środa, 23 lipca 2014

„Perwersyjna siostra” (2013)


Abby Russell jest pielęgniarką w dużym szpitalu. Doceniana przez pozostały personel i pacjentów staje się mentorką nowo przyjętej Danni. Początkowo Abby ogranicza swoje kontakty z młodą dziewczyną tylko do sfery zawodowej, ale z czasem coraz bardziej się do niej zbliża. Przyjaźń zamienia się w uczucie, a zaborcza Abby nie może zrozumieć, dlaczego Danni woli planować swoją przyszłość u boku sanitariusza, Steve’a. Wkrótce dziwne zachowanie doświadczonej pielęgniarki zaalarmuje Danni. Dziewczyna odkryje przerażającą przeszłość Abby oraz jest wciąż aktualne krwawe hobby, którego ofiarą padają niewierni mężczyźni.

Zrealizowana w technologii 3D hybryda gatunkowa, łącząca w sobie estetykę krwawego horroru z thrillerem. Reżyser Douglas Aarniokoski zauważalnie dążył do modnej ostatnimi czasy lekko schizofrenicznej konwencji rodem z „Chirurgicznej precyzji”, „The Woman”, „American Mary”, „May”, czy „Alyce”. Zamysł był prosty – ukazać wszystkie wydarzenia w swego rodzaju krzywym zwierciadle. Przejaskrawienie, kicz, wymuszony humor i dziwaczna antagonistka w założeniu poprzez kontrast miały zaintrygować odbiorców i może by tak było, gdyby Aarniokoski nie przedobrzył.

Narratorką i główną antybohaterką jest doświadczona pielęgniarka, Abby Russell, która nocami przywdziewa lateks i rusza na polowanie na niewiernych mężów. Twórcy w tej roli celowo obsadzili mało urodziwą, Paz de la Huertę. Wygląd aktorki miał kontrastować z jej rolą, w której w jakiś niepojęty sposób kobieta działała niczym magnes na przypadkowych facetów. W zamyśle miała oddziaływać na płeć przeciwną dzięki swojemu prowokacyjnego ubraniu i mocnemu makijażowi, który paradoksalnie dodatkowo ją szpecił. Ponadto Huerta musiała postarać się o seksowną mowę ciała, która to najsilniej miała oddziaływać na męską część obsady. Podobny zabieg wykorzystano we „Wszyscy kochają Mandy Lane” – tam również główna bohaterka miała wabić mężczyzn swoimi prowokacyjnymi ruchami, ale Huercie daleko jeszcze do Amber Heard. Pełna kontrastów charakterystyka Abby może i by się udała, gdyby aktorka ją kreująca dysponowała lepszym warsztatem, tak dykcyjnym i mimicznym, jak i zachowawczym. Niestety, nawet tak zdawałoby się proste dla tej profesji zadanie, jak seksowny marsz (co doskonale widać przede wszystkim w scenie na cmentarzu) w wydaniu Huerty wypada koślawo. O wiele ciekawiej od prezencji antybohaterki prezentuje się jej schizofreniczna osobowość, notabene również pełna kontrastów. Otóż, za dnia mamy poświęcającą się innym, profesjonalną pielęgniarkę, która z kolei nocą zamienia się w krwiożerczą bestię, dokonującą krwawej wendety na niewiernych mężach. Ten przemyślny modus operandi dodatkowo się skomplikuje, gdy do zespołu pielęgniarek, w szpitalu w którym pracuje Abby dołączy młodziutka Danni, będąca jej całkowitym przeciwieństwem. Urodziwa Katrina Bowden miała nieco łatwiejsze zadanie od Huerty. W kontraście do niej musiała zaakcentować niemożność dojrzenia swojej seksualności, tak rzucającą się w oczy lekarzom z nią pracującym. I całkiem znośnie jej to wyszło. Jedna odstręczająca wyglądem, ale grająca swoim ciałem (w zamyśle twórców) w celu zwabienia ofiar, a druga zachwycająca wyglądem (również w zamyśle), ale całkowicie nieświadoma swojego ciała, poświęcająca się pracy i chłopakowi (w tej roli najbardziej profesjonalny z całej obsady Corbin Bleu, który niestety pojawiał się na ekranie jedynie sporadycznie). Obie kobiety połączy przyjaźń, potem jednostronne uczucie, które z czasem przejdzie w nienawiść i jak można się tego spodziewać rozpocznie się regularna jatka.

Efekty 3D to prawdziwa zmora współczesnych filmów grozy, oddzierająca seans z całego realizmu sytuacyjnego. Pikselowa krew bryzgająca na ekran to coś, co skutecznie zniechęca każdego, poszukującego w krwawym horrorze uczucia zniesmaczenia i szoku. Sytuacja dodatkowo się pogarsza, jeśli twórcy celowo uwypuklają tandetność efektów komputerowych, tak jak to zrobili w „Perwersyjnej siostrze”. Do finału mamy tylko dwie sceny mordów. Jedna bazuje na ogranym wykastrowaniu mężczyzny i zrzuceniu go na metalowy pal wbity w ziemię kilka pięter niżej (z obowiązkową bryzgającą na wszystkie strony pikselową krwią). A druga scena zabójstwa ojczyma Danni już bardziej oszczędnie stawia na farmakologiczne unieruchomienie ofiary i spowodowanie kolizji samochodowej. Jak można się było tego spodziewać obie te w zamyśle mocno krwawe i odstręczające sceny jedynie mnie zirytowały. Dlatego też z ulgą przyjęłam późniejsze skupienie się akcji na relacjach pomiędzy Abby i Danni, ze szczególnym wskazaniem na wrabianie tej drugiej w morderstwa. Te wydarzenia miały w sobie więcej z thrillera, aniżeli horroru, dodatkowo okraszonego sporą dawką humoru (infantylna szefowa działu kadr, rozklejająca po całym szpitalu uśmiechnięte buźki naprawdę mocno mnie rozbawiła), ale pomimo swojej wtórności wypadały o niebo lepiej od tego żałosnego, taniego pseudo horrorowego efekciarstwa. Szkoda, że ono wróciło ze zdwojoną siłą w jakże pełnym akcji finale. Regularna demolka w szpitalu, który aż spływał sztuczną posoką to kolejny dowód na to, że przesadne epatowanie efektami komputerowymi zabija wszelkie emocje, jakich tylko mógłby nam dostarczyć krwawy horror, pozostawiając jedynie trudną do opanowania irytację.

Nie spodziewałam się wiele po „Perwersyjnej siostrze” i też wiele nie dostałam. Ot, znak naszego pokolenia – maksymalnie efekciarski i wyjałowiony z wszelkich emocji film, w którym liczy się tylko pikselowa krew i dynamiczna akcja. Twórcy ciekawie kombinowali z celowym przejaskrawieniem antagonistki, realizacji i humoru oraz świadomymi kontrastami, ale w pewnym momencie tak ich poniosło, że naprawdę ciężko było mi wytrwać do końca seansu. Poszukującym stricte horrorowej rozrywki szczerze ten film odradzam, ale osoby lubujące się w produkcjach eksperymentujących z realizacją i konwencją oraz rzecz jasna niezrażające się kiczowatymi efektami komputerowymi mogą chyba zaryzykować.

2 komentarze:

  1. Ja to muszę oglądnąć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbowałam obejrzeć ten film. Naprawdę próbowałam :) I nie dałam rady... Zdecydowanie nie dla mnie. Jeśli rzeczywiście ktoś się nim zachwyci, to będzie chyba moim bohaterem heh...

    OdpowiedzUsuń