sobota, 13 września 2014

Warren Ellis „Wzorzec zbrodni”

Premiera 4 października

Nowojorska policja dostaje wezwanie do kamienicy przy Pearl Street. Na miejsce przyjeżdża dwóch detektywów, John Tallow i jego partner Jim Rosato. Krótka strzelanina z roznegliżowanym, uzbrojonym mężczyzną kończy się jego śmiercią. Ale zanim Tallowowi udaje się zastrzelić napastnika ten zabija jego partnera. Jakiś czas później podczas przeszukania miejsca zdarzenia John dostaje się do mieszkania, w którym ktoś przechowuje mniej więcej dwieście sztuk broni, ułożonej w fantazyjny wzór. Badania balistyczne wykazują, że z każdego pistoletu w przeciągu jakichś dwudziestu lat zabito jedną osobę oraz każdy w bardziej odległej przeszłości posłużył innemu sprawcy do zbrodniczych celów, między innymi niesławnemu Synowi Sama. Tallow, ku swojemu przerażeniu dostaje tę sprawę. Musi jak najszybciej zidentyfikować i schwytać seryjnego mordercę, który zamordował co najmniej dwieście osób, pozyskując najpierw broń należącą do innych przestępców. Detektyw łączy siły z technikami zajmującymi się zbieraniem i badaniem dowodów (CSU), Batem i Scarly, zdając sobie sprawę, że przydzielenie mu sprawy praktycznie niemożliwej do rozwiązania przez jego zwierzchników jest próbą pozbycia się go z policji.

Kryminał angielskiego pisarza, który szczególnie zasłynął, jako twórca komiksów, Warrena Ellisa, wpisujący się w estetykę hardboiled. W Stanach Zjednoczonych „Wzorzec zbrodni” cieszył się na tyle dużym zainteresowaniem czytelników i uznaniem krytyków, że krótko po premierze książki Ellisowi udało się sprzedać prawa do serialu na jej podstawie, którego ma zostać producentem wykonawczym. Powieść już na etapie planowania miała być przeciwieństwem podgatunku kryminału, zwanego police procedural, który to szczególny nacisk kładzie na realia policyjnego śledztwa. I to założenie Ellisowi się udało, bowiem „Wzorca zbrodni” nie sposób wtłoczyć w ścisłe ramy typowych kryminałów, które wręcz zalewają rynek literacki. Ta książka jest bardziej specyficzna, zarówno pod kątem fabuły, postaci, jak i narracji. Pytanie tylko, czy takie podejście do gatunku w pełni zadowoli jego koneserów. 

„W Prospect Park znaleziono mężczyznę, który masturbował się nad lufą pistoletu kalibru 9 milimetrów. Kiedy mu przerwano, zastrzelił strażnika parku, mijającego ich biegacza, mężczyznę z psem i nianię, a potem strzelił sobie w łeb.”

Dostosowując swoją powieść do estetyki hardboiled Ellis stworzył naprawdę ciekawego głównego bohatera. Wypalonego, cynicznego detektywa, na którym przemoc po wielu latach pracy w nowojorskiej policji nie robi najmniejszego wrażenia, jest raczej czymś nieodzownym we współczesnym świecie. John Tallow nie potrafi już wykrzesać entuzjazmu do swojej pracy, będąc przekonanym, że oczyszczanie miasta z przestępców i tak nic nie da, bowiem na ich miejsce pojawią się następni. Przy tworzeniu charakterystyki Tallowa szczególnie ważną rolę odgrywają informacje, w które wsłuchuje się podczas każdorazowej jazdy samochodem, będące zlepkiem prawdziwie przerażających obrazów z codzienności Nowego Jorku, które wręcz go uspokajają. Powieść nabiera dynamizmu z chwilą połączenia sił Johna i dwóch wygadanych, kłótliwych techników z CSU. Zaborcza lesbijka z ciętym językiem, Scarly i pasjonat nowinek technicznych, Bat, nadają tej powieści nowy wymiar, bowiem niemalże wszystkie dialogi pomiędzy tymi bohaterami są przesycone ironicznym czarnym humorem, którego nie sposób nie polubić. Ale nie tylko bohaterów Ellis wykreował tak malowniczo, sporo miejsce poświęcił również antagoniście, nazywającego siebie Łowcą. Morderca, mający na koncie „imponującą” liczbę ofiar, codziennie przemierza miasto z pozycji rodzimego Amerykanina. W swoim szaleństwie często nabiera przekonania, że żyje w czasach Indian, kiedy to w jego mniemaniu świat był lepszy. Co prawda nie sposób oprzeć się tutaj skojarzeniom z mordercą z „Kolekcjonera Kości” Jeffery’ego Deavera, z tą różnicą, że Łowcę fascynuje nieco bardziej odległa przeszłość Manhattanu. Przed dwudziestoma laty Łowca umyślił sobie pewien projekt, który od tamtego czasu konsekwentnie realizuje. Pozyskuje broń, która w przeszłości posłużyła do jakiejś zbrodni, w tym pistolet seryjnego mordercy Syna Sama, po czym zabija z niej jedną osobę i dołącza do swojej kolekcji na Pearl Street, która finalnie ma stworzyć bliski jego sercu wzór. Do czasu zdekonspirowania przez Tallowa udało mu się zgromadzić mniej więcej dwieście sztuk broni, a to jeszcze nie koniec. Trzeba przyznać, że zarówno liczba ofiar mordercy wykreowanego przez Ellisa, jak i jego jakże oryginalny modus operandi, jak na kryminał robią spore wrażenie. Ale to oczywiście nie wszystko, bowiem z biegiem trwania lektury intryga znacznie się zagęści. Okaże się, że w ten zbrodniczy proceder zamieszane są też inne osoby, również z kręgu władzy, a Tallow ma niewiele czasu, żeby zdekonspirować ten od dawna skrupulatnie tuszowany spisek i schwytać mordercę. Z czasem psychika Johna ulegnie drastycznej zmianie – ta sprawa natchnie go nowym zapałem do pracy i determinacją, tak potrzebną, aby odnaleźć oprawcę.

Brak większego skupienia na szczegółach śledztwa na rzecz znakomicie scharakteryzowanych bohaterów i surowego klimatu współczesnego zdegenerowanego świata sprawiają, że „Wzorzec zbrodni” czyta się z prawdziwym zainteresowaniem. W końcu nie mamy tutaj do czynienia z ogranym w kryminale schematem, który sprawiłby, że przebieg fabuły łatwo byłoby przewidzieć. Jedyny wątek, który odrobinę mnie zirytował to przypadkowe spotkanie Tallowa z żoną mężczyzny zamieszanego w sprawę Łowcy. Nie jestem w stanie zaakceptować w kryminałach zbiegów okoliczności, dla mnie zawsze były takim pójściem na łatwiznę w momencie wyczerpania pomysłów przez autora. Ale na szczęście wszystkie inne wątki układają się w zgrabną, przemyślaną i miejscami zaskakującą całość, więc chyba można Ellisowi wybaczyć to małe faux pas.

„Wzorzec zbrodni” mogę szczerze polecić osobom poszukującym bardziej oryginalnych kryminałów, podchodzących do wątku śledztwa z zupełnie innej strony, niż większość powieści z tego gatunku. Natomiast pasjonaci typowej literatury policyjnej powinni raczej spasować, bowiem Warren Ellis od początku do końca odżegnywał się od konwencjonalnych wątków stricte kryminalnych. Moim zdaniem z pozytywnym skutkiem, ale to pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

Baza recenzji Syndykatu ZwB    

4 komentarze:

  1. Już samo nazwisko autora przyciąga, stąd też dziwi mnie, że pierwsze słyszę o tej książce. Fabuła wydaje mi się trochę przekombinowana, ale sięgnę, żeby zobaczyć, jak Ellis radzi sobie poza komiksem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda. Zbiegi okoliczności w kryminałach to brzytwa, której tonący pisarz się chwyta, by książkę dokończyć ;-) Palić do lektury mi się nie pali, ale tytuł sobie w głowie zanotowałem, autora i okładkę też - jak się trafi możliwość zakupu w dobrej cenie, nie omieszkam z niej skorzystać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego autora, a kryminały czytam tylko od czasu do czasu, ale ta książka jakoś tak... mnie zaciekawiła, nie wiem dlaczego. Z przyjemnością zapoznam się z tym tytułem.

    im-bookworm.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno sama skończyłam czytać tę książkę i muszę przyznać, że warto było poświęcić jej czas :)

    OdpowiedzUsuń