czwartek, 19 listopada 2015

Chris Pavone „Wypadek”


Nowy Jork. Agentka literacka, Isabel Reed, kończy czytać demaskatorski manuskrypt przysłany przez anonimowego autora, który obnaża pilnie strzeżone tajemnice właściciela Wolfe Worldwide Media, Charliego Wolfe’a, w które zamieszani są agenci CIA. Isabel jest przekonana, że tekst zatrzęsie rynkiem literackim, przynosząc jej milionowe zyski, ale niedługo po przedłożeniu go w wydawnictwie uświadamia sobie, że jego publikacja nie będzie wcale łatwa. Były agent CIA, Hayden Gray formuje zespół, który rusza śladami manuskryptu i wszystkich jego kopii, zamiarem zniszczenia ich, równocześnie starając się odnaleźć autora. Kiedy asystentka Isabel zostaje zamordowana kobieta uświadamia sobie, że wszyscy, którzy zapoznali się z treścią manuskryptu znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie, włącznie z nią. Na domiar złego nie może zwrócić się do władz, bo najprawdopodobniej im również zależy na wyciszeniu tej sprawy. Jedynym wyjściem z sytuacji zagrożenia jest jak najszybsza publikacja książki i ukrycie się przed zespołem Haydena Gray’a.

Sukces pierwszej powieści amerykańskiego autora, Chrisa Pavone, pt. „Kobieta, której nikt nie znał” zdeterminował powstanie kolejnego dzieła jego pióra. Anthony Award i Edgar Award za najlepszy debiut oraz status międzynarodowego bestsellera wysoko postawiły poprzeczkę, której Pavone w moim mniemaniu sięgnął w kolejnej swojej publikacji, zatytułowanej „Wypadek”. Druga jego powieść, w Stanach Zjednoczonych opublikowana w 2014 roku, podobnie jak pierwsza, trafiła na listę bestsellerów New York Timesa i zebrała bardzo pozytywne recenzje. Książkę docenili między innymi Stephen King i Michael Connelly, dowodząc, że „Wypadek” jest jedną z najlepszych pozycji literackich wydanych w 2014 roku. „Wypadek” łączy w sobie elementy typowe dla thrillera i powieści szpiegowskiej, przy czym w tym drugim przypadku Chris Pavone, podobnie, jak w „Kobiecie, której nikt nie znał” zdecydował się na kameralną intrygę, swoimi mackami sięgającą wąskiego grona bohaterów, rezygnując z szeroko zakrojonego spisku, w który zamieszani są niemalże wszystkie persony z najwyższych szczebli władzy. W ten sposób, pomimo umiejscowienia niektórych kluczowych dla sprawy wydarzeń w różnych zakątkach świata, intryga nie jest tak rozproszona i dezorientująca, jak w co poniektórych reprezentantach literatury szpiegowskiej, z większym rozmachem podchodzących do wątków przewodnich. Kolejna analogia z „Kobietą, której nikt nie znał” ujawnia się w narracji – snuciu opowieści w dwóch przedziałach czasowych: przeszłości i teraźniejszości. Aktualne wydarzenia zapoczątkował ciąg incydentów z poprzednich lat, ale jak można się tego spodziewać Pavone oszczędnie żongluje faktami z przeszłości poszczególnych bohaterów, starając się jak najdłużej utrzymywać odbiorcę w niepewności, co do prawdziwej istoty portretowanej sprawy. Zbieżności z „Kobietą, której nikt nie znał” można dopatrywać się również w osobie współpracownicy Gray’a, Kate, której rolę Pavone w „Wypadku” mocno ograniczył, przez co nie można rozpatrywać niniejszej powieści w kategoriach bezpośredniego sequela. Tym bardziej, że konfrontuje czytelnika z całkowicie inną fabułą.

„To jeden z tych momentów, które mówią, jakim jesteś wydawca albo nawet, a co tam, jakim jesteś człowiekiem. Czy jesteś w stanie zaryzykować karierę, a może nawet życie, żeby zrobić, co do ciebie należy?”

Główną bohaterką „Wypadku” jest agentka literacka, Isabel Reed, niegdyś najjaśniejsza gwiazda w swojej branży, która po osobistych przejściach straciła entuzjazm do pracy. Jej karierę może uratować demaskatorska powieść, spisana przez anonimowego autora, ale podobnie jak główni bohaterowie „Millennium” Stiega Larssona kobieta przede wszystkim poczytuje tę szansę przez pryzmat swoich idealistycznych przekonań. W jej mniemaniu opinia publiczna ma prawo dowiedzieć się o niecnych czynach paru zajmujących ważne stanowiska osób, o których traktuje problematyczny manuskrypt, a branża literacka pomijając wszystko inne pełni również rolę informacyjną, spełniając misję tożsamą z prasą. Bez wahania przedkłada więc tekst innym reprezentantom branży wydawniczej, spośród których możemy wyróżnić persony wyznające podobne zasady, co ona. Osoby, gotowe narazić się w imię rzetelnego informowania opinii publicznej, ale niewyzbyte również bardziej egoistycznych pobudek, bo jeśli przyjrzeć się bliżej motywacjom poszczególnych reprezentantów branży wydawniczej oprócz podniosłych przekonań można dopatrzeć się również ich bardziej przyziemnych poglądów. Pavone sporo miejsca poświęca niniejszemu zagadnieniu, przez co jego intryga zyskuje na dojrzałości. Zamiast papierowych, jednowymiarowych postaci mamy dogłębnie scharakteryzowane, niejednoznaczne osobistości, które stanęły przed szansą zaistnienia na rynku literackim, jak się okazuje kosztem własnego życia. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że właściwie przez większą część powieści nie wiemy, o co ten cały szum. Podczas, gdy kolejni bohaterowie zapoznają się z treścią manuskryptu czytelnikowi pozostają jedynie mętne domysły, na podstawie jego krótkich fragmentów, sporadycznie wtłaczanych we właściwą akcję. Frustrujące, że bohaterowie, którym towarzyszymy są lepiej poinformowani od nas, ale nie da się ukryć, że obranie tego rodzaju narracji z każdą kolejną stronicą wzmaga ciekawość. Naprawdę pragnie się poznać wszystkie rewelacje zawarte w manuskrypcie i nie tylko dlatego, że niemalże każdy, kto zapoznał się z jego treścią niedługo potem zostaje zamordowany, ale również ze zwykłej, trywialnej chęci odkrywania brudnych sekretów wysoko postawionych person, nawet jeśli są jedynie fikcyjnymi postaciami, stworzonymi na potrzeby książki.

Pavone posiada rzadki talent do długiego utrzymywania czytelnika w niepewności z równoczesnym budowaniem suspensu na miarę Alfreda Hitchcocka, napięcia, które towarzyszy odbiorcy w trakcie niemalże całej lektury, a którego wszystkich źródeł niedane nam jest szybko poznać. Co wcale nie oznacza, że niektórych części układanki nie da się przedwcześnie właściwe zinterpretować. W drugiej połowie książki autor popełnia kilka klasycznych błędów, pomiędzy słowami wyjawiając akurat tyle, aby niechcący uświadomić, co bardziej uważnym czytelnikom istotę ważnych faktów, wchodzących w skład całej intrygi, czym minimalizuje siłę rażenia finału. Ale to chyba jedyny mankament, na który zwróciłam uwagę podczas lektury „Wypadku”, poważny owszem, ale na szczęście obniżający poziom tylko jednej części składowej fabuły. Bo w końcu druga książka Pavone oprócz klasycznej pogoni za uwikłanymi w niejasną sprawę protagonistami dotyka również pobocznych, równie interesujących tematów. Autor poświęcił trochę miejsca roli mediów w naszym życiu, dając do zrozumienia, że w XXI wieku ostało się niewielu obiektywnych, nienastawionych na tanią sensację dziennikarzy. Stronnicze, krótkie, epatujące przemocą reportaże większości z nich nie mają wiele wspólnego z misją, jaką powinny wypełniać prasa i telewizja. Moralitet, a i owszem, ale przenikliwy. Podobną błyskotliwością Pavone wykazał się w częstych opisach Nowego Jorku, w którym dominuje samotność i wieczna pogoń za pieniądzem, którego obywatele nie mają czasu przysiąść i zastanowić się nad kłamstwami determinującymi ich egzystencje.

Wydaje mi się, że „Wypadkiem” Chris Pavone ugruntuje swoją pozycję na rynku literackim, udowadniając wszystkim sceptykom, że nie jest pisarzem jednego hitu, że zarówno w literackim thrillerze, jak i w powieści szpiegowskiej ma jeszcze sporo do powiedzenia. Oczywiście, podobnie jak w „Kobiecie, której nikt nie znał” autorowi miejscami brakowało doświadczenia nieodzownego dla umiejętnego wyprowadzania czytelnika w pole, przez co niektóre części składowe całej intrygi z czasem stały się mocno oczywiste. Ale poza tym nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń do jego drugiego dzieła. „Wypadek” wydaje się być zrównany poziomem z debiutem, głównie przez błyskotliwe, drobiazgowe spojrzenie na rzeczywistość oraz szczegółowe portretowanie niejednoznacznych postaci zarówno głównych, jak i epizodycznych. Ale też podskórne napięcie i mistrzowskie rozbudzanie uwierającej ciekawości przez większą część powieści.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz: