czwartek, 8 listopada 2012

„Nowojorski rozpruwacz” (1982)

Recenzja na życzenie (Nukie)
W Nowym Jorku grasuje seryjny morderca, który wydaje z siebie kwaczące odgłosy. Jego celem są zdeprawowane kobiety, poszukujące cielesnych uciech pod osłoną nocy. Tropem zabójcy podąża detektyw Williams.
Giallo w wydaniu Lucio Fulci’ego. Swego czasu film był zakazany w Finlandii, Australii, Wielkiej Brytanii, Norwegii i Niemczech. Dosłownie zmiażdżony negatywnymi opiniami krytyków, co oczywiście, pomijając nazwisko reżysera, przede wszystkim zachęciło mnie do zapoznania się z tym obrazem. ”Nowojorski rozpruwacz” w niczym nie przypomina najsłynniejszych filmów Fulci’ego, jak na przykład „Siedmiu bram piekieł”, czy „Miasta żywej śmierci”. Tutaj klimat nie jest tak duszący, a akcja skupia się na wielkomiejskim, zdeprawowanym życiu. Seks i przemoc jest tutaj na porządku dziennym, a w centrum tego wszystkiego znajdują się kobiety. Scen erotycznych jest całkiem sporo, ale w przeciwieństwie do amerykańskich teen-slasherów są one nieodzowne w zobrazowaniu szokującego zamysłu Fulci’ego. Otóż, reżyser wychodzi z założenia, że kobiety pod maską niewinności skrywają inne, całkowicie zdegenerowane oblicze. Bez względu na konsekwencje uprawiają seks na scenie przed sporą publicznością; podrywają przypadkowych mężczyzn w barze, aby „załapać się” na darmowy seks oralny (oczywiście, nie fatygując się nawet poszukiwaniem jakiegoś ustronnego miejsca), a nawet znajdują przyjemność w poczuciu zagrożenia, bólu i bezsilności. Słowem: niewyżyte nimfomanki, które nie znają takiego pojęcia, jak gwałt, a jeśli nawet to i tak potrafią znaleźć w nim przyjemność. Bulwersująca teza, ale tego rodzaju kino między innymi na tym polega. Twórcy nie przykładali większej wagi do nieuniknionego wyklęcia ich filmu – konsekwentnie, czasem wręcz z brutalną dosłownością obrazowali swój główny zamysł, w efekcie kręcąc film, którego nie sposób zbyt szybko zapomnieć. Swoją drogą feministki miałyby używanie:)
Jak to w giallo akcja skupia się na śledztwie, prowadzonym przez detektywa Freda Williamsa, przerywanym kilkoma średnio krwawymi scenami mordów. Ewenementem jest sama postać mordercy, która każe widzowi sądzić, że Fulci do pewnego stopnia naigrawa się z nurtu giallo. Kwaczący głos zabójcy nosi wszelkie znamiona autoparodii, w interesujący sposób kontrastując z bestialskimi czynami, których się dopuszcza. Kolejnym plusem jest sceneria – brudne, odrapane, pełne graffiti budynki, z nocnymi klubami na czele, co znacznie potęguje atmosferę wszechobecnego zepsucia. Aczkolwiek klimat podczas scen mordów znacznie zakłóca skoczna ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez Francesco De Masi, która nijak ma się do prezentowanych, przerażających wydarzeń. Zdecydowanie najsłabszy element tego obrazu. Sama intryga kryminalna może zaskoczyć niejednego odbiorcę, gdyż twórcy stosują zgrabne zwroty akcji, które dezorientują widza na tyle, iż w końcu całkowicie rezygnuje z „szukania mordercy” pośród tej garstki bohaterów, z którymi ma do czynienia. Szczególnie zaskakuje pełen niespodzianek finał, ale najbardziej w pamięć wbija się scena, mająca miejsce troszkę wcześniej – swego rodzaju wizytówka „Nowojorskiego rozpruwacza”. Mowa tutaj oczywiście o kultowym momencie rozcinania żyletką sutka i oka kobiety – najkrwawsza, najdłuższa i najbardziej odrażająca scena gore w całym obrazie. Gwarantuję, że długo tego nie zapomnicie.
W „Nowojorskim rozpruwaczu” zabrakło mi odrobinę tego charakterystycznego dla Lucio Fulci’ego sposobu filmowania, z licznymi zbliżeniami na oczy bohaterów i rzecz jasna okaleczone ciała, aczkolwiek pomijając ten fakt (i denerwującą ścieżkę dźwiękową) film ma swój odrażający urok. Bulwersuje, intryguje, a jedną sceną nawet mocno zniesmacza odbiorcę. Seans odradzam jedynie zatwardziałym feministkom, gdyż przesłanie wydaje się być całkowicie sprzeczne z ich przekonaniami – pozostałe kobiety z pewnością również mocno zbulwersuje, co w tego rodzaju obrazach należy brać na plus. Jednym zdaniem: kwintesencja włoskiego giallo w wykonaniu „mojego” mistrza.

12 komentarzy:

  1. no niewierze :) ledwo Co napisałem komentarz chcąc Cie nakierować na nurt Giallo, i filmografie m.in Dario Argento a tu chwile później pojawia się recenzja filmu giallo, i to jednego z klasyków. oby tak dalej, dobra Robota Buffy- poproszę o więcej Giallo, więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo stary film. Osobiście wcale go nie kojarzę, ale może kiedyś spróbuje go poszukać i obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matkobosko, ja mam jakąś wewnętrzną awersję do takich filmów. Sam plakat mnie już hmmm no, śmieszy mnie no.
    "Odrażający urok" jest nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. miss- awersje do doobrych intrygujących slasherów czy do plakatów :) plakat jak to plakat, raz lepszy raz gorszy. dużo ważniejsze to co prezentuje sam film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej chili oczywiście do plakatu bo to on ma mnie zachęcić. Widzę taki plakat (i tu mam na myśli ten drugi) - odechciewa mi się filmu ;)

      Usuń
  5. Ładnie zrealizowany film, wizualnie naprawdę cieszy oko w trakcie seansu. Bywa brutalnie, krwawo i perwersyjnie, ale czasem też zabawnie, nieco kiczowato, a nawet groteskowo. Świetnie to wszystko moim zdaniem zostało tutaj zmiksowane. Kult.

    Ale że usunęłaś stąd swoje opowiadania, to tego nie wybaczę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy to nie jest kolejna pretensonalna historyjka, horror o gościu, który morduje kobiety i zamorduje jeszcze więcej jeśli nie zostanie znaleziony. Kryminał jakich mnóstwo - tak to się prezentuje. Filmu nie widziałem, ale coś mi mówi, że chyba nie chce go zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównym czynnikiem odróżniającym ten film od klasycznych rzezi niewinnych ofiar przez niezidentyfikowanego sprawcę są postacie ofiar i bulwersujący pogląd Fulci'ego na płeć piękną (nie wiem, czy tak myśli w istocie, ale dosyć jasno pokazuje nam to w tym obrazie). Nie wiem, czy istnieje jeszcze jakiś film, który w taki sposób obrazowałby kobietę.

      Usuń
  7. kih- takim streszczeniem można okrasić również 95 % wszelakiej maści Amerykańskich slasherów. Ktoś kogoś morduje, reszta próbuje się dowiedzeć o co chodzi :) wypisz wymaluj wiekszość slasherów z Ameryki. tzn ze ich też nie oglądasz?

    OdpowiedzUsuń