W Larvik zostają
odnalezione zwłoki mężczyzny, Viggo Hansena. Nic nie wskazuje na udział osób
trzecich w jego zgonie. Według patomorfologa denat mniej więcej cztery miesiące
temu zasiadł w fotelu przed telewizorem i w takiej pozycji umarł z przyczyn
naturalnych. Sprawą zajmuje się zespół policjantów kierowany przez Williama
Wistinga, który również nie widzi niczego podejrzanego w śmierci Hansena. Za to
drugi trup znaleziony na plantacji choinek, również dopiero po kilku
miesiącach, według śledczych padł ofiarą mordercy. Zespół Wistinga szybko
odkrywa, że mężczyznę zabił zbiegły ze Stanów Zjednoczonych, poszukiwany przez
FBI seryjny morderca, który grasuje na terenie krajów skandynawskich już od kilkudziesięciu
lat. Norwescy policjanci łączą siły z agentami FBI, starając się natrafić na
trop psychopaty zanim odkryje on zainteresowanie władz swoją osobą.
Tymczasem córka
Wistinga, dziennikarka „VG” Line pracuje nad artykułem o Viggo Hansenie.
Punktem wyjścia ma być znieczulica społeczna i dotkliwa samotność mężczyzny,
ale żeby tekst był rzetelny kobieta musi dotrzeć do osób, które w jakimś
momencie jego życia miały z nim styczność. Dziennikarskie śledztwo Line wkrótce
zaowocuje niespodziewanymi zwrotami w dochodzeniu policji.
„W tej sprawie
było coś przerażającego, czego nigdy wcześniej nie doświadczył. Coś, co
sprawiało, że czuł się jak małe dziecko, które nie widzi nic w otaczającej je
ciemności, a jednak wie, że w mroku czyha niebezpieczeństwo.”
Norweski pisarz,
Jorn Lier Horst, w swoim państwie zasłynął kryminalną serią o policjancie z
Larvik, Williamie Wistingu. Ósma jej odsłona została uhonorowana Nagrodą
Rivertona, przyznawaną najlepszym kryminałom roku. „Jaskiniowiec” to dziewiąta
część przygód Wistinga, której pełne zrozumienie nie wymaga znajomości
poprzednich tomów. Horst w ciekawy sposób łączy tutaj estetykę klasycznych
kryminałów z popularnym ostatnimi czasy skandynawskim klimatem, co z pewnością
zadowoli spore grono czytelników, ale niewykluczone, że takie podejście do
gatunku, który przecież zdążył ewoluować, rozczaruje, co poniektórych odbiorców
jego prozy. W czasach, w
których kryminał oprócz elektryzującego śledztwa skupia się również na życiu
prywatnym bohaterów (co kiedyś było nie do zaakceptowania w tym gatunku) Horst
pisze powieść praktycznie wyjałowioną ze stricte obyczajowych wątków. Ma to
swoje plusy, bowiem uwaga czytelnika nie jest odwracana od głównej problematyki,
a fabuła nie nudzi nudnawymi ustępami z szarej codzienności śledczych. Ale na
takim zabiegu tracą bohaterowie. Jako, że akcja „Jaskiniowca” toczy się
dwutorowo mamy dwie główne postaci – policjanta Williama Wistinga i jego córkę,
dziennikarkę Line. Ale tak naprawdę wiemy o nich jedynie, że przed laty
stracili żonę i matkę, że nie mieszkają razem i oczywiście poświęcają całą
energię pracy. Oprócz sfery zawodowej Horst niemalże wcale nie poświęca im
uwagi – tylko ogólnie zarysowuje ich aktualną sytuację życiową i co najbardziej
bolesne unika zaglądania w ich psychikę. Ale dobra wiadomość jest taka, że
ogólnikowe podejście do postaci powieści jest jedynym, choć dość istotnym
mankamentem „Jaskiniowca”. Natomiast jego najważniejsze wątki, czyli policyjne
i dziennikarskie dochodzenie autor skonstruował z poszanowaniem reguł gatunku i
suspensu.
„Na nic zda się
całe bogactwo tego świata, jeśli nie zaczniemy bardziej się o siebie troszczyć.
W tym kraju ludzie cierpią na duchowy niedorozwój. Jesteśmy jak puste skorupy,
zajęte zaspokajaniem wyłącznie własnych potrzeb.”
Po odnalezieniu
ciała na plantacji choinek zespół kierowany przez Williama Wistinga nabiera
pewności, że w Norwegii od kilkudziesięciu lat ukrywa się zbiegły ze Stanów
Zjednoczonych seryjny morderca. Tak długą anonimową egzystencję umożliwiło mu
osobliwe modus operandi. Nazywany
Jaskiniowcem mężczyzna wyszukuje samotne jednostki w zbliżonym do niego wieku,
po czym kradnie im tożsamość. Taki motyw nie jest niczym nowym, wystarczy sobie
choćby przypomnieć filmowy thriller D.J. Caruso z 2004 roku, pt. „Złodziej
życia”, aby odkryć domniemaną inspirację Horsta, ale brak większej oryginalności
w sposobie działania sprawcy w najmniejszym stopniu nie wpływa na wysoki poziom
wątków stricte kryminalnych. Po pierwsze, i moim zdaniem najważniejsze w tym
gatunku literackim, Horst unika jakichkolwiek zbiegów okoliczności. Wszystkie
posunięcia śledczych są uwarunkowane dowodami, nic nie dzieje się bez
przyczyny, no może poza przygodnym romansem Line, ale ten wątek akurat nie odgrywa
większej roli w dochodzeniu. Po drugie autor tak doskonale zna gatunek, w
ramach którego się porusza, że nie ma tutaj miejsca dla bezsensownych zwrotów
akcji tylko po to, aby zaskakiwać. Każda wolta fabuły nade wszystko trzyma się
logiki sytuacyjnej i wcześniejszych tropów przemycanych przez Horsta. Autor od
początku sygnalizuje nam, że śledztwo Line zazębi się z polowaniem policji na
seryjnego mordercę, dlatego też niejako wymusza na nas uważne śledzenie jej
wywiadów ze znajomymi zmarłego Viggo Hansena. I choć podrzuca kilka mylnych
tropów daje też czytelnikowi szansę rozszyfrowania personaliów osoby, pod którą
podszywa się Jaskiniowiec. Wystarczy jedynie uważnie śledzić dochodzenie Line,
aby się tego domyślić. Ale Horst wykazuje też niezwykłą dbałość o zaskakujący wymiar
końcówki powieści tyle, że dla uważnego czytelnika będą one skoncentrowane na
innych elementach policyjnego dochodzenia, aniżeli prawdziwe oblicze mordercy. Oprócz
dojrzałego podejścia do gatunku Horst raczy również odbiorców swojej prozy
prawdziwe skandynawskim, zimowym klimatem, sporo miejsca poświęcając opisom
śnieżnej scenerii, co nie tylko znakomicie współgra z fabułą, ale również wzmaga
atmosferę wszechobecnego zagrożenia. Chyba tylko rodzimy Skandynaw potrafi tak
znakomicie wykorzystać uroki i przekleństwa zimowej pory roku przy tworzeniu
klimatu.
Abstrahując od ogólnikowych
sylwetek bohaterów „Jaskiniowiec” to kryminał na naprawdę wysokim poziomie. Każdy
wątek jest dokładnie przemyślany, wszystkie posunięcia śledczych są
uwarunkowane interpretacją dowodów, zamiast bzdurnych zbiegów okoliczności.
Znajomość gatunku Horsta jest właściwie gwarantem sukcesu „Jaskiniowca” również
na polskim rynku i nie tylko wśród wielbicieli skandynawskich kryminałów, ale
kryminałów w ogóle.
Za książkę bardzo
dziękuję wydawnictwu
Zaciekawiło mnie to i to bardzo. Lubie takie klimaty i z chęcią sięgnę po tą książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam