Siedemnastoletnie Heather Marshall i Kylie Hamilton nie uzyskują
zadowalających ilości punktów w teście, którego wynik ma znaczenie przy
rekrutowaniu na uczelnie. Mogą powtórzyć egzamin, ale są przekonane, że wiedza,
jaką dysponują nie gwarantuje im wystarczających wyników. Kylie opracowuje więc
plan oszustwa, skłaniając Heather do zwerbowania jej dawnej przyjaciółki,
inteligentnej uczennicy Meredith Porter. Marshall skłania ją do napisania testu
za nią, obiecując w zamian tysiąc dolarów. Meredith przystaje na to z powodu
problemów finansowych ojca, który był zmuszony przerwać rehabilitację jej
niepełnosprawnego młodszego brata. Porter przystępuje do egzaminu pod nazwiskiem
Marshall i uzyskuje dużą liczbę punktów. Niedługo potem o taką samą przysługę
prosi ją chłopak Kylie, Jordan Coleman. Ośmielona dziewczyna zgadza się napisać
test również za niego, równocześnie odmawiając Kylie. Niedługo potem Hamilton
wdraża w życie własny plan, który ma skłonić Meredith do napisania testu za
nią. Niedługo potem dochodzi do wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a główną
podejrzaną o jego spowodowanie jest Heather Marshall.
Telewizyjny thriller Douga Campbella zrealizowany dla kanału Lifetime.
Scenariusz, który reżyser „Śmiertelnego paktu” spisał razem z Barbarą Kymlicką
zainspirowała sprawa wówczas dziewiętnastoletniego Sama Eshaghoffa, który
dopuścił się dużego oszustwa w 2011 roku w stanie Long Island we współpracy z
sześcioma innymi licealistami. Choć twórcy ochoczo informują widzów, że film
oparto na prawdziwych wydarzeniach raczej nie można przywiązywać zbyt wielkiej
wagi do tej rewelacji. Zbieżności scenariusza z autentyczną sprawą są
niewielkie. To raczej typowy przykład produkcji na kanwie strzępka rzeczywistej
okoliczności, której najważniejsze wątki są zwyczajnym wymysłem scenarzystów.
Realizacyjnie „Śmiertelny pakt” niczym nie odróżnia się od innych
telewizyjnych thrillerów. Dominują pastelowe barwy, a ścieżka dźwiękowa nie
odgrywa praktycznie żadnej roli. Taka oprawa audiowizualna w połączeniu z
pozornie idyllicznymi, a w rzeczywistości zdeprawowanymi realiami szkolnymi
przywodzi na myśl „Pięć dziewczyn z Teksasu”, chociaż problematyka jest zgoła
odmienna. Obcując z telewizyjnymi thrillerami nie sposób nie zauważyć pewnej
zależności. Właściwie wszystkie tego rodzaju produkcje nie skupiają się na
generowaniu odpowiednio złowieszczej, trzymającej w napięciu atmosfery za
pośrednictwem trików operatorskich, całą uwagę poświęcając opowiadaniu jakiejś
historii. Scenariusze oczywiście nie zawsze przedstawiają ciekawe wątki, często
są aż nazbyt przewidywalne i wyzute z wszelkich emocji, ale maksymalnego
skupienia w przekładaniu słowa pisanego na ekran ich twórcom nie można odmówić.
„Śmiertelny pakt” nie odbiega od tego schematu. Historia zaprezentowana przez Campbella,
choć nie jest pozbawiona zwrotów akcji raczej nie znajdzie widza, którego
rozwój fabuły mógłby zaskoczyć. Jednakże ufam, że sama problematyka filmu,
pomijając całą otoczkę, zainteresuje kogoś w równym stopniu, co mnie.
Oszukiwanie na testach samo w sobie nie jest jakąś nośną koncepcją scenariusza thrillera. Już raczej niesie ze sobą obietnicę infantylnego teen-dramatu, w którym będzie się nas
męczyć nieistotnymi problemami amerykańskich nastolatków i ich hulaszczym
stylem życia. Jak się jednak okazuje pozory mogą mylić, bowiem scenarzyści
naprawdę bardzo się pilnowali, żeby nie sprowadzić dialogów do takiego poziomu.
Co więcej w tym konkretnym przypadku relacje międzyludzkie odgrywają nadrzędną
rolę w napędzaniu akcji. Kiedy Heather i Kylie decydują się wdrożyć w życie
prosty plan oszustwa twórcy przybliżają nam motywy obu dziewcząt, mające swoje
korzenie w ich życiu rodzinnym. Ta pierwsza marzy o drogich studiach, które
najprawdopodobniej zubożą jej rodziców. Nie chcąc doprowadzić matki i ojca do
ruiny finansowej i równocześnie nie potrafiąc wyrzec się swoich marzeń decyduje
się namówić dawną przyjaciółkę do oszustwa. Tymczasem sytuacja Kylie jest o
wiele bardziej dramatyczna. Wywodząca się z bogatej, odnoszącej sukcesy rodziny,
popularna w szkole dziewczyna w domu jest poddawana ciągłym naciskom ze strony
matki. Kobieta groźbami próbuje wymusić na córce większe przykładanie się do
nauki i pójście śladami faworyzowanej siostry, na prestiżową uczelnię. Kiedy
Heather przedstawia plan inteligentnej uczennicy Meredith Porter poznajemy z
kolei jej nieciekawą sytuację rodzinną. Samotnego ojca niepotrafiącego zapewnić
rehabilitacji swojemu synowi, któremu bardzo potrzebny jest zastrzyk dodatkowej
gotówki. Meredith, choć z oporami, przystaje na propozycję Heather gotowej
zapłacić jej za napisanie testu pod jej nazwiskiem. Skrótowe historie rodzinne
wszystkich trzech dziewcząt, choć mało odkrywcze, opowiedziano w tak przystępny
sposób, że bez większych problemów zaangażowałam się w tę opowieść. Tym
bardziej, że każdą bohaterkę natchnięto wyrazistą osobowością, przy czym przez
wzgląd na moje osobiste preferencje najbardziej ucieszyła mnie postać wrednej
Kylie, jak na film telewizyjny całkiem charyzmatycznie wykreowanej przez Laurę
Ashley Samuels. Jak można się tego spodziewać, kiedy Porter napisze pierwszy
test pod fałszywym nazwiskiem intryga się zagęści, przy czym jej dalszy
przebieg nadal będzie łatwy do przewidzenia. Do dziewczyny zgłosi się chłopak
Kylie, sportowiec nieprzykładający się do nauki, który również pod presją
rodziców pragnie dostać się na dobrą uczelnię. Hamilton, choć zorganizowała
cały proceder będzie przez Meredith całkowicie ignorowana – ani obietnice
większej sumy pieniężnej, ani usilne prośby nie będą w stanie skłonić
dziewczyny do udzielenia pomocy nielubianej rówieśniczce. Co jak można się tego
spodziewać sprowadzi na wszystkich uczestników intrygi poważne kłopoty.
„Śmiertelny pakt” przez większą część seansu konfrontuje widzów z
paroma znanymi problemami współczesnego świata. Presją ambitnych rodziców,
które zmuszają dzieci do realizowania swoich, nie ich marzeń. Oszukiwaniem na
egzaminach, co jak stwierdza jeden z bohaterów czasami pozwala leniwym uczniom
dostać się na takie same uczelnie, co ich zapracowanym rówieśnikom. I wreszcie
postawą dyrektora, który jest gotowy zignorować takie praktyki, aby zachować
dobre imię szkoły i korzystać z finansów rodziców uczniów biorących udział w
owych mistyfikacjach. Na samą intrygę kryminalną przyjdzie nam długo czekać,
ale przywarą scenariusza nie jest późna pora zwrotu akcji tylko długość
okoliczności, jakie następują po nim. Zamiast rozciągnąć kryminalną intrygę w
czasie, serwując nam historię osaczenia niewinnej nastolatki, jej relacje z
podejrzliwymi kolegami i bardziej skomplikowane samodzielne śledztwo, mające
oczyścić ją z zarzutów twórcy oferują nam niemalże migawki z pracy policji oraz
pozbawione efektu zaszczucia wątki sprowadzające podejrzenia na Heather.
Jedyne, czemu Campbell poświęcił większą uwagę to postawa matki jednej z
dziewcząt, gotowej pomimo faktów, z którymi się zapoznała oczyścić ją z
podejrzeń. Sprawiedliwość nie ma dla niej żadnego znaczenia, nie interesuje
jej, że niewinna osoba może być skazana – liczy się jedynie przyszłość, jaką
zaplanowała dla swojej córki. Gdybym miała zestawić ze sobą problematykę
„Śmiertelnego paktu” sprzed i po największym zwrocie akcji zdecydowanie
opowiedziałabym się za pierwszą częścią filmu. Choć koncentrowała się na mniej
nośnej tematyce twórcy właściwie rozłożyli środki ciężkości, zgłębiając wiele
wątków. Tymczasem końcówkę przedstawili po macoszemu, tak pobieżnie, że nie
miałam większych szans utożsamić się z nieciekawą sytuacją głównej bohaterki.
Pewnie niejedną osobę tym zaskoczę, ale polecam ten film. Akceptując jego
przewidywalność, typowo telewizyjną realizację, skrótową końcówkę i jak zwykle
w tego typu produkcjach przesłodzony finał można zapewnić sobie całkiem przyzwoitą
rozrywkę w towarzystwie ciekawie opowiedzianej historii (tylko do zwrotu akcji)
i bezbłędnie sportretowanych nastoletnich bohaterów. Warunkiem jest
przymknięcie oczu na niedostatki realizacyjne i narracyjne, więc ktoś, kto to
potrafi i odnajduje się w takich fabułach może śmiało sięgnąć po „Śmiertelny
pakt”. Moim zdaniem bez wygórowanych oczekiwań film wypada całkiem znośnie,
choć oczywiście wiele rzeczy aż prosiło się o dopracowanie.
Całkiem fajnie się zapowiada i być może będę szukać. Na jesienne wieczory? Czemu nie :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Obejrzałabym. Niby straszy, ale nie straszy, dzięki czemu w nocy nie bałabym się pójść do toalety. :)
OdpowiedzUsuńCzasami można obejrzeć taki przewidywalny film :) Długie wieczory się zbliżają to będzie czas :)
OdpowiedzUsuń