wtorek, 9 września 2014

Yrsa Sigurdardóttir „Niechciani”


Po tragicznej śmierci byłej żony Ódinn przejął opiekę nad swoją jedenastoletnią córką. Próbując ustabilizować swoje, hulaszcze do tej pory życie, objął monotonną posadę pracownika państwowego urzędu kontroli. Po śmierci koleżanki z pracy szef oddaje mu jej ostatnie zlecenie. Ma zbadać sprawę od dawna zamkniętego ośrodka wychowawczego dla chłopców, sprawdzając, czy nie doszło wówczas do jakichś nadużyć, które wymusiłyby na państwu wypłatę odszkodowań. Ódinn dowiaduje się, że w 1974 roku miał tam miejsce zgon dwóch chłopców, który oficjalnie uznano za nieszczęśliwy wypadek. Jednak dalsze śledztwo każe mu wyciągnąć zgoła odmienne wnioski, które zazębiają się z jego życiem prywatnym.

Islandzka pisarka, Yrsa Sigurdardóttir, nazywana królową kryminału zasłynęła przede wszystkim serią o prawniczce Thorze, ale nie ogranicza się jedynie do niej. Przykładem choćby powieść „Niechciani”, która moim skromnym zdaniem powinna być swego rodzaju poradnikiem dla wielu domorosłych autorów gatunku. To, co Sigurdardóttir pokazała w tej stosunkowo niedługiej książce leży poza zasięgiem wielu nawet bestsellerowych pisarzy. A jej kunszt nie sięgnął jedynie estetyki kryminału – zahaczył również o czystą grozę, której próżno szukać w niejednym literackim horrorze.

Akcja toczy się dwutorowo. Czytelnik towarzyszy pracownikowi państwowego urzędu kontroli, Ódinnowi, w jego śledztwie i życiu prywatnym oraz zapoznaje się z retrospekcjami, skupiającymi się na zimie roku 1974 w ośrodku wychowawczym dla chłopców, rejestrowanej z punktu widzenia młodej sprzątaczki, Aldis. I już tutaj miałam niemały kłopot z tą powieścią. Zazwyczaj w przypadkach kilkutorowej akcji, któraś silniej wzmaga moje zainteresowanie, pozostałe pozostawiając w tyle. Ale Sigurdardóttir tak starannie skonstruowała te obie zgoła odmienne historie, że naprawdę nie byłam w stanie optować za jedną z nich. Siłą obu czasów, teraźniejszego i przeszłego, są nie tylko liczne, jakże zaskakujące zwroty akcji i genialnie zarysowane sylwetki bohaterów, ale przede wszystkim klimat wręcz namacalnej grozy. Z czasem zostanie on wyparty napięciem typowym dla literatury kryminalnej, ale pierwsza połowa książki wręcz obfituje w stricte horrorowe wątki. Samotny ojciec, Ódinn, stara się zaklimatyzować swoją wyciszoną po tragicznej śmierci matki córkę i odkryć przyczynę jej koszmarnych snów oraz przywidzeń, które notabene z nią dzieli. Mężczyzna nie pamięta nocy, podczas której zginęła jego była żona, na skutek wypitego wówczas alkoholu, aczkolwiek podszepty jego podświadomości i niepokojące wydarzenia w jego otoczeniu każą mu sądzić, że coś pragnie, aby tajemnice z przeszłości zostały wyjaśnione. Ódinn słyszy niezidentyfikowane głosy, okno w jego pokoju samo się otwiera i czuje w pobliżu czyjąś obecność. Na dodatek dostaje w pracy zadanie zbadania ośrodka wychowawczego, Krókur, w którym w 1974 roku dwóch chłopców udusiło się spalinami w samochodzie. Podczas relacjonowania teraźniejszych wydarzeń autorce udało się dopracować śledztwo Ódinna w najdrobniejszych szczegółach, tak aby niczego nie pozostawić przypadkowi oraz co najważniejsze, ani na chwilę nie obniżyć mojego niebywale wysokiego zainteresowania kolejnymi etapami dochodzenia. W czym zapewne niemałą rolę odegrały wątki z prywatnego życia mężczyzny, pełne duszącej atmosfery grozy i mrożących krew w żyłach sekretów z przeszłości.

Równolegle z życiem Ódinna autorka zapoznaje nas z feralnymi wydarzeniami w badanym przez niego ośrodku, mającymi miejsce zimą 1974 roku. Główną bohaterką retrospekcji jest Aldis, młoda sprzątaczka, która zakochuje się w jednym z osadzonych chłopców. Ponadto jest świadkiem wielu niepokojących wydarzeń, których sprawcami jest małżeństwo, do którego należy ośrodek oraz odkrywa, że ktoś ją prześladuje. W retrospekcjach Sigurdardóttir udało się w mistrzowski sposób zrównoważyć niepokojący klimat pełnego dyscypliny ośrodka dla trudnych chłopców z wątkami problematycznego romansu i tajemniczej osoby nawiedzającej Aldis, która to była główną bohaterką najsilniej trzymających w napięciu momentów. Oczywiście, jak można się tego spodziewać w pewnym momencie oba czasy się zazębią, a wówczas radzę zagospodarować sobie troszkę więcej czasu na lekturę, bo jak już w drugiej połowie powieści autorka zacznie wszystko wyjaśniać zwrotom akcji niemalże nie będzie końca, a każdy kolejny będzie bardziej zaskakujący od poprzedniego. I tak, aż do miażdżącego zakończenia, które chyba każdego pozostawi z nerwami napiętymi do granic możliwości.

Jak już wspomniałam Yrsa Sigurdardóttir nazywana jest królową powieści kryminalnej, ale moim zdaniem to wielce krzywdzące określenie, bo powinna nosić również miano królowej literackiej grozy. Co prawda finały jej książek mają racjonalne podłoże, ale klimat, jaki buduje w ich trakcie deklasuje niejeden w teorii czysty horror. „Niechciani” dobitnie to udowadnia. W trakcie lektury tej powieści nie tylko nie sposób oprzeć się ciągle narastającemu napięciu i niepowtarzalnej fabule, ale również nie można nie docenić biegłości autorki w gatunku, w którym przecież ściśle się nie porusza. Kobitka pisze kryminał, a w wielu momentach wychodzi jej horror i co najważniejsze tworzy w iście niepowtarzalnym, dojrzałym stylu. Oby więcej takich książek!

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

3 komentarze:

  1. Właśnie za tę domieszkę horroru uwielbiam Yrsę. Nikt nie potrafi połączyć kryminału z grozą tak jak ona i cieszę się, że w najnowszej powieści elementy horroru zostały jeszcze bardziej wyeksponowane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Niechciani" to było moje pierwsze zetknięcie z autorką i wiem, że do jej prozy wrócę. Zgadzam się, że pisarze mogliby się od niej uczyć - w wielu książkach brakuje napięcia, a tutaj jest zbudowane po mistrzowsku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zaczynam lekturę tej książki, jestem bardzo ciekawa wrażeń, mam nadzieję, że również mi się spodoba!

    OdpowiedzUsuń