Włoski rape and revenge, twórcy „Cannibal
Holocaust”, Ruggero Deodato, który ponoć sam był zniesmaczony efektem końcowym „Domu
na skraju parku”. Fabuła koncentruje się na terroryzowaniu grupki bogatych
ludzi w ich domu, przez dwóch mężczyzn, z których tylko jeden jest naprawdę
niebezpieczny (w tej roli David Hess, znany ze zbliżonej kreacji w „Ostatnim
domu po lewej”). Początkowa scena gwałtu na młodej kobiecie, zahaczająca o
nekrofilię wyznacza kierunek dla późniejszych też niemalże samych erotycznych
sekwencji. Dalszy rozwój wydarzeń, co prawda pozbawiony jest gwałtów, ale
odważnie skupia się na dobrowolnym seksie i brutalnym molestowaniu trzech
kobiet. „Dom na skraju parku” to w gruncie rzeczy taki zlepek śmiałych, jak na
kino grozy, pornograficznych ujęć, bo chociaż jak na Deodato przystało troszkę krwi
się przelewa (bicie dwóch mężczyzn towarzyszących kobietom, ranienie brzytwą
dziewicy i oczywiście finał) dla fanów makabry to pewnie będzie
niewystarczające. Zaskakujące jest to, że pomimo takiego nagromadzenia erotycznych
scen film trzyma w napięciu i intryguje już od pierwszych minut seansu, co
produkcja zawdzięcza przede wszystkim fenomenalnej ścieżce dźwiękowej, której
chyba do końca życia nie zapomnę. Niestety, brytyjscy cenzorzy mieli zgoła
odmienne zdanie. W 1981 roku wciągnęli „Dom na skraju parku” na listę filmów
zakazanych, zarzucając mu, nie bez powodu, nadmierne epatowanie pornografią.
Dopiero w 2002 roku Wielka Brytania ponownie dopuściła go do dystrybucji,
przedtem jednak wycinając wszystkie mocniejsze sceny erotyczne.
„Ludożerca” (1980), reż. Joe D’Amato
Film twórcy między innymi znakomitego „Mrocznego instynktu”, Włocha Joe’go
D’Amato. Scenariusz skupia się na wyprawie grupki ludzi na jedną z greckich
wysp. Po dobiciu do brzegu protagoniści odkrywają, że ta oaza spokoju jest
niezamieszkana, choć ich uwagę zwracają liczne ślady niedawnej bytności ludzi.
Z czasem odkrywają źródło wyludnienia – kanibala Nikosa Karamanlisa, który
zaczyna na nich polować. Największe kontrowersje D’Amato wywołał ujęciem
wyciągania z brzucha i zjadania ludzkiego płodu, które to napiętnowało film
nieprawdziwą etykietką snuff movie (w rzeczywistości przy kręceniu tej sceny
wykorzystano królika obdartego ze skóry). Wyważona brutalność „Ludożercy” (poza
niesławną konsumpcją płodu film nie epatuje hektolitrami krwi) i gęsty klimat w
scenerii egzotycznej wyspy zaskarbiły sobie sympatię wielbicieli kina grozy, aczkolwiek
we Włoszech film nie cieszył się zbytnią popularnością. W 1981 roku D’Amato
nakręcił nieoficjalny, prawie wcale nienawiązujący do pierwowzoru sequel „Ludożercy”,
w Polsce znany pod tytułem „Z piekła rodem”. Wielka Brytania nie mogąc
zaakceptować konsumowania płodu wciągnęła produkcję D’Amato na listę video
nasty, dopuszczając go do obiegu w wersji skróconej o 9 minut dopiero w roku
2002.
„Zombie pożeracze mięsa” (1979), reż. Lucio Fulci
Włoska odpowiedź na „Świt żywych trupów” w reżyserii mistrza kina gore, Lucio Fulci’ego. Choć we Włoszech
film reklamowano, jako nieoficjalny sequel dzieła George’a Romero, twórcy
utrzymywali, że scenariusz do „Zombie pożeraczy mięsa” zaczęto pisać jeszcze
przed premierą „Świtu żywych trupów”. Film opowiada o córce naukowca, który
zaginął na Karaibach. Kobieta wraz z towarzyszącym jej dziennikarzem rusza na
poszukiwanie ojca, nie wiedząc jeszcze, że wyspa, na której się zatrzymają
została opanowana przez żywe trupy. Fulci z właściwym sobie wyczuciem
konfrontuje tutaj duszący klimat grozy z mocnymi scenami gore, z których największą niesławą cieszy się ujęcie przebijania
kobiecie oka drzazgą, sfilmowane w typowo fulcinowskim bardzo powolnym stylu.
Oprócz scen mordów i konsumpcji ludzkiego mięsa na uwagę zasługują makabryczne
kreacje zombie, które pod koniec lat 70-tych były czymś nowym. Co prawda „Świt
żywych trupów” zaczął się już zbliżać do tego rodzaju odstręczających aparycji żywych
trupów, ale dopiero Fulci poszedł na całość. Moment, w którym zombie z
oczodołem pełnym glist wynurza się spod ziemi w tamtych latach musiał robić
prawdziwie odstręczające wrażenie. Zapewne też na Brytyjczykach, którzy
wciągnęli film na listę filmów zakazanych, pod zarzutem nadmiernego epatowania
makabrą i fragmentarycznego subiektywnego filmowania z punktu widzenia żywych
trupów, co miało za zadanie stawiać widza w roli oprawcy. W 1992 roku „Zombie
pożeraczy mięsa” w Wielkiej Brytanii dopuszczono do dystrybucji w wersji
okrojonej, a w 2005 roku ostatecznie wykreślono go z listy video nasty, ale na tamtejszym
rynku funkcjonuje bez kilku wcześniej wyciętych sekund.
„Ostatni dom po lewej” (1972), reż. Wes Craven
Głośny rape and revenge Wesa
Cravena, który utrzymywał, że scenariusz napisał z myślą o w jego mniemaniu niebezpiecznym
dla mentalności Amerykanów pokoleniu hipisów. Zapewne, dlatego starał się nadać
antagonistom filmu cech takich stereotypowych hipisów, rzadko korzystających z
kąpieli i raczących się narkotykami. Jak to w rape and revenge bywa fabuła nie jest wyszukana. Ot, mamy grupkę
degeneratów, którzy brutalnie gwałcą i zabijają dwie dziewczyny, po czym
docierają do domu rodziców jednej z nich i sami padają ofiarą żądnych zemsty
morderców. Największy niesmak, ale też współczucie budzi oczywiście długa
sekwencja znęcania się nad dwiema młodymi kobietami, nie tylko gwałty, ale
również zaimprowizowane przez Davida Hessa (głównego antybohatera) ujęcie wymuszenia
na przerażonej dziewczynie oddania moczu oraz wycinania na skórze ofiary
swojego imienia. Późniejsza zemsta nie robi już tak wstrząsającego wrażenia, a
bo Craven szczególnie mocno skupiał się na budowaniu surowego, brudnego klimatu
grozy, makabrę w porównaniu do innych obrazów gore spychając na plan dalszy. Ale choć krew nie leje się
strumieniami nie znaczy to, że scen mordów nie ma wcale. Wręcz przeciwnie, a na
szczególną uwagę zasługuje moment odgryzania penisa i rzezi piłą łańcuchową. „Ostatni
dom po lewej” był ocenzurowany w wielu krajach (nadal niezwykle trudno jest
dostać niepociętą wersję, zawierającą ujęcie lesbijskiego gwałtu i nagie fotki
głównej bohaterki wiszące na ścianach w jej pokoju), a w Wielkiej Brytanii
zakazany przez 30 lat, aż do roku 2002, kiedy to dopuszczono do dystrybucji
pociętą wersję filmu na DVD. W wersji wideo zaakceptowano ją dopiero w 2008
roku.
O tym pierwszym filmie w ogóle nie słyszałam, ale chyba się zapoznam, jak będę mieć ochotę na jakiś hardkor.
OdpowiedzUsuńilsa
Żadnego z tych filmów nie widziałam i raczej nie zobaczę, bo takie gatunki mnie nerwowo wykańczają, a nie wiem czy moje styrane serce jest w stanie to wytrzymać.
OdpowiedzUsuń