Major, Paul Brenner, pracuje w wydziale dochodzeń kryminalnych (CID)
zajmującym się przestępstwami w amerykańskim wojsku. Obecnie stacjonuje w
Forcie Hadley, dowodzonym przez generała Campbella. Pewnego ranka dostaje
wezwanie od pułkownika żandarmerii, Billa Kenta, na strzelnicę. Na miejscu zastaje
nagie ciało córki generała, kapitan Ann Campbell, przykute do ziemi za pomocą
śledzi od namiotu i linki. Brenner dostaje tę sprawę, a pomóc ma mu była
kochanka, psycholog Cynthia Sunhill. Oboje szybko odkrywają, że ofiara
prowadziła na terenie fortu swego rodzaju wojnę psychologiczną, sypiając z prawie
każdym żonatym żołnierzem wyższym stopniem z otoczenia swojego ojca, aby
zemścić się na nim za jakieś dawne przewinienia. Brenner i Sunhill ufają, że
jedynie rekonstrukcja rozwiązłego życia Ann i tragedii, jaka ją spotkała w
przeszłości pozwoli im dotrzeć do jej mordercy.
Wydana po raz pierwszy w 1992 roku pierwsza powieść Nelsona DeMille’a o Paulu
Brennerze (do dzisiaj ukazały się jeszcze dwie książki z tym bohaterem), którą
w 1999 roku Simon West przeniósł na ekran. Adaptacja „Córki generała” z Johnem Travoltą
w roli głównej to jeden z moich ulubionych kryminałów – jeden z nielicznych
filmów utrzymujących mnie przez cały seans w napięciu, a w kulminacyjnym
momencie niezmiennie wyciskający mi łzy z oczu. Choć główny wątek jest
identyczny, książka obfituje w więcej szczegółów dochodzenia Brennera i
Sunhill. Poza tym niektóre wątki w adaptacji zostały dodane, a inne mocno zmodyfikowane.
Ale chociaż scenarzyści jedynie w zarysie czerpali z dzieła DeMille’a w ogóle
nie umniejsza to mojej sympatii do arcydzieła (tak, nie boję się użyć tego
słowa) Simona Westa.
„Kiedy
odrzuci się emocje i namiętności, wszystkie zbrodnie i zbrodnicze zachowania
rodzą się w mózgu. Tam mają swój zaczątek; wezwanie do popełnienia każdego
uczynku przychodzi właśnie stamtąd, a ukrycie czynu nagannego również zajmuje
cały umysł zbrodniarza.”
Skoro luźną adaptację „Córki generała” podsumowuję tak wielkimi słowami książkę
wypadałoby mi wynosić na ołtarze, bo jeśli koniecznie miałabym porównać ją do
tej filmowej perełki musiałabym przyznać jej wyższość. Narratorem jest major z
CID, Paul Brenner, przy kreacji którego DeMille osiągnął prawdziwe wyżyny. Czytałam
już kilka powieści tego autora z innymi postaciami, ale jak dotąd żadna nie
wzbudziła we mnie takiej sympatii, jak Brenner. Jego błyskotliwe, acz mocno
pesymistyczne obserwacje, specyficzne poczucie humoru, cynizm i przede wszystkim
udawany narcyzm oraz autoironia, przebijająca w wielu wypowiedziach dają nam
obraz człowieka mającego duży dystans do siebie i nieobawiającego się konsekwencji
swojego lekkodusznego traktowania żołnierzy wyższych stopniem. Brenner
całkowicie poświęca się sprawie, nie dbając o własne korzyści i nie ulegając
szantażom. Jedyne ustępstwa, na jakie jest gotowy to tuszowanie dowodów dla
dobra armii, co świadczy zarówno o oddaniu dla zawodu, jak i ukrytej gdzieś
głęboko bezwzględności. Partnerująca mu psycholog i była kochanka, Cynthia Sunhill
jest do niego bardzo podobna, szczególnie widać to na początku powieści, kiedy
to nieustannie przerzucają się celnymi złośliwościami, udowadniając, że DeMille
jak mało kto potrafi konstruować barwne cyniczne, ale też humorystyczne
dialogi. W dalszej części lektury, kiedy już Brenner i Sunhill „zakopią topór
wojenny” i na nowo zaczną pałać do siebie sympatią kobieta niestety usunie się
na dalszy plan, pełniąc rolę tła dla męskiego bohatera.
„Czasami
staję w zdumieniu, jak wielka jest siła seksu i jak wielu ludzi gotowych jest
zaryzykować honor, majątek, a nawet życie – za godzinę między dwoma udami.”
Mimo, że akcja „Córki generała” rozgrywa się w Forcie Hadley, w realiach
wojskowych DeMille tylko ogólnikowo dotyka egzystencji w armii i to prawie
wyłącznie w samych negatywach. Delikatne poruszanie problematyki życia w wojsku
i regulaminu jest nieodzowne dla wyjaśnienia odmiennych niż u cywilów
procederów śledztwa, ale autor nie przynudza nudną etykietą i charakterem
działań woskowych, najbardziej skupiając się na dochodzeniu. A to obfituje w
multum zwrotów akcji, które wzbudziły moją sympatię do ofiary. Po przeszukaniu domu
kapitan Ann Campbell, Paul i Cynthia uświadamiają sobie, że pod płaszczykiem
nieskazitelności i profesjonalizmu ukrywała drugie, prywatne „ja”. Kobieta
regularnie sypiała z mniej więcej trzydziestoma wyższymi stopniem, żonatymi
żołnierzami, z otoczenia swojego ojca, generała. Na tych spotkaniach w jej
piwnicy całkowicie dostosowywała się do preferencji partnerów, pozwalając im
robić ze swoim ciałem, wszystko, czego zapragną i fotografując ich „sesje”. W
toku dochodzenia wychodzi na jaw, że Ann nie była typową nimfomanką, że czerpiąc
ze swojego wykształcenia z dziedziny psychologii prowadziła szeroko zakrojoną
wojnę ze swoim znienawidzonym ojcem. Jej partnerzy byli jedynie „mięsem
armatnim”, zmanipulowanymi głupcami, którzy byli gotowi zdeptać swój honor i
dobre imię dla kilku chwil w jej towarzystwie. DeMille całkiem przewrotnie
dotyka tutaj tematyki równouprawnienia w armii, odcinając się od znanego problemu
molestowania kobiet i przedstawiając mężczyzn w roli ofiar, ale nie niewinnych.
DeMille mocno feministycznie zaznacza, że przygodni partnerzy Ann, których bez
skrupułów wykorzystywała do swoich własnych celów byli również ofiarami
własnych autodestrukcyjnych żądz. Nie potrafili jej odmówić, myśląc jedynie o
zaspokojeniu swoich pragnień i tym samym nie należy ich żałować. Tak to
odebrałam, choć mogłam niewłaściwie zinterpretować zamysł DeMille’a. A żeby
było jeszcze ciekawiej wyczułam gdzieś między słowami ogromną sympatię autora
do tej silnej, inteligentnej femme fatale,
która niszczyła reputację wyższych stopniem żołnierzy. Brenner i Sunhill od
początku pałają do niej uczuciem, a dzięki ich utożsamieniu się z panią kapitan
łatwo było mi zrozumieć jej kontrowersyjne poczynania i (kurczę) również wpaść
w zachwyt nad jej osobą.
„W porównaniu
ze wstydem śmierć jest niczym.”
Śledztwo, jak na rasowy kryminał przystało podąża znanym torem. Nie
dysponując zbyt wieloma dowodami rzeczowymi i świadkami Brenner i Sunhill są
zmuszeni poruszać się po omacku, przepytując prawie każdego, kto mógł mieć
motyw zamordowania Ann. Piszę „prawie”, bo śledczy mają ograniczony czas,
bowiem wkrótce będą musieli przekazać sprawę FBI, a ofiara sypiała z tak
wieloma mężczyznami, że potencjalnych podejrzanych jest kilkadziesiąt. Techniki
dochodzenia do prawdy w wydaniu Brennera są proste – męczy świadków dopóty,
dopóki się nie przyznają. W dochodzeniu pomaga mu znajomość psychologii
Sunhill, która po reakcjach przesłuchiwanych potrafi wydedukować, czy coś
ukrywają. Ponadto nasi śledczy sporo czasu spędzają na miejscu zbrodni
rekonstruując wydarzenia z nocy, w której uduszono kapitan Campbell. Wielokrotne
powtarzanie przez nich prawdopodobnego przebiegu wypadków wkrótce skutecznie
wbiło mi w pamięć odpowiedzi na „kiedy?”, „gdzie?” i „co?”, ale odzewy na „kto?” i „dlaczego?”
w zamyśle autora długo jeszcze miały pozostać tajemnicą. To pierwsze szybko
przewidziałam, ponieważ DeMille niestety nie potrafi skutecznie wywodzić czytelnika
w pole, podrzucając mylne tropy, a odpowiedź na to drugie pytanie znałam już z
filmu. Brenner i Sunhill z czasem dochodzą do wniosku, że kluczem do
rozwiązania zagadki są wydarzenia sprzed dziesięciu lat, że coś strasznego
miało miejsce, kiedy Ann przebywała na studiach w West Point. Jakieś traumatyczne
wydarzenie, które rzutowało na całą jej dorosłą egzystencję i które wzbudziło w
niej tak wielką nienawiść do ojca. Źródło, z którego Paul i Cynthia dowiadują
się o tej wstrząsającej, zmuszającej do płaczu historii jest inne niż w filmie,
ale robi równie przygnębiające wrażenie, co w adaptacji. Zarówno pod kątem
tragedii niewinnej dziewczyny, jak i bezwzględności otaczającego ją świata, w
którym rządzą układy i pragnienie wybielania się przed opinią publiczną.
„Córka generała” to kryminał, który gra na emocjach czytelnika. DeMille tak
mocno skupia się na bohaterach i ofierze oraz ludzkim okrucieństwie, że w
najmniejszym stopniu nie przystaje do typowego schematu literatury kryminalnej.
Nie uświadczymy tutaj suchych relacji z dochodzenia, czy oklepanych dialogów.
Sięgając po „Córkę generała” skonfrontujemy się z prawdziwie przygnębiającą
historią, pełną cynicznych obserwacji świata i błyskotliwego czarnego humoru. Cóż,
DeMille przeszedł tutaj samego siebie, dając mi lekturę, o której długo nie
zapomnę – zresztą podobnie, jak o jej filmowej wersji.
Cytaty z książki w tłumaczeniu Doroty Malinowskiej-Grupińskiej z wydania Albatrosa
Cytaty z książki w tłumaczeniu Doroty Malinowskiej-Grupińskiej z wydania Albatrosa
Oglądałam film i bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała, film, jak zwykle, mniej. Historia książkowej Ann Campbell niesamowicie mnie zasmuciła. Wg mnie w filmie nie ukazano całości tragizmu tej postaci.
OdpowiedzUsuńFilm widziałam, ale książki niestety nie czytałam, ale po przeczytaniu twojej opinii koniecznie muszę to nadrobić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń