środa, 3 września 2014

Video nasty #2

„Dom na skraju parku” (1980), reż. Ruggero Deodato

Włoski rape and revenge, twórcy „Cannibal Holocaust”, Ruggero Deodato, który ponoć sam był zniesmaczony efektem końcowym „Domu na skraju parku”. Fabuła koncentruje się na terroryzowaniu grupki bogatych ludzi w ich domu, przez dwóch mężczyzn, z których tylko jeden jest naprawdę niebezpieczny (w tej roli David Hess, znany ze zbliżonej kreacji w „Ostatnim domu po lewej”). Początkowa scena gwałtu na młodej kobiecie, zahaczająca o nekrofilię wyznacza kierunek dla późniejszych też niemalże samych erotycznych sekwencji. Dalszy rozwój wydarzeń, co prawda pozbawiony jest gwałtów, ale odważnie skupia się na dobrowolnym seksie i brutalnym molestowaniu trzech kobiet. „Dom na skraju parku” to w gruncie rzeczy taki zlepek śmiałych, jak na kino grozy, pornograficznych ujęć, bo chociaż jak na Deodato przystało troszkę krwi się przelewa (bicie dwóch mężczyzn towarzyszących kobietom, ranienie brzytwą dziewicy i oczywiście finał) dla fanów makabry to pewnie będzie niewystarczające. Zaskakujące jest to, że pomimo takiego nagromadzenia erotycznych scen film trzyma w napięciu i intryguje już od pierwszych minut seansu, co produkcja zawdzięcza przede wszystkim fenomenalnej ścieżce dźwiękowej, której chyba do końca życia nie zapomnę. Niestety, brytyjscy cenzorzy mieli zgoła odmienne zdanie. W 1981 roku wciągnęli „Dom na skraju parku” na listę filmów zakazanych, zarzucając mu, nie bez powodu, nadmierne epatowanie pornografią. Dopiero w 2002 roku Wielka Brytania ponownie dopuściła go do dystrybucji, przedtem jednak wycinając wszystkie mocniejsze sceny erotyczne.

„Ludożerca” (1980), reż. Joe D’Amato

Film twórcy między innymi znakomitego „Mrocznego instynktu”, Włocha Joe’go D’Amato. Scenariusz skupia się na wyprawie grupki ludzi na jedną z greckich wysp. Po dobiciu do brzegu protagoniści odkrywają, że ta oaza spokoju jest niezamieszkana, choć ich uwagę zwracają liczne ślady niedawnej bytności ludzi. Z czasem odkrywają źródło wyludnienia – kanibala Nikosa Karamanlisa, który zaczyna na nich polować. Największe kontrowersje D’Amato wywołał ujęciem wyciągania z brzucha i zjadania ludzkiego płodu, które to napiętnowało film nieprawdziwą etykietką snuff movie (w rzeczywistości przy kręceniu tej sceny wykorzystano królika obdartego ze skóry). Wyważona brutalność „Ludożercy” (poza niesławną konsumpcją płodu film nie epatuje hektolitrami krwi) i gęsty klimat w scenerii egzotycznej wyspy zaskarbiły sobie sympatię wielbicieli kina grozy, aczkolwiek we Włoszech film nie cieszył się zbytnią popularnością. W 1981 roku D’Amato nakręcił nieoficjalny, prawie wcale nienawiązujący do pierwowzoru sequel „Ludożercy”, w Polsce znany pod tytułem „Z piekła rodem”. Wielka Brytania nie mogąc zaakceptować konsumowania płodu wciągnęła produkcję D’Amato na listę video nasty, dopuszczając go do obiegu w wersji skróconej o 9 minut dopiero w roku 2002.

„Zombie pożeracze mięsa” (1979), reż. Lucio Fulci

Włoska odpowiedź na „Świt żywych trupów” w reżyserii mistrza kina gore, Lucio Fulci’ego. Choć we Włoszech film reklamowano, jako nieoficjalny sequel dzieła George’a Romero, twórcy utrzymywali, że scenariusz do „Zombie pożeraczy mięsa” zaczęto pisać jeszcze przed premierą „Świtu żywych trupów”. Film opowiada o córce naukowca, który zaginął na Karaibach. Kobieta wraz z towarzyszącym jej dziennikarzem rusza na poszukiwanie ojca, nie wiedząc jeszcze, że wyspa, na której się zatrzymają została opanowana przez żywe trupy. Fulci z właściwym sobie wyczuciem konfrontuje tutaj duszący klimat grozy z mocnymi scenami gore, z których największą niesławą cieszy się ujęcie przebijania kobiecie oka drzazgą, sfilmowane w typowo fulcinowskim bardzo powolnym stylu. Oprócz scen mordów i konsumpcji ludzkiego mięsa na uwagę zasługują makabryczne kreacje zombie, które pod koniec lat 70-tych były czymś nowym. Co prawda „Świt żywych trupów” zaczął się już zbliżać do tego rodzaju odstręczających aparycji żywych trupów, ale dopiero Fulci poszedł na całość. Moment, w którym zombie z oczodołem pełnym glist wynurza się spod ziemi w tamtych latach musiał robić prawdziwie odstręczające wrażenie. Zapewne też na Brytyjczykach, którzy wciągnęli film na listę filmów zakazanych, pod zarzutem nadmiernego epatowania makabrą i fragmentarycznego subiektywnego filmowania z punktu widzenia żywych trupów, co miało za zadanie stawiać widza w roli oprawcy. W 1992 roku „Zombie pożeraczy mięsa” w Wielkiej Brytanii dopuszczono do dystrybucji w wersji okrojonej, a w 2005 roku ostatecznie wykreślono go z listy video nasty, ale na tamtejszym rynku funkcjonuje bez kilku wcześniej wyciętych sekund.

„Ostatni dom po lewej” (1972), reż. Wes Craven

Głośny rape and revenge Wesa Cravena, który utrzymywał, że scenariusz napisał z myślą o w jego mniemaniu niebezpiecznym dla mentalności Amerykanów pokoleniu hipisów. Zapewne, dlatego starał się nadać antagonistom filmu cech takich stereotypowych hipisów, rzadko korzystających z kąpieli i raczących się narkotykami. Jak to w rape and revenge bywa fabuła nie jest wyszukana. Ot, mamy grupkę degeneratów, którzy brutalnie gwałcą i zabijają dwie dziewczyny, po czym docierają do domu rodziców jednej z nich i sami padają ofiarą żądnych zemsty morderców. Największy niesmak, ale też współczucie budzi oczywiście długa sekwencja znęcania się nad dwiema młodymi kobietami, nie tylko gwałty, ale również zaimprowizowane przez Davida Hessa (głównego antybohatera) ujęcie wymuszenia na przerażonej dziewczynie oddania moczu oraz wycinania na skórze ofiary swojego imienia. Późniejsza zemsta nie robi już tak wstrząsającego wrażenia, a bo Craven szczególnie mocno skupiał się na budowaniu surowego, brudnego klimatu grozy, makabrę w porównaniu do innych obrazów gore spychając na plan dalszy. Ale choć krew nie leje się strumieniami nie znaczy to, że scen mordów nie ma wcale. Wręcz przeciwnie, a na szczególną uwagę zasługuje moment odgryzania penisa i rzezi piłą łańcuchową. „Ostatni dom po lewej” był ocenzurowany w wielu krajach (nadal niezwykle trudno jest dostać niepociętą wersję, zawierającą ujęcie lesbijskiego gwałtu i nagie fotki głównej bohaterki wiszące na ścianach w jej pokoju), a w Wielkiej Brytanii zakazany przez 30 lat, aż do roku 2002, kiedy to dopuszczono do dystrybucji pociętą wersję filmu na DVD. W wersji wideo zaakceptowano ją dopiero w 2008 roku.

2 komentarze:

  1. O tym pierwszym filmie w ogóle nie słyszałam, ale chyba się zapoznam, jak będę mieć ochotę na jakiś hardkor.
    ilsa

    OdpowiedzUsuń
  2. Żadnego z tych filmów nie widziałam i raczej nie zobaczę, bo takie gatunki mnie nerwowo wykańczają, a nie wiem czy moje styrane serce jest w stanie to wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń