Po tragicznej śmierci byłej żony Ódinn przejął opiekę nad swoją
jedenastoletnią córką. Próbując ustabilizować swoje, hulaszcze do tej pory
życie, objął monotonną posadę pracownika państwowego urzędu kontroli. Po śmierci
koleżanki z pracy szef oddaje mu jej ostatnie zlecenie. Ma zbadać sprawę od
dawna zamkniętego ośrodka wychowawczego dla chłopców, sprawdzając, czy nie
doszło wówczas do jakichś nadużyć, które wymusiłyby na państwu wypłatę
odszkodowań. Ódinn dowiaduje się, że w 1974 roku miał tam miejsce zgon dwóch
chłopców, który oficjalnie uznano za nieszczęśliwy wypadek. Jednak dalsze
śledztwo każe mu wyciągnąć zgoła odmienne wnioski, które zazębiają się z jego
życiem prywatnym.
Islandzka pisarka, Yrsa Sigurdardóttir, nazywana królową kryminału
zasłynęła przede wszystkim serią o prawniczce Thorze, ale nie ogranicza się
jedynie do niej. Przykładem choćby powieść „Niechciani”, która moim skromnym
zdaniem powinna być swego rodzaju poradnikiem dla wielu domorosłych autorów
gatunku. To, co Sigurdardóttir pokazała w tej stosunkowo niedługiej książce leży
poza zasięgiem wielu nawet bestsellerowych pisarzy. A jej kunszt nie sięgnął
jedynie estetyki kryminału – zahaczył również o czystą grozę, której próżno
szukać w niejednym literackim horrorze.
Akcja toczy się dwutorowo. Czytelnik towarzyszy pracownikowi państwowego urzędu
kontroli, Ódinnowi, w jego śledztwie i życiu prywatnym oraz zapoznaje się z
retrospekcjami, skupiającymi się na zimie roku 1974 w ośrodku wychowawczym dla
chłopców, rejestrowanej z punktu widzenia młodej sprzątaczki, Aldis. I już
tutaj miałam niemały kłopot z tą powieścią. Zazwyczaj w przypadkach
kilkutorowej akcji, któraś silniej wzmaga moje zainteresowanie, pozostałe pozostawiając
w tyle. Ale Sigurdardóttir tak starannie skonstruowała te obie zgoła odmienne
historie, że naprawdę nie byłam w stanie optować za jedną z nich. Siłą obu
czasów, teraźniejszego i przeszłego, są nie tylko liczne, jakże zaskakujące
zwroty akcji i genialnie zarysowane sylwetki bohaterów, ale przede wszystkim klimat
wręcz namacalnej grozy. Z czasem zostanie on wyparty napięciem typowym dla
literatury kryminalnej, ale pierwsza połowa książki wręcz obfituje w stricte horrorowe
wątki. Samotny ojciec, Ódinn, stara się zaklimatyzować swoją wyciszoną po
tragicznej śmierci matki córkę i odkryć przyczynę jej koszmarnych snów oraz
przywidzeń, które notabene z nią dzieli. Mężczyzna nie pamięta nocy, podczas
której zginęła jego była żona, na skutek wypitego wówczas alkoholu, aczkolwiek
podszepty jego podświadomości i niepokojące wydarzenia w jego otoczeniu każą mu
sądzić, że coś pragnie, aby tajemnice z przeszłości zostały wyjaśnione. Ódinn
słyszy niezidentyfikowane głosy, okno w jego pokoju samo się otwiera i czuje w
pobliżu czyjąś obecność. Na dodatek dostaje w pracy zadanie zbadania ośrodka
wychowawczego, Krókur, w którym w 1974 roku dwóch chłopców udusiło się
spalinami w samochodzie. Podczas relacjonowania teraźniejszych wydarzeń autorce
udało się dopracować śledztwo Ódinna w najdrobniejszych szczegółach, tak aby
niczego nie pozostawić przypadkowi oraz co najważniejsze, ani na chwilę nie
obniżyć mojego niebywale wysokiego zainteresowania kolejnymi etapami
dochodzenia. W czym zapewne niemałą rolę odegrały wątki z prywatnego życia
mężczyzny, pełne duszącej atmosfery grozy i mrożących krew w żyłach sekretów z
przeszłości.
Równolegle z życiem Ódinna autorka zapoznaje nas z feralnymi
wydarzeniami w badanym przez niego ośrodku, mającymi miejsce zimą 1974 roku.
Główną bohaterką retrospekcji jest Aldis, młoda sprzątaczka, która zakochuje
się w jednym z osadzonych chłopców. Ponadto jest świadkiem wielu niepokojących
wydarzeń, których sprawcami jest małżeństwo, do którego należy ośrodek oraz odkrywa,
że ktoś ją prześladuje. W retrospekcjach Sigurdardóttir udało się w mistrzowski
sposób zrównoważyć niepokojący klimat pełnego dyscypliny ośrodka dla trudnych
chłopców z wątkami problematycznego romansu i tajemniczej osoby nawiedzającej
Aldis, która to była główną bohaterką najsilniej trzymających w napięciu
momentów. Oczywiście, jak można się tego spodziewać w pewnym momencie oba czasy
się zazębią, a wówczas radzę zagospodarować sobie troszkę więcej czasu na
lekturę, bo jak już w drugiej połowie powieści autorka zacznie wszystko
wyjaśniać zwrotom akcji niemalże nie będzie końca, a każdy kolejny będzie
bardziej zaskakujący od poprzedniego. I tak, aż do miażdżącego zakończenia,
które chyba każdego pozostawi z nerwami napiętymi do granic możliwości.
Jak już wspomniałam Yrsa Sigurdardóttir nazywana jest królową powieści kryminalnej,
ale moim zdaniem to wielce krzywdzące określenie, bo powinna nosić również
miano królowej literackiej grozy. Co prawda finały jej książek mają racjonalne
podłoże, ale klimat, jaki buduje w ich trakcie deklasuje niejeden w teorii czysty
horror. „Niechciani” dobitnie to udowadnia. W trakcie lektury tej powieści nie
tylko nie sposób oprzeć się ciągle narastającemu napięciu i niepowtarzalnej
fabule, ale również nie można nie docenić biegłości autorki w gatunku, w którym
przecież ściśle się nie porusza. Kobitka pisze kryminał, a w wielu momentach
wychodzi jej horror i co najważniejsze tworzy w iście niepowtarzalnym,
dojrzałym stylu. Oby więcej takich książek!
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Właśnie za tę domieszkę horroru uwielbiam Yrsę. Nikt nie potrafi połączyć kryminału z grozą tak jak ona i cieszę się, że w najnowszej powieści elementy horroru zostały jeszcze bardziej wyeksponowane :)
OdpowiedzUsuń"Niechciani" to było moje pierwsze zetknięcie z autorką i wiem, że do jej prozy wrócę. Zgadzam się, że pisarze mogliby się od niej uczyć - w wielu książkach brakuje napięcia, a tutaj jest zbudowane po mistrzowsku.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczynam lekturę tej książki, jestem bardzo ciekawa wrażeń, mam nadzieję, że również mi się spodoba!
OdpowiedzUsuń