"Żaden żyjący organizm nie może istnieć zbyt długo w warunkach absolutnej rzeczywistości, nie popadając w szaleństwo [...] Gruby płaszcz ciszy pokrywał drewno i kamień Domu na Wzgórzu, a cokolwiek wędrowało w tych murach, wędrowało samotnie."
Shirley Jackson
Tom O'Neill, Dan Piepenbring „Manson. CIA, narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood”
Film
biograficzny „Charlie Says” w reżyserii Mary Harron, twórczyni
między innymi „American Psycho”, thrillera opartego na
kontrowersyjnejpowieściBreta Eastona Ellisa pod tym samym tytułem;
„The Haunting of Sharon Tate” (polski tytuł:„Sharon Tate”)
Daniela Farrandsa, między innymi współscenarzysty „Dziewczyny z
sąsiedztwa”,ekranizacjiopartej na faktachpowieściJacka
Ketchuma pod tym samym tytułem; i „Pewnego razu... w Hollywood”
Quentina Tarantino, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać.
Wszystkie te filmy, w mniejszym lub większym stopniu, skupiają się
na zbrodniach Charlesa Mansona i jego sekty zwanej Rodziną. I
wszystkie ukazały się w zbliżonym czasie – w okolicach
pięćdziesiątej rocznicy bestialskich mordów przy Cielo Drive i
Waverly Drive w Los Angeles, która przypada na sierpień 2019 roku. „Helter Skelter. Prawdziwa historia morderstw, które wstrząsnęły Hollywood”, polskie wznowienie poczytnej książki napisanej przez
jednego z oskarżycieli sądowych Mansona i kilku jego wyznawców,
Vincenta Bugliosiego oraz pisarza Curta Gentry'ego, ukazało się w
tym samym roku. Stająca niejako w opozycji do tej dosyć leciwej
publikacji, książka napisana przez amerykańskich dziennikarzy Toma
O'Neilla i Dana Piepenbringa, „Chaos: Charles Manson, the CIA, and
the Secret History of the Sixties” (polski tytuł: „Manson. CIA,
narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood”), w 2019 roku miała swoją
światową premierę. W tym samym roku trafiła także na polski
rynek, niedługo po wznowieniu „Helter Skelter” Bugliosiego i
Gentry'ego. Co dobrze się złożyło, bo dziennikarz, który
poświęcił już dwadzieścia lat sprawie Charlesa Mansona (z jego
książki wynika, że jeszcze nie skończył) Tom O'Neill, za jeden z
głównych celów postawił sobie wskazanie poważnych nieścisłości,
luk, przeinaczeń i kłamstw w wersji Vincenta Bugliosiego.
Człowieka, który uważał go za swojego wroga. Z wzajemnością.
Konflikt
pomiędzy Vincentem Bugliosim i Tomem O'Neillem rodził się
stosunkowo powoli. W 1999 roku, gdy ten drugi od magazynu „Premiere”
dostał zlecenie napisania artykułu o Charlesie Mansonie, jego
Rodzinie i zbrodniach, których się dopuścili, nie podejrzewał
jeszcze, że wkrótce wejdzie na ścieżkę wojenną z człowiekiem,
któremu świat zawdzięcza wyczerpujące studium jednej ze spraw,
która wstrząsnęła światem. Sprawy Charlesa Mansona i jego sekty.
Początkowo O'Neill chętnie korzystał z pomocy współoskarżyciela
w niezwykle głośnym procesie sądowym Tate/LaBianca (siedem
zabitych osób - osiem, jeśli wliczyć nienarodzone dziecko jednej z
ofiar - podczas dwóch sierpniowych nocy 1969 roku), ale im dalej
brnął w to obsesyjne śledztwo, tym gorsze zdanie miał o Vincencie
Bugliosim. Celowo użyłam słowa „obsesyjne”, bo główny autor
książki „Manson. CIA, narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood”
właśnie tak to nazywa. Prawdziwą obsesją na punkcie sprawy, o
której jak się wydawało powiedziano już wszystko. O'Neill też
tak myślał, przystępując do nigdy nieukończonej pracy nad
artykułem o m.in. Charlesie Mansonie dla magazynu „Premiere”,
ale szybko zmienił zdanie. Dotarło do niego, że opinia publiczna w
najlepszym razie zna jedynie część prawdy, a w najgorszym jest
bezlitośnie oszukiwana przez... Vincenta Bugliosiego? Też, ale to
może być tylko czubek góry lodowej.
Polskie
wydanie (wydawnictwo Akurat, 2019) książki non-fiction autorstwa
amerykańskich dziennikarzy Toma O'Neilla i Dana Piepenbringa, liczy
sobie 640 stron, z czego niewielka część to przypisy,
podziękowania i rozpiska rozdziałów. Ponadto w publikacji tej
znalazła się szesnastostronicowa śliska wkładka ze zdjęciami
archiwalnymi. I nieprzebrana liczba wątków, nazwijmy je,
okołomansonowych. Książkę spisano w pierwszej osobie, z punktu
widzenia Toma O'Neilla, który poświęcił już dwadzieścia lat
życia tej głośnej sprawie. Najpierw zbierał materiały do
artykułu dla magazynu „Premiere”, którego jednak nigdy redakcji
nie przekazał. Przez bardzo długi czas przedłużano mu termin
oddania artykułu, ale to przecież nie mogło trwać w
nieskończoność. Wszystko wskazywało bowiem na to, że Tom O'Neill
nigdy nie wyjdzie z fazy zbierania materiałów. Im bardziej
zagłębiał się w to śledztwo, tym więcej pojawiało się wątków,
które musiał, po prostu musiał zbadać. Musiał, bo wpadł w istną
obsesję. Wszystko inne zeszło na dalszy plan. Liczyło się dla
niego przede wszystkim zgłębienie wszelkich tajemnic wokół tej
sprawy. I podważenie oficjalnej wersji tego mrocznego kawałka
historii Stanów Zjednoczonych, za którą w powszechnym mniemaniu
uchodzi „Helter Skelter” Vincenta Bugliosiego i Curta Gentry'ego.
Podczas lektury tej bądź co bądź mocnej, a i wspaniale napisanej
pozycji nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jej narrator (Vincent
Bugliosi) jest za czysty. Mimo wszystko polubiłam go. Co prawda
bardziej jako bohatera książki niźli autentyczną postać, ale to
nie zmienia faktu, że podczas lektury byłam po jego stronie. I w
pewnym sensie nadal jestem, bo w końcu przyłożył rękę do
skazania takich odrażających jednostek, jak Charles Manson, Susan
Atkins, Patricia Krenwinkel, Leslie Van Houten i Charles „Tex”
Watson. Ale wszystko inne... Powiedzmy, że obraz Vincenta
Bugliosiego wykreślony na kartach „Mansona” bardziej pasuje mi
do prokuratora. Nic nie poradzę na to, że mam takie, a nie inne
zdanie na temat tego środowiska – zmienię je, gdy wreszcie zajdą
gruntowne zmiany na lepsze w tych kręgach – zaznaczyć jednak
muszę, że wizerunek Bugliosiego (poza uznaniem go przez sąd winnym
krzywoprzysięstwa) na kartach omawianego utworu jest budowany
niejako przez osoby trzecie. Sami musimy rozstrzygnąć, czy
negatywne oceny tego człowieka formułowane przez O'Neilla i osoby,
z którymi rozmawiał, nie są aby mocno przesadzone. Czy obsesjonat
sprawy Charlesa Mansona i jego Rodziny oraz niektórzy z jego
rozmówców, aby nie przypisują mu wad, których nie posiadał i
przestępstw, których nie popełnił. Weźmy na przykład zdanie
jednego z policjantów, który pracował nad przedmiotową sprawą.
„W tej książce Vince'a Bugliosiego są same bzdury […]
Kierowałem grupą dochodzeniową i to nie Bugliosi rozwiązał tę
sprawę. Nikt mu nie ufał”. Czytając „Helter Skelter” nie
sposób oprzeć się wrażeniu, że narrator (Bugliosi) stara się
nam wmówić, że w pojedynkę rozwiązał tę wstrząsającą
sprawę. Megalomania, którą wyrzucają mu O'Neill i niektóre
osoby, z którymi rozmawiał, przebija nawet z jego własnej książki
(„Helter Skelter”), ale czy to naprawdę „same bzdury”?
Pamiętajmy, że opinię tę sformułował jeden z policjantów
zajmujących się sprawą masowych morderstw popełnionych w 1969
roku przez, jak się okazało, członków sekty Charlesa Mansona (z
jego rozkazu). A że obraz policji w „Helter Skelter”, delikatnie
mówiąc, nie jest różowy, trudno bezkrytycznie przyjmować słowa
tego świadka. W „Mansonie” ówczesne organy ścigania, nie tylko
z Los Angeles, zostały ukazane w jeszcze gorszym świetle.
Wstrząsającym wręcz. Bo oto O'Neill zdobył dowody lub poszlaki
świadczące o tym, że tzw. Rodzina była pod obserwacją policji
jeszcze przed masakrą w posiadłości aktorki Sharon Tate i jej męża
między innymi reżysera Romana Polańskiego. Policjanci wiedzieli,
że stanowią oni zagrożenie dla innych, wiedzieli o przestępstwach,
które popełnili i które nie wiedzieć czemu nie były należycie
rozliczane przez sądy. Wymiar sprawiedliwości traktował ich
podejrzanie pobłażliwie. Policjanci, prokuratorzy, sędziowie,
kuratorzy – zupełnie, jakby wszyscy byli w zmowie. Jakby
konstytucyjne organy roztoczyły parasol ochronny nad Charlesem
Mansonem i jego sektą. Bzdurna teoria spiskowa? Być może. Tom
O'Neill w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że jego wieloletnie
śledztwo nierzadko popycha go w tym niebezpiecznym kierunku, że
niewiele potrzeba, by dołączył do grona wyznawców teorii
spiskowych – fantastycznie brzmiących opowieści wykpiwanych przez
tzw. poważnych badaczy. Ten niezwykle zdeterminowany dziennikarz był
świadomy tego ryzyka. Wiedział, że może nie tylko ośmieszyć się
w oczach opinii publicznej, ale co gorsza wpaść w sidła czegoś
przynajmniej zbliżonego do szaleństwa. Musiał jednak podjąć to
ryzyko. Inaczej nie potrafił. Tak silny był to zew. Powiązania
Charlesa Mansona i jego Rodziny z hollywoodzką śmietanką epoki
zwanej niewinną, co jak słusznie zauważa Tom O'Neill jest
określeniem na wyrost (no chyba że ktoś rozpasanie seksualne i
narkomaństwo uważa za cnoty), spisek takich agenci rządowych, jak
CIA i FBI, oraz naukowców zajmujących się między innymi kontrolą
ludzkich umysłów. I oczywiście gangi narkotykowe. Dodajmy do tego
wspomniane już konstytucyjne organy śledcze i sądowe oraz Lyndona
Johnsona... Tak, dobrze myślicie, mowa o prezydencie (najpierw
wiceprezydencie) Stanów Zjednoczonych. I co? Teraz ktoś powie, że
O'Neill nie posuwa się bardzo daleko w swoich teoriach? A jeśli
dodam, że te teorie brzmią bardzo prawdopodobnie, uwierzycie mi?
Jeśli jeszcze nie pukacie się w głowę, to po tym wyznaniu pewnie
będziecie. Otóż, jestem osobą mającą lekką (podkreślam: niedużą... jeszcze) paranoję na punkcie tajniackich, zakulisowych
działań tzw. demokratycznie wybranych rządów, które godzą w
obywateli, tak innych państw, jak krajów, w których sprawują
władzę. Można więc powiedzieć, że ta publikacja to woda na mój
młyn. Albo karmienie paranoi. Nieee, gdzież tam... yyy... dobrze,
dobrze, troszeczkę. O'Neill nie wyciąga tutaj jednoznacznych
wniosków, niczego nie bierze za pewnik, mówi jedynie, że to
wszystko jest możliwe. Jest możliwe, że Charles Manson i
członkowie jego rodziny przyjaźnili się z niektórymi
hollywoodzkimi gwiazdami. Jest możliwe, że jedna z ofiar masakry na
Cielo Drive zgwałciła dilera narkotykowego (mężczyzna mężczyznę)
i że Roman Polański znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją
żoną Sharon Tate, która również zginęła tej przerażającej
sierpniowej nocy 1969 roku (dotarły do niego nawet sugestie, do
których główny autor omawianej książki podchodzi raczej
sceptycznie, że Polański namówił swoich znajomych do zgwałcenia
Sharon i wszystko to nagrał – to jakoby ta taśma, o której
wspomina Vincent Bugliosi w swoim „Helter Skelter”, ta którą
Polański wyniósł z miejsca zbrodni). Jest możliwe, że Terry
Melcher miał nieporównanie większy, istotniejszy udział w sprawie
Mansona, że mógł być w zmowie z Vincentem Bugliosim, że ów
prokurator mógł w „Helter Skelter” z premedytacją ten wątek
zafałszować. Jest możliwe, że w procesie Tate/LaBianca
dopuszczano się wielu nadużyć, godzących w interes oskarżonych
tak bardzo, że gdyby odkryto to wcześniej, to proces najpewniej
zostałby unieważniony (Tom O'Neill ani przez chwilę nie wątpi w
to, że za wyrok był słuszny, co innego niektóre środki jakie
przedsięwzięto w tym celu). Jest możliwe, że policja,
prokuratura, sądy, kuratorzy (a przynajmniej jeden z nich), CIA, a
nawet sam prezydent Stanów Zjednoczonych (nie bezpośrednio, tylko
poprzez projekty, które nadzorował, prawdopodobnie jednak nie mając
wiedzy o wszystkich wstrętnych poczynaniach agentów). To wszystko
jest możliwe, ale absolutnie nie jest pewne – zdaje się mówić
O'Neill. Jakkolwiek by nie było, trzeba mu oddać zdolność do
zasiewania w odbiorcy (a przynajmniej we mnie) poważnych
wątpliwości, co do sprawy, która wydawało się, że już dawno
temu została odarta z wszelkich tajemnic. No dobrze, nie do końca,
bo po dziś dzień krążą na jej temat przeróżne, nieudowodnione
teorie. O'Neill niektórym z nich w „Mansonie” też się
przyjrzał i... doszedł do zastanawiających rzeczy. Jeden wątek
prowadził go do kolejnego, jeden wniosek rodził następny, jedną
tajemnicę przykrywała inna, i kolejna, i kolejna – zupełnie jak
rosyjskie matrioszki. Czytając omawianą książkę nie można
oprzeć się wrażeniu, że coraz bardziej oddalamy się od Charlesa
Mansona i jego sekty, że podróż O'Neilla przez wątki poboczne tej
nadal szeroko komentowanej sprawy, w końcu doprowadzi go na przykład
na Księżyc. Innymi słowy, tak bardzo oddala się od meritum, że
można zapomnieć, iż to opowieść o Charlesie Mansonie, jego
Rodzinie i ich potwornych zbrodniach. Nie na długo, bo grzechy
tamtej epoki w jakimś stopniu co chwilę łączą się ze sprawą,
która natchnęła O'Neilla do podjęcia własnego śledztwa. Czyli
między innymi przerażające działania niektórych amerykańskich
służb, prezydenta USA przeczulonego na puncie komunistów
(zimnowojenna paranoja, która w tamtych czasach opanowała dużą
część ludzkości, zresztą obecnie sytuacja ta nie przedstawia się
dużo łagodniej), krwawa działalność niektórych ruchów
społecznych, notabene prowokowanych przez legalne organy, oraz
(pseudo)naukowców, którzy nie wiedzą co to moralność, ale wiedzą
co to patriotyzm. Patriotyzm rozumiany jako wykonywanie bez słowa
sprzeciwu wszystkich rozkazów (z morderstwami i praniem mózgów
włącznie) swoich przyspawanych do stołeczków przełożonych. Ile
w tym prawdy, nie wiem. Ale jedno jest pewne: Tom O'Neill i Dan
Piepenbring kreślą tutaj fascynujący, ale i diablo przerażający
obraz, ogólnie rzecz ujmując, drugiej połowy XX wieku. W niezwykle
plastyczny sposób oddają tamtejsze realia Stanów Zjednoczonych,
kładąc niemały nacisk na paranoję, jaka wówczas panowała, i
którą zbrodnie Mansona i jego Rodziny jeszcze podsyciły. I na
rozpasanie seksualne, eksperymentowanie z różnymi narkotykami, i z
kontrolowaniem ludzkich umysłów. Wojna w Wietnamie i w Korei,
zamach na prezydenta Johna F. Kennedy'ego – O'Neill w swoim
śledztwie nie tylko tego nie pominął, ale również w pewnym
sensie powiązał te wydarzenia z Charlesem Mansonem i jego sektą.
Jak czytelnik to odbierze, to już jego sprawa – autorzy niczego
nikomu nie narzucają. Pokazują po prostu różne, mniej i bardziej
prawdopodobne, warianty. Ewentualności, hipotezy, teorie, które
można, ale nie trzeba brać pod rozwagę. Jednego Tom O'Neill zdaje
się być jednak pewien (ma na to dowody): że wersja przedstawiona
przez Vincenta Bugliosiego i Curta Gentry'ego w „Helter Skelter”
jest i niepełna, i po części fałszywa. Aha, jest też pewny tego,
że o sprawie, która go opętała, nie powiedziano jeszcze
wszystkiego i... najprawdopodobniej nigdy nie zostanie ona ponad
wszelką wątpliwość rozstrzygnięta. Niektóre tajemnice po prostu
nie chcą, by je odkryto...
„Manson.
CIA, narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood” to efekt
dwudziestoletniego śledztwa amerykańskiego dziennikarz Toma
O'Neilla, któremu w pisaniu tej książki pomagał kolega po fachu
Dan Piepenbring. Śledztwa, które przyniosło przynajmniej
zastanawiające, może nawet zatrważające wyniki, ale i prawie
zrujnowało O'Neillowi życie. Czy odkrył prawdę na temat
wstrząsających zbrodni, które rzekomo zakończyły epokę
niewinności w Stanach Zjednoczonych? Być może tak – być może
gdzieś w tej wyczerpującej, wielowątkowej publikacji znajduje się
cała prawda o Charlesie Mansonie, jego tak zwanej Rodzinie i ich
odrażającej działalności. A może nie. Może prawdę znamy od
dekad, może to Vincent Bugliosi i Curt Gentry na kartach swojej
poczytnej książki non-fiction przedstawili najtrafniejszą (co nie
znaczy, że pozbawioną luk i przekłamań) analizę tej ohydnej
sprawy. Tego Wam nie powiem, to musicie rozstrzygnąć sami. Tylko
jedna rada: najpierw „Helter Skelter. Prawdziwa historia
morderstwa, które wstrząsnęły Hollywood”, a potem „Manson.
CIA, narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood”. Znajomość tej
pierwszej na pewno znacznie ułatwi Wam czytanie tej drugiej. Moim
zdaniem obie te publikacje, choć z różnych powodów, są nader
mocne. Przeznaczenie: tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Przemoc jest starsza. Trzeba powiedzieć NIE dla agresji. Książka przeciwko przemocy. Dobra książka, ponieważ ukazuje jak ważne jest dostrzeżenie agresywnych zachowań dzieci. Działania uwrażliwiające, wzmacniające empatię mogą zapobiec wielu tragediom. To wielka rola rodziców i pedagogów, nauczycieli i wychowawców aby dostrzegli i w porę zaprowadzili do psychologa i psychiatry.
Przemoc jest starsza. Trzeba powiedzieć NIE dla agresji. Książka przeciwko przemocy. Dobra książka, ponieważ ukazuje jak ważne jest dostrzeżenie agresywnych zachowań dzieci. Działania uwrażliwiające, wzmacniające empatię mogą zapobiec wielu tragediom. To wielka rola rodziców i pedagogów, nauczycieli i wychowawców aby dostrzegli i w porę zaprowadzili do psychologa i psychiatry.
OdpowiedzUsuń