Policjanci, Matt Cable i Judith Gray zastawiają pułapkę na dwóch handlarzy
bronią. Jednak akcja nie przebiega zgodnie z planem. Partner Judith i zarazem
ojciec dziecka, którego się spodziewa zostaje zastrzelony, a przestępcy
ukrywają się w magazynie, w którym przechowywane są zabawki. Policjantka rusza
ich śladem. W środku udaje jej się dopaść i skuć jednego z nich. Tymczasem krew
drugiego przywołuje Szatana, który ożywia znajdujące się w magazynie zabawki. Ich
zadaniem jest zabicie każdego, kto znajdzie się w pobliżu. Z wyjątkiem Judith,
co do której diabeł ma inne plany. Policjantka i schwytany przez nią przestępca
zostają uwięzieni w małym pomieszczeniu. Hałasy zwracają uwagę ochroniarza i
młodego dostawcy kurczaków, Marka Wayne’a. Mężczyźni docierają do uwięzionych
intruzów. Chwilę potem ożywione zabawki ruszają do ataku.
„Szatańskie zabawki” to horror klasy B wyreżyserowany przez Petera
Manoogiana i porównywany do powstałego trzy lata wcześniej „Władcy lalek”
Davida Schmoellera, którego jednym z pomysłodawców był Charles Band, producent wykonawczy
„Szatańskich zabawek” i inspirator ich scenariusza. Autorem warstwy tekstowej
jest David S. Goyer, późniejszy twórca między innymi „Blade’a: Mrocznej Trójcy”
i „Nienarodzonego”. W 2010 roku „Szatańskie zabawki” doczekały się sequela, a
wcześniej powstały dwa crossovery, w których skonfrontowano szatańskie zabawki
z bohaterami innych horrorów, zatytułowane „Dollman vs. Demonic Toys” i „Puppet
Master vs. Demonic Toys”.
„Szatańskie zabawki” to w moim pojęciu kwintesencja kina grozy klasy B lat
90-tych: tandetny horror z akcentami komediowymi, skierowany głównie do fanów
niskobudżetowej rozrywki. Dominującą rolę w tej produkcji odgrywa kicz, również
w akcentach gore, a wątek przewodni
jest tak naiwny, jak to tylko możliwe. Innymi słowy miłośnik horrorów klasy B
dostaje to, co kocha, podczas gdy koneser ambitnego, innowacyjnego kina grozy z
zażenowaniem wpatruje się w ekran, zastanawiając się dla kogo kręci się takie
filmy. Między innymi dla mnie, bo od zawsze czułam jakiś „pociąg” do tandetnych,
umiarkowanie krwawych horrorów, które nie grzeszą błyskotliwością, a wszystkie
elementy składowe aż proszą się o większe dopracowanie. „Szatańskie zabawki” to
istotnie głupiutki obraz, od którego nie należy oczekiwać profesjonalizmu, ale jeśli
akceptuje się kiczowate realizacje i infantylne scenariusze można się naprawdę
przednio bawić. Fabuła, jak to w kinie grozy klasy B zazwyczaj bywa została
maksymalnie uproszczona. Akcję zamknięto w starym magazynie pełnym zabawek,
liczbę bohaterów znacznie ograniczono, a wątek przewodni zbudowano w oparciu o
jeden z częstych motywów horrorów, bazujących na ingerencji Szatana we własnej
osobie w życie kilku śmiertelników. A ściślej nieszczęśników, którzy mieli
pecha znaleźć się w budynku, w którym właśnie nieświadomie przywołano niematerialnego
Księcia Ciemności, który czerpie energię z każdego morderstwa popełnionego
przez powołane przez niego do życia zabawki i stara się przybrać cielesną
postać. Szatan najczęściej przybiera oblicze małego, słodziutkiego chłopca z
wściekle zielonymi oczami i przemawiającego grubym głosem typowym dla dorosłego
mężczyzny (kontrast wyglądu z głosem robi wrażenie). Ale to nie on kradnie „Szatańskie
zabawki” tylko tytułowi antybohaterowie – Szatan przegrywa w starciu z nimi
nawet wówczas, gdy przybiera bardziej upiorne postacie zakrwawionego
zombie-Matta, demona ze szkaradną twarzą, czy wreszcie standardową postać
diabła z rogami. Wprost nie mogłam się napatrzeć na ożywione zabawki – między
innymi głowę klauna z ogromną paszczą wyskakującą z pudełka, wściekłego miśka,
który najbardziej rozbawił mnie w chwili, w której dzierżył w łapkach kij
baseballowy i wreszcie wprost zachwycającą Stokrotkę. Ta ostatnia dosłownie
mnie rozbrajała, wywołując uśmiech ilekroć pojawiała się na ekranie, a
niekontrolowany wybuch śmiechu zawsze kiedy się odzywała. Stokrotka to lalka
wyobrażająca bobasa z prześmiewczą mimiką, która nie szczędzi widzom i
zdumionym protagonistom filmu dowcipnych odzywek i zauważalnie szefuje
krwiożerczej armii zabawek grasującej w starym magazynie. Aż dziw, że nie
skradła serc milionów wzorem laleczki Chucky, bo naprawdę niewiele ustępuje „swojemu
sławnemu koledze”.
Jak można się tego domyślić akcja koncentruje się na pościgach po starym
magazynie i sekwencjach mordów dokonywanych przez ożywione zabawki. Niski
budżet nie pozwolił twórcom wykorzystać porażająco realistycznych efektów
specjalnych, ale ten niedostatek w dużej mierze rekompensował ich zapał i
inwencja. Sztuczna posoka co prawda nie leje się hektolitrami, ale na niedobór
akcentów gore i tak nie można
narzekać, na brak pomysłowości również. Najczęściej portretowano wgryzanie się
zabawek w szyje protagonistów z licznymi zbliżeniami na rozciąganie fragmentów
skóry, ale rekwizyty którymi wówczas się posiłkowano wizualnie nie grzeszyły wiarygodnością.
Jednak ten mankament nie psuł moich ogólnych wrażeń – wygląd napastników i
swoiste czyste szaleństwo przebijające z owych ustępów (właściwie to z całego
filmu), nieskrępowane popuszczanie wodzów wyobraźni przez twórców wynagrodziły mi
małą wiarygodność scen gore.
Wspomnianą pomysłowość w okaleczaniu ofiar widać na przykład w dosyć długiej sekwencji
rozrywania zębami policzka ochroniarza oraz pełnego determinacji dźgania oka
dziewczyny. Szatan również ma coś w zanadrzu, w końcu głupio byłoby gdyby tylko
pozostające na jego usługach zabawki dostarczały widzom umiarkowanie krwawych akcentów.
Ujęcie gore z jego udziałem jest
chyba najbardziej charakterystyczne – koncentruje się bowiem na powolnym
wyjmowaniu własnych oczu… Kolejnym (nie wiem już którym z kolei) superlatywem „Szatańskich
zabawek” jest odtwórczyni roli głównej, Tracy Scoggins oraz charakter postaci, którą
z takim wdziękiem kreuje. Spodziewająca się dziecka policjantka, która obejmuje
dowodzenie w wąskim gronie nieszczęśników uwięzionych w magazynie opanowanym
przez diabelskie moce, jest głównym celem Szatana, ale cechujące ją hardość i
ogromna odwaga nie pozwalają jej poddać się panice, która wielu innych w takiej
sytuacji dosłownie by sparaliżowała. Judith Gray staje do nierównej walki
zarówno z Szatanem, ożywionymi zabawkami, jak i handlarzem bronią, nie ulegając
Szatanowi nawet wówczas, gdy wdziera się w jej podświadomość i przenosi ją do
domku dla lalek, gdzie demonstruje jej swoje moce. Ten ustęp wiąże się z ciekawymi
sekwencjami snów Judith traktującymi o grze w karty dwóch chłopców – jednym z
nich jest diabeł, a drugim stojący po stronie Judith chłopiec, którego
tożsamość poznamy dopiero pod koniec filmu. Niniejszy akcent w finale nawet
mnie zaskoczył UWAGA SPOILER myślałam,
że „dobrym duszkiem” jest sam Bóg KONIEC
SPOILERA, ale zanim to nastąpiło nie obyło się bez kilku niebudzących mojego
zachwytu części składowych. Superlatywy filmu Manoogiana już w skrócie
przedstawiłam, ale zauważyłam również kilka wad, a przynajmniej elementów,
które mnie nie przypadły do gustu. Efekty komputerowe wyobrażające a la
wyładowania elektryczne trąciły animacją, a zbudowany na początku całkiem
mroczny klimat filmu z czasem został zaniedbany. Wyparowała gdzieś klaustrofobiczna,
ponura aura swoistej pułapki w formie starego magazynu, przestano podkreślać ciasnotę
poszczególnych pomieszczeń i zalegającą w kątach ciemność, większą wagę
przykładając do dynamicznych pościgów i strzelanek, które same w sobie były
diablo wciągające, ale myślę, że wypadłyby jeszcze lepiej, gdyby przez cały
czas towarzyszył im gęsty mroczny klimat.
Myślę, że „Szatańskie zabawki” to niemalże doskonała propozycja dla
wieloletnich wielbicieli umiarkowanie krwawych niskobudżetowych horrorów z
akcentami komediowymi. Kiczowaty, naiwny obraz, z którego tchnie jakaś magia –
porywający urok taniego kina grozy lat 90-tych, nastawionego przede wszystkim
na czystą rozrywkę. Niestarającego się na siłę kogoś przestraszyć, czy
zniesmaczyć, już prędzej próbującego odprężyć, a nawet rozbawić odbiorcę akceptującego
takie „dziwactwa”. Już nie kręci się takich filmów, bo i liczba ich fanów nie
jest zbyt wielka, ale kilka osobników poszukujących tego rodzaju rozrywki „niższych
lotów” jeszcze się ostało i to właśnie im pragnę zarekomendować „Szatańskie
zabawki”.
jak szatan to chyba obejrze
OdpowiedzUsuń