środa, 9 kwietnia 2014

„Krwawnik. Opowiadania z pozornie martwej strefy” Praca zbiorowa

BEATA SMÓŁKOWSKA, PAULINA J. KRÓL, TOMASZ CZARNY, PATRYK HIRSEKORN, ŁUKASZ RADECKI, MACIEJ LEWANDOWSKI, , NATALIA GOLIK, KRZYSZTOF PAKUŁA, TOMASZ MORDUMX SIWIEC, BARTOSZ SŁOWIŃSKI

Portal internetowy „Kostnica”, poświęcony szeroko pojętej grozie, co roku z okazji Halloween organizuje konkurs na najlepsze opowiadania z dreszczykiem. „Krwawnik” to pierwsze papierowe wydanie laureatów ubiegłorocznego konkursu, których w drodze głosowania wyłonili internauci. Jako, że portal „Kostnica” dopiero wkracza w światek wydawniczy niniejszy zbiór opowiadań nie porywa gabarytami oraz wysoką jakością papieru i okładki, aczkolwiek stronice uatrakcyjniono niepokojącymi grafikami. A więc pomimo niskich nakładów pieniężnych wydawcy zrobili wszystko, aby maksymalnie uprzyjemnić lekturę wielbicielom horroru. To tylko dowód na to, że niedostatki budżetowe nigdy nie przyćmią pasji. Ale wydanie wydaniem – najważniejszy jest poziom tekstów zamieszczonych w „Krwawniku”, a w tej materii pozostaje mi jedynie oddać pokłon ich autorom, bo naprawdę nie spodziewałam się, aż takiej bomby literackiej. Nie wiem, jak to się dzieje, ale ilekroć stykam się z twórczością tak znanych pisarzy, jak i debiutantów częściej podzielam zdanie zwykłych czytelników, aniżeli profesjonalnego jury. Pewnie, dlatego spośród dwunastu zamieszczonych w „Krwawniku” tekstów, aż dziesięć przypadło mi do gustu, z których z kolei połowa prezentuje mrożący krew w żyłach, światowy poziom.

Prawie wszystkie opowiadania zamieszczone w tym zbiorze osadzone są w preferowanej przeze mnie konstrukcji narracyjnej. Nastrojowy początek, niepokojące rozwinięcie akcji i miażdżący, długo pozostający w pamięci finał. Moim zdecydowanym faworytem jest Tomasz Siwiec. Jego „Possesion” opowiada o przeprowadzce mężczyzny wraz ze swoimi bliźniaczymi córeczkami do nowego mieszkania, celem pożegnania się z tragiczną przeszłością, naznaczoną śmiercią jego żony. Już podczas pierwszej nocy dziewczynki dziwnie się zachowują, a im dłużej przebywają w nowym mieszkaniu, tym bardziej cierpią. Ale wbrew pozorom nie jest to kolejna konwencjonalna ghost story o poltergeiście. To, co zalęgło się w murach tego feralnego mieszkania przekracza wszelkie granice okrucieństwa. Nagromadzenie makabry w końcówce jest tak przytłaczające, że chyba nie znajdzie się, ani jeden czytelnik, który przejdzie obok tej historii obojętnie. Coś wstrząsającego!
Paulina Król, blogerka, o której robi się coraz głośniej w światku wydawniczym zaproponowała dwie historie. Jeśli miałabym wytypować lepszą to bez wahania postawiłabym na „Ultimatum”, opowiadającą o tym, jak akt tworzenia powieści wpływa na psychikę autora. Jak życie codzienne u boku niekochanej żony inspiruje pisaną historię i jak ta opowieść oddziałuje na rzeczywistość. Gore, nekrofilia to dla Pauliny nie pierwszyzna i choć akurat po jej prozie nie spodziewałabym się, aż takiego nagromadzenia makabry to nie pozostaje mi nic innego, jak powinszować pójścia na całość, dzięki czemu czytelnicy mają szansę skonfrontować się z prawdziwie miażdżącym tekstem.
Drugie jej opowiadanie, zatytułowane „Chłopski las”, wypadło odrobinę słabiej, co nie znaczy, że w kontekście ogółu nie prezentuje sobą większej wartości. Wręcz przeciwnie! Dojrzały styl, dzięki któremu Paulina opisuje niepokojącą leśną scenerię, równocześnie budując niepokojący klimat swojej historii wręcz hipnotyzuje. Ale najlepsza jest myląca koncepcja wstępu i rozwinięcia akcji. Skupienie na florze leśnej, grzybobraniu i miłości do przyrody, którą oczywiście podzielam w ogóle nie sygnalizuje miażdżącego finału. Wówczas autorce udała się rzecz rzadko spotykana – bez nudnawego rozpisywania się skumulowała ogromny rozlew krwi na niecałej stronicy i w dodatku zrobiła to ze znakomitym wyczuciem konwencji gore. Krótko: klimatyczno-makabryczne opowiadanie!
Kolejnym mistrzostwem jest tekst Patryka Hirsekorna, pt. „Mora”, opowiadający o czternastoletnim Jakubie, który czyta ojcu pamiętnik swojego obecnie chorującego na Alzheimera dziadka. Zapoznaje go z mrożącą krew w żyłach historią topienia marzanny, której ojciec świadkował w wieku dziewięciu lat. Jakub nieświadomie otwiera wrota do zapomnianego szaleństwa, dzięki czemu serwuje czytelnikom mocny, krwawy finał. Nastrój tej opowieści wręcz przytłacza, a groza, aż bucha z każdej strony. Coś idealnego dla fanów klimatycznych straszaków ze wstrząsającymi zakończeniami.
Akcja „Satellite 15” Łukasza Radeckiego rozgrywa się w przyszłości na statku patrolowym, co jak można się tego spodziewać stwarza klimat rodem z science fiction. To, co dzieje się na pokładzie statku to prawdziwa jazda bez trzymanki nawet dla długoletnich, doświadczonych fanów gore. Plejada krwawych mordów – rozwalanie głów, oblewanie rozgrzanym olejem, latające wnętrzności, stopione twarze – a to wszystko opisane w najdrobniejszych, odstręczających szczegółach. Kolejnym atutem jest oczywiście zaskakujący finał, ale nie będę zdradzać, na czym polega jego geniusz – musicie sami to przeczytać!
Drugie opowiadanie Radeckiego, zatytułowane „Kat”, wypadło troszkę słabiej od „Satellite 15”. Opowiada o kacie, miewającym wizje, który popełnia błąd próbując dokonać egzekucji na skazanej za czary kobiecie. Mocne strony tego tekstu to z pewnością porażający finał i dotknięcie problematyki haniebnego procederu zabijania przez chrześcijan heretyków oraz rzecz jasna brudny klimat minionych wieków. Ale rozwinięcie akcji pozbawiono jakiegoś przykuwającego większą uwagę akcentu.
Bartosz Słowiński i jego „Historia Edwina”… mmm, aż się rozmarzyłam na wspomnienie tego klimatu rodem z najlepszych ghost stories. To historia człowieka, który wynajmuje pokój w domu pewnej kobiety w Londynie, w którym co noc musi przysłuchiwać się tajemniczym odgłosom zza drzwi. Z tak umiejętnie budowanym nastrojem niezdefiniowanej grozy już dawno w literaturze się nie spotkałam, a to wszystko dzięki niebywałemu warsztatowi Słowińskiego. Do tych zachwytów należy jeszcze dodać intrygujące zakończenie, które sprytnie wyłamuje się z wcześniej eksponowanej konwencji ghost story.
„Brzytwa” Tomasza Czarnego może poszczycić się wnikliwym podejściem do postaci głównego bohatera. Jego przytłaczający smutek i desperacja po utracie żony dzięki dojrzałemu stylowi autora udzielają się również czytelnikom. Naprawdę trzeba znać się na swoim fachu, aby podobnie, jak Czarny za pomocą kilku celnych zdań wykreować tak żywego bohatera. Jedyne, co rozczarowuje to zakończenie – po takim piórze spodziewałam się większej bomby.
Maciej Lewandowski poprzedził swoją „Jesienną muzykę” cytatem z „Miasteczka Salem” Stephena Kinga, sugerując o czym będzie traktowało jego opowiadanie. Ale fabularnie tekst silniej nawiązuje do tekstu Kinga zamieszczonego w zbiorze „Nocna zmiana” pt. „Ktoś na drodze”. Chwała autorowi za odstręczającą sylwetkę wampira, rodem ze starych, dobrych dla krwiopijców czasów. Naprawdę szkoda, że „Jesienna muzyka” tak bardzo przypomina „Kogoś na drodze”, bo pozbawia ją to większości zaskakujących akcentów, aczkolwiek warsztatowo jako taka opowiastka na jeden raz spełnia swoje zadanie.
„Nie moja bajka” Krzysztofa Pakuły opowiada o przerażających przygodach pewnego mężczyzny w święto Halloween. Wówczas staje on oko w oko z koszmarem – osobliwą wariacją bajki o „Jasiu i Małgosi” dla dorosłych. Pusta kamienica, dzieci poprzebierane za upiorów, zjawiska paranormalne i… istna rzeź. Naprawdę ciekawy pomysł na fabułę i choć miejscami opisy są odrobinę za bardzo rozwleczone to w obliczu takiego nagromadzenia napięcia i rozlewu krwi można chyba przymknąć oko na te drobne mankamenty.

Dwa opowiadania nijak nie przypadły mi do gustu. Mowa o mało oryginalnej „Zagadce nieśmiertelności” Beaty Smółkowskiej, traktującej o targowaniu się z Kostuchą, która odrzuciła mnie przydługimi opisami funkcji nowinek technologicznych, slangiem i żartobliwym, lekkim podejściem do tematu. Spodziewałam się horroru, a dostałam parodię. Podobnie w moim odczuciu poległa Natalia Golik. O jej króciutkim „Na drugie mi Jola” naprawdę ciężko cokolwiek napisać, bo ledwo się zaczyna, a już mamy koniec. Może i jej historia pewnego morderstwa wypadłaby lepiej, gdyby pokusiła się o jakiekolwiek rozwinięcie akcji. W każdym razie ja tak oszczędnych w słowach tekstów nigdy nie aprobowałam, co nie znaczy, że nie znajdą się osoby, które nie rozmiłują się w tym opowiadanku.

Polscy autorzy horrorów już dawno „wyszli z ukrycia” i tchnęli w naszą rodzimą literaturę trochę życia, co „Krwawnik” tylko udowadnia. Miejmy tylko nadzieję, że „Kostnica” nie poprzestanie na tym jednym zbiorze, bo biorąc pod uwagę jego światowy poziom nasz rynek sporo by na tym stracił. Naprawdę gorąco zachęcam wielbicieli szeroko pojętej grozy do zapoznania się z niniejszą antologią, którą można nabyć tutaj w atrakcyjnej cenie.

Za książkę bardzo dziękuję portalowi

3 komentarze:

  1. Ostatnio widziałam na tym portalu konkurs o zbiór tych opowiadań, żałowałam, że wcześniej się na niego nie natknęłam, bo niestety był już zakończony :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na https://www.facebook.com/carlamori.author?fref=ts właśnie trwa konkurs w którym można go wygrać :D

      Usuń
  2. Świetny blog i bardzo treściwe wpisy, na pewno skarbnica wiedzy, którą wykorzystam :)

    OdpowiedzUsuń