Nowojorska policja dostaje wezwanie do kamienicy przy Pearl Street. Na
miejsce przyjeżdża dwóch detektywów, John Tallow i jego partner Jim Rosato.
Krótka strzelanina z roznegliżowanym, uzbrojonym mężczyzną kończy się jego
śmiercią. Ale zanim Tallowowi udaje się zastrzelić napastnika ten zabija jego
partnera. Jakiś czas później podczas przeszukania miejsca zdarzenia John
dostaje się do mieszkania, w którym ktoś przechowuje mniej więcej dwieście
sztuk broni, ułożonej w fantazyjny wzór. Badania balistyczne wykazują, że z
każdego pistoletu w przeciągu jakichś dwudziestu lat zabito jedną osobę oraz
każdy w bardziej odległej przeszłości posłużył innemu sprawcy do zbrodniczych celów,
między innymi niesławnemu Synowi Sama. Tallow, ku swojemu przerażeniu dostaje
tę sprawę. Musi jak najszybciej zidentyfikować i schwytać seryjnego mordercę,
który zamordował co najmniej dwieście osób, pozyskując najpierw broń należącą
do innych przestępców. Detektyw łączy siły z technikami zajmującymi się zbieraniem
i badaniem dowodów (CSU), Batem i Scarly, zdając sobie sprawę, że przydzielenie
mu sprawy praktycznie niemożliwej do rozwiązania przez jego zwierzchników jest
próbą pozbycia się go z policji.
Kryminał angielskiego pisarza, który szczególnie zasłynął, jako twórca
komiksów, Warrena Ellisa, wpisujący się w estetykę hardboiled. W Stanach Zjednoczonych „Wzorzec zbrodni” cieszył się
na tyle dużym zainteresowaniem czytelników i uznaniem krytyków, że krótko po
premierze książki Ellisowi udało się sprzedać prawa do serialu na jej
podstawie, którego ma zostać producentem wykonawczym. Powieść już na etapie
planowania miała być przeciwieństwem podgatunku kryminału, zwanego police procedural, który to szczególny
nacisk kładzie na realia policyjnego śledztwa. I to założenie Ellisowi się
udało, bowiem „Wzorca zbrodni” nie sposób wtłoczyć w ścisłe ramy typowych
kryminałów, które wręcz zalewają rynek literacki. Ta książka jest bardziej
specyficzna, zarówno pod kątem fabuły, postaci, jak i narracji. Pytanie tylko,
czy takie podejście do gatunku w pełni zadowoli jego koneserów.
„W Prospect Park znaleziono mężczyznę, który masturbował się nad lufą pistoletu kalibru 9 milimetrów. Kiedy mu przerwano, zastrzelił strażnika parku, mijającego ich biegacza, mężczyznę z psem i nianię, a potem strzelił sobie w łeb.”
„W Prospect Park znaleziono mężczyznę, który masturbował się nad lufą pistoletu kalibru 9 milimetrów. Kiedy mu przerwano, zastrzelił strażnika parku, mijającego ich biegacza, mężczyznę z psem i nianię, a potem strzelił sobie w łeb.”
Dostosowując swoją powieść do estetyki hardboiled
Ellis stworzył naprawdę ciekawego głównego bohatera. Wypalonego, cynicznego
detektywa, na którym przemoc po wielu latach pracy w nowojorskiej policji nie
robi najmniejszego wrażenia, jest raczej czymś nieodzownym we współczesnym
świecie. John Tallow nie potrafi już wykrzesać entuzjazmu do swojej pracy,
będąc przekonanym, że oczyszczanie miasta z przestępców i tak nic nie da,
bowiem na ich miejsce pojawią się następni. Przy tworzeniu charakterystyki
Tallowa szczególnie ważną rolę odgrywają informacje, w które wsłuchuje się
podczas każdorazowej jazdy samochodem, będące zlepkiem prawdziwie
przerażających obrazów z codzienności Nowego Jorku, które wręcz go uspokajają. Powieść
nabiera dynamizmu z chwilą połączenia sił Johna i dwóch wygadanych, kłótliwych
techników z CSU. Zaborcza lesbijka z ciętym językiem, Scarly i pasjonat nowinek
technicznych, Bat, nadają tej powieści nowy wymiar, bowiem niemalże wszystkie
dialogi pomiędzy tymi bohaterami są przesycone ironicznym czarnym humorem,
którego nie sposób nie polubić. Ale nie tylko bohaterów Ellis wykreował tak
malowniczo, sporo miejsce poświęcił również antagoniście, nazywającego siebie
Łowcą. Morderca, mający na koncie „imponującą” liczbę ofiar, codziennie przemierza
miasto z pozycji rodzimego Amerykanina. W swoim szaleństwie często nabiera
przekonania, że żyje w czasach Indian, kiedy to w jego mniemaniu świat był
lepszy. Co prawda nie sposób oprzeć się tutaj skojarzeniom z mordercą z „Kolekcjonera
Kości” Jeffery’ego Deavera, z tą różnicą, że Łowcę fascynuje nieco bardziej
odległa przeszłość Manhattanu. Przed dwudziestoma laty Łowca umyślił sobie
pewien projekt, który od tamtego czasu konsekwentnie realizuje. Pozyskuje broń,
która w przeszłości posłużyła do jakiejś zbrodni, w tym pistolet seryjnego
mordercy Syna Sama, po czym zabija z niej jedną osobę i dołącza do swojej kolekcji
na Pearl Street, która finalnie ma stworzyć bliski jego sercu wzór. Do czasu
zdekonspirowania przez Tallowa udało mu się zgromadzić mniej więcej dwieście
sztuk broni, a to jeszcze nie koniec. Trzeba przyznać, że zarówno liczba ofiar
mordercy wykreowanego przez Ellisa, jak i jego jakże oryginalny modus operandi, jak na kryminał robią spore
wrażenie. Ale to oczywiście nie wszystko, bowiem z biegiem trwania lektury
intryga znacznie się zagęści. Okaże się, że w ten zbrodniczy proceder
zamieszane są też inne osoby, również z kręgu władzy, a Tallow ma niewiele
czasu, żeby zdekonspirować ten od dawna skrupulatnie tuszowany spisek i
schwytać mordercę. Z czasem psychika Johna ulegnie drastycznej zmianie – ta
sprawa natchnie go nowym zapałem do pracy i determinacją, tak potrzebną, aby
odnaleźć oprawcę.
Brak większego skupienia na szczegółach śledztwa na rzecz znakomicie
scharakteryzowanych bohaterów i surowego klimatu współczesnego zdegenerowanego
świata sprawiają, że „Wzorzec zbrodni” czyta się z prawdziwym zainteresowaniem.
W końcu nie mamy tutaj do czynienia z ogranym w kryminale schematem, który
sprawiłby, że przebieg fabuły łatwo byłoby przewidzieć. Jedyny wątek, który odrobinę
mnie zirytował to przypadkowe spotkanie Tallowa z żoną mężczyzny zamieszanego w
sprawę Łowcy. Nie jestem w stanie zaakceptować w kryminałach zbiegów
okoliczności, dla mnie zawsze były takim pójściem na łatwiznę w momencie
wyczerpania pomysłów przez autora. Ale na szczęście wszystkie inne wątki
układają się w zgrabną, przemyślaną i miejscami zaskakującą całość, więc chyba
można Ellisowi wybaczyć to małe faux pas.
„Wzorzec zbrodni” mogę szczerze polecić osobom poszukującym bardziej
oryginalnych kryminałów, podchodzących do wątku śledztwa z zupełnie innej
strony, niż większość powieści z tego gatunku. Natomiast pasjonaci typowej
literatury policyjnej powinni raczej spasować, bowiem Warren Ellis od początku
do końca odżegnywał się od konwencjonalnych wątków stricte kryminalnych. Moim
zdaniem z pozytywnym skutkiem, ale to pozostawiam każdemu do indywidualnej
oceny.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Już samo nazwisko autora przyciąga, stąd też dziwi mnie, że pierwsze słyszę o tej książce. Fabuła wydaje mi się trochę przekombinowana, ale sięgnę, żeby zobaczyć, jak Ellis radzi sobie poza komiksem.
OdpowiedzUsuńPrawda. Zbiegi okoliczności w kryminałach to brzytwa, której tonący pisarz się chwyta, by książkę dokończyć ;-) Palić do lektury mi się nie pali, ale tytuł sobie w głowie zanotowałem, autora i okładkę też - jak się trafi możliwość zakupu w dobrej cenie, nie omieszkam z niej skorzystać.
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora, a kryminały czytam tylko od czasu do czasu, ale ta książka jakoś tak... mnie zaciekawiła, nie wiem dlaczego. Z przyjemnością zapoznam się z tym tytułem.
OdpowiedzUsuńim-bookworm.pl
Niedawno sama skończyłam czytać tę książkę i muszę przyznać, że warto było poświęcić jej czas :)
OdpowiedzUsuń