W ciągu jednego zimowego dnia w niemalże całej Europie następuje przerwa w
dostawie prądu. Szybko okazuje się, że niemożliwe jest szybkie uporanie się z
awarią. Pracownicy elektrowni i władze poszczególnych państw są bezradni, a
początkowa dezorientacja Europejczyków szybko zamienia się w agresję. Tymczasem
włoski programista, były haker, Piero Manzano, odkrywa nieprawidłowości w
zainstalowanych niedawno licznikach inteligentnych. Kolejne fakty, które udaje
mu się poznać dzięki swoim informatycznym zdolnościom utwierdzają go w
przekonaniu, że Europa padła ofiarą terrorystów. Niestety, próby uświadomienia
władz stawiają go w kręgu podejrzanych. Manzano zostaje zmuszony do połączenia
sił z Amerykanką Lauren Shannon, w ostatnich latach mieszkającą w Paryżu i
pracującą w charakterze operatorki telewizji CNN. Wspólnie starają się trafić
na trop winnych pogrążenia całego kontynentu w chaosie i przekonać władze o
niewinności Piera.
Technothriller austriackiego pisarza, Marca Elsberga, w 2012 roku
uhonorowany Wissensbuch des Jahres, w kategorii „Rozrywka”. Pomysł na książkę
zrodziły elektroniczne szczoteczki, które uświadomiły Elsbergowi, energetyczną
zależność wszystkich krajów europejskich. Posiłkując się licznymi
opracowaniami, w tym raportem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Republiki Federalnej
Niemiec na temat długotrwałych i wielkopowierzchniowych skutków wyłączenia
prądu autor stworzył prawdziwie dystopijną, jakże prawdopodobną wizję chylącego
się ku upadkowi świata.
„Już
niedługo społeczeństwo amerykańskie się przekona, że tym razem nie da się tak
po prostu wysłać armii w jakiś oddalony rejon świata. Bo nie wiadomo dokąd. I
nagle zda sobie sprawę, jak bardzo jest bezradne. Jak bezradny jest ich rząd,
ich bogaci i możni przedstawiciele, tak zwane elity, cały system, w którym już
od dawna nie czują się dobrze, a już na pewno nie czują się bezpiecznie, ale i
tak wolą go od czegoś nieznanego. Zrozumieją, że zostali zostawieni sami sobie
już dawno temu. Że nastała nowa epoka, w której muszą i mogą zdobywać dla
siebie własne terytoria.”
W swojej książce zatytułowanej „Sekundę za późno” William R. Forstchen
również przedstawił przewidywane skutki długotrwałej awarii prądu, aczkolwiek swój
pomysł wtłoczył w znaną apokaliptyczną konwencję. Elsberg w swoim pokaźnym
tomiszczu (okładka wydawnictwa W.A.B. zachwyca uwielbianym przeze mnie
minimalizmem) odciął się od tych wszystkich zalewających rynek apokaliptycznych
powieści, przedstawionych z punktu widzenia zwykłych obywateli, tkwiących w
centrum chaosu. Swój scenariusz przedstawił głównie z naukowej i politycznej
perspektywy (choć, jak zaznaczył w posłowiu niektóre wątki troszkę ponaciągał),
sporadycznie przeskakując na nieznajdujące się przy władzy postacie, ale
jedynie w celu marginalnego odmalowania czytelnikom szerszego obrazu koszmaru,
z jakim przyszło zmierzyć się Europejczykom. Fabuła przede wszystkim skupia się
na postępowaniu ludzi z najwyższego szczebla, pracowników elektrowni oraz
informatyków zaopatrujących ich w programy. Elsberg bardzo szczegółowo
przedstawia nam próby zażegnania kryzysu przez władze niemieckie i pracowników Europolu
w Hadze. Wspomina również o Włoszech i Francji, ale prawie całkowicie pomija takie
potęgi, jak Wielka Brytania, czy Unia Europejska - być może nie był tak
zaznajomiony z ustrojem tych państw, aby ryzykować wgłębianie się w jego
struktury organizacyjne. W każdym razie owe kraje, na których się skupia aż
nadto uświadamiają czytelnikom pewne niewygodne prawdy, które w przyszłości
mogą doprowadzić Europę na skraj przepaści.
„To
oniemiałe społeczeństwo, które już nie jest społeczeństwem, bo gdzieś po drodze
zapodziało swe wartości i swoją wspólnotowość, w desperackim pędzie za
odurzeniem przez posiadanie coraz więcej, przez wieczny wzrost. Doszło do końca
swojej drogi.”
Elsberg mówi: jesteśmy ułomną rasą całkowicie uzależnioną od elektryczności.
Jeśli nam ją zabrać w krótkim czasie staniemy się słabsi od zwierząt. Wydaje
nam się, że w porównaniu do naszych przodków staliśmy się potęgą, a tak
naprawdę nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z brakiem, czegoś, co naszym
pradziadom w ogóle nie było potrzebne do codziennej egzystencji. Powieść
Elsberga pokazuje, że to nie człowiek jest panem tego świata tylko jego
wynalazek. Jeśli go zabraknie nie będzie pożywienia, wody, benzyny, pomocy
medycznej. Przestanie obowiązywać praworządność, każdy będzie musiał zadbać o
siebie w iście anarchistycznych realiach. Pieniądz z czasem przestanie mieć
większą wartość – bogacze zrównają się z niższą klasą społeczną, a jedynym
gwarantem dostatku będzie siła fizyczna. Jedynie klasa polityczna będzie ponad
to (przynajmniej dopóki starczy jej zapasów agregatów prądotwórczych), ale bez
ciągłości komunikacyjnej i szybkiego transportu nie będzie w stanie
błyskawicznie przeciwdziałać licznym zagrożeniom ze strony agresywnego
społeczeństwa. Prawdopodobne? Owszem i dokładnie o to autorowi chodziło. Po co
straszyć czytelników modną ostatnimi czasy, nieprawdopodobną epidemią zombie,
jak można wstrząsnąć nim czymś tak mało wyszukanym, jak długotrwała awaria
prądu. Tyle wystarczy, aby nakreślić nam obraz nas samych – słabej rasy
niepotrafiącej zrezygnować z codziennych wygód, które determinuje elektryczność.
Żeby bardziej uwiarygodnić swoją historię Elsberg obszernie odnosi się do nauki
i informatyki, za pośrednictwem kilku kluczowych bohaterów. Poza politykami
ważną rolę w powieści odgrywa włoski programista, Piero Manzano oraz operatorka
CNN, Lauren Shannon. Barwny duet, przemierzający Europę w poszukiwaniu
sojuszników, którzy wykorzystaliby fakty, jakie udało im się odkryć i tym samym
mogli przywrócić dopływ prądu. Ich liczne, pełne napięcia przygody, utrzymane w survivalowej konwencji pozwalają
czytelnikom oderwać się od ogrzewanych sztabów kryzysowych ludzi u władzy i
zapoznać się z tą nową, dystopijną rzeczywistością. Prosty, acz niewzdragający
się przed naukowymi objaśnieniami (w taki sposób, aby nawet laik mógł je łatwo
przyswoić) styl Marca Elsberga oraz krótkie rozdziały przeskakujące od jednej
postaci do innej, od jednego państwa europejskiego do innego warunkują niepozwalającą
na nudę różnorodność. Survival,
terroryzm, dyplomacja, nauka, technika i wreszcie jakże znany motyw
prześladowania przez władze jedynego człowieka, który może uratować świat przed
całkowitą zagładą. Autor porusza tyle różnych wątków, aby każdy znalazł tutaj
coś dla siebie. Sytuację w obliczu rychłej apokalipsy przedstawia na wielu
poziomach, przybliżając dosłownie każdy możliwy aspekt życia w tej
przerażającej rzeczywistości i czyni to w iście mistrzowskim, narracyjnie
pomysłowym stylu.
„Blackout” jest lekturą skierowaną do dosłownie każdego czytelnika, bez
względu na jego preferencje gatunkowe. Marc Elsberg łączy różne konwencje, ale
jego nadrzędnym celem jest wstrząsnąć rozleniwioną ludzkością i uświadomić jej
ułomność, a to wszystko z wykorzystaniem bardzo prawdopodobnego scenariusza.
Czyżby po Michaelu Crichtonie nowym mistrzem technothrillera miał zostać ten
Austriak? Jeśli inne jego książki poziomem dorównują „Blackout” to jest to
całkiem możliwe.
Za książkę bardzo dziękuję grupie wydawniczej
Mam w planach, książka zapowiada się fantastycznie )
OdpowiedzUsuńKsiążka zrobiła na mnie wrażenie, a jej 800 stron przeczytałam w mgnieniu oka. Jestem ciekawa czy wydawnictwo pokusi się o tłumaczenie Zero Elsberga.
OdpowiedzUsuńObił mi sie gdzieś ten tytuł o uszy jednak jakoś nigdy nie miałam okazji, aby przeczytać recenzje tej książki. Bardzo zostałam przez Ciebie zachecona i zapisuje sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńOkładka mnie zainteresowała, a po przeczytaniu opisu jestem już prawie w 100% pewna, że kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń