Tygodniowy
pobyt na jednej z chorwackich wysp gwarantuje młodym ludziom mnóstwo
dobrej zabawy. Conocne mocno zakrapiane imprezy każdego
roku przyciągają tłumy licealistów i studentów. Julia, jej
najlepsza przyjaciółka Jessica i kilka inna osób z ich niedawnej
klasy w taki właśnie sposób świętują ukończenie szkoły
średniej. Ale sielanka nie trwa długo. W trakcie jednej z imprez
pomiędzy Julią i Jessicą dochodzi do kłótni, po której
dziewczęta się rozdzielają. Nazajutrz Julia odkrywa, że jej
przyjaciółka nie wróciła do zajmowanego przez nie pokoju
hotelowego. Usilne próby skontaktowania się z nią nie przynoszą
rezultatów, ale Julia odbiera jedną wiadomość wysłaną z numeru
zaginionej koleżanki. Zdjęcie przekreślonej twarzy Jessiki, które
po paru sekundach samo się kasuje. Jej znajomi nie przejmują się
tą sytuacją, ponieważ mają powody zakładać, że dziewczyna
opuściła wyspę. Ale Julia mocno się zamartwia. Tym bardziej, gdy
ich grono zmniejsza się o kolejną osobę. Nastolatka jest coraz
bardziej przekonana, że wszystkim im grozi śmiertelne
niebezpieczeństwo.
Imprezy, imprezy, imprezy. Huk, rażące światła, mnóstwo żywych kolorów i nieprzebrana ilość młodych ludzi ściśniętych niemal jak sardynki w puszce. Innymi słowy sceneria wprost wymarzona dla osób lubiących poruszać się niekoniecznie w takt muzyki i wypić tyle, żeby następny poranek spędzić na kolanach przed tronem. Bo czyż jest coś wspanialszego od torsji? Nie, nie, o tym nie myślimy. Bawimy się, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. A mamy do tego naprawdę doskonałe warunki. Cała wyspa tętni nocnym życiem – wszędzie słychać muzykę, rozentuzjazmowane głosy i podkręcające imprezowy nastrój gadki organizatora tego bardzo dochodowego przedsięwzięcia. Corocznego spędu tysięcy młodych ludzi na tygodniową balangę. Bawimy się każdej nocy, a w dzień głównie leczymy kaca i wylegujemy się na plaży. Żyć nie umierać. Tylko że tego lata niektórzy pożegnają się z życiem na tej chorwackiej wyspie. Pierwszą osobą, która doda dwa do dwóch będzie Julia, w całkiem przekonujący sposób wykreowana przez Elisabeth Wabitsch. To znaczy w zaistniałych warunkach, bo trzeba zaznaczyć, że nawet ta domniemana final girl, nie została potraktowana przez twórców „Party Hard Die Young” z należytą uwagą. Na jej koleżankach i kolegach w tej kwestii tym bardziej więc nie ma co polegać. Powiecie: przecież w slasherach normą jest pobieżne przedstawianie bohaterów. Niepogłębione, wąskie portrety osobowościowe ludzi, którzy stają się zwierzyną dla takiego czy innego często zamaskowanego mordercy. Nie, aż tak powierzchowni scenarzyści tego rodzaju horrorów przeważnie nie są. Zdarza się, nie mówię, że nie, ale średnia jest wyższa. Generalnie nie mam trudności z wczuciem się w slasherowych bohaterów, a przynajmniej z poskładaniem sobie ich charakterów na tyle, bym mogła traktować ich jako oddzielne, indywidualne stworzenia. W „Party Hard Die Young” natomiast znajomi głównej bohaterki nierzadko zlewali mi się w jedno. Zwłaszcza męska część tego grona. Z kobietami (nie wszystkimi) było łatwiej tylko dlatego, że przy ich tworzeniu wspomagano się większą ilością szablonów od dawna wykorzystywanych w tego typu horrorach. Mamy więc racjonalną Julię, która na początku filmu wprawdzie pozwala sobie na chwilę „szaleństwa”, tak przecież nietypową dla final girl starszego typu (bo później ukształtował się też inny model final girl, w który tamto nieprzemyślane posunięcie Julii lepiej się wpasowuje), ale poza tym nie wychodzi poza archetypowe ramy tej postaci. Nie ma posłuchu w grupie - nawet wówczas, gdy niejako na ich oczach ginie już druga osoba z ich wąskiego grona, nie potrafi przekonać reszty do przynajmniej rozważenia możliwości, że to nie był zwyczajny wypadek. Nie potrafi, wzorem swoich kolegów i koleżanek, przejść do porządku dziennego nad zniknięciem Jessiki, trwać w imprezowym nastroju w sytuacji gdy najpierw znika jedna z nich, a potem druga, już ponad wszelką wątpliwość, traci życie. Wśród żeńskich postaci, w pewnym sensie, wyróżnia się jeszcze klasowa piękność (a przynajmniej za takową jest uważana, ale i sama zdaje się być przekonana o swojej niezwykłej urodzie), która znajduje przyjemność w dręczeniu puszystej koleżanki. Koleżanki, która nie daje sobą pomiatać, która nie przepuści okazji do utarcia nosa zapatrzonej w siebie rówieśniczce. W swoim osobistym rankingu postaci zaludniających „Party Hard Die Young” na przedzie umieściłam właśnie tę ostatnią, co tu dużo mówić, wojowniczkę, ale żałowałam, że jedną konkretną kobiecą postać uśmiercono tak szybko. Z drugiej strony nie spodziewałam się tego. Więcej przewrotności w procesie eliminacji bohaterów jednak już nie zaznałam. Szerzej też nie. Historia toczy się po utartym torze, co samo w sobie dla mnie wadą nie jest, wszak wprost uwielbiam twardą konwencję slasherów, ale jeśli dodać do tego przesadnie krzykliwą oprawę audiowizualną, wyraźny brak cierpliwości w nie tak znowu licznych sekwencjach z zamaskowanym oprawcą, niestarannie wykreślone postacie młodych ludzi, którzy walczą o życie na notabene akurat mocno zaludnionej wyspie, to robi się naprawdę nieciekawie. Najpierw jednak przechodzimy przez zwyczajowe podchody, domniemania, wątpliwości, podejrzenia etc. A to wszystko w lekko teledyskowej formie, która mnie tylko utrudniała śledzenie owej nieskomplikowanej opowiastki o nastolatkach, na których ktoś dosłownie się uwziął. Dlaczego? Bo tak? W slasherach motywy nie zawsze są istotne, ale w „Party Hard Die Young” niekoniecznie też tak będzie. Oprócz tożsamości mordercy można próbować odgadnąć, co nim kieruje. Ot tak, na wszelki wypadek. Inna sprawa, czy to zajęcie dla wszystkich odbiorców omawianej produkcji, z długoletnimi fanami slasherów włącznie, będzie na tyle zajmujące, żeby wytrwali do napisów końcowych. Ja co prawda wytrzymałam, ale wierzcie mi, nie przyszło mi to łatwo. Bo to zdecydowanie nie nie są moje klimaty. Slashery jak najbardziej, ale nie w takim wydaniu. Za dużo Hollywoodu, za mało mroku czy posępności. O poziomie brutalności już nie wspominając, bo ten nawet jak na rzeczony nurt horroru jest bardzo niski. A emocjonalne napięcie? Hmm... a cóż to takiego?
Ciężko mi zdecydować, czy bym chciała go obejrzeć, czy jednak nie xD
OdpowiedzUsuńwww.whothatgirl.pl