piątek, 19 stycznia 2024

Rafał Nawrocki „Omnifagus”

 
Opowieściożerne monstrum przemierza Poznań w poszukiwaniu najsmakowitszego pożywienia, chowanego w obskurnych zakątkach ludzkich umysłów. Pełzający podglądacz przewodnikiem po fascynującej wyobraźni Rafała Nawrockiego, autora wydanej w 2011 roku przez Gdański Klub Fantastyki (w cyklu „Anatomia Fantastyki”) monografii twórczości Adama-Wiśniewskiego Snerga, ze wskazaniem na jego debiutancką powieść pt. „Robot” oraz jednego z tłumaczy poezji Roberta Burnsa. Gościnnie występującego (opowiadania i artykuły) na łamach „Fantastyki”, „eleWatora”, „Polityki”, „Barbarzyńcy” i „Czasu Fantastyki”, rozmiłowanego w klasyce weird fiction badacza kultury grozy, a natchnienie do swojego pierwszego zbioru opowiadań czerpał głównie z nocnych przechadzek po stolicy województwa wielkopolskiego, wielopokoleniowej przystani rodu Nawrockich. Osiem mrocznych historii - gdzie pierwsza i ostatnia pełnią rolę spinacza (kompozycja klamrowa, wzmocniona postfinałowymi wycieczkami) - z ukochanego miasta utalentowanego Rafała. Publikacja wydawnictwa Vesper z 2023 roku w twardej oprawie zagospodarowanej przez Krzysztofa Wrońskiego, który ponadto zadbał o graficzne „podsumowanie” wszystkich opowiadań prezentowanych w „Omnifagusie”. Pozostałe dodatki: stosownie nieszczegółowa mapka miejskiego żerowiska tytułowego stworzenia i objaśnienia autora dla osób niezaznajomionych z topografią Poznania.

Okładka książki. „Omnifagus”, Vesper 2023

Subiektywny przegląd wyżerki egzotycznego stwora ze świata przedstawionego w „Omnifagusie” Rafała Nawrockiego.

Historie niebo w gębie

1. „Omnifagus. Otwarcie”, czyli wspominki żula. Niegdyś mieszkał z żoną w przytulnym domku w malowniczej dzielnicy Poznania, początkowo cierpiąc głównie na chroniczny brak czasu, a potem dopadła go przeszłość. Dom z Cegieł na Moczarach, podobno nawiedzony dom, w dzieciństwie pokazany mu przez enigmatycznego chłopca. Nękany przez złowróżbny głos, niechętnie wracający myślą do pewnej nieszczęsnej dziewczynki, bezimienny narrator gubi się w obmierzłych korytarzach prywatnego banku pamięci, uciekając przed potworem z podziemnych tuneli. Opowiadanie-schody. Stopień po stopniu w otchłań szaleństwa albo slalomem przez utwór szkatułkowy. Zabójczo ostre zakręty, niebezpieczne przechyły, niewiarygodne spotkania we frapująco niedopowiedzianych, zasłyszanych przez niewiarygodnego narratora splątanego, legendach miejskich. Przerażające sekrety poniemieckich podziemnych tuneli, przeklęty dom... i rąsia Wednesday:) Piekielny zawrót głowy. Piekielnie dobry.

2. „Szczurza historia”, czyli neowiktoriańska ghost story. Nastoletnia narratorka przeprowadza się wraz z rodzicami do starego domu z żalem sprzedanego przez starszą kobiecinę doskonale pamiętającą niegdyś nadzwyczaj popularną legendę o Podarciuszku. Małoletnia ma podejrzenie graniczące z pewnością, że od przeprowadzki widuje tego smutnego chłopca, że niegdysiejsze straszydło niesfornych dzieciaków z okolicy nie tylko istnieje, ale z jakiegoś powodu zwróciło uwagę właśnie na nią, poukładaną młodą damę, którą chyba bardziej niepokoi sąsiedni dom. Posępne lokum stroniącego od ludzi starszego małżeństwa i ich zbuntowanego syna. Upiorna historia krnąbrnego chłopca i niedopasowanej nastolatki. Zastanawiający związek ofiar przynależących do różnych światów. Mroczna atmosfera nieubłaganie zacieśniająca się wokół dziewczyny rozdartej między lękiem przed dzielnicowym upiorem a współczuciem do tej porozdzieranej istoty, z którą w jakimś stopniu na pewno się utożsamia. Bo dobrze zna smak samotności. Kreatywny horror nadnaturalny, miażdżąca urban legend i niszczący „konkurencję” klimat tajemniczości.
3. „Szczęt”, czyli martwa dziewczyna w rodzinnym gniazdku. Mężczyzna ukrywa w piwnicy swego niczym niewyróżniającego się domu żywego trupa córki. Dziewczyna zaginęła, a jego żona i syn powoli szykują się na najgorsze. Niemal stracili nadzieję na odzyskanie drogiej Kamy, ale jej rodziciel mentalnie przygotowuje się do ujawnienia nieumarłej współlokatorki, zbiera się na odwagę, by wtajemniczyć bliskich w niewiarygodny powrót dziewczyny. Karmi ją surowym mięsem i przygotowuje aromatyczne kąpiele, nie wierząc już, że to na dłużej zneutralizuje odór rozkładu. Rozpacz, desperacja, nadzieja. Niesłabnąca nadzieja ojca, która wykazuje się iście makabrycznym poczuciem humoru. Niszczący, obmierzły sekret – trucizna w krwiobiegu człowieka łapczywie chwytającego się marnej namiastki bestialsko skradzionego dziecka. Czasami lepsza jest śmierć... Krótko o niezwyczajnej męce (nie)istnienia. Depresyjna rzecz o niewyobrażalnie sponiewieranej jednostce. Dławiąca bestia.

Historie smaczne

1. „Łojciec”, czyli zniszczone dzieciństwo. Mieszkaniec starej kamienicy, pod wpływem alarmujących dźwięków tudzież okrutnych szeptów, rozdrapuje stare rany. Szkolne łobuzy, wiecznie zabiegana matka, nadużywający alkoholu łojciec i wreszcie Tamta Straszna Jesień. O chłopcu, który wstydził się ojca i zbierał cięgi od tak zwanych szkolnych kolegów. Nieznośnie cuchnące gazy tego świata. W niewysychającej kałuży wymiotów, pod ciężkimi buciorami silniejszych. Niewyidealizowane, wręcz szokująco autentyczne życie w rynsztoku, gdzie dociera karząca ręka (nie?)sprawiedliwości. Oprawcy stają się ofiarami w bagiennej rzeczywistości jedynego dziecka tytułowej postaci. Brud, smród i ubóstwo. Przykre, bo prawdziwe – no może z wyjątkiem mściciela.

2. „Omnifagus – zamknięcie”, czyli namolny staruszek. Chłopca imieniem Jakub nachodzi zmarły dziadek. Zmiennokształtny doradca życiowy, w którego pozornie nie wierzą dorośli mieszkańcy „ponurego zamczyska” w Poznaniu. Wodzony na pokuszenie Kubuś podejrzewa jednak, że rodzice go okłamują, że wiedzą o diabolicznym lokatorze i być może z premedytacją zasiewają w nim zwątpienie we własne zdrowie psychiczne. Sekrety piwnicy, pająki i mordercze pędy. Schyłek wieku niewinności, wewnętrzna bitwa ciemnej i jasnej strony mocy oraz nieszablonowe nawiedzenie. Zwariowany horror nadprzyrodzony w psychopatologicznym sosie. Nieco rozwleczony, ale dostatecznie efektywny.

Historie zjadliwe

1. „Spleśniała noga Klary Mundek”, czyli specyficzna opowieść romantyczna. Tytułowa bohaterka wtajemnicza zaufane towarzystwo spod sklepu monopolowego we wstydliwy problem natury cielesnej. Zaczęło się od białej plamki na nodze, którą bez trudu udało się zetrzeć, ale paskuda wróciła w większym wydaniu. Wygląda i pachnie jak pleśń, a najgorsze, że ciągle się rozrasta, kobieta z zainfekowaną kończyną z trwogą więc patrzy w najbliższą przyszłość. Z drugiej strony dokumentne spleśnienie może być sposobem na odzyskanie utraconej miłości. Zakodowana w opowiadaniu pod wdzięcznym tytułem wiadomość z zaświatów, egzotyczne zaobrączkowanie, czy po prostu rzadka choroba kobiety pracującej i zadającej się z niepopularną bandą. Sympatycznymi przedstawicielami tak zwanego marginesu społecznego, tutaj nazywanymi menelami. Wieloletnia tęsknota za ukochanym i zaskakująca szansa na odbudowanie więzi. Genialna w swojej prostocie „zaraza”, w moim odbiorze rozczarowująco okiełznana nieśmiertelnym uczuciem. Posłodzona miłością.

2. „Asylum”, czyli spółdzielnia ogrodów działkowych. W mieszkaniu nieprzedstawiającego się mężczyzny, zaniepokojonego przedłużającą się nieobecnością dwunastoletniego syna Tymona, zjawia się spanikowany kolega bezcennej zguby, by opowiedzieć o cichym miejscu. Wedle jego słów Tymek i jeszcze jeden chłopiec przepadli gdzieś na terenie starych ogródków działkowych, jak wkrótce przekona się nieustępliwy ojciec, obstawionych przez uzbrojonych funkcjonariuszy straży miejskiej. Niebezwzględny zakaz wstępu na zieloną wyspę bynajmniej bezludną. Noc żywych starców. Dynamiczna przeprawa przez najprawdziwszą dżunglę, która jakimś cudem uchowała się w epoce betonozy. Survival pachnący zombiakami i „Władcą much” Williama Goldinga. Postawiona na sprawdzonym fundamencie – na ratunek dziecku – sensacyjna przygoda, którą zapewne bardziej docenią zwolennicy slangu miejskiego i innych tego typu atrakcji w dziełach beletrystycznych. Jak dla mnie za dużo tych „łamańców językowych”, nie mogę jednak nie docenić wyczucia dramaturgii autora i niebanalnego wisielczego humoru.
3. „Suka”, czyli stalkerka z ogonem. Kundzia prześladuje widmowy pies. Atakuje znienacka, zatapia ostre zębiska w ciele zaskoczonej ofiary, po czym praktycznie rozpływa się w powietrzu. Przyjaciele zaszczutego młodzieńca skłaniają się ku jakiejś nieprzepracowanej traumie, natrętnym wspomnieniu lub wyparciu koszmarnego wydarzenia z dzieciństwa. Nieznanej im przeszłości Kundzia. Ale narrator, najlepszy kumpel nietuzinkowego bohatera tragicznego, adresata tej opowieści (narracja drugoosobowa), ma coraz większe wątpliwości. Może do naszego Kundzia faktycznie przyczepiło się jakieś wyjątkowo zawzięte zwierzę? Wbijające w fotel zakończenie, ale wcześniej wkradł się lekki chaos, głównie za sprawą „wymądrzającej się” dziewczyny osaczonego protagonisty. Intelektualnych wywodów pilnej studentki, wprawdzie miłosiernie niedługich, ale i niepożądanie odwracających uwagę od intrygującego przypadku niekoniecznie klinicznego. Towarzystwem widmowego psa też się nie nacieszyłam – niezupełnie przewija się w tle, bo na pierwszy plan ta klasyczna zmora gdzieniegdzie się wysunie, ale reżyser nie pozwoli jej się wyszaleć.

Jeśli jesteśmy tym, co jemy, to konsumując opowieści sami stajemy się opowieścią. Niebezpiecznie zatem pchać się do szwedzkiego stołu Rafała Nawrockiego:) Spleśniałe mięso, robaczywe desery i sfermentowane soki na lepkim od brudu blacie. Rarytasy „Omnifagusa”. Obleśna wieczerza z legendarną bestią z poznańskich kanałów, wyimaginowanym potworem bezwstydnie śliniącym się na opowiadania szkaradne swego stwórcy. Przez żołądek dziwotwora do serca czytelnika. Apetyczna fantastyka dziwaczna.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz