Nastoletnia
Alena zostaje przyjęta do prywatnej szkoły dla dziewcząt. Próbuje
się dostosować do nowego środowiska, ale nie udaje jej się zyskać
akceptacji popularnej uczennicy Filippy. Dziewczyna zaczyna nękać
Alenę z pomocą swoich dwóch najlepszych przyjaciółek, Cissi i
Tessan. Filippę złości przyjaźń, która nawiązała się
pomiędzy nową uczennicą i Fabienne, dziewczyną, o uwagę której
ta pierwsza zabiega. Jej wściekłość wzrasta, gdy Alena dostaje
się do szkolnej drużyny lacrosse'owej, do której przynależy
również Filippa. Po zajęciach Alena zwykła spotykać się ze
swoją najlepszą przyjaciółką, Josefin, dziewczyną, która ma
jakiś związek z traumatycznymi wydarzeniami z jej przeszłości.
Josefin nie zamierza biernie przyglądać się krzywdzie wyrządzanej
jej przyjaciółce i nie ma zamiaru pozwolić, aby Fabienne zajęła
jej miejsce u boku Aleny.
„Alena”
to utrzymany w realiach młodzieżowych szwedzki horror nastrojowy z
elementami dramatu, za reżyserię którego odpowiada Daniel di
Grado. Za scenariusz w jakimś stopniu również, bo pisał go
wspólnie z Kerstin Gezelius i Alexandrem Onofri (na podstawie
komiksu Kima W. Anderssona), nie mając wówczas żadnego
doświadczenia w tym gatunku filmowym. Premierowy pokaz „Aleny”
odbył się w 2015 roku podczas Stiges Film Festival, później
goszcząc jeszcze na kilku innych festiwalach. Międzynarodowego
sukcesu omawiany projekt di Grado nie odniósł, czemu osobiście
wcale się nie dziwię i bynajmniej nie upatruję powodów takiego
stanu rzeczy wyłącznie w ograniczonej dystrybucji.
Osadzanie
akcji horrorów w prywatnych szkołach nie jest żadnym novum. Żeby
daleko nie szukać wystarczy przypomnieć choćby takie tytuły, jak
„Mroki lasu” Lucky'ego McKee i „Internat” Mary Harron. W
sumie to zdziwiłabym się, gdyby kino grozy dotychczas nie pochyliło
się nad tego rodzaju miejscem, bo oferuje ono jakże chwytliwy motyw
hermetycznej społeczności, wątek, który daje twórcom horrorów
niemałe pole do popisu. Usytuowana w malowniczym zakątku, w
niejakim oddaleniu od gospodarstw domowych, elitarna szkoła dla
dziewcząt, w wydaniu Daniela di Grado, nie prezentuje się tak, jak
w chociażby wspomnianych już „Mrokach lasu”. Reżyser nie
koncentruje się na sygnalizowaniu widzom, że nad tym miejscem wisi
jakieś mroczne fatum, dawaniu mu do zrozumienia, że personel i być
może również uczniowie skrywają przed światem jakąś
przerażającą tajemnicę, powoli zgłębianą przez główną
bohaterkę filmu. Nie, Daniel di Grado zagrożenia kazał nam
upatrywać gdzie indziej, choć nie omieszkał zarysować charakteru
tego miejsca w sposób, z którego przebija pragnienie stworzenia
przygniatającej atmosfery odizolowania. Nowa uczennica borykająca
się z traumą, jakiej doznała w niedalekiej przeszłości, całkiem
dobrze wykreowana przez Amalię Holm, Alena, szybko uświadamia
sobie, że największą popularnością wśród uczniów cieszy się
rozpieszczona zawodniczka drużyny lacrosse'owej, Filippa
(egzaltowana Molly Nutley). Dziewczyna, która zwykła dyrygować nie
tylko swoimi rówieśnicami, ale również nauczycielami. Nastolatka
spoglądająca z wyższością na ludzi w swoim otoczeniu, która w
razie kłopotów niezmiennie zasłania się wpływami swojego
bogatego ojca. To zepsute, aroganckie dziewczę zaczyna żywić
głęboką nienawiść do tytułowej postaci, która z kolei po
pierwszej nieudanej próbie nawiązania z nią przyjaźni, stara się
nie wchodzić jej w drogę. Bezskutecznie, jak zresztą można się
tego spodziewać. UWAGA SPOILERY Poprzednie
stwierdzenie można w zasadzie odnieść do absolutnie wszystkich
aspektów scenariusza „Aleny”, jestem bowiem skłonna zaryzykować
tezę, że nie znajdzie się wielu odbiorców tego obrazu, którzy
dadzą się zwieść jego autorom. Przewidywalność pewnie nie
przeszkadzałaby mi tak bardzo, gdyby nie przeświadczenie, że w
zamyśle scenarzystów to właśnie przewrotność miała stanowić
największą siłę tej opowieści. Widać, że twórcy bardzo
starają się zaciemniać prawdziwy sens tej historii, ale ich
starania okazują się kompletnie nieskuteczne (końcówka przypomina „Nieproszonych gości"). Nie wiem, jak inni,
ale ja przeniknęłam ich zamysł już podczas wstępnych partii
„Aleny” - już wówczas wiedziałam, jakiego rodzaju zwroty akcji
scenarzyści wkrótce mi zaserwują, nie dane mi więc było
przyswajać sobie tej historii z takiej perspektywy, jakiej bez
wątpienia chcieli. W sumie to ich rozpaczliwe dążenie do
przesłaniania sensu tej opowieści było nawet zabawne. Czasami, bo
dominującą reakcją w moim przypadku było zdumienie. W negatywnym
tego słowa znaczeniu. Miałam bowiem wrażenie, że twórcy „Aleny”
nie mieli żadnych wątpliwości, iż udaje im się wyprowadzać
odbiorcę w pole, że jest on marionetką w ich rękach, ofiarą
zręcznej manipulacji, którą wkrótce nagrodzą wbijającymi w
fotel zwrotami akcji. Wrażenie może fałszywe, ale naprawdę nie
mogłam oprzeć się właśnie takiemu poczuciu – nie potrafiłam
nie wysnuć wniosku, że twórcy „Aleny” najwyraźniej nie
pokładają większej wiary w domyślność swojej grupy docelowej,
że wychodzą z założenia, iż takie prymitywne próby oszukania
odbiorcy w zupełności wystarczą... KONIEC SPOILERÓW.
Główną bohaterkę filmu poznajemy, jako doświadczoną przez los,
spokojną nastolatkę, która próbuje odnaleźć się w nowym
środowisku. W kręgu dziewcząt wywodzących się z dużo bogatszych
rodzin niż jej własna. Alena aktualnie mieszka z matką (której
nie dane nam będzie zobaczyć) w skromnym domu, nieusytuowanym w aż
takim oddaleniu od jej nowej szkoły, aby nie mogła po każdych
zajęciach udawać się do niego pieszo. Szybko dowiadujemy się, że
w tych okolicach mieszka również jej najlepsza przyjaciółka,
Josefin. Przebojowa, niebojąca się niezgodnych z prawem działań,
nastolatka, która przychodzi i odchodzi, i z postawy której
przebija ogromna zaborczość. Chce mieć Alenę tylko dla siebie
równocześnie zapewniając jej bezpieczeństwo w sposób, którego
jej przyjaciółka nie pochwala.
„Alena”
to w gruncie rzeczy typowa opowieść o nastolatce próbującej
uporać się z traumą i odnaleźć w nowym środowisku złożonym z
bogatych dziewcząt, wśród których znajduje się zepsuta osóbka,
obdarzona sporą charyzmą. Prześladowczyni Aleny, Filippa, potrafi
podporządkowywać sobie inne uczennice, poza Fabienne, której stara
się przypodobać (a właściwie to nie wiadomo, czy to jedyny
wyjątek, bo większość uczennic pełni tutaj role statystów). Ta
ostatnia woli jednak towarzystwo Aleny, dziewczyny, która jak wiele
na to wskazuje niezamierzenie powoli zajmuje miejsce Filippy na
szczycie uczniowskiej hierarchii. Odpowiedzialny za zdjęcia Simon
Olsson próbuje wykrzesać z tego odrobinę intymności – oko
kamery nierzadko na dłużej zatrzymuje się na poszczególnych
postaciach, przede wszystkim koncentrując się na twarzy
pierwszoplanowej bohaterki, ale owym kadrom zdecydowanie brakuje
intensywności. Przez co zamiast stwarzać poczucie swego rodzaju
głębi, wzmacniać więź pomiędzy widzem i daną postacią lub
potęgować jego awersję do czarnych charakterów, zmusza go do
walki z sennością. Być może nie każdy właśnie tak zareaguje na
warsztat Olssona, niewykluczone, że znajdą się osoby, których
jego zdjęcia niemalże zahipnotyzują, którym udzielą się emocje,
jakie starano się w nich zawrzeć. Takich widzów uznam za wielkich
szczęściarzy, bo ja nie potrafiłam zsynchronizować się z
wrażliwością twórców „Aleny” - te „przestoje” strasznie
mnie wymęczyły, nawet bardziej niż dynamiczne wstawki z udziałem
Josefin. Incydent w pomieszczeniu z prysznicami, sfinalizowany
realistycznym widokiem zakrwawionej twarzy jednej z uczennic moim
zdaniem wypadł najlepiej – pozostałe interwencje agresywnej
przyjaciółki Aleny krzesały nieporównanie mniejsze napięcie i
zostały osadzone w dużo mniej klimatycznej scenerii. Choć prawdę
powiedziawszy nawet w tym wyróżnionym przeze mnie zdarzeniu
zauważyłam pewne niedoróbki – poprzedzająca atak próba
zgwałcenia Aleny przez koleżankę powinna być dłuższa, tak aby
oglądający miał szansę całkowicie wtopić się w dramat
napadniętej nastolatki, a spowijająca je mroczna atmosfera powinna
z większą agresywnością emanować wyczuwalnym pierwiastkiem
śmiertelnego zagrożenia. Tak na marginesie na tym nie kończą się
akcenty homoseksualne, bo jak się okazuje jeszcze kilka innych
dziewcząt odczuwa pociąg do przedstawicielek tej samej płci.
Orientacja seksualna kluczowych bohaterek „Aleny” odgrywa pewną
rolę w całej tej miałkiej intrydze, nie jest bez znaczenia, ale
żeby jakichś tam dodatkowych silnych emocji dostarczała to nie.
Można było wykrzesać z tych relacji więcej dramatyzmu, można
było spojrzeć na nie z większą wrażliwością i nacechować je
silniejszą groźbą wynikającą z owych związków zamiast
poprzestawać na takich niemalże beznamiętnych ogólnikach.
„Alena”
to film, którego boję się polecać komukolwiek. Nawet tym
wielbicielom horrorów, których nie mierzi przewidywalność, ani
brak większej kreatywności ze strony ich twórców. Nawet fanom w
zamyśle nastrojowych horrorów (w zamyśle, bo nie zauważyłam
tutaj biegłości w budowaniu przygniatającego klimatu grozy)
osadzonych w realiach młodzieżowych, bo mam wątpliwości, czy
sympatyków rzeczonych produkcji usatysfakcjonuje takie spojrzenie na
tego typu kino. Ja ledwo dotrwałam do końca, a nie mam nic
przeciwko wyżej wspomnianej konwencji, co więcej nie zależy mi
zbytnio na oryginalnych scenariuszach i zaskakujących zwrotach
akcji. Wydawać by się więc mogło, że to ułatwi mi przyswojenie
sobie „Aleny”, że dzięki temu uda mi się spojrzeć na tę
produkcję może niekoniecznie zachwyconym, ale przynajmniej
przychylniejszym okiem. Tak się niestety nie stało i szczerze
wątpię, żeby znalazło się wielu widzów, którzy zareagują na
ten obraz zgoła odwrotnie, którzy obdarzą „Alenę” ogromną
sympatią i z utęsknieniem będą wypatrywać kolejnych horrorów
Daniela di Grado.
Początkowo sama już tematyka wydawała mi się być zachęcająca, gdyż lubię wszelkie historie opowiadające o życiu nastolatków. Jednak nie wiem, czy jest sens ryzyka, skoro Ty ledwo dotrwałaś do końca.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale w czym niby końcówka przypomina Nieproszonych gości? Bo oglądałam ten film chyba ze dwa razy i według mnie nie ma żadnych podobieństw...poza stanem "psychicznym" obu bohaterek.
OdpowiedzUsuńSPOILER Przypadłość głównych bohaterek to jedno, ale pod koniec jest jeszcze moment z pojawieniem się ostrego narzędzia (w "Nieproszonych gościach" noża, a w "Alenie" nożyczek) w dłoniach głównych bohaterek, a chwilę wcześniej trzymanych przez Alex i Josefin.
Usuń