Aktorka Samantha Sherwood w ramach przygotowań do głównej roli w filmie
Jonathana Strykera pod tytułem „Audra” udaje chorobę psychiczną, aby dostać się
do zakładu zamkniętego. Wtajemniczony w jej plan reżyser po jakimś czasie zostawia
ją jednak samej sobie, nie informując nikogo o mistyfikacji i zaprasza sześć
kobiet na przesłuchania do roli Audry do swojego stojącego na odludziu domu.
Tymczasem Samantha opuszcza zakład psychiatryczny i poprzysięga zemstę na
Strykeru. Tuż przed wyjazdem jedna z zaproszonych kobiet zostaje zamordowana. Na
miejscu pojawia się pięć pozostałych kandydatek oraz Sherwood. Niedługo potem
jedna z dziewcząt znika.
Slasher Richarda Ciupki,
którego nazwisko nie pojawia się w czołówce. Zamiast niego widnieją personalia
stworzonego na potrzeby filmu reżysera, Jonathana Strykera, kreowanego przez
Johna Vernona. Nie był to celowy, w zamyśle mający podnosić wiarygodność filmu
zabieg tylko efekt nieporozumień pomiędzy Ciupką i producentem Peterem R.
Simpsonem. Scenariusz Roberta Guzy Jr. można było przedstawić na ekranie na
jeden z dwóch sposobów – jak chciał tego reżyser, jako klasyczny thriller, bądź
po myśli Simpsona, jako slasher.
Rozbieżność artystycznych wizji zaowocowała wycofaniem się Ciupki z projektu przed
zakończeniem zdjęć. Ten krok z kolei zaprocentował wycięciem wielu wcześniej
nakręconych sekwencji, wprowadzeniem poprawek w scenariuszu oraz w czołówce –
Ciupka zdecydował zastąpić swoje nazwisko w czołówce fikcyjnymi personaliami,
co wcale nie przeszkodziło opinii publicznej poczytywać „Odsłon” w kategoriach
jego reżyserskiego debiutu.
Choć ostatecznie większościowo „Odsłony” przyjęły kształt, za którym
opowiadał się Simpson, czyli slashera
nie zrezygnowano z większości wkładu Ciupki, przez co film chwilami mocno się
rozjeżdżał. Widać, że twórcy nie mogli się zdecydować, w jaką stylistykę
wkomponować scenariusz, bo choć ogólnie bliżej mu do slashera w szczegółach nie jest to takie oczywiste. W wizji Ciupki
dostrzegalnie nie było miejsca na epatowanie przemocą. Podczas scen mordów
kamera koncentrowała się na wykrzywionych w grymasie przerażenia twarzach ofiar,
uciekając od ujęć obrazujących kontakt narzędzi zbrodni z ciałami bohaterek.
Tylko raz zastosowano odstępstwo od tej reguły i to nie w sekwencji samego
zabójstwa tylko uprzedniego zranienia ofiary. Scena na dzikim lodowisku swego
czasu była szeroko komentowana przez wielbicieli kina grozy, można nawet
spokojnie wysunąć tezę, że jest najbardziej rozpoznawalnym fragmentem „Odsłon”.
Zachwycano się nie tyle aspektami gore,
bo takowe praktycznie się tutaj nie pojawiają (chyba, że za takie poczytywać
moment zagłębiania się sierpa w ciele dziewczyny z minimalną porcją posoki),
ile oświetleniem i pomysłowym budowaniem dramaturgii. Zdjęcia w śnieżnobiałym
dziennym świetle zimową porą na skraju lasu, poprzedzone jazdą figurową
młodziutkiej pretendentki do roli Audry skumulowane ujęciem znalezienia lalki
ze smutną twarzą zakopanej w zaspie. Już sam moment odkopywania niepokojącej
zabawki znamionuje ogromny ładunek napięcia, ale moment szczytowej grozy
rozpoczyna się z chwilą pojawienia się mordercy w znakomitej masce staruszki,
po czym dzięki spowolnieniu zostaje znacząco rozciągnięty w czasie. Widzimy
zabójcę szybko zmierzającego na łyżwach w stronę dziewczyny oraz przerażenie
malujące się na jej twarzy. Jeśli porównać ujęcia poprzedzające atak do samego
ataku to kulminacja wypada wielce rozczarowująco na tle dramatycznego,
podnoszącego poziom adrenaliny we krwi wstępu. Poza późniejszym odnalezieniem
głowy domorosłej łyżwiarki w toalecie przez inną kandydatkę do roli Audry nie
jestem w stanie wypunktować innych śmiałych, charakterystycznych scen, bo
liczne ukryte przed wzrokiem widza zatapianie noża w ciałach ofiar z całą
pewnością za takowe uznać nie można. A szkoda, bo scenariusz pozostawiał
rozległe pole na kilka pomysłowych, umiarkowanie krwawych ustępów.
Richard Ciupka zaniedbał sceny eliminacji ofiar większą wagę przykładając
do aspektów psychologicznych, co było wyrazem jego wizji scenariusza
„Odsłon", odchodzącej od konwencji slashera
na rzecz stylistyki typowego dreszczowca. Początkowo intrygę próbował budować
na zasadzie zaskakujących zwrotów akcji, ale już po sfinalizowaniu wstępnej
sceny w gabinecie dyrektora zakładu psychiatrycznego zasygnalizował, jak
skończy się pierwsza szarża napastnika na jedną z zaproszonych przez Strykera
pretendentek do roli Audry. Długie skradanie się zamaskowanego osobnika wokół
jej domostwa, choć umiejętnie dawkuje napięcie traci na efekcie zaskoczenia,
bowiem już prolog zasugerował ewentualny finał owej sekwencji. Po tym
wydarzeniu Ciupka na szczęście zrezygnował z podobnych trików, skupiając się na
budzących podejrzenia osobowościach kilku bohaterów. Główną podejrzaną, dosyć
nachalnie, przedstawił w osobie zdradzonej przez Strykera, Samanthy Sherwood,
która przybywa do jego rezydencji, aby zemścić się za niedawne krzywdy. Jej
interlokutor, sławny reżyser, tymczasem przedstawia sobą same przywary sławnych
i bogatych. Ochoczo wykorzystuje swoją wyższość nad, w jego mniemaniu,
zależnymi od jego woli kobietami. Przybyłe na przesłuchanie przedstawicielki
płci pięknej nie mają większych oporów przed sprzedawaniem swojego ciała, w
zamian za nadzieję zdobycia upragnionej roli, a Stryker ochoczo wykorzystuje
swoją dominującą pozycję. W warstwie psychologicznej, istotnie „Odsłony”
wypadają lepiej, aniżeli w konwencji filmu slash,
bo choć nie zabrakło kilku pełnych podskórnego napięcia sekwencji oraz
zapadającej w pamięć maski mordercy równie ważne dla owego nurtu sceny
eliminacji poszczególnych bohaterów tracą na śmiałości i oryginalności.
Szczerze mówiąc poza sceną na dzikim lodowisku nie ma żadnych wyróżniających
się ustępów atakowania bezbronnych kobiet, więc nie pozostaje nic innego jak
zagłębić się w relacje międzyludzkie, sportretowane w miarę zajmująco.
Wizjonerskie niedostatki ujawniają się również w końcowych minutach seansu,
podczas niepotrzebnie rozwleczonej, a co za tym idzie z czasem nużącej pogoni
za przedostatnią ofiarą, odznaczającej się jednym charakterystycznym dla slasherów ustępem (ogłuszenie
napastnika, ale bez dobicia go) i na początku nawet klimatycznej, ale z czasem
zwyczajnie męczącej. Bardziej udany jest natomiast sam finał, czyli ujawnienie
tożsamości sprawcy, którą przewidziałam dosłownie parę minut wcześniej, ale to
i tak późno jak na tani slasher z lat
80-tych.
Nie jestem do końca przekonana, co do „Odsłon” Richarda Ciupki. Podejrzewam
nawet, że film wypadłby o wiele lepiej, gdyby reżyserią w całości zajął się
producent, Peter R. Simpson. Możliwe, że wówczas powstałby z tego rasowy slasher z kilkoma jeśli nie mocno
krwawymi to przynajmniej pomysłowymi scenami mordów. A tak dostałam owszem
niezły zapychacz wolnego czasu ze szczególnym wskazaniem na warstwę
psychologiczną, ale nic ponad to. Nic dziwnego, że ten tytuł długo umykał mojej
uwadze, bo nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych reprezentantów
tego najbardziej preferowanego przeze mnie podgatunku horroru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz