Agent sportowy, Myron Bolitar, dostaje zlecenie od swojego klienta,
Christiana Steele’a, wschodzącej gwiazdy futbolu amerykańskiego. Ma zbadać
okoliczności zaginięcia przed osiemnastoma miesiącami jego dziewczyny, Kathy
Culver. Policja jest przekonana, że dziewczyna nie żyje, jednak przesyłka
pocztowa przesłana do Christiana i zaadresowana pismem Kathy, zawierająca pismo
pornograficzne z jej zdjęciem każe chłopakowi przypuszczać, że dziewczyna nie
umarła. Myron we współpracy ze swoim przyjacielem, Winem Lockwoodem i byłą
dziewczyną, starszą siostrą Kathy, Jessicą, stara się rozwikłać zagadkę
zaginięcia dziewczyny oraz późniejszego zabójstwa jej ojca.
Po raz pierwszy wydana w 1995 roku pierwsza część cyklu thrillerów cenionego
Harlana Cobena o agencie sportowym, Myronie Bolitarze. Książkę nominowano do
nagrody imienia Edgara Allana Poe i Anthony Award. Od czasu wydania „Bez
skrupułów” Coben zdążył już wyrobić sobie międzynarodową sławę, stając się jednym
z najpoczytniejszych autorów literatury sensacyjnej.
Myślę, że swojego sukcesu książka nie zawdzięcza warsztatowi Cobena, który
celuje głównie w oczekiwania czytelników wprost przepadających za krótkimi, treściwymi
zdaniami. Autorzy kryminałów często posiłkują się takowym stylem przy kreśleniu
intrygi kryminalnej i zdążyli już udowodnić, że akurat w tym gatunku zdaje on
egzamin, jednakże osobiście tylko w nielicznych przypadkach odbieram to
pozytywnie. O wiele bardziej cenię sobie długie, złożone, wręcz
dziesięciolinijkowe zdania, bo wówczas (wiem, że to rzadko spotykane) mniej
plącze mi się język. Co nie znaczy, że warsztat Cobena nie zachwyci czytelników
poszukujących prostych, często dwuwyrazowych zdań. Moim zdaniem geniusz „Bez
skrupułów” tkwi przede wszystkim w bohaterach. Nie uświadczymy tutaj zwyczajnych,
schematycznych postaci, z nudnymi osobowościami. Absolutnie każdy, nawet
bohaterowie drugoplanowi posiadają tak intrygujące, oryginalne cechy, że nie
sposób się nimi nie zachwycać. Duet głównych postaci, Myron i Win, jest tak
zakręcony w swojej ambiwalentności, że pomimo ich osobliwego podejścia do
wymierzania sprawiedliwości nie sposób ich nie polubić. Dowcipni, ironiczni
byli agenci, którzy bez skrupułów krzywdzą prawie każdego, kto nie żyje zgodnie
z literą prawa. Ale o ile Win jest gotowy w imię przyjaźni i sprawiedliwości
bez zmrużenia oka masakrować każdego opryszka, Myron częstokroć przyjmuje rolę
jego wentyla bezpieczeństwa, starając się ostudzić w nim żądzę krwi. Żeńskim
pierwiastkiem jest pisarka Jessica Culver, była dziewczyna Bolitara. Uparta,
upierdliwa i olśniewająco piękna kobieta, która po latach na powrót wkrada się
w łaski Myrona, podczas wspólnej sprawy poszukiwania jej zaginionej siostry.
Konstrukcja fabularna jest troszkę nierówna. Pierwsza połowa książki w
przeważającej większości skupia się, na nużących dla mnie, sprawach sportowych.
Korupcji, rywalizacji i działalności przestępczej w tym światku. Ktoś, kto
interesuje się tą tematyką zapewne będzie zadowolony, ale ja tam wolałabym,
żeby Bolitar był prywatnym detektywem – wówczas nie musiałabym zapoznawać się z
tajnikami realiów, które zwyczajnie mnie usypiają. Sprawa Kathy Culver będzie
się rozwijać, gdzieś w tle tych wszystkich spraw sportowych. W pierwszej
połowie książki Coben podrzuci nam jedynie zdjęcie dziewczyny w pisemku
pornograficznym, podesłane jej chłopakowi osiemnaście miesięcy po jej
zaginięciu oraz tajemnicze zabójstwo jej ojca. Z czasem Myron odkryje powiązania
Kathy ze światkiem porno, ale przez długi czas nie będzie w stanie rozwikłać,
na czym dokładnie one polegało i przede wszystkim, co zmusiło tak piękną,
popularną dziewczynę do zainteresowania się taką profesją. Dodatkowo autor
niemalże do końca będzie utrzymywał czytelników w ciągłej niepewności, co do
stanu Kathy – aż do ostatnich kilku stron nie sposób jest przewidzieć, czy
dziewczyna zaginęła, czy została zamordowana. Ilekroć Coben zbacza z tematów
stricte sportowych w stronę kryminalnej intrygi oferuje swoim odbiorcom
światowy poziom dochodzenia domorosłych detektywów do prawdy – bez naciąganych zbiegów
okoliczności. Tutaj każdy trop z zachowaniem wszelkiej logiki pociąga za sobą
następny – śledczy, nie są jak w innych tego typu powieściach jasnowidzami,
odkrywającymi prawdę za pomocą naciąganej dedukcji. Natomiast druga połowa
książki to już absolutne mistrzostwo świata. Pełna szokujących zwrotów akcji,
zaskakująca i trzymająca w napięciu jazda bez trzymanki, od której trudno się
oderwać. Coben precyzyjnie wprowadza nas w świat mrożących krew w żyłach
rodzinnych tajemnic oraz ludzkiego zezwierzęcenia i tak aż do wgniatającego w
fotel finału, który pozostawia nas ze smutnym, acz jakże prawdziwym morałem,
mówiącym o niemożności naprawienia swoich błędów z przeszłości.
Choć „Bez skrupułów” posiada kilka rozwiązań, które nijak nie przystają do
mojego gustu (sportowa pierwsza połowa powieści i lapidarny styl) to muszę
przyznać, że plusy niemalże całkowicie je rekompensują. Przemyślana, szokująca
intryga z zaskakującym zakończeniem to przepis na thriller idealny, z którego
Harlan Coben w dużej mierze skorzystał. Fanom tego gatunku literackiego, jak
najbardziej polecam.
Uwielbiam Cobena i czytam wszystko co wychodzi spod jego pióra. Nie poznałam jeszcze jego 3- 4 ostatnich książek ale już dumnie stoją na mojej półce :)
OdpowiedzUsuńWlasnie zaczelam pisac bloga o horrorach. Jak weszlam na twojego bloga bylam pod wrazeniem.
OdpowiedzUsuńPs. bardzo fajne recenzje:)
zapraszam do mnie
http://horror-movie-paradise.blogspot.de/
świetnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
OdpowiedzUsuńCo prawda seria o Myronie mniej mi się podoba niż jego "niepowiązane" powieści ale i tak uwielbiam Cobena.
Bardzo podoba mi się jego styl pisania, jak już zauważyłaś lubię prostą formę: krótkie i treściwe zdania zdecydowanie bardziej do mnie przemawiają niż językowe tasiemce :)
Sama postać Myrona jest wg mnie taka "za fajna", autor na siłę chyba chce z niego zrobić mistrza dowcipu i ironii. Trochę mnie to nie przekonuje.
Jednak polecam inne jego powieści- bo kto jak kto , ale Coben potrafi nakreślić intrygę tak, żeby czytelnik do ostatniej strony się nie zorientował kto jest winny :)
Dzięki za recenzję :)
Ja horrorów nie lubię
OdpowiedzUsuń