niedziela, 14 stycznia 2024

Ada Moncrieff „Morderstwo w Theatre Royale”

 
Rok 1935, Londyn. Redaktorka działu porad praktycznych w „Daily Chronicle” marząca o zostaniu dziennikarką śledczą Daphne King przed Świętami Bożego Narodzenia nakłania swojego przełożonego do powierzenia jej ambitniejszego zadania. Wprawdzie wolałaby jakąś sprawę kryminalną, uważa bowiem, że ma naturalne predyspozycje do rozwiązywania takich zagadek, nie ma jednak wątpliwości, że artykuł w dziale kultury opublikowany pod jej własnym nazwiskiem to wyższa liga od prowadzenia kolumny dla gospodyń domowych. Panna King ma wejść za kulisy Theatre Royale, gdzie niedawno dotarła objazdowa trupa teatralna pod dyrekcją artystyczną Chestera Harrisona, aby uroczyście zakończyć kilkumiesięczne tournée pod znakiem „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa. Podczas ostatnich przygotowań do świątecznego spektaklu w stolicy Anglii następuje nieoczekiwany obrót spraw: Robert Stirling, wcielający się w postać Ebenezera Scrooge'a, żegna się z życiem na deskach teatru. I pewnie sprawiedliwości nie stałoby się zadość, gdyby nie determinacja bystrej dziennikarki świadkującej temu upiornemu zdarzeniu.

Okładka książki. „Morderstwo w Theatre Royale”, Zysk i S-ka 2023

Urodzona w Londynie absolwentka University of Cambridge – kierunek anglistyka – doświadczenie zawodowe zbierająca w branży teatralnej i wydawniczej, Aine Mulkeen podczas kariery nauczycielskiej, w 2019 roku, zainteresowała się poszukiwaniami znajomego redaktora ukierunkowanymi na świąteczną powieść kryminalną. I doszła do wniosku, że mogłaby coś dla niego przygotować, a w najgorszym wypadku upewnić, że pisarstwo nie jest dla niej. Zainspirowana poprzednim zajęciem zarobkowym, cenną przygodą w wydawnictwie, gdzie odpowiadała za utwory kryminalne z lat 30. i 40. XX wieku, co zresztą korespondowało z jej osobistymi preferencjami czytelniczymi, wybrała klasyczny scenariusz w wiejskiej rezydencji. Retro kryminał z szufladki whodunit, pierwotnie opublikowany już w 2020 roku pod tytułem „Murder Most Festive” (pol. „Świąteczne morderstwo”; Zysk i S-ka 2021). Debiutancki występ pani Mulkeen na scenie literackiej, pod pseudonimem Ada Moncrieff i zarazem otwarcie luźnego cyklu „Christmas Mystery”. Niepowiązane zagadki kryminalne rozwiązywane przez różnych bohaterów w latach 30. XX wieku. W każdym razie w tym okresie toczy się akcja dotychczas odkrytych świątecznych kart marki Moncrieff. Drugą, „Murder at the Theatre Royale”, zaprezentowano w 2022 roku – w Polsce w 2023; wydarzenie pt. „Morderstwo w Theatre Royale” w szacie graficznej Pauliny Radomskiej-Skierkowskiej i tłumaczeniu Jarosława Skowrońskiego, trupa Zysk i S-ka – a trzecia ujawniła się rok później pod nazwą „Murder at Maybridge Castle”.

Czar przeszłości przywołany przez współczesną brytyjską powieściopisarkę zakochaną w twórczości Agathy Christie, Josephine Tey, Gladys Mitchell, Ngaio Marsh, Edmunda Crispina i przede wszystkim Margery Allingham. Murder mystery retro od Aine Mulkeen „grającej” Adę Moncrieff. Dramat sceniczny w 1935 roku. Minimalistyczna interpretacja ponadczasowej „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa. Sztuka w reżyserii przygasłej gwiazdy Chestera Harrisona, wspieranego przez ukochaną małżonkę, sławną aktorkę teatralną Theodorę D'Arby. Właściwie wszystko wskazuje na to, że dama ze sfinksowym wyrazem twarzy ten etap ma już za sobą, że całkowicie skupiła się na wspieraniu utalentowanego ukochanego. Bo nie wątpi w nadludzkie zdolności artysty, którego niezmordowanie strzeże. Cerber reżysera teatralnego, serdecznie witającego niespełnioną dziennikarkę w swoim świecie. Trzydziestoparoletnia Daphne King jest ofiarą własnego sukcesu. Od pięciu lat pracuje w „Daily Chronicle”, ale czytelnicy znają ją jako Drogą Susan, enigmatyczną doradczynię gospodyń domowych. Ludzie wyobrażają ją sobie jako nieprzesadnie wytworną, dojrzałą kobietę z malowniczej prowincji, pozostającą w szczęśliwym i najpewniej nie pierwszym związku małżeńskim. Perfekcyjną panią domu i ogrodu z sympatyczną buzią. Tymczasem zażegnująca małe kryzysy brytyjskich „żon ze Stepford” redaktorka poczytnej kolumny, jest panną z Londynu z obgryzionymi paznokciami. Rzadko umalowaną, często pokazującą się w znoszonych, nijakich ubraniach aspirującą dziennikarką śledczą. Jej autorytetem jest Nellie Bly (właściwie Elizabeth Cochran Seaman), a z postaci fikcyjnych najdobitniej przemawia do niej Sherlock Holmes, wybitny detektyw stworzony przez Arthura Conan Doyle'a; Daphne zainwestowała nawet w jeden z nieodłącznych atrybutów tego „niedościgłego mistrza dedukcji”. „Morderstwo w Theatre Royale” Ady Moncrieff otwiera przełomowa rozmowa głównej bohaterki z redaktorem naczelnym „Daily Chronicle” Martinem Hallidayem, faworyzującym męską część zespołu. Dziecko swojej epoki, protekcjonalnie traktujące przedstawicielki płci przeciwnej goniące za świetlaną karierą. Nierealne cele niewdzięcznej Daphne. Ubzdurała sobie, że może wykonywać pracę należną mężczyznom - zamiast gryź rękę swego łaskawcy, który przecież powierzył jej kolumnę w poważnej gazecie, powinna codziennie ją całować – że niczym nie ustępuje Jamiemu Jenkinsowi, czołowemu dziennikarzowi śledczemu „Chronicle”. Mało tego, panna King najwyraźniej ma się za lepszą od jego ulubieńca. Naprawdę próbuje mu wmówić, że w dziale kryminalnym z łatwością przyćmiłaby samego Jenkinsa? Śmiech na sali. Ale skoro tak stawia sprawę, to trudno, trzeba rzucić jej jakiś ochłap. Jeden tekst podpisany jej nazwiskiem powinien zaspokoić apetyt na prawdziwą robotę dziennikarską, ale niech nie myśli, że Droga Susan porad udzielać już nie będzie. Redaktor naczelny oczekuje, że po świętach Daphne z nowym zapałem przystąpi do zażegnywania drobnych katastrof w domach i ogrodach rodaków. Niech sobie bujające w obłokach dziewczątko chwilkę poobcuje z kulturą niekoniecznie wysoką. W sumie lepszego momentu wybrać nie mogła, bo Martin Halliday akurat rozglądał się za zastępstwem dla dziennikarza, który nagle podupadł na zdrowiu. Można zatem powiedzieć, że Daphne King z nieba mu z tym swoim szantażykiem spadła...

Okładka książki. „Murder at the Theatre Royale”, Vintage 2022

Złoty Wiek Kryminału według Ady Moncrieff. W czasach ekspansji powieści kryminalnych z solidnym podłożem obyczajowym i społecznym, wielowątkowych śledztw prowadzonych przez drobiazgowo przedstawione postaci, pojawia się taki oto ryzykowny cykl, jak „Christmas Mystery”. Ryzykowne, bo trąci myszką. Nieistotne, że robi to specjalnie – grunt, że nie odpowiada na zapotrzebowanie. Zadowoli mniejszość, „niepoprawnych zwolenników” naiwnych historyjek o geniuszach dedukcji i Napoleonach zbrodni. Lupa, fajka i melonik. Nada się też „stara” panna, która minęła się z powołaniem. Można się spierać, czy Daphne King to urodzona sprzedawczyni, czy dziennikarka śledcza, ale prowadzenie kolumny z poradami praktycznymi można już wykluczyć. Zawodowy sukces, który jakoś jej nie cieszy. Dobrze wie, czego chce, a Theodora D'Arby z tą sprzedawczynią raczyła żartować. Tak czy owak, nie ma takiej siły, która mogłaby zawrócić pannę King z dawno obranej drogi. Dość już czasu zmarnowała na „Drogą Susan”. Pięć lat czekania na wymarzony awans! Pora pokazać pazurki, przyprzeć do muru szowinistę z sumiastym wąsem. Przybyła do Theatre Royale z zamiarem zebrania materiału do artykułu o ostatnim przystanku trupy teatralnej skompletowanej przez Chestera Harrisona. Adaptacja „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, z którą reżyser wiązał ogromne nadzieje. Czy jego plan odzyskania wysokiej pozycji w środowisku artystycznym zakładał zamordowanie przyjaciela w razie frekwencyjnego fiaska i nieprzychylnych recenzji liczących się krytyków? Szok przechodzący w rozpacz niby temu przeczą, ale może podobnie jak Daphne minął się z powołaniem. Lepszy aktor niż reżyser? Niewykluczone, ale w tym smutnym towarzystwie łebska dziennikarka prędko wypatrzy ciekawsze okazy. Narcystyczny Donald Hartforth, w poczwórnej roli Trzech Wigilijnych Duchów i Jakuba Marleya albo twardo stojąca u jego boku Irene Juniper, rozgoryczona odtwórczyni Maleńkiego Tima. Nie zapominajmy o wyniosłej Theodorze D'Arby, królowej śniegu ze wzrokiem bazyliszka oraz zabójczo przystojnym Cecilu, obiecującym aktorze złowionym przez bezsprzecznie zamordowanego Richarda Stirlinga, słynącego z przygodnych związków. Niewzruszony łamacz kobiecych serc albo biedak pomawiany nawet po, jakkolwiek nietaktownie to zabrzmi, spektakularnym zejściu z tego świata. A rodzeństwo Burfordów? Życzliwy Alfred i charyzmatyczna Veronica, nowa przyjaciółka Daphne King. Dramatopisarka z mgławicy dymu tytoniowego. Niegryząca się w język, lubiąca prowokować, siać zgorszenie w śmietankach towarzyskich, nienadążająca za błyskotliwą dziennikarką nie tyle żeńska wersja doktora Watsona, ile jego żywiołowe alter ego. Wspomnieć wypada też inspektora Marklowa, polegającego na instynkcie panny King, w duchu może jednak przeklinać Opatrzność, bo jędza tak to zorganizowała, by spadły na niego gromy z małżeńskiego nieba. Trup w świątecznej gorączce nie wystarczył. O nie, trzeba było rzucić większą kłodę pod nogi może i niewzorowego policjanta, ale na pewno oddanego męża. Skromne życzenie bożonarodzeniowe przepracowanego człowieka, w spełnieniu którego przeszkodzić może najgorszy z możliwych świadków zdarzenia w Theatre Royale. Inspektor Marklow lubi i szanuje Daphne King, ale przez nią może mieć nieliche kłopoty w domu. Nie dość, że posłała po niego, to jeszcze rozwiała nadzieje podejrzanie zasiane przez Donalda Hartfortha. Atak serca odpada, gdy w garderobie nieboszczyka znajdujesz... Zbrodnie zimową porą Ady Moncrieff. Duch Wigilijnej Przeszłości zaklęty na kartach „Morderstwa w Theatre Royale”. Przaśna opowieść kryminalna z barwnymi postaciami najpewniej zamierzenie niepogłębionymi. W końcu w latach 30. XX wieku nie przywiązywano takiej wagi do portretów psychologicznych protagonistów i antagonistów literackich światów przedstawionych. Opowieść, która u mnie dodatkowo zapunktowała lekko ironicznym poczuciem humoru i niespodziewaną odpowiedzią na jedyne pytanie postawione przez autorkę. „Kto zabił?” - majordomusa nie widać, ale sprawca prawdopodobnie jest wśród nich.

Niemodny kryminał z pieczątką „Christmas Mystery”. Część pierwszego pisarskiego przedsięwzięcia belferki z Madrytu. Rodowitej Angielki porządnie wyedukowanej na gatunkowej prozie z pierwszej połowy XX wieku. „Morderstwo w Theatre Royala” Ady Moncrieff (właściwie Aine Mulkeen) to bynajmniej bezpośrednia kontynuacja podroży w czasie odnotowanej jako powieściowy debiut tej pani. Stara szkoła rozwiązywania zagadek kryminalnych. Współczesny utwór starannie wystylizowany. Polecam miłośnikom przygód Sherlocka Holmesa, Herkulesa Poirot i Jane Marple.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

2 komentarze:

  1. Nie zrozum mnie zle, bo czytam Twojego bloga od kilku lat i cenie za polecajki, ale takiego bełkotu to tu chyba jeszcze nie widziałem😀

    OdpowiedzUsuń