Claire po długiej nieobecności wraca do rodzinnego, rolniczego miasteczka,
którego założycielami są jej przodkowie. Po dotarciu na miejsce poznaje Dillona
pracownika jej ojca, burmistrza Goodmana. W nocy dwóch przyjaciół będąc pod
wpływem alkoholu jeździ po polu kukurydzy. Nieopatrznie łamią pieczęć, którą
mieszkańcy miasta przed laty zabezpieczyli kości czarnoksiężnika. Teraz jego
duch wstępuje w stracha na wróble i rozpoczyna polowanie na rodzinę Goodmanów.
Slasher Jeffa Burra, który
fanom kina grozy dał się poznać dzięki kontynuacjom znanych tytułów - dwójki „Ojczyma”,
trójki „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”, czwórki i piątki „Władcy lalek”
oraz dwójki „Dyniogłowego”. Oparty na scenariuszu Reeda Steinera i Dana Mazura „Strach
na wróble” nie żeruje na popularności innej produkcji, nie jest sequelem tylko
autorskim przedsięwzięciem klasy B, chociaż krytycy (głównie przez charakter
antagonisty) porównywali go z telewizyjną „Mroczną nocą stracha na wróble” z
1981 roku.
Wbrew obiegowym opiniom w slasherach
kluczowej roli nie odgrywają roznegliżowane panienki tylko postać mordercy oraz
sceny mordów, które powinny odznaczać się, jak największą pomysłowością.
Antagonista Jeffa Burra, choć już w latach 90-tych nie mógł pochwalić się
innowacyjnością zadowala dopracowanym kostiumem. Jutowy worek na twarzy, będący
integralną częścią stroju każdego szanującego się stracha na wróble i wystająca
zewsząd słoma, skutecznie przykrywająca ciało przywdziewającego kostium aktora,
Howarda Swaina. Niemałą rolę w specyfice mordercy odgrywa jego poczucie humoru –
rzucane od czasu do czasu na użytek ofiar dowcipne kwestie, co nasuwało mi
skojarzenia z równie rozgadanym Freddym Kruegerem. Podejrzewam, że o wiele
bardziej demonicznie i niewymuszenie morderczy strach na wróble prezentowałby
się, jako milczące monstrum a la Jason Voorhees i Michael Myers. Twórcy jednak,
zgodnie z panującą w latach 90-tych modą, celowo natchnęli go humorystycznymi
cechami, które najprawdopodobniej miały zasygnalizować widzom celową lekkość
scenariusza, niepodchodzącego na poważnie do prezentowanej fabuły. Ma to też
swoje plusy – w końcu pełen patosu wydźwięk mógłby nieprzyjemnie kontrastować z
prostą fabułką, zauważalnie przedstawioną jedynie w celach czysto rozrywkowych.
Natomiast drugi integralny dla slasherów
element, sceny mordów, zasługuje na najwyższe pochwały. Krwawe żniwo rozpoczyna
rozerwanie na strzępy mężczyzny za pomocą kombajnu. Co prawda, jak to w
większości slasherów niedane nam
będzie dokładnie przyjrzeć się efektom działań szybko obracającego się ostrza,
ale w krótkich migawkach możemy podejrzeć całkiem realistyczne ujęcia
zagłębiania się w ciało. Kolejną ciekawą krwawą sekwencją jest zaszywanie ust
pastorowi. Tutaj operator pokazuje dużo więcej, co prawda nie są to jeszcze
tortury na miarę obrazów exploitation,
ale i tak można dokładnie przyjrzeć się wnikaniu igły w ciało mężczyzny. Później
robi się jeszcze ciekawiej. Otóż, nasz antagonista posiadł zdolność obsiewania
wnętrzności swoich ofiar, które w efekcie są rozrywane od środka grubymi
pędami. Najlepiej zobrazowała to scena śmierci kuzynki Claire, z ciała której w
dosyć długiej sekwencji przebijają się mordercze rośliny. Jedyny błąd twórców w
tym konkretnym momencie to zbyt długie utrzymywanie się kobiety w pełnej
świadomości: krzyczy nawet wówczas, gdy całe jej ciało jest w strzępach, a usta
zapychają oślizgłe pędy. Ponadto strach na wróble może przemieniać swoje ofiary
w podobne do niego kreatury – taki „przeklęty” nieszczęśnik umiera w trakcie
wyrastania z jego ciała niezliczonej ilości słomy. Podsumowując: jest w miarę
krwawo (na tyle, na ile może być w modelowym slasherze), jest oryginalnie i całkiem realistycznie, więc jedno z ważniejszych
założeń tego nurtu, w moim mniemaniu zostało przez Burra całkowicie wypełnione.
Historia spinająca te wszystkie wyżej wymienione elementy nie odznacza się
niczym nadzwyczajnym, ale za to ciekawie ją opowiedziano. Mamy główną
bohaterkę, domniemaną final girl,
która wraca do rodzinnego miasteczka. Jej ojciec, burmistrz Goodman, jako
najstarszy z licznego rodzeństwa odziedziczył po rodzicach te ziemie, które mniej
więcej sto lat temu zostały zasiedlone dzięki ich antenatom. Z córką łączą go
raczej napięte stosunki. Mężczyzna nie jest w stanie zaakceptować jej
frywolnego, rozwiązłego trybu życia, ponieważ może on skompromitować go w oczach
mieszkańców. Tymczasem Claire, nic sobie z tego nie robiąc, zaraz po
przyjeździe zaczyna umawiać się z pracownikiem swojego ojca, Dillonem i jak
można się tego spodziewać wspólnie z nim stanie do walki ze strachem, który
eliminuje jej rodzinę w zemście za dawne krzywdy. Scenarzyści idealnie
zrównoważyli tę stateczną opowieść z dynamicznymi ujęciami mordów. I choć nie
ustrzegli się drobnych niedorzeczności (na przykład Claire i Dillon zbyt szybko
dają wiarę fantastycznej opowieści jej wuja, pastora-erotomana, posiadającego
wyraźne zapędy kaznodziejskie – jakby nawiedzenie stracha na wróble przez ducha
czarnoksiężnika było czymś naturalnym) całość ogląda się całkowicie
bezboleśnie. Ot, taki przyjemny horrorek na nudny wieczór (oksymoron
zamierzony) z licznymi, jakże widowiskowymi scenami mordów i odpowiednio
mroczną, typową dla kina grozy lat 90-tych atmosferą. Obsada, również w
większości spisała się przyzwoicie. Poza manieryczną odtwórczynią roli głównej,
Elizabeth Barondes, która nawet nie potrafiła przekonująco krzyczeć, a brak tej
zdolności akurat w tym nurcie razi tak samo, jak nieumiejętność całowania się
kluczowej postaci romansu.
Wielbiciele slasherów w mojej
ocenie mogą bezpiecznie sięgnąć po „Stracha na wróble”. Nie jest to jakieś
super widowisko, ale Jeff Burr zdaje się na tyle rozumieć konwencję tego
podgatunku i co ważniejsze przyzwoicie przedstawić ją na ekranie, że raczej
grupa docelowa tego typu obrazów nie powinna się nudzić. Gorzej z antyfanami produkcji
klasy B i krwawego kina grozy w ogóle – dla nich tego filmu nie nakręcono, więc
im radzę trzymać się od niego z daleka.
Szukałam tego filmu już bardzo długo pamiętam go z dzieciństwa jak rodzice oglądali i uważam do tej pory że stare horrory są najlepsze
OdpowiedzUsuń