Średniowiecze. Krzyżowcy dokonują rzezi na mieszkańcach wioski, których
podejrzewają o paktowanie z diabłem. Ich ciała zakopują we wspólnym grobie i
oznaczają to miejsce wielkim kamiennym krzyżem. W XX wieku na miejscu spoczynku
ofiar krzyżowców stoi wielki kościół, w którym zatrudnia się Evan. Jego
zadaniem jest skatalogowanie ksiąg, będących w posiadaniu kościoła. Z pomocą konserwatorki
sztuki odnajduje starożytny rękopis, który podpowiada mu, jak złamać pieczęć, chroniącą
dostępu do zbiorowej mogiły ofiar krzyżowców. W ten sposób Evan uwalnia demony,
które wstępują w ciała osób przebywających w katedrze.
Włoski horror religijny, wyreżyserowany przez Michele Soavi, do którego
scenariusz napisał wspólnie z Dario Argento, Franco Ferrini’m i niewymienionymi
w czołówce Dardano Sacchetti’m, Lamberto Bavą oraz Fabrizio Bavą. W zamyśle „Kościół”
miał być drugim sequelem „Demonów” Lamberto Bavy, ale ostatecznie panowie
zdecydowali się nakręcić oddzielny film. W 1989 roku produkcja Soavi’ego
cieszyła się sporym zainteresowaniem Włochów, a krytycy nawet dzisiaj doceniają
kunszt reżysera i scenarzystów.
Od dłuższego czasu „polowałam” na jakiś film Michele Soavi, bo czytałam
sporo pozytywnych opinii o jego twórczości. I chociaż bardziej zależało mi na zapoznaniu
się z „Delirią” na razie musiałam zadowolić się chłodniej ocenianym przez wielbicieli
kina grozy „Kościołem”. W efekcie po skończonym seansie tym bardziej nie mogę
się doczekać spotkania z „Delirią”, bo skoro tak znakomity horror, wedle
obiegowych recenzji jest gorszy to nawet nie umiem sobie wyobrazić jej poziomu.
Film otwiera mocny prolog. Kilku krzyżowców zostaje wezwanych przez
szalonego księdza do wioski, w której spotykają się z młodą kobietą podejrzewaną
o praktykowanie czarów. Po zmiażdżeniu jej głowy ksiądz odkrywa na jej stopie
ranę w kształcie krzyża i wyrokuje, że to demoniczny stygmat (tak, jakby krzyż
był symbolem satanizmu…). Mężczyźni szybko dochodzą do wniosku, że cała wioska
została napiętnowana przez Szatana, więc bez zastanowienia mordują wszystkich jej
mieszkańców. Chociaż Soavi nie epatuje w prologu nadmiernym rozlewem krwi rzeź
i tak szokuje – szczególnie w trakcie ujęcia tratowania przez konia zanoszącego
się płaczem niemowlaka. Przygnębiające jest również zakopywanie ciał kobiet,
dzieci i mężczyzn w zbiorowej mogile. Potraktowani jak odpadki niewinni ludzie
stają się ofiarami fanatyzmu, ale już we wstępie można się domyślić, że
przyjdzie czas ich zemsty. Okazja pojawi się pod koniec XX wieku, kiedy to nowy
bibliotekarz, Evan, w postawionym na miejscu spoczynku ludzi oskarżonych o
herezję i praktykowanie czarów kościele odnajdzie rękopis zawierający klucz do
ich grobu. Po wstrząsającym prologu mniej więcej pół godziny seansu upływa
statecznie. Ale dzięki mrocznej kolorystyce obrazu i znakomitej ścieżce
dźwiękowej skomponowanej przez między innymi Keitha Emersona i zjawiskowy
zespół Goblin nie ma szans na nudę. Choć scenariusz nie obfituje w tej
początkowej partii w jakieś zapadające w pamięć wydarzenia Soavi tak sprawnie
buduje klimat niezdefiniowanego zagrożenia, że aż nie można się doczekać
późniejszych wydarzeń. Kiedy Evan zaprzyjaźni się już z konserwatorką sztuki i
nastoletnią córką kościelnego, Lotte (w tej roli córka Dario Argento, Asia,
której warsztat nigdy jakoś wielce mnie nie zachwycał, ale aktorka ma tek duże
rzesze fanów, że w ich oczach na pewno jej udział podniesie wartość tej
produkcji) wreszcie otworzy kryptę, w której spoczywają ofiary krzyżowców i
zacznie się prawdziwa jazda. W drugiej połowie seansu Evan zostaje opętany
przez demony, wypuszczone przez niego na wolność i wraz z partnerującą mu
konserwatorką sztuki usuwa się na dalszy plan, ustępując miejsca księdzu Gusowi
i Lotte. Taka podmianka głównych bohaterów nie tylko intryguje, ale również
daje do zrozumienia, że twórcy nie uznają żadnych kompromisów, że w ich obrazie
każdy może zginąć. Ten sygnał wzmaga również obecność dzieci w kościele, kiedy
to wrota zostają zamknięte. W końcu w kinie grozy twórcy nieczęsto mają odwagę uśmiercać
nieletnich, więc za tę odwagę reżyserowi i scenarzystom również należy się
uznanie.
Amerykańskie horrory o opętaniach na ogół trzymają się jednego sprawdzonego
schematu (zawłaszczenie przez demona ciała jednej osoby i egzorcyzmy), ale Włosi
oddalili się tutaj od znanej konwencji. Połączyli wątek opętania z problematyką
zarazy, szybko rozprzestrzeniającej się wśród ludzi zamkniętych w kościele. Wystarczy,
że osoba opętana wejdzie w bliski kontakt z bliźnim, aby na niego również
sprowadzić demony. Naprawdę bardzo pomysłowy wątek i co najważniejsze otwierający
furtkę ujęciom gore. Charakter opętania
w „Kościele” dopuszcza początkowe wizje u zarażonych, które prowadzą do
destrukcji. Tutaj największe wrażenie zrobiło na mnie oniryczne ujęcie
wyrywania sobie serca przez Evana i finalne wyeksponowanie tego wciąż bijącego,
zakrwawionego organu w wyciągniętej ręce. Maksymalnie dopracowana jest też sekwencja
obrazująca kobietę, której się wydaje, że nagle się zestarzała, co zmusiło ją
do rozorania sobie twarzy paznokciami. Ale Michele Soavi nie dysponował zbyt
dużym budżetem, żeby utrzymywać tak realistyczny poziom makabry przez cały czas
- spece od efektów specjalnych parę razy byli zmuszeni otrzeć się o kicz. Tutaj
niezamierzenie zabawne jest ujęcie chłopaka, któremu wydaje się, że atakuje go
rażąco gumowy gad oraz zagarnięcie nagiej kobiety przez faceta z niestarannie
umazaną jakąś czarną substancją twarzą, mającą imitować jego demoniczne korzenie.
Znalazło się też miejsce na oddanie hołdu „Dziecku Rosemary” Romana Polańskiego.
Soavi bezkrytycznie skopiował scenę gwałtu przez Szatana i taka inicjatywa
początkowo mnie zadowoliła, ale późniejsze pojawienie się gumowego diabła
niepotrzebnie skłoniło się w stronę parodii.
Abstrahując od kiczowatych kostiumów, które sporadycznie pojawiają się w
drugiej połowie seansu „Kościół” to naprawdę pomysłowe podejście do tematyki
opętań przez demony. Ciekawa jest też hybrydowa realizacja, która ostatecznie nie
skłania się, ani w stronę horroru nastrojowego, ani w stronę gore. Jest tutaj wszystkiego po trochu,
tak aby zainteresować zarówno fanów klimatu, jak i makabry i co najciekawsze to
wszystko ładnie się ze sobą łączy, w efekcie oferując odbiorcom widowisko na
niebywale wysokim poziomie. Tak jak wspomniałam, jedyny minus to gumowe kostiumy,
których na szczęście nie ma aż tak dużo, żeby znacząco obniżyć poziom tej produkcji.
A więc nie pozostaje mi nic innego, jak polecić „Kościół” każdemu wielbicielowi
kina grozy, bo w moim odczuciu to wyższa półka kina włoskiego – zresztą wśród
horrorów z tego kraju ciężko jest znaleźć coś nieudanego.
Hihi, krzyżowcy mieszaja beton w betoniarce a potem odlewają betonowy krzyż...
OdpowiedzUsuńSorki, mój błąd. Już poprawione.
Usuń