poniedziałek, 24 października 2016

Brian Freeman „Lodowata pustka”

Porucznik Jonathan Stride po powrocie do domu znajduje w szafie przerażoną szesnastoletnią dziewczynę, Catalinę Mateo, która utrzymuje, że ktoś chce ją zabić. Przed dziesięcioma laty Cat straciła rodziców. Śmierć jej matki, Michaeli, Stride uważa za swoją osobistą porażkę, ponieważ pomimo starań nie udało mu się ochronić jej przed agresywnym ojcem Cataliny. Ta wciąż dręcząca porucznika sprawa z przeszłości wpływa na jego decyzję, aby pomóc nastolatce, wbrew podejrzeniom podlegającej mu Maggie Bei, która próbuje mu uświadomić, że Cat nie można ufać. Prostytuująca się, spędzająca dużo czasu na ulicy szesnastolatka przed dziesięcioma laty słyszała, jak umierała Michaela, dźgana nożem przez jej ojca, który po wszystkim popełnił samobójstwo. Teraz dziewczyna dba, aby zawsze mieć przy sobie jakieś ostre narzędzie, co jest pierwszym elementem, który wzbudza podejrzenia Maggie. Śledztwo śladami jej prześladowcy zawiązane przez Jonathana Stride'a ujawnia kolejne fakty, mogące świadczyć na niekorzyść dziewczyny, ale nie można również wykluczyć, że rzeczywiście stała się celem niebezpiecznego osobnika.

Amerykański pisarz, Brian Freeman, wsławił się przede wszystkim serią thrillerów o poruczniku Jonathanie Stridzie. Po pięciu tomach opublikował dłuższe opowiadanie oraz krótką powieść wchodzące w skład cyklu, po czym wrócił do zwyczajowych gabarytów w „Lodowatej pustce”, która jeśli liczyć wcześniejsze dwa utwory jest ósmą odsłoną przygód Jonathana Stride'a. W Stanach Zjednoczonych ukazała się już dziewiąta część zatytułowana „Goodbye to the Dead”, ale na polskojęzyczne wydanie fani prozy Briana Freemana będą musieli jeszcze trochę poczekać. „Lodowata pustka” została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków, co zważywszy na ich entuzjastyczne opinie o pozostałych tomach wchodzących w skład tej serii nie powinno nikogo zaskoczyć. Mnie natomiast nie pozostaje nic innego jak podpisać się pod wszystkimi pozytywnymi uwagami pod adresem niniejszej powieści.

Charakterystycznymi elementami twórczości Briana Freemana są zawiłe intrygi kryminalne i swoiste manipulowanie czytelnikiem, co upodabnia go do Jeffery'ego Deavera. Aczkolwiek w przeciwieństwie do wspomnianego kolegi po piórze, twórca między innymi literackiej serii o poruczniku Jonathanie Stridzie nie przeprowadza odbiorców swoich powieści przez szczegółowy proces badania dowodów, zamiast tego wręcz obsesyjnie dbając o psychologiczny wymiar swoich fabuł. Nie inaczej jest w „Lodowatej pustce”. Kiedy wraz z głównym bohaterem odkrywamy detale z życia szesnastoletniej Cataliny Mateo stopniowo nabieramy przekonania, że Brian Freeman nie zamierzał tworzyć jednowymiarowej postaci drugoplanowej, której udział byłby zredukowany do nadawania tempa akcji w odpowiednich momentach, co jest dosyć często spotykaną słabością tego typu powieści. Briana Freeman nie idzie jednak śladami wielu swoich kolegów po fachu i nie zaniedbuje portretu osobowościowego małoletniej ofiary, szukającej pomocy u doświadczonego policjanta. Co więcej, nie ogranicza jej roli jedynie do rangi poszkodowanej, nie tylko starając się zmusić czytelnika, aby jej współczuł, ale żeby również z dużą dozą nieufności spoglądał na jej osobę. Na początku dostajemy więc obraz zagubionej nastolatki ujęty z perspektywy dwóch śledczych, Jonathana Stride'a i Maggie Bei. Ten pierwszy obdarza Catalinę Mateo dużym zaufaniem, wierząc w przedstawioną przez nią wersję wydarzeń, w której to z jakiegoś powodu stała się celem tajemniczego mężczyzny. Według Maggie na jego osąd może wpływać niegdysiejsza bliska znajomość z matką dziewczyny, Michaelą oraz pragnienie choćby częściowego odkupienia swoich win (z jego punktu widzenia, bo oceniając tę sytuację chłodnym okiem nie sposób nie dojść do wniosku, że Michaelę zawiódł system, a nie Stride). Długoletnia podwładna porucznika nie zmaga się z wyrzutami sumienia, dlatego jak sądzi potrafi bardziej obiektywnie spoglądać na tę sprawę, nie pozwala, aby niegdysiejsza tragedia rodzinna rzutowała na ocenę szesnastolatki. Dlatego też w przeciwieństwie do Stride'a uważa za podejrzane zamiłowanie dziewczyny do ostrych narzędzi i zatajanie niektórych niewygodnych faktów z jej życia, które potoczyło się w doprawdy nieprzyjemnym dla niej kierunku. Właściwie już na początku powieści Brian Freeman zdradza, że zeznania Cat, utrzymującej, że ktoś stara się ją zabić najpewniej nie są jedynie imaginacją, czy zwykłym kłamstwem, że rzeczywiście komuś może bardzo zależeć na jej rychłym zgonie, ale to wcale nie sprawia, że automatycznie możemy spoglądać na nią jak na niewinną ofiarę. Autor wszak sukcesywnie podrzuca kolejne tropy być może świadczące o jakichś ukrytych motywach nastolatki - mogące wskazywać na realizację jakiegoś przemyślanego planu, który miałby doprowadzić do zguby Jonathana Stride'a. A z kilku retrospekcji wiemy, że dziewczyna ma mocny motyw, że nie byłoby niczego dziwnego w tym, gdyby za swoje krzywdy obwiniała policjanta, który nie zdołał ocalić jej matki. W „Lodowatej pustce” sprawa z przeszłości, sprzed dziesięciu laty odgrywa bardzo istotną rolę. To wówczas nastąpił zwrot w życiu Cataliny Mateo, początek jej koszmaru najpierw u boku krewnego jej ojca, a później na ulicy, gdzie za kilka dolarów sprzedawała własne ciało. Morderstwo jej matki mogło również zdestabilizować psychikę dziewczyny, o czym może świadczyć miłość jaką nadal darzy jej oprawcę i zarazem swojego ojca oraz przywiązanie do noży, pomimo tego, że właśnie takim narzędziem zadano śmiertelne rany jej rodzicielce. Na Jonathana Stride'a sprawa zabójstwa Michaeli Mateo również miała duży wpływ – na tyle silnie odcisnęła się na jego psychice, że mimo upływu dekady nadal męczą go wyrzuty sumienia, nadal obwinia się nie tylko za tragiczny los Michaeli, ale również nieszczęśliwą egzystencję jej córki. Przez pierwsze partie „Lodowatej pustki” Brian Freeman przeprowadza czytelnika w stanie właściwie nieustającej niepewności. Zaraz po tym, jak podrzuca jakiś trop świadczący o wyrachowaniu Cataliny, o jej niecnych zamiarach względem Stride'a, właściwie bez chwili zwłoki zaczyna sugerować istnienie jej prześladowcy, który może ponosić winę za śmierć ludzi, które weszły w jakiś kontakt z szesnastolatką. Dziewczyna sama zauważa, że wszyscy w jej otoczeniu umierają, ale Freeman z biegłością prawdziwego wirtuoza sprawia, że pomimo ewidentnej obecności tajemniczego mężczyzny podążającego jej śladem nie sposób przedwcześnie rozstrzygnąć, czy to rzeczywiście on sprowadził śmierć na znajomych Cat, czy raczej ona sama „nosi ich krew na rękach”.

Spotkałam się z opiniami na temat „Lodowatej pustki” mówiącymi, że arena wydarzeń rozgrywających się na kartach tej powieści oraz klimat, jakim Freeman osnuł całą złożoną intrygę przywodzi na myśl skandynawskie kryminały. I szczerze powiedziawszy nie sposób się z tym nie zgodzić. Bo choć akcję umiejscowiono w Duluth w stanie Minnesota, a nie w północnej Europie to nie można nie odczuć, że z poszczególnych stronic często tchnie swoisty chłód. I nie tylko dlatego, że autor sporo miejsca poświęca opisom zimowej scenerii – wspomniany chłód bije również z co poniektórych postaci, ukrywających swoje emocje przed innymi oraz trzymających w napięciu, wyłuszczonych z wręcz kliniczną, zimną precyzją ustępów bazujących na bezpośrednim zagrożeniu życia, najczęściej ujawniających się w postaci długich pościgów po przykrytych grubą warstwą śniegu, mroźnych rejonach Duluth. Ale nie tylko, bo równie emocjonalnie przyjmowałam kolejne rewelacje ze śledztwa prowadzonego przez Jonathana Stride'a, zwłaszcza zgłębianie przygnębiającego, brudnego i zdeprawowanego światka sutenerów, prostytutek oraz bogatych person wychodzących z założenia, że ich status społeczny gwarantuje im nietykalność i niczym nieskrępowane folgowanie swoim nawet najbardziej odrażającym zachciankom. Jak przystało na serię o Jonathanie Stridzie, Freeman nie zaniedbał również rysów psychologicznych czołowych postaci oraz szczegółowego zgłębiania ich wzajemnych relacji. Zdrada, jakiej Stride dopuścił się w stosunku do Sereny Dial ze swoją podwładną Maggie Bei skomplikowała stosunki tej trójki. Wspólne dochodzenie Jonathana i Sereny jest okazją do naprawienia ich związku, ale jednocześnie spycha trzecią uczestniczkę owego trójkąta poza nawias. Burzliwe relacje Maggie i Sereny oraz obustronne skrępowanie i zdystansowanie tej pierwszej w kontaktach z porucznikiem dodaje swoistego dramatycznego posmaczku ich dochodzeniu i jest kolejnym dowodem na to, że Brian Freeman doskonale odnajduje się w warstwie psychologicznej, wiedząc „za które sznurki pociągnąć”, żeby rozbudzić w czytelniku ciekawość i zaspokoić jego pragnienie obcowania ze złożonymi charakterologicznie, intrygującymi postaciami, których dzieje naprawdę chce się poznawać.

Opiniując „Lodowatą pustkę” wyszczególniłam tylko kilka wątków, pojawiających się na kartach tej powieści, ażeby nie odebrać potencjalnym odbiorcom tej pozycji radości z odkrywania coraz to ciekawszych i zaskakujących aspektów owej doprawdy zawiłej intrygi kryminalnej. I okazji do stopniowego zagłębiania się w psychikę kilku postaci, które angażuje w lekturę z taką samą siłą, jak szczegóły skomplikowanego policyjnego dochodzenia. Moim zdaniem „Lodowata pustka” udowadnia, że Brian Freeman nadal zasługuje na zaszczytne miano jednego z najlepszych autorów współczesnych literackich thrillerów, że nie ma zbyt wielu pisarzy specjalizujących się w tym gatunku, którzy mogliby się z nim równać. Dlatego też gorąco zachęcam wielbicieli dreszczowców do zapoznania się z tą pozycją, nawet jeśli nie zaznajomili się z pozostałymi odsłonami serii o Jonathanie Stridzie, bo fabułę sportretowano w taki sposób, aby nie mieli żadnych problemów ze zrozumieniem całości.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię kryminalne intrygi. Książka w sam raz dla mnie! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń