Lato
1935 roku. Mieszkający na wsi w Connecticut młodzi bliźniacy,
Niles i Holland Perry, od śmierci ojca pozostają pod opieką babci
i wujostwa, którzy mieszkają na tej samej farmie. Ich cierpiąca na
depresję matka rzadko wychodzi ze swojego pokoju, ale Niles często
ją odwiedza. Jego autorytetem jest jednak babcia Ada, co nie podoba
się jego bratu. Z Hollandem Niles spędza najwięcej czasu.
Bliźniacy Perry są oddanymi przyjaciółmi, chociaż ich charaktery
bardzo się różnią. Holland, w przeciwieństwie do brata, nie dba
o dobre relacje z sąsiadami i pozostałymi członkami rodziny. Jest
mściwy i arogancki, ale szczerze kocha Nilesa. Jego bliźniaka
tymczasem coraz bardziej niepokoi jego zachowanie. Chłopak ma powody
by przypuszczać, że jego najlepszy przyjaciel stanowi poważne
zagrożenie dla innych, ale stara się odrzucać te straszne myśli.
Nie jest w stanie przyjąć do wiadomości prawdy o swoim ukochanym
bracie, dlatego z nikim nie dzieli się swoimi obawami. Nawet gdy
zaczynają umierać ludzie, którzy w ten, czy inny sposób narazili
się Hollandowi.
W
1971 roku pojawiło się pierwsze wydanie debiutanckiej i jak się
okazało najpopularniejszej książki nieżyjącego już
amerykańskiego powieściopisarza, scenarzysty i aktora
specjalizującego się w horrorze i science fiction, Thomasa Tryona:
powieści grozy pt. „The Other”. Na filmową wersję tej
opowieści nie trzeba było długo czekać – już w 1972
wypuszczono obraz w reżyserii Roberta Mulligana pod tym samym
tytułem (pol. „Odmieniec”) powstały na kanwie uznanego, także
przez krytyków, literackiego utworu Thomasa Tryona. Scenariusz
napisał sam autor pierwowzoru, ale nie był zadowolony z efektu
końcowego. Pisarz wprawdzie docenił kreacje Uty Hagen (filmowa Ada)
oraz bliźniaków Chrisa i Martina Udvarnokych, ale według niego
niektóre z pozostałych ról zostały źle obsadzone. Poza tym
uważał, że Mulligan nieodpowiednio ukierunkował to
przedsięwzięcie. Tryon nie krył swojego rozczarowania takim, a nie
innym wyborem reżysera. Wspomniał, że rozważano powierzenie tego
zadania jemu, ale gdy tak znany reżyser, jak Robert Mulligan wyraził
chęć objęcia tego stanowiska, naturalnie postawiono na niego.
Telewizyjne wydanie „The Other” (a przynajmniej wersja
wyemitowana na kanale CBS w latach 70-tych XX wieku) trochę różni
się od kinowego – telewidzowie mogli dodatkowo usłyszeć
komentarz lektora tuż przed napisami końcowymi.
„Odmieniec”,
thriller psychologicznym w reżyserii Roberta Mulligana
(klasyfikowany również jako horror i dramat), podąża za Nilesem
Perrym, małym chłopcem żyjącym na nowoangielskiej farmie w latach
30-tych XX wieku. Mulligan chciał, by widz z łatwością wszedł w
jego skórę – zależało mu na doświadczeniu subiektywnym, na
ochoczym przyjęciu perspektywy głównego bohatera jego filmu. Praca
kamer (poza paroma wyjątkami) nie jest subiektywna – pokazanego na
ekranie świata dosłownie nie oglądamy oczami małoletniego Nilesa,
ale tak duże skupienie na tej postaci faktycznie umożliwia (acz
tego nie gwarantuje) utożsamienie się z nim. Bez względu na wiek
oglądającego. Jednym z częstych zarzutów formułowanych pod
adresem „Odmieńca” jest jego sielankowa i nostalgiczna
atmosfera. Podług niektórych recenzentów Mulligan zawarł w tym
obrazie zbyt wiele piękna i stanowczo zbyt mało groźby. Ja
odebrałam to inaczej. Właściwie ani przez chwilę nie opuszczało
mnie przekonanie o swego rodzaju zgniliźnie toczącej pozornie
idylliczną amerykańską wioskę, do której właśnie zawitało
lato. A wraz z nim wizja całodziennych beztroskich zabaw. Niles i
Holland nie odczuwają potrzeby bratania się z dzieciakami z
okolicy. Co nie znaczy, że każdemu z nich wystarczy wzajemne
towarzystwo. Hollandowi tak, ale Niles lubi też spędzać czas z
dorosłymi. Zwłaszcza ze swoją ukochaną babcią Adą, pochodzącą
z Rosji starszą kobietą, która nauczyła jego i jego brata
niezwykłej sztuczki. Chociaż... Twórcy tak naprawdę nam
zostawiają ocenę tego zjawiska, tj. zdefiniowanie gry, w którą
zdecydowanie częściej angażuje się Niles i nie zawsze pod okiem
swojej babci. Otóż, Ada nauczyła chłopców wczuwania
się/wchodzenia tak w wybrane rośliny, jak w zwierzęta i ludzi. Czy
to autentyczne przeżycia, czy tylko ćwiczenie wyobraźni, to już
każdy musi sobie sam ocenić. To samo można powiedzieć o innych
zdolnościach Nilesa. Niektórzy dopatrują się tutaj podobieństw
do Danny'ego Torrance'a z wydanego parę lat później „Lśnienia”
Stephena Kinga – Niles też zdaje się posiadać dar jasnowidzenia,
ale w przeciwieństwie do małego lokatora hotelu Overlook, to nie
jest przesądzone. Wizje, których doświadcza Niles tak naprawdę
mogą być wspomnieniami, a rzekome przepowiadanie przyszłości
zwykłym zgadywaniem. Mogą, ale nie muszą. Poprzez te przynajmniej
pozornie nadnaturalne sekwencje (tj. wizje Nilesa i niepospolitą
grę, której Ada nauczyła swoje wnuki) twórcy wprowadzają
delikatny, nienachalny oniryzm, a właściwie to wzmagają wrażenie
przebywania w słodko-gorzkim marzeniu sennym. Typowe dla kina z lat
70-tych XX wieku przyblakłe, spłowiałe zdjęcia okraszone
melancholijną ścieżką dźwiękową skomponowaną przez Jerry'ego
Goldsmitha (na etapie montażu jego wkład został okrojony o mniej
więcej połowę), powolna (tak, senna) narracja silnie
skoncentrowana na postaciach. Zwłaszcza na dobrym bliźniaku, ale
nie tylko. Przy okazji wchodzenia chłopca w interakcje z innymi
ludźmi z wioski, twórcy wykreślają nam ich profile. Mniej
(wujostwo i kuzynostwo bliźniaków, sąsiedzi) i bardziej dokładnie
(Holland, Ada i matka braci Perry), w zależności od wielkości roli
jaką pełnią w tej historii. Historii, która dla części widzów
może okazać się dosyć męcząca, rozwija się bowiem bardzo
wolno, leniwie wręcz, a przy tym jest... przewidywalna. W latach
70-tych XX wieku główny zwrot akcji pewnie niejednego widza
nielicho zaskoczył, ale dzisiejsza publiczność (tzn. osoby, które
teraz po raz pierwszy spotkają się z tą pozycją) prawdopodobnie
inaczej to zagranie przyjmie. A przynajmniej duża część
współczesnych odbiorców, tym bardziej gdy mają już jakieś
doświadczenie z kinem grozy. Trzeba jednak oddać Thomasowi
Tryonowi, że jego koncepcja miała wpływ na rozwój tak thrillera,
jak horroru, że autor ten spopularyzował pewien interesujący
motyw. Książki co prawda jeszcze nie czytałam, ale przypuszczam,
że już tam zastosował ów zwrot akcji. A jeśli nie, to wprowadził
go w swój scenariusz, więc tak czy inaczej to jego zasługa.
Wierzcie
lub nie, ale praktycznie od początku „Odmieńca” wiedziałam w
jakim kierunku zmierza ta opowieść. To znaczy wstrząsającego
zakończenia (naprawdę odważne, nie należy jednak przez to
rozumieć, że epatujące wizualną makabrą) nie przewidziałam, ale
następujące kilkadziesiąt minut wcześniej jądro tej opowieści
żadną tajemnicą dla mnie nie było. Twórcy co prawda robili
wszystko, co w ich mocy, żeby odwrócić między innymi moją uwagę
od prawdy. Powiedziałabym nawet, że uciekali się również do
drobnych oszustw, ale jeśli o mnie chodzi ich trud był nadaremny.
Ani razu nie zwątpiłam w swoją teorię. Żałuję, bo „Odmieniec”
to tego rodzaju dreszczowiec, który tak naprawdę został zbudowany
na tym konkretnym elemencie zaskoczenia. Na rewelacji, która dla
mnie żadną niespodzianką nie była więc... Poprzestańmy na tym,
że to warunkowało mój odbiór całej tej historii. Odbiór bądź
co bądź niewłaściwy. Nie dlatego, że moje przekonanie, które
wyrobiłam w sobie już na początku filmu było błędne, tylko
właśnie przez to, że było jak najbardziej trafne. Ale nie mogę
powiedzieć, że nie czerpałam żadnej przyjemności z obcowania z
tym dziełkiem. W sumie to ani razu nie zapragnęłam wyjść z tego
magicznego świata. Bo w „Odmieńcu” istotnie tkwi jakaś magia.
A właściwie to nie jakaś tam zagadkowa siła, bo jestem w stanie
owe czary skonkretyzować. Przede wszystkim magia dzieciństwa. W
„Odmieńcu” tak w warstwie fabularnej, jak technicznej udało się
zestawić coś na kształt dwóch światów. Dwóch oblicz
dzieciństwa: radosnego, beztroskiego świata dziecięcych zabaw i
niezgłębionej, dodającej skrzydeł wyobraźni oraz żywota
naznaczonego lękiem, zagubieniem, niezrozumieniem i dręczącą
świadomością przemijalności. Niles Perry (bardzo dobra kreacja
Chrisa Udvarnoky'ego) tego nieszczęsnego lata roku 1935
niejednokrotnie zetknie się ze śmiercią, za sprawą działalności
swojego starszego o kilkadziesiąt minut bliźniaczego brata Hollanda
(w tej roli nieustępujący swojemu bliźniakowi Martin Udvarnoky).
Chłopaka, który bez najmniejszych oporów odbiera życie wybranym
zwierzętom oraz ludziom, którzy w jakiś sposób mu się narazili.
Bez skrupułów, bez późniejszych wyrzutów sumienia. Można
powiedzieć, że Holland to osobowość psychopatyczna, ale twórcy
wysyłają też do nas sygnały wskazujące na to, że chłopak ten
nie jest wyzuty z cieplejszych uczuć, że nie jest mu obojętny los
absolutnie wszystkich ludzi, że nie jest osobą dbającą wyłącznie
o własny interes. Najbardziej zależy mu na bracie, ale
niekoniecznie tylko na nim. Inną ważną postacią jest babcia
chłopców imieniem Ada. Starsza kobieta, która jakiś czas temu
przybyła na rodzinną farmę z Rosji. Co prawda z trudem zniosła
rozłąkę z tym krajem, ale zamiast oddawać się tęsknocie woli
patrzeć w przyszłości. Opiekować się wnukami i przekazywać im
wiedzę. Także mistyczną? Być może, a może po prostu sztuczki,
których Ada uczy swoje wnuki służą wyłącznie rozwijaniu ich
wyobraźni. Ojciec chłopców umarł jakiś czas temu, a matka od
tego czasu zmaga się z depresją, przez co rzadko wychodzi ze swojej
sypialni, a gdy już to czyni, to zdarza jej się odpływać gdzieś
myślami. Cieszy się jednak każdą chwilą spędzaną z Nilesem i
bez wątpienia ubolewa nad brakiem Hollanda. Arogancki brat Nilesa
nie widzi potrzeby odwiedzania schorowanej matki. Zamiast tego woli
biegać po wiosce albo przesiadywać w stodole. Jego bliźniak
natomiast szczerze cieszy się każdą chwilą spędzoną z
rodzicielką. Miłośniczką literatury, która wcześniej czytała
swoim synom, a teraz nierzadko pozwala, by to Niles czytał jej.
UWAGA SPOILER Zapewne część widzów, choćby za sprawą
tytułu filmu (i oryginalnego, i polskiego) zwróci uwagę na
wspomnienie ulubionej baśni Hollanda – opowieści o podmienionym
dziecku spisanej przez braci Grimm. Niekoniecznie każdy domyśli się
jaką rolę tutaj pełni, ale przypuszczam, że niejedna osoba
niejako automatycznie dojdzie do słusznego wniosku, że wzmianka o
tej baśni nie znalazła się tutaj przypadkowo, że ma jakieś
istotniejsze znaczenie poza tym, że to ulubiona opowieść złego
bliźniaka KONIEC SPOILERA. Jak już nadmieniłam fabuła
rozwija się powoli, ale nie należy przez to rozumieć, że niewiele
się tu dzieje. Tyle że film bazuje przede wszystkim na klimacie
(sielskość obficie podlana groźbą uosabianą przez Hollanda),
napięciu i przeżyciach, także wewnętrznych, bohaterów oraz
antybohaterów tej mimo dużej przewidywalności mocno angażującej
opowieści o dwóch skrajnie różnych braciach bliźniakach. Dobrym
i złym, grzecznym i niegrzecznym, przesadnie zuchwałym i
troszczącym się o innych, mściwym i pomocnym, morderczym i
uczuciowym. Który zwycięży? I czy ogóle dojdzie do starcia
pomiędzy braćmi? Czy Niles znajdzie w sobie odwagę i siłę, by
nie tylko przyjąć do wiadomości straszną prawdę o swoim bracie,
ale i stawić mu czoło? Czy postara się przerwać terror siany
przez psychopatycznego bliźniaka i zarazem swojego najlepszego
przyjaciela? A może przejdzie na jego stronę i w ten oto sposób
zło zatriumfuje...
Po
obejrzeniu filmowej wersji kultowej powieści Thomasa Tryona, opartej
na jego własnym scenariuszu, tym mocniej niż dotychczas łaknę jej
pierwowzoru. „Odmieniec” (oryg. „The Other”) w reżyserii
Roberta Mulligana według mnie nie jest obrazem idealnym, a
przynajmniej nie najlepiej zniósł próbę czasu (przewidywalność),
ale można powiedzieć, że i tak wyszłam zwycięsko z tego
doświadczenia. Dostałam więcej, niż się spodziewałam na
początku seansu. Wtedy jeszcze myślałam, że pozycja ta żadnych
większych niespodzianek mi nie dostarczy. Zostałam jednak przed
ekranem ze względu na klimat i absolutnie nie żałuję. Thriller
psychologiczny na wysokim, acz nie najwyższym, poziomie. Ale to
tylko moje zdanie – w oczach niektórych już sama przewidywalność
może pogrążyć ten obraz, a i z pewnością nie każdy, tak jak
ja, wolne tempo akcji „Odmieńca” uzna za walor. Dodajmy do tego
sielankową atmosferę... W moim poczuciu mocno doprawioną groźbą,
ale prawdą jest, że nie każdy tak to odebrał. Niemniej wszystkim
długoletnim miłośnikom kina grozy (ze wskazaniem na thrillery
psychologiczne), którym umknęła ta pozycja, radzę postarać się
doprowadzić do spotkania z „Odmieńcem”.
Przygody szatanistycznego Tomka Sawyera. xD 8/10
OdpowiedzUsuńMasz może czytaną przez Piotra Borowca polską wersję tego filmu na kompie? Podziel się, błagam!
Pozdrawiam serdecznie,
hail_bananas@wp.pl
Nie posiadam:/
Usuń