Pracownik
dużej firmy motoryzacyjnej, Alberto Valle, zostaje zaproszony przez
swojego szefa, inżyniera Giovanniego Nosferatu, do jego położonej
w zacisznej okolicy willi. W znajdującej się nieopodal wiosce
mężczyzna poznaje kobietę imieniem Laura, którą zgadza się
podwieźć w zamian za wskazanie mu stacji benzynowej. Ostatecznie
Laura towarzyszy mu aż do bramy, za którą rozciąga się rozległa
posiadłość Nosferatu. Kobieta próbuje nakłonić go do rezygnacji
z tej wizyty i towarzyszenia jej w podróży, której celu nie zna,
ale Alberto jest zdecydowany poznać osobę, z istnienia której
dotąd nie zdawał sobie sprawy. Laura postanawia więc zaczekać na
niego w jego samochodzie, który przybysz jest zmuszony zostawić
przed bramą posiadłości Nosferatu. Niezwykle wpływowego
przedsiębiorcy, który przedstawia Valle propozycję nie do
odrzucenia.
„Zmiana
oblicza” (oryg. „Hanno cambiato faccia”, międzynarodowy: „They
Have Changed Their Face” aka They've Changed Faces”) to pierwszy
z dwóch pełnometrażowych fabularnych filmów w reżyserskim
dorobku nieżyjącego już włoskiego filmowca Corrado Fariny.
Uhonorowany Złotym Lampartem horror gotycki, będący przeróbką
kultowej powieści Brama Stokera pt. „Dracula”, swoją premierę
miał dwa lata przed jego obecnie bardziej znaną „Babą Yagą”,
horrorem będącym bardzo swobodną adaptacją komiksu pt.
„Valentina” stworzonego przez Guido Crepaxa i zarazem ostatnią
reżyserską przygodą Fariny z pełnometrażowym kinem fabularnym.
Potem skupił się już tylko na krótkometrażówkach i filmach
dokumentalnych. Scenariusz „Zmiany oblicza” powstał we
współpracy Corrado Fariny i Giulio Berrutiego, który wziął także
udział w pracach nad „Babą Yagą”.
Ten
oparty na ponadczasowej powieści wampirycznej Brama Stokera obraz
jest... satyrą na konsumpcjonizm i konformizm. Dracula w wydaniu
Corrado Fariny to inżynier nazwiskiem Giovanni Nosferatu, który
znalazł niezawodny klucz do ludzkich umysłów. A jest nim: reklama.
Czołowy antybohater „Zmiany oblicza”, którego nazwisko miało
nasuwać skojarzenia przede wszystkim ze słynnym plagiatem „Draculi”
Brama Stokera, „Nosferatu - symfonią grozy” w reżyserii
Friedricha Wilhelma Murnaua, tak jak swój protoplasta (Stokerowski
Dracula) posila się krwią i jest długowieczny, ale poza tym nie
przypomina klasycznego wampira. Mit tegoż został w „Zmianie
oblicza” dostosowany do bezlitosnego świata biznesu – Corrado
Farina i Giulio Berruti oryginalnie przełożyli go na język
kapitalizmu, tj. znaleźli dla niego zastosowanie w tym systemie
gospodarczym. Systemie, w którego wymierzyli oskarżycielski palec.
W oszałamiającej oprawie audiowizualnej. Kiedy główny bohater
„Zmiany oblicza”, przyzwoicie wykreowany przez Giuliano
Esperatiego, Alberto Valle, dotarł do ubogiej wioski położonej
nieopodal celu jego podróży (czyli willi inżyniera Giovanniego
Nosferatu), kolokwialnie mówiąc, kopara mi opadła. W przeraźliwie
zimną atmosferę wkroczyłam co prawda już na początku tego
widowiska, ale to co rozpostarło się przed moim oczami po dotarciu
korporacyjnego trybiku na prowincję, nieomal mnie zamroziło.
Przecierałam oczy ze zdumienia, jednocześnie sycąc się tymi
nieoczekiwanymi widokami. Bo nic, ani świadomość, że „Zmiana
oblicza” to horror gotycki, ani nawet wcześniej panujący klimat,
nie przygotowało mnie na to mrożące doświadczenie. Powiedzieć,
że nagle robi się ponuro i mglisto, to mało. Mgła praktycznie
bierze we władanie tę skąpaną w nienaturalnej ciszy dolinę.
Wszystko jest brudnoszare, przytłaczająco posępne, a przy tym
swoiście sterylne. Zdjęcia mogą nasuwać na myśl body horrory
Davida Cronenberga – nazwijmy to przemieszaniem brudu z chłodem,
który daje pozór nieskazitelnej czystości. Złudnej sterylności.
To na zewnątrz, a w środku, aż kłębią się odrażające
nieczystości i deprymujące, nieomal sprzeczne z naturą szarości.
Czułam się, jakbym wraz z Alberto Valle weszła do innego świata –
groźniejszej, bardziej zepsutej od naszej równoległej
rzeczywistości, w której królują cisza i absolutny brak nadziei.
Gęsta mgła potem się wycofa, ale zdjęcia nie zostaną
pokolorowane: „Zmiana oblicza” w całości składa się z
zimnych, przybrudzonych i wyblakłych, nieomal wypranych z kolorów
obrazków, które od czasu do czasu wzbogaca ekstatycznie nastrojowa
ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Amedeo Tommasiego. Ach, te
melancholijne zaśpiewy! Już dla samego obezwładniającego
gotyckiego klimatu warto obejrzeć to bardzo mało znane włoskie
dziełko, ale jak już dałam do zrozumienia na tym nie koniec
atrakcji. Mieszkańcy wioski, do której trafia pracownik dużej
firmy, modelowy yuppie, Alberto Valle (ujęcia z dużym krzyżem
stojącym przy drodze w mojej ocenie wybijają się na czoło całej
tej gamy znakomitości unaocznionej w tym wielce podejrzanych, skąpo
zasiedlonym miejscu), zdają się być bardzo nieufnie nastawieni do
obcych. Tylko jedna z napotkanych tutaj osób nawiązuje kontakt
werbalny z miastowym mężczyzną. To mało powiedziane – Laura
(nie najgorsza kreacja Franceski Modigliani) wita nieznajomego bez
jakiejkolwiek krępacji - nawet nie stara się zasłonić swoich
nagich piersi, bo z jakiegoś sobie tylko znanego powodu paraduje tak
po wiosce jesienną porą. Nie dość więc, że wstyd jest jej
kompletnie obcy, to na dodatek chłód się jej nie ima, co w
kontekście takiej historii może stanowić sygnał ostrzegawczy. Czy
Laura jest dzieckiem nocy pozostającym na usługach charyzmatycznego
biznesmena Giovanniego Nosferatu? Niewykluczone, aczkolwiek jej
zachowanie bynajmniej na to nie wskazuje. Laura to hedonistka,
prawdziwie wolny duch nie tylko niezainteresowany włożeniem
korporacyjnych kajdan wzorem Alberto Valle, ale i starający się
zdjąć je z tego dopiero co poznanego mężczyzny. Jest
nonkonformistką, a w tej transpozycji „Draculi” Brama Stokera,
wampirzy władca, brzydzi się taką postawą.
Alberto
Valle przed bramą rozległej posiadłości swojego, szefa inżyniera
Giovanniego Nosferatu, staje przed być może najważniejszym wyborem
w swoim życiu. Właśnie znalazł się na rozstaju - przed nim
rozpościerają dwie skrajnie różne ścieżki życiowe: może
wybrać wolność proponowaną przez nowo poznaną kobietę albo
korporacyjną niewolę. Tak widzi to Laura, ale nie Alberto. Problem
w tym, że człowiek ten tak bardzo już wsiąkł w korporacyjny
światek, że zdaje się nie dostrzegać jego wad. On nie czuje się
niewolnikiem bezdusznej kapitalistycznej machiny, a tryb życia, jaki
prowadzi Laura jego zdaniem jest skrajnie nieodpowiedzialny i
bezproduktywny. Dlatego wybiera ścieżkę, na którą twórcy
„Zmiany oblicza” właściwie od początku każą nam patrzeć z
obawą. Przez wiele mówiące nazwisko innego kusiciela Alberto
Valle. Osoby, która rozpościera przed nim bardziej obiecującą
wizję od tej zaproponowanej przez Laurę (to znaczy z punktu
widzenia Alberto). Oferuje mu intratne stanowisko w firmie, której
główny bohater „Zmiany oblicza” poświęcił już niemały
kawałek swojego życia. Funkcję, za którą wielu oddałoby
dosłownie wszystko. I jak można się tego spodziewać ambitny
podwładny Giovanniego Nosferatu też będzie musiał coś poświęcić.
Na tym świecie nic nie ma za darmo, zdaje się mówić Corrado
Farina. Coś za coś. A w krwiożerczym kapitalizmie cena może być
niebotyczna. W główny czarny charakter wcielił się Adolfo Celi,
którego aparycja nieszkodliwego staruszka silnie kontrastuje z jego
bezwzględnym, bezdusznym sposobem bycia. Twórcy chyba chcieli tym
dać do zrozumienia (aczkolwiek mogę się mylić), że kapitalizm to
system, który pod maską niewinności skrywa swoje prawdziwe,
niebywale okrutne, oblicze. „Jonathan Harker” i „doktor Faust”
w jednej osobie, czyli Alberto Valle niby ma wybór, ale... No tak,
czy oto dobrowolnie podpisuje cyrograf z diabłem, czy decyzja tak
naprawdę zapadła już dawno temu bez jego udziału? Możliwe, że
główny bohater filmu w istocie nigdy nie miał wyboru. A jeśli on
go nie miał, to może i my, członkowie tzw. cywilizowanych
społeczeństw też od urodzenia jesteśmy go pozbawieni? To straszna
i trudna do zaakceptowania myśl, ale Corrado Farina na tej
podniszczonej taśmie (magia starego kina!) stara się uzmysłowić
nam, że taka jest właśnie prawda. Jesteśmy marionetkami
kapitalizmu, sterowanymi przez rekiny biznesu, dzierżące jedną z
najpotężniejszych broni, jaką wymyślił człowiek. Reklama,
Proszę Państwa, to właśnie klucz do naszych umysłów. Dźwignia
handlu, fundament konsumpcjonizmu, bezkonkurencyjny środek
manipulacyjny, któremu ulegamy ku uciesze ludzi pokroju Giovanniego
Nosferatu. „Zmiana oblicza” to przerażający film, bo pod
przykrywką opowieści o nieistniejącym potworze mówi o jak
najbardziej realnych strachach. Giovanni Losferatu budzi obawę nie
tyle dlatego, że jest klasycznym (nie zakochanym w nastolatce)
wampirem, żyjącą od wieków bestią, w jadłospisie, której
widnieje między innymi ludzka krew, ile przez to, że jest tak
bardzo... ludzki. To znaczy reprezentuje sobą środowisko, które
kieruje tym „zgniłym jabłkiem” zwanym kapitalizmem w sposób,
który gwarantuje mu nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim
bezwzględną władzę. Taką właśnie nomenklaturę zdaje się
obierać tutaj Corrado Farina: kapitalizm to największe zło tego
świata, a konsumenci to bezwolne, niemiłosiernie wykorzystywane i
oszukiwane kukiełki w rękach takich przebiegłych, niemoralnych
jednostek jak Giovanni Nosferatu. Oto prawdziwy władca marionetek, a
jego bronią reklama! Oczywiście, twórcy przejaskrawili tę postać
– nie tylko poprzez uczynienie z niej wampira, przeróbki
legendarnego Draculi, ale też za sprawą jej wszechmocy. Filmowcy
każą nam domniemywać, że jegomość ten sprawuje niepodzielną
władzę nad dosłownie wszystkimi sferami życia podatnych na
manipulację jednostek i całych społeczeństw. We Włoszech to on
rządzi, ale czy jego władza sięga dalej można już tylko
zgadywać. I tutaj wchodzimy już bardziej na poletko horroru
(notabene oprawa audiowizualna nieodmiennie w tym światku nas
trzyma). Horroru gotyckiego i zarazem wampirycznego, który gdyby
pozbawić go satyrycznego, krytycznego ujęcia konsumpcjonizmu
okazałby się niedostatecznie rozwinięty. Bo „Zmiana oblicza”
nie obfituje w wątki, jakich można się spodziewać po rasowym
horrorze. Oczywiście mamy tutaj bohatera starającego się wydostać
z matni, jaką zgotowała mu potworna istota (a wcześniej wdającego
się w płomienny romans z sekretarką jego dobrodzieja bądź
wroga); mamy też wyraźne dowody na to, że gospodarz tej dosyć
nietypowej willi, do której trafił nasz protagonista, jest
najprawdziwszym wampirem, ale to za mało żeby mówić o bogatej
treści w materii horroru. To film grozy budowany głównie
mistrzowskim nastrojem i sferą, która ma bardziej realne niźli
fantastyczne/fikcyjne podstawy. Analizę wolnego rynku i naszej roli
w nim. Oczywiście celowo podkręconej, tak aby dopasować ją do
mitu o krwiożerczym... kapitaliście.
Prawie
zapomniane dzieło. Niskobudżetowy włoski horror gotycki w
reżyserii Corrado Fariny, który być może zawstydzi niektórych
długoletnich wielbicieli kina grozy. Mnie w każdym razie jest
wstyd. Głupio mi, że przez tyle lat nie zdawałam sobie sprawy z
jego istnienia. Podobnie, jak Alberto Valle nie wiedział, że jego
szefem tak naprawdę jest niejaki Giovanni Nosferatu. Nasze spotkanie
było zupełnie przypadkowe: ot, przeszczęśliwy zbieg okoliczności.
Niebywale klimatyczna, pomysłowa i niegłupia wyprawa do świata, w
którym niepodzielną władzę zdaje się sprawować istota wyrosła
na legendarnej powieści Brama Stokera. Dracula, ale jakiś inny...
„Zmiana oblicza” to według mnie atmosferyczny geniusz, który
jak mało który obraz zasłużył sobie na nowy żywot. Na wydobycie
go z otchłani historii. Tej wiecznie nienasyconej bestii, do której
trafiło już tyle kinetograficznych brylancików. A „Zmiana
oblicza” w moim pojęciu jest jednym z większych drogocennych
kamieni w światku filmowego horroru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz