Amerykańska pielęgniarka, Amy, dostaje pracę na nocnej zmianie w Mercy
Falls, szpitalu dziecięcym, który niedługo ma zostać zamknięty. Już pierwszego
dnia poznaje chorującą na mukowiscydozę dziewczynkę, Maggie, z którą szybko się
zaprzyjaźnia. Choć reszta personelu nie daje wiary jej słowom Maggie upiera
się, że widuje „mechaniczną dziewczynę”, która nawiedza Mercy Falls. Niewyjaśnione
wydarzenia, którym Amy wkrótce świadkuje zmuszają ją do zbadania słów
dziewczynki.
Trzeci po „Bezimiennych” i „Ciemności” pełnometrażowy horror hiszpańskiego twórcy
Jaume Balagueró, który dwa lata później rozsławił swoje nazwisko głośnym „[Rec]”.
Z całej filmografii tego pana w całości zadowolił mnie thriller „Słodkich snów”,
ale jeśli miałabym wybrać horror Balagueró, który najbardziej przypadł mi do
gustu to pewnie postawiłabym właśnie na „Delikatną”. Obsypana nagrodami na
Festival international du fantastique de Gerardmer w 2006 roku oraz uhonorowana
Goyą za efekty specjalne hiszpańsko-brytyjska produkcja anglojęzyczna,
nawiązująca do tradycji nurtu ghost story,
ale też dodająca coś od siebie.
Po pierwszym seansie „Delikatnej” przed laty łagodnie mówiąc nie byłam
zadowolona. Głównie dlatego, że oczekiwałam mocnej ghost story, a dostałam subtelny horror, bazujący na nastroju, a
nie efektach specjalnych. Przed ponowną projekcją zmieniłam swoje nastawienie,
dzięki czemu mogłam czerpać większą przyjemność z seansu, choć do doskonałości „Delikatnej”
i tak jeszcze daleko. Scenariusz Jaume Balagueró i Jordi Galceran skonstruowany
jest tak, żeby zdobyć serca wieloletnich wielbicieli ghost stories, którzy ciasną konwencję tego nurtu odbierają w
samych superlatywach. A więc mamy posępny, chylący się ku upadkowi szpital
dziecięcy, w którym pacjenci świadkują dziwnym wydarzeniom. Najbardziej
uświadomiona w temacie jest mała dziewczynka, cierpiąca na mukowiscydozę, która
utrzymuje, że widuje „mechaniczną dziewczynę” mieszkającą na drugim, odciętym piętrze.
Jak to zwykle w tego typu horrorach bywa dorośli nie dają wiary jej słowom,
poza nową pielęgniarką Amy, której aż do końcówki filmu też nikt nie chce
zaufać. Jak na konwencjonalną ghost story
przystało znalazło się też miejsce dla poprzedniczki Amy, Susan, która podobnie
jak ona również świadkowała paranormalnym zjawiskom w Mercy Falls, co zmusiło
ją do porzucenia pracy. Teraz Amy próbuje się z nią skontaktować, co skutkuje
(a jakże!) kontaktem z dwiema podstarzałymi specjalistkami od życia
pozagrobowego, które służą jej dobrą radą. Z takich ważnych faktów sprzed
zwrotu akcji na wzmiankę zasługuje jeszcze przeszłość Amy, która boryka się ze
świadomością doprowadzenia do śmierci małego chłopca przez swoje zaniedbanie.
Chyba każdy, kto w swoim życiu zapoznał się z kilkoma horrorami o duchach
zauważy w tym pobieżnym opisie powtarzalność motywów. Jednak zarzut nudnej
wtórności byłby krzywdzący dla Balagueró, bo o dziwo wszystkie te znane elementy
ghost stories znakomicie ze sobą
koegzystują, minimalizując większe znużenie. Twórcy zauważalnie dążyli do
stworzenia straszaka, bazującego przede wszystkim na nastroju niezdefiniowanego
zagrożenia, ograniczając jump sceny i
dosłowne epatowanie grozą do absolutnego minimum. Mistrzowska ścieżka
dźwiękowa, ponura sceneria podupadającego angielskiego szpitala i profesjonalni
operatorzy znacznie w tym pomogli, aczkolwiek stopniowanie napięcia chwilami delikatnie
kulało. Tak więc, kiedy mamy na przykład scenę wejścia Amy do swojego pokoju, w
którym widzi czarną postać stojącą przy łóżku, albo wybrzuszające się
prześcieradło nie czuć takiego niepokoju, jaki powinien wynikać z tak
tajemniczych sekwencji, szczególnie w kulminacjach, które zgodnie z zamysłem
twórców nie pokazują niczego przerażającego, ale nawet nie o to chodzi. Momenty
szczytowej grozy w sekundach, które powinny podnieść adrenalinę u widza
wytracają prędkość, tak bardzo, że zamiast mocnego uderzenia dostajemy jedynie
lekkie ukłucie – a przynajmniej ja tak to odbierałam. Jedyna w moim mniemaniu udana
stricte horrorowa scena ma miejsce pod koniec filmu, kiedy widzimy upiorną
twarz ducha, poruszającego się w egzoszkielecie, z gwoździami wbijającymi się w
nogi. W ogóle cały pomysł na antagonistkę był całkiem oryginalnym strzałem w
dziesiątkę, szczególnie to jej umiłowanie do łamania ludziom kości siłą woli,
choć ubolewam nad zwrotem akcji, który zmienił jej personalia. UWAGA SPOILER Zamiast jakże pomysłowej
zjawy cierpiącej za życia na wrodzoną łamliwość kości dostałam typową szaloną
pielęgniarkę, mającą obsesję na punkcie małoletnich pacjentów Mercy Falls KONIEC SPOILERA. Choć „Delikatnej”
brakuje dosłownej grozy, która chociaż troszeczkę mogłaby mnie zaniepokoić i
wzmożonego napięcia tuż przed i w trakcie kulminacyjnych momentów to jak już
wspomniałam klimat jest odpowiednio mroczny, a fabuła wciągająca, dzięki czemu
nie nudziłam się zanadto w trakcie seansu. Przestojów w akcji jest mnóstwo, aczkolwiek
zdają egzamin w kategorii dramatu. Poziom historii znacznie podnosi
konwencjonalna postać Maggie, konwersującej z „mechaniczną dziewczyną”’, bowiem
tę rolę powierzono całkiem dobrze zapowiadającej się młodocianej aktorce,
Yasmin Murphy. Dla równowagi nieco gorzej było z odtwórczynią głównej
bohaterki, Calistą Flockhart, która wszystkie delikatniejsze uczucia grała
jedną miną, ale za to radziła sobie z bardziej dynamiczną ekspresją.
„Delikatna” to znakomity przykład ghost
story, która lepiej prezentuje się w płaszczyku dramatu, aniżeli horroru.
Balagueró próbował stworzyć straszaka, który przerażałby samym klimatem, bez
częstego uciekania się do dosłownej grozy, ale zaniedbał troszkę napięcie. Myślę,
że ten obraz lepiej prezentowałby się z większą ilością jump scenek, które nieco urozmaiciłyby długie przestoje w akcji. No
cóż, twórcy nie wykorzystali do końca potencjału, drzemiącego w scenariuszu,
ale to wcale nie znaczy, że film nie może się podobać widzom nieposzukującym w
horrorach strachu tylko intrygujących nadnaturalnych opowieści. Ja tak przy
drugim seansie do tej produkcji podeszłam, dzięki czemu nie uznałam projekcji
za czas stracony.
Tak samo będzie z "Innymi":) Mówię Ci obejrzyj jeszcze raz a tym razem Ci się spodoba. Nie może być inaczej. Będę czekać na recenzję, bo do tej pory o nim nie pisałaś, ale pamiętam druzgoczącą ocenę w ocenialni jaką mu wystawiłaś, gdy jeszcze była na stronie, 1/10. Nie mogłam w nią uwierzyć i do tej pory nie wierzę. Będę czekać;)
OdpowiedzUsuńilsa
Odświeżałam sobie "Innych" całkiem niedawno i masz rację troszkę zmieniłam zdanie. Jakbym teraz miała ocenę temu filmowi wystawić to dałabym mocne 6.5/10. Nie straszy, kopiuje zakończenie z "Nawiedzonego" (1995) i za dużo poupychali tam gadki o Bogu, ale klimat jest i umiejętne stopniowanie napięcia, świetny pomysł z chorobą dzieciaków i oczywiście zjawiskowa kreacja Kidman. Więc dobrze przewidziałaś, że przy ponownym seansie film może mi się bardziej spodobać. Na niektóre horrory muszę po prostu mieć dobry dzień;)
UsuńU mnie nie było tych odczuć ad. kopiowania zakończenia z "Nawiedzonym"- chodzi Ci oczywiście o film z Kate? - bo "Innych" widziałam wcześniej. Generalnie jest to dość typowy dla horrorów twist fabularny. Tak czy inaczej "Inni" to jedyny współczesny straszak, poza "Zejściem", który mogę oglądać dla samej przyjemności oglądania, dla samego klimatu, czy muzyki. Bóg mi tam szczególnie nie przeszkadzał, bo generalnie całe religijne założenie jest tam mocno poddawane wątpliwość, podobały mi się teksty Any- świetna aktorsko mała, szkoda, że zniknęła. Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Ja ostatnio tak miałam z "Domem w głębi lasu". Obejrzałam go w wersji z lepszym tłumaczeniem i nastawieniem na pastisz, nie 'przy nim "Piała to niewinna igraszka' i nawet zabawnie było. Prawda, wszytko kwestia tego jak do seansu podejdziesz, czy to ten dzień czy nie. Jak mam wkurwa na cały świat to nawet "Omen" nie dogodzi:)
OdpowiedzUsuńilsa
Tak, o ten z Kate. Też "Innych" widziałam wcześniej i podczas pierwszego seansu udało mi się przewidzieć zakończenie, dlatego już wówczas nie przypadło mi do gustu. Po latach kiedy obejrzałam "Nawiedzonego" tym bardziej mnie do siebie zraziło, bo uświadomiłam sobie, że twórcy "Innych" skopiowali finał. No, ale klimat, aktorstwo i (no tak, zapomniałam) sceneria dużo tych w moim odczuciu słabszych elementów rekompensują.
UsuńPodczas czytania recenzji wydawało mi się, że już ten film kiedyś widziałem, spoglądam jednak na FW i Critickera, a tam nic, żadnych przyznanych not. Albo zapomniałem je wystawić albo film ma zarys fabuły podobny do czegoś, co kiedyś widziałem :) Tak czy siak, seans zaklepany. Korzystam z nawrotu głodu na horrory i nadrabiam piętrzące się pod sufit zaległości spośród tych co lepiej ocenianych tytułów :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam to od tego właśnie filmu zaczęła się moja miłość do hiszpańskiego kina grozy :) Horroru może rzeczywiście tam niewiele, ale jednak ten klimat i niektóre sceny naprawdę wywołały wtedy u mnie gęsią skórkę... Jak dla mnie zdecydowanie godny polecenia. Dzięki za świetną jak zwykle recenzję!
OdpowiedzUsuńCAT
http://catinthewell.pl/
Może i nie był straszny, ale bardzo mi się podobał i przyjemnie mi się go oglądało. To jeden z bardziej wciągających filmów, które mi się podobały. Był bardzo wciągający i podobały mi się imiona postaci ^^
OdpowiedzUsuńhttp://link-do-mojej-glowy.blogspot.com/ -----> zapraszam chętnych i przepraszam Cię, Buffy za reklamę.