osłabienie kondycji
psychicznej, może nawet rozłam ze swoim unikalnym – naturalnym! -
ja, pożegnanie ze sobą, byle tylko się dopasować. A mówią, że
nonkonformizm jest niebezpieczny...
Opowieść
o nie-dewiacji społecznej w woal horroru owinięta. O
podporządkowywaniu się obyczajom, wartością, zasadom panującym w
społeczeństwie. Za wszelką cenę, na siłę, wbrew sobie.
Niepokorna produkcja debiutującej w pełnym metrażu reżyserki i
scenarzystki Alexis Jacknow. Amerykański horror psychologiczny o
zepsutym zegarze biologicznym i fatalnym sposobie na wyeliminowanie
tej potwornie niewygodnej, bo nieakceptowalnej społecznie usterki.
Piekielny serwis. Gatunkowo nieczysty, więc potencjalnie
problematyczny. Nie, nie dla wszystkich i właśnie owym „nie
wszystkim” gorąco polecam ten macierzyński terror. Ten działający
„Zegar” z zepsutym przez epilog finałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz