Rok
1990. Na cukierkowym amerykańskim przedmieściu mieszka sobie
idealna rodzina Christanów: fatalnie zajmujący się gospodarstwem
domowym, głęboko religijny doradca życiowy z niewyczerpaną
skarbnicą cytatów z książek, nieznośnie wylewny Bernie, jego
nadmiernie skupiona na karierze zawodowej żona Eva, usilnie
szukająca chłopaka, uzależniona od gum balonowych nastoletnia
córka Sarah i niepokojąco zafascynowany nauką nastoletni Adam.
Ach, nie zapominajmy o Angel, czworonożnej towarzyszce rodziny. W
domu Christianów dzień święty bezwzględnie się święci, ale
przed Świętami Wielkanocnymi, po porannej niedzielnej Mszy Świętej
zwyczaje sitcomowej familii zaczynają się zmieniać. Wszystko przez
awarię hydrauliczną i nagłą niedyspozycję Evy, zaufanej złotej
rączki, decyzją zdesperowanego męża, zastąpionej przez
niesprawdzonych fachowców z Rosji: Dmitriego, jego młodszego brata
Igora i ich przemocowego ojca Piotra. Fachowców demolujących dom i
demoralizujących jego mieszkańców.
|
Plakat filmu. „Krazy House” 2024, Kaap Holland Film
|
Wulgarna
mieszanka horroru/thrillera, czarnej komedii i filmu akcji zrodzona z
potrzeby „zburzenia tradycyjnego formatu i rytmu sitcomów”.
Satyra na amerykańskie seriale komediowe z dogranym śmiechem
publiczności popełniona przez niezależnych holenderskich
filmowców, nonkonformistów Steffena Haarsa i Flipa Van der Kuila, w
dzieciństwie i okresie dorastania „skazanych” na takie
popołudniowe oferty telewizyjne - oczywiście do porzygania
powtarzane - jak „Family Ties” (1982-1989), „Who's the Boss?”
(1984-1992), „Pełna chata” (1987-1995) i wreszcie „Świat
według Bundych” (1987-1997), główne źródło inspiracji
scenarzystów i reżyserów „Krazy House”. Też współproducentów,
poza tym Flip Van der Kuil zasilił zespół montażystów. Produkcja
ruszyła w styczniu 2022 roku w Amsterdamie, a zakończyła w lutym
tego samego roku, tuż przed zawiązaniem współpracy, na European
Film Market, z niezależną amerykańską firmą XYZ Films –
właściwie sprzedaż prawa do dystrybucji na ternie Ameryki
Północnej. „Krazy House” Steffena Haarsa i Flipa Van der Kuila
otrzymał finansowe wsparcie z Netherlands Film Production Incentive,
Netherlands Film Fund i Abraham Tuschinski Fund Foundation. Światowa
premiera filmu odbyła się 20 styczniu 2024 roku na Sundance Film
Festival, holenderska osiem dni później na International Film
Festival Rotterdam, a polska 25 października 2024 na Splat!FilmFest
– International Fantastic Film Festival. W maju 2024 roku „Krazy
House” trafił do kin w swojej rodzimej Holandii, a szeroka
dystrybucja (internet) w Stanach Zjednoczonych ruszyła w pierwszym
tygodniu października 2024.
Co
by było, gdyby w zabawnie bezpiecznym sitcomowym świecie coś
poszło mocno nie tak? Takie pytanie zadali sobie holenderscy
filmowcy w pewnym sensie wychowani na banalnych amerykańskich
serialach komediowych. Steffen Haars i Flip Van der Kuil pragnęli
rozwalić ten jawnie zakłamany świat. Ale najpierw trzeba było go
zrekonstruować. Uroczy domek Christianów na idyllicznym
amerykańskim przedmieściu (w rzeczywistości w stolicy Holandii)
zaprojektowano w oparciu o dwa kultowe seriale. Plan piętra, schody
wewnętrzne i drzwi wejściowe „wyjęto” ze „Świata według
Bundych”, a kuchnię Christianów zainspirował „ALF”
(1986-1990). W roli głównej obsadzono angielskiego komika, aktora,
scenarzystę i producenta filmowego, Nicka Frosta (właściwie
Nicholas John Frost), przedstawionego jego fanom, Steffenowi Haarsowi
i Flipowi Van der Kuilowi („Wysyp żywych trupów” Edgara Wrighta
to jeden z ich ulubionych filmów), przez dyrektora z XYZ Films,
Todda Browna. Frost akurat miał okienko – przesunięcie terminu
produkcji, w którą wcześniej się zaangażował – i spodobał mu
się scenariusz nowych znajomych, bez dłuższego namysłu zgodził
się więc wcielić w „kreskówkową głowę rodziny” Bernarda
'Berniego' Christiana; mnie do złudzenia przypominającego Petera
Griffina z „Family Guy” Setha MacFarlane'a, serialu animowanego
dla dorosłych. Kolejnym spełnionym marzeniem niegrzecznego duetu
filmowców była praca z Alicią Silverstone, ich idolką od czasu
słynnej „teledyskowej trylogii” - występy w klipach
amerykańskiego zespołu rockowego Aerosmith z lat 90. XX wieku –
która swoim udziałem w „Zabiciu świętego jelenia” Yórgosa
Lánthimosa ponad wszelką wątpliwość udowodniła im, że nie boi
się angażować w niekonwencjonalne projekty filmowe; dlatego
Steffen Haars i Flip Van der Kuil ośmielili się wysłać swój
obrazoburczy scenariusz tej wielce szanowanej przez nich artystce,
która z radością wskoczyła na ich wariacki pokład i przerosła
oczekiwania reżyserów. Aktor z Anglii i aktorka ze Stanów
Zjednoczonych doskonale bawili się w Amsterdamie... w ekstremalnym
środowisku. W każdym razie warunki pracy, formalnie rzecz biorąc,
drastycznie odbiegały od ideału. Było potwornie brudno i dość
niebezpiecznie (eksplozje materiałów wybuchowych wokół aktorów i
groźniejsza sztuczna krew, którą dwóch członków obsady boleśnie
oberwało w oczy). Każdą scenę „Krazy House” filmowano
przynajmniej czterema kamerami (niekiedy pięcioma), rzecz jasna -
tak dyktowała logika - w porządku chronologicznym.
|
Plakat filmu. „Krazy House” 2024, Kaap Holland Film |
Pierwsza
partia „Krazy House” Steffena Haarsa i Flipa Van der Kuila to
rzetelna rekonstrukcja (perfekcyjna stylizacja) architektury
amerykańskiego sitcomu z lat 80. i 90. XX wieku. Popularne widowisko
telewizyjne [odmiana serialu komediowego ponoć wywodząca się z
amerykańskiego wodewilu i minstrel shows z elementami
metadramy w postaci reakcji niewidzialnej publiczności (głosy z
offu) – niektóre situation comedy nagrywano z udziałem
prawdziwej widowni, ale chyba częściej stawiano na dźwięki z
taśmy: postprodukcyjna obróbka] o typowej rodzince z raju na ziemi.
Zabawne perypetie totalnie nierealnych postaci w niezmiennej scenerii
– przytulny domek na bezwstydnie wyidealizowanym przedmieściu, a
naprawdę trójścienna atrapa w studiu filmowym - z obowiązkową
radosną czołówką. Przerysowany serial dla całej rodziny pod
tytułem „Krazy House” realizowany z udziałem publiczności, a
przynajmniej tak się reklamujący. Krzykliwe kolory, radosny
soundtrack i przedobrzone kreacje aktorskie – intencjonalnie
koszmarna, skrajnie nieprzekonująca gra Nicka Frosta, Alicii
Silverstone, Gaite Jansen i Walta Klinka. Wyważona sztuka
prześmiewcza, udana satyra w pudełkowym formacie (1.33 : 1), która
później wymknie się spod kontroli. Mocno przegięta druga partia
(obraz panoramiczny) „Krazy House” Steffena Haarsa i Flipa Van
der Kuila, pomieszanie z poplątaniem... i precz z subtelnościami!
Obleśny humor w domku zdemolowanym przez przebrzydłych Rosjan.
Niemających wstydu (wielkanocne sranie na widoku, seks publiczny)
brudasów żłopiących bezdotykową wódę. Kochany papa Piotr
(komicznie poważna kreacja Jana Bijvoeta) i jego worki treningowe,
przy czym zdecydowanie częściej dostaje się młodszemu synkowi,
nastoletniemu ćpunowi Igorowi (niezgorsza karykatura w wykonaniu
Mattiego Stookera), nowemu przyjacielowi chłopaka wypatrującego
zielonego stworka (campowy kosmita). Natomiast nieprzesadna duma
Piotra, starszy syn Dmitri natychmiast wpadnie w oko - miłość od
pierwszego wejrzenia - „perwersyjnej Sharon Spitz”. Prymus
odkrywający „magiczne zioło” i recepturę na coś mocniejszego
(„Breaking Bad” w pokoju nastoletniego chemika), nieśmiała
„aparatka” niestopniowo przeobrażająca się w wampa i
pracoholiczka, zasadnicza, przynajmniej w swoim przekonaniu
odpowiedzialna mamusia napalająca się na zatwardziałego
kryminalistę. A biedna ciamajda w twarzowym sweterku z Jezusem
Chrystusem zalicza czołowe zderzenie kulturowe. Kontakt z zupełnie
obcą cywilizacją we własnej ojczyźnie. Imigrancka zaraza w roku
1990 dotarła na sitcomowe przedmieście. Komuchy atakują!
Poprawność polityczna chyba nie obejmuje Rosjan? A może powinnam
pisać ruskich? Tak czy inaczej, w „Krazy House” nie brakuje
rzeczy, które mogą zostać uznane za mowę nienawiści/przejaw
dyskryminacji ze względu na narodowość (Amerykanie) i wyznanie
(chrześcijaństwo). Potencjalna dwukrotna (co najmniej) - za polskim
kodeksem karnym - obraza uczuć religijnych. Finał sceny z wielkim
krzyżem i gwałt analny - w szczegóły wolę się nie wdawać się,
bo grozi za to do dwóch lat więzienia. W moim poczuciu bardzo grubo
ciosana czarna komedia zmiksowana z tanią akcyjką i jeszcze tańszym
horrorem czy krwawym thrillerem, znienacka i bezpowrotnie (nie licząc
napisów końcowych, powiedzmy z niehigieniczną puentą) wykopująca
porządną opowieść satyryczną. Zawzięte patroszenie piętrowego
domu jednorodzinnego, absurdalne wybebeszanie cudzej nieruchomości,
zwykły wandalizm lub niezwykłe poszukiwania jakiegoś skarbu.
Narkotyczne wizje, rozmowy z Jezusem, kuriozalne negocjacje z
agentami FBI, ciąża (urojona?) UWAGA SPOILER, doprawdy
pomysłowy poród i przezabawne przyjęcie do rodziny „gumowego
niemowlaka” oraz upiorne znaleziska za ścianą – przerażająca,
tylko lekko naciągana, historia pewnego noworodka i już kompletnie
niewiarygodne miejsce wiecznego spoczynku matki. Wychodzi na to, że
dzielni stróże prawa ukryli ludzkie zwłoki w domu Christianów,
ale z jakiego powodu? Nie mam bladego pojęcia KONIEC SPOILERA.
Wiem, że nie powinnam doszukiwać się w tym sensu, ale jakąś
minimalną spójność, logikę (choćby pokrętną) wewnętrzną
świata przedstawionego „wypadałoby” zachować. Choćby po to,
aby uniknąć podejrzeń o wrzucanie „do tego garnka”
wszystkiego, co wpadnie w ręce, wymyślanie na bieżąco,
improwizowanie przed kamerami albo pisanie na kolanie, wrzucanie do
scenariusza co do głowy wpadnie, bez zawracania sobie głowy
dopasowywaniem do reszty. Bezładna zbieranina zniekształconych,
wykoślawionych elementów. Według mnie nadmiernie rozpędzona,
toporna maszyna rozjeżdżająca bezbłędny pierwszy „akt”.
Operatywne
naśladownictwo stylu amerykańskich sitcomów z ostatnich dwóch
dekad XX wieku i radykalna dezorganizacja systemu, stylistyczny i
fabularny bajzel. Niekonsekwentny persyflaż holenderskich twórców,
Steffena Haarsa i Flipa Van der Kuila. Karczemny humor w dziwacznie
rozpadającym się gniazdku rodzinnym, w prawdziwym „Krazy House”.
Stereotypowa rodzina z amerykańskiego przedmieścia, patrioci i
chrześcijanie, nasiąkający obcą kulturą. Przybysze ze wschodu
deprawujący praworządnych obywateli. Prowokacja artystyczna bez
ładu i składu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz