wtorek, 21 października 2014

„Delikatna” (2005)


Amerykańska pielęgniarka, Amy, dostaje pracę na nocnej zmianie w Mercy Falls, szpitalu dziecięcym, który niedługo ma zostać zamknięty. Już pierwszego dnia poznaje chorującą na mukowiscydozę dziewczynkę, Maggie, z którą szybko się zaprzyjaźnia. Choć reszta personelu nie daje wiary jej słowom Maggie upiera się, że widuje „mechaniczną dziewczynę”, która nawiedza Mercy Falls. Niewyjaśnione wydarzenia, którym Amy wkrótce świadkuje zmuszają ją do zbadania słów dziewczynki.

Trzeci po „Bezimiennych” i „Ciemności” pełnometrażowy horror hiszpańskiego twórcy Jaume Balagueró, który dwa lata później rozsławił swoje nazwisko głośnym „[Rec]”. Z całej filmografii tego pana w całości zadowolił mnie thriller „Słodkich snów”, ale jeśli miałabym wybrać horror Balagueró, który najbardziej przypadł mi do gustu to pewnie postawiłabym właśnie na „Delikatną”. Obsypana nagrodami na Festival international du fantastique de Gerardmer w 2006 roku oraz uhonorowana Goyą za efekty specjalne hiszpańsko-brytyjska produkcja anglojęzyczna, nawiązująca do tradycji nurtu ghost story, ale też dodająca coś od siebie.

Po pierwszym seansie „Delikatnej” przed laty łagodnie mówiąc nie byłam zadowolona. Głównie dlatego, że oczekiwałam mocnej ghost story, a dostałam subtelny horror, bazujący na nastroju, a nie efektach specjalnych. Przed ponowną projekcją zmieniłam swoje nastawienie, dzięki czemu mogłam czerpać większą przyjemność z seansu, choć do doskonałości „Delikatnej” i tak jeszcze daleko. Scenariusz Jaume Balagueró i Jordi Galceran skonstruowany jest tak, żeby zdobyć serca wieloletnich wielbicieli ghost stories, którzy ciasną konwencję tego nurtu odbierają w samych superlatywach. A więc mamy posępny, chylący się ku upadkowi szpital dziecięcy, w którym pacjenci świadkują dziwnym wydarzeniom. Najbardziej uświadomiona w temacie jest mała dziewczynka, cierpiąca na mukowiscydozę, która utrzymuje, że widuje „mechaniczną dziewczynę” mieszkającą na drugim, odciętym piętrze. Jak to zwykle w tego typu horrorach bywa dorośli nie dają wiary jej słowom, poza nową pielęgniarką Amy, której aż do końcówki filmu też nikt nie chce zaufać. Jak na konwencjonalną ghost story przystało znalazło się też miejsce dla poprzedniczki Amy, Susan, która podobnie jak ona również świadkowała paranormalnym zjawiskom w Mercy Falls, co zmusiło ją do porzucenia pracy. Teraz Amy próbuje się z nią skontaktować, co skutkuje (a jakże!) kontaktem z dwiema podstarzałymi specjalistkami od życia pozagrobowego, które służą jej dobrą radą. Z takich ważnych faktów sprzed zwrotu akcji na wzmiankę zasługuje jeszcze przeszłość Amy, która boryka się ze świadomością doprowadzenia do śmierci małego chłopca przez swoje zaniedbanie.

Chyba każdy, kto w swoim życiu zapoznał się z kilkoma horrorami o duchach zauważy w tym pobieżnym opisie powtarzalność motywów. Jednak zarzut nudnej wtórności byłby krzywdzący dla Balagueró, bo o dziwo wszystkie te znane elementy ghost stories znakomicie ze sobą koegzystują, minimalizując większe znużenie. Twórcy zauważalnie dążyli do stworzenia straszaka, bazującego przede wszystkim na nastroju niezdefiniowanego zagrożenia, ograniczając jump sceny i dosłowne epatowanie grozą do absolutnego minimum. Mistrzowska ścieżka dźwiękowa, ponura sceneria podupadającego angielskiego szpitala i profesjonalni operatorzy znacznie w tym pomogli, aczkolwiek stopniowanie napięcia chwilami delikatnie kulało. Tak więc, kiedy mamy na przykład scenę wejścia Amy do swojego pokoju, w którym widzi czarną postać stojącą przy łóżku, albo wybrzuszające się prześcieradło nie czuć takiego niepokoju, jaki powinien wynikać z tak tajemniczych sekwencji, szczególnie w kulminacjach, które zgodnie z zamysłem twórców nie pokazują niczego przerażającego, ale nawet nie o to chodzi. Momenty szczytowej grozy w sekundach, które powinny podnieść adrenalinę u widza wytracają prędkość, tak bardzo, że zamiast mocnego uderzenia dostajemy jedynie lekkie ukłucie – a przynajmniej ja tak to odbierałam. Jedyna w moim mniemaniu udana stricte horrorowa scena ma miejsce pod koniec filmu, kiedy widzimy upiorną twarz ducha, poruszającego się w egzoszkielecie, z gwoździami wbijającymi się w nogi. W ogóle cały pomysł na antagonistkę był całkiem oryginalnym strzałem w dziesiątkę, szczególnie to jej umiłowanie do łamania ludziom kości siłą woli, choć ubolewam nad zwrotem akcji, który zmienił jej personalia. UWAGA SPOILER Zamiast jakże pomysłowej zjawy cierpiącej za życia na wrodzoną łamliwość kości dostałam typową szaloną pielęgniarkę, mającą obsesję na punkcie małoletnich pacjentów Mercy Falls KONIEC SPOILERA. Choć „Delikatnej” brakuje dosłownej grozy, która chociaż troszeczkę mogłaby mnie zaniepokoić i wzmożonego napięcia tuż przed i w trakcie kulminacyjnych momentów to jak już wspomniałam klimat jest odpowiednio mroczny, a fabuła wciągająca, dzięki czemu nie nudziłam się zanadto w trakcie seansu. Przestojów w akcji jest mnóstwo, aczkolwiek zdają egzamin w kategorii dramatu. Poziom historii znacznie podnosi konwencjonalna postać Maggie, konwersującej z „mechaniczną dziewczyną”’, bowiem tę rolę powierzono całkiem dobrze zapowiadającej się młodocianej aktorce, Yasmin Murphy. Dla równowagi nieco gorzej było z odtwórczynią głównej bohaterki, Calistą Flockhart, która wszystkie delikatniejsze uczucia grała jedną miną, ale za to radziła sobie z bardziej dynamiczną ekspresją.

„Delikatna” to znakomity przykład ghost story, która lepiej prezentuje się w płaszczyku dramatu, aniżeli horroru. Balagueró próbował stworzyć straszaka, który przerażałby samym klimatem, bez częstego uciekania się do dosłownej grozy, ale zaniedbał troszkę napięcie. Myślę, że ten obraz lepiej prezentowałby się z większą ilością jump scenek, które nieco urozmaiciłyby długie przestoje w akcji. No cóż, twórcy nie wykorzystali do końca potencjału, drzemiącego w scenariuszu, ale to wcale nie znaczy, że film nie może się podobać widzom nieposzukującym w horrorach strachu tylko intrygujących nadnaturalnych opowieści. Ja tak przy drugim seansie do tej produkcji podeszłam, dzięki czemu nie uznałam projekcji za czas stracony.     

7 komentarzy:

  1. Tak samo będzie z "Innymi":) Mówię Ci obejrzyj jeszcze raz a tym razem Ci się spodoba. Nie może być inaczej. Będę czekać na recenzję, bo do tej pory o nim nie pisałaś, ale pamiętam druzgoczącą ocenę w ocenialni jaką mu wystawiłaś, gdy jeszcze była na stronie, 1/10. Nie mogłam w nią uwierzyć i do tej pory nie wierzę. Będę czekać;)
    ilsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odświeżałam sobie "Innych" całkiem niedawno i masz rację troszkę zmieniłam zdanie. Jakbym teraz miała ocenę temu filmowi wystawić to dałabym mocne 6.5/10. Nie straszy, kopiuje zakończenie z "Nawiedzonego" (1995) i za dużo poupychali tam gadki o Bogu, ale klimat jest i umiejętne stopniowanie napięcia, świetny pomysł z chorobą dzieciaków i oczywiście zjawiskowa kreacja Kidman. Więc dobrze przewidziałaś, że przy ponownym seansie film może mi się bardziej spodobać. Na niektóre horrory muszę po prostu mieć dobry dzień;)

      Usuń
  2. U mnie nie było tych odczuć ad. kopiowania zakończenia z "Nawiedzonym"- chodzi Ci oczywiście o film z Kate? - bo "Innych" widziałam wcześniej. Generalnie jest to dość typowy dla horrorów twist fabularny. Tak czy inaczej "Inni" to jedyny współczesny straszak, poza "Zejściem", który mogę oglądać dla samej przyjemności oglądania, dla samego klimatu, czy muzyki. Bóg mi tam szczególnie nie przeszkadzał, bo generalnie całe religijne założenie jest tam mocno poddawane wątpliwość, podobały mi się teksty Any- świetna aktorsko mała, szkoda, że zniknęła. Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Ja ostatnio tak miałam z "Domem w głębi lasu". Obejrzałam go w wersji z lepszym tłumaczeniem i nastawieniem na pastisz, nie 'przy nim "Piała to niewinna igraszka' i nawet zabawnie było. Prawda, wszytko kwestia tego jak do seansu podejdziesz, czy to ten dzień czy nie. Jak mam wkurwa na cały świat to nawet "Omen" nie dogodzi:)
    ilsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, o ten z Kate. Też "Innych" widziałam wcześniej i podczas pierwszego seansu udało mi się przewidzieć zakończenie, dlatego już wówczas nie przypadło mi do gustu. Po latach kiedy obejrzałam "Nawiedzonego" tym bardziej mnie do siebie zraziło, bo uświadomiłam sobie, że twórcy "Innych" skopiowali finał. No, ale klimat, aktorstwo i (no tak, zapomniałam) sceneria dużo tych w moim odczuciu słabszych elementów rekompensują.

      Usuń
  3. Podczas czytania recenzji wydawało mi się, że już ten film kiedyś widziałem, spoglądam jednak na FW i Critickera, a tam nic, żadnych przyznanych not. Albo zapomniałem je wystawić albo film ma zarys fabuły podobny do czegoś, co kiedyś widziałem :) Tak czy siak, seans zaklepany. Korzystam z nawrotu głodu na horrory i nadrabiam piętrzące się pod sufit zaległości spośród tych co lepiej ocenianych tytułów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co pamiętam to od tego właśnie filmu zaczęła się moja miłość do hiszpańskiego kina grozy :) Horroru może rzeczywiście tam niewiele, ale jednak ten klimat i niektóre sceny naprawdę wywołały wtedy u mnie gęsią skórkę... Jak dla mnie zdecydowanie godny polecenia. Dzięki za świetną jak zwykle recenzję!

    CAT
    http://catinthewell.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Może i nie był straszny, ale bardzo mi się podobał i przyjemnie mi się go oglądało. To jeden z bardziej wciągających filmów, które mi się podobały. Był bardzo wciągający i podobały mi się imiona postaci ^^

    http://link-do-mojej-glowy.blogspot.com/ -----> zapraszam chętnych i przepraszam Cię, Buffy za reklamę.

    OdpowiedzUsuń