Pracownica restauracji, Sarah, w wolnych chwilach usilnie stara się wykazać
w branży aktorskiej. Jednak zbyt duża konkurencja innych młodych, marzących o
sławie dziewcząt minimalizuje szanse Sarah, coraz bardziej zirytowanej
monotonną egzystencją u boku beztroskich przyjaciół. Kiedy w Internecie pojawia
się ogłoszenie dużej wytwórni filmowej, która zaprasza młode, początkujące
aktorki na przesłuchanie do głównej roli w horrorze, zatytułowanym „The Silver
Scream”, Sarah bez wahania deklaruje swój udział. Nie wie jeszcze, że stawką za
spełnione marzenia będzie strata wszystkiego, co znała.
Doceniony przez amerykańską publiczność i krytyków body horror Kevina Kolscha i Dennisa Widmyera, na podstawie ich
wspólnego scenariusza. Film miał swoją premierę w marcu 2014 roku na South by
Southwest Film Festival, gdzie nagrodzono plakat „Starry Eyes”. Ale to nie
koniec wyróżnień – na Boston Underground Film Festival odznaczono produkcję
Kolscha i Widmyera nagrodą zarządu za najlepszy film, ponadto uhonorowano ją
BloodGuts UK Horror Award, a odtwórczynię roli głównej, Alex Essoe, FANGORIA
Chainsaw Award Best Actress. Festiwalowe sukcesy przełożyły się na opinie
krytyków, którzy dopatrywali się w „Starry Eyes” spuścizny po Davidzie
Cronenbergu, z w ich mniemaniu pozytywnym skutkiem. W Polsce obraz Kolscha i
Widmyera zapewne zyska uznanie długoletnich fanów body horrorów, ale jego specyfika, zbliżona do niedawnego,
niedocenionego przez polskich masowych odbiorców „Contracted”
najprawdopodobniej również rozczaruje szerszą grupę widzów.
Współcześni twórcy kina grozy odchodzą od popularnych w latach 70-tych i
80-tych XX wieku nurtów krwawego horroru. Brakuje takich pionierów makabry, jak
David Cronenberg, czy choćby Clive Barker, którzy najsilniej przyczynili się do
rozkwitu body horrorów. Jeśli już
ktoś, jak na przykład Eli Roth, czy Alexandre Aja rezygnuje z propagowania
modnych obecnie nastrojówek to po kilku przyzwoicie zrealizowanych rąbankach
zatraca swój indywidualizm na rzecz czystej komercji. O przyszłym losie Kevina
Kolscha i Dennisa Widmyera nie można jeszcze przesądzać, bowiem „Starry Eyes”
jest ich pierwszym pełnometrażowym horrorem. Być może zachęceni sukcesem w
Stanach Zjednoczonych będą kontynuować swoją przygodę z body horrorem, zapełniając puste miejsce po poruszającym się
obecnie w ramach dramatu Cronenbergu, bądź wykorzystają rozgłos do pozyskania
funduszy na jakieś bezpłciowe, efekciarskie twory nieustannie serwowane nam przez
Hollywood. Wyjątkowość „Starry Eyes” wynika przede wszystkim z indywidualności
jego twórców, widocznej dosłownie w każdym ujęciu. Scenariusz wtłoczono w ramy
nurtu, propagowanego niegdyś głównie przez Cronenberga i Barkera, a ostatnie
pół godziny kilkoma ujęciami przywoływało na myśl „Contracted”, ale pomimo tego
Kolschowi i Widmyerowi udało się pokazać mi siebie – swoją wizję artystyczną
nieskażoną tanim efekciarstwem i odżegnującą się od usilnych prób zaskarbienia
sobie sympatii mas. Wyglądało to tak, jakby twórcy „Starry Eyes” wybrali sobie
jedną grupę docelową (wielbicieli body
horrorów) i tylko z myślą o nich kręcili ten film. Po pozytywnych reakcjach
krytyków i amerykańskiej publiczności można wnosić, że wtłoczenie scenariusza w
ową docelową niszę paradoksalnie zdobyło uznanie również nieczęsto obcujących z
body horrorami odbiorców.
Indywidualizm Kolscha i Widmyera zasadza się głównie na zachwycającej
realizacji. Metaliczna kolorystyka współmiernie do rozwoju dramaturgii
wzbogacana aurą wszechobecnego rozkładu i odstręczającego brudu przy
akompaniamencie melancholijnego motywu muzycznego, skomponowanego przez
Jonathana Snipesa. Pierwsza połowa filmu koncentruje się tylko i wyłącznie na
obrazowaniu ponadprzeciętnie wysokich ambicji głównej bohaterki, Sarah.
Przekonana o swoim niemałym talencie dziewczyna jest zdecydowana poświęcić
wszystko dla kariery aktorskiej. Odtwórczyni tej roli, Alex Essoe, nie miała
łatwego zadania. Emocje targające Sarah, najsilniej uzewnętrzniane podczas ataków
paniki, w trakcie której kobieta rwie sobie włosy z głowy, a jej ciałem
wstrząsają spazmatyczne dreszcze w rękach mniej sprawnej aktorki szybko
popadłyby w zwykłą groteskę. Podobnie jej wewnętrzna i zewnętrzna przemiana, w
trakcie której na twarzy Sarah odmalowuje się cała gama często sprzecznych
odczuć. Dawno już nie widziałam w kinie grozy takiego kunsztu aktorskiego, jaki
pokazała mi Essoe – daleka od maniery i egzaltacji, które w obliczu tak celowo
przerysowanej roli byłyby naturalnym następstwem mniej przykładającej się do
swojego zadania, pseudoaktoreczki, jakich pełno w straszakach spoza głównego
nurtu. Typowe dla wielu młodych dziewcząt ambicje u Sarah z czasem osiągają
niebotyczne wymiary. Dochodzi nawet do tego, że na przesłuchaniu do głównej roli
w horrorze znanej wytwórni jest gotowa pokazać swoje masochistyczne zapędy, a
nawet zrzucić ubranie, w manifestacji pozbywania się wszelkich zahamowań, które
mogłyby uniemożliwić całkowite wczucie się w proponowaną jej postać „The Silver
Scream”. Szczególnie zachwyca tutaj drugie przesłuchanie, sprytnie
wykorzystujące oświetlenie. Naga Sarah prężąca się przed przesłuchującymi w
rozbłyskach rażącego, reflektorowego światła. Po paru sekundach wpatrywania się
w takie bombardowanie zmysłu wzroku mroczki zaczęły nakładać się na obraz Sarah
z zakrwawionymi ustami – efekt wprost nieziemski, spotęgowany w kulminacji
szybkim montażem wstawek widzianych chwilę wcześniej. Kluczowe dla fabuły filmu
są również relacje Sarah z jej przyjaciółmi, początkującymi artystami, żyjącymi
niczym hipisi tu i teraz bez zaprzątania sobie głowy długofalowymi planami.
Zżerana przez ambicję i kompleks wyższości główna bohaterka ma wrażenie, że to
otoczenie podkopuje jej wartość, „podcina jej skrzydła” w drodze do wielkiej
kariery. A tę może zapoczątkować jedynie oddanie swojego ciała podstarzałemu
producentowi, które ma być symbolicznym wyrazem jej gotowości do zaprzedania
wszystkiego w zamian za spełnienie marzeń. Seks oralny to taka nowa wersja
cyrografu z diabłem – w tym przypadku hersztem sekty, kompletującym nowych
członków, gotowych zaprzedać duszę siłom ciemności.
Po tym jakże innowacyjnym „podpisaniu” umowy z propagatorami zniszczenia
ciało Sarah, jak przystało na każdy szanujący się body horror zaczyna się zmieniać. Długo trzeba czekać na właściwe,
makabryczne uderzenie, ale wydarzenia do niego prowadzące tak silnie przykuwały
moją uwagę, że nawet nie zauważyłam, kiedy upłynęła mi godzina seansu. UWAGA SPOILER Nie będę
wdawać się w szczegóły mistrzowsko zrealizowanego rozpadu doczesnego ciała
Sarah. Nie zabrakło w nim takich znanych, odstręczających ujęć, jak odpadanie
paznokci, wymiotowanie białymi robakami i wyrywanie sobie skalpu. Twórcy nie
zrezygnowali również z czystej rzezi, podlanej jakże realistyczną posoką. Ważne
jest nie to, co pokazali mi Kolsch i Widmyer, bo podobne zdjęcia widziałam już
choćby w „Contracted”, ale jak to zrobili. Minimalistyczna, a co za tym idzie
mocno realistyczna charakteryzacja Sarah, z dnia na dzień ulegającej coraz
bardziej wyrazistej destrukcji. Wręcz oddziałująca na odbiorcę zagubieniem i
czystym przerażeniem swoim stanem bezbłędna warsztatowo, zakrwawiona Essoe, w
panice pełzająca po podłodze. Spece od efektów w tej ostatniej półgodzinie
projekcji zadbali dosłownie o każdy niuans – od rozpadu ciała głównej
bohaterki, przez brudną atmosferę wszechobecnej degradacji po odpowiednio
ciemną barwę i konsystencję sztucznej krwi KONIEC SPOILERA. Podejrzewam, że wyczucie makabry
twórców „Starry Eyes” i jej odważne ukazanie zachwyci nawet stałych widzów kina
gore, przyzwyczajonych do wszelkich
wynaturzeń w kinie grozy.
Właśnie zauważyłam, że dodali ten film na zalukaj.tv
OdpowiedzUsuńNie byłam pewna, czy go obejrzeć, teraz wiem, że warto :)
Pozdrawiam, Mz.Hyde
Oglądałem wczoraj i jestem pod wrażeniem! Sceny rozpadu ciała Sary nie były przerysowane, do tego dostaliśmy równie realistyczne akty mordów. Świetnie zrealizowany, wciągający horror, który zmusza do myślenia. Dzięki za tę reckę bo dzięki niej wczorajszy seans mogę zaliczyć do udanych (ostatnio trafiam na same szmiry).
OdpowiedzUsuńNie warto i to wszystko w tym temacie
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobał.
OdpowiedzUsuń