sobota, 21 listopada 2015

„Odsłony” (1983)


Aktorka Samantha Sherwood w ramach przygotowań do głównej roli w filmie Jonathana Strykera pod tytułem „Audra” udaje chorobę psychiczną, aby dostać się do zakładu zamkniętego. Wtajemniczony w jej plan reżyser po jakimś czasie zostawia ją jednak samej sobie, nie informując nikogo o mistyfikacji i zaprasza sześć kobiet na przesłuchania do roli Audry do swojego stojącego na odludziu domu. Tymczasem Samantha opuszcza zakład psychiatryczny i poprzysięga zemstę na Strykeru. Tuż przed wyjazdem jedna z zaproszonych kobiet zostaje zamordowana. Na miejscu pojawia się pięć pozostałych kandydatek oraz Sherwood. Niedługo potem jedna z dziewcząt znika.

Slasher Richarda Ciupki, którego nazwisko nie pojawia się w czołówce. Zamiast niego widnieją personalia stworzonego na potrzeby filmu reżysera, Jonathana Strykera, kreowanego przez Johna Vernona. Nie był to celowy, w zamyśle mający podnosić wiarygodność filmu zabieg tylko efekt nieporozumień pomiędzy Ciupką i producentem Peterem R. Simpsonem. Scenariusz Roberta Guzy Jr. można było przedstawić na ekranie na jeden z dwóch sposobów – jak chciał tego reżyser, jako klasyczny thriller, bądź po myśli Simpsona, jako slasher. Rozbieżność artystycznych wizji zaowocowała wycofaniem się Ciupki z projektu przed zakończeniem zdjęć. Ten krok z kolei zaprocentował wycięciem wielu wcześniej nakręconych sekwencji, wprowadzeniem poprawek w scenariuszu oraz w czołówce – Ciupka zdecydował zastąpić swoje nazwisko w czołówce fikcyjnymi personaliami, co wcale nie przeszkodziło opinii publicznej poczytywać „Odsłon” w kategoriach jego reżyserskiego debiutu.

Choć ostatecznie większościowo „Odsłony” przyjęły kształt, za którym opowiadał się Simpson, czyli slashera nie zrezygnowano z większości wkładu Ciupki, przez co film chwilami mocno się rozjeżdżał. Widać, że twórcy nie mogli się zdecydować, w jaką stylistykę wkomponować scenariusz, bo choć ogólnie bliżej mu do slashera w szczegółach nie jest to takie oczywiste. W wizji Ciupki dostrzegalnie nie było miejsca na epatowanie przemocą. Podczas scen mordów kamera koncentrowała się na wykrzywionych w grymasie przerażenia twarzach ofiar, uciekając od ujęć obrazujących kontakt narzędzi zbrodni z ciałami bohaterek. Tylko raz zastosowano odstępstwo od tej reguły i to nie w sekwencji samego zabójstwa tylko uprzedniego zranienia ofiary. Scena na dzikim lodowisku swego czasu była szeroko komentowana przez wielbicieli kina grozy, można nawet spokojnie wysunąć tezę, że jest najbardziej rozpoznawalnym fragmentem „Odsłon”. Zachwycano się nie tyle aspektami gore, bo takowe praktycznie się tutaj nie pojawiają (chyba, że za takie poczytywać moment zagłębiania się sierpa w ciele dziewczyny z minimalną porcją posoki), ile oświetleniem i pomysłowym budowaniem dramaturgii. Zdjęcia w śnieżnobiałym dziennym świetle zimową porą na skraju lasu, poprzedzone jazdą figurową młodziutkiej pretendentki do roli Audry skumulowane ujęciem znalezienia lalki ze smutną twarzą zakopanej w zaspie. Już sam moment odkopywania niepokojącej zabawki znamionuje ogromny ładunek napięcia, ale moment szczytowej grozy rozpoczyna się z chwilą pojawienia się mordercy w znakomitej masce staruszki, po czym dzięki spowolnieniu zostaje znacząco rozciągnięty w czasie. Widzimy zabójcę szybko zmierzającego na łyżwach w stronę dziewczyny oraz przerażenie malujące się na jej twarzy. Jeśli porównać ujęcia poprzedzające atak do samego ataku to kulminacja wypada wielce rozczarowująco na tle dramatycznego, podnoszącego poziom adrenaliny we krwi wstępu. Poza późniejszym odnalezieniem głowy domorosłej łyżwiarki w toalecie przez inną kandydatkę do roli Audry nie jestem w stanie wypunktować innych śmiałych, charakterystycznych scen, bo liczne ukryte przed wzrokiem widza zatapianie noża w ciałach ofiar z całą pewnością za takowe uznać nie można. A szkoda, bo scenariusz pozostawiał rozległe pole na kilka pomysłowych, umiarkowanie krwawych ustępów.

Richard Ciupka zaniedbał sceny eliminacji ofiar większą wagę przykładając do aspektów psychologicznych, co było wyrazem jego wizji scenariusza „Odsłon", odchodzącej od konwencji slashera na rzecz stylistyki typowego dreszczowca. Początkowo intrygę próbował budować na zasadzie zaskakujących zwrotów akcji, ale już po sfinalizowaniu wstępnej sceny w gabinecie dyrektora zakładu psychiatrycznego zasygnalizował, jak skończy się pierwsza szarża napastnika na jedną z zaproszonych przez Strykera pretendentek do roli Audry. Długie skradanie się zamaskowanego osobnika wokół jej domostwa, choć umiejętnie dawkuje napięcie traci na efekcie zaskoczenia, bowiem już prolog zasugerował ewentualny finał owej sekwencji. Po tym wydarzeniu Ciupka na szczęście zrezygnował z podobnych trików, skupiając się na budzących podejrzenia osobowościach kilku bohaterów. Główną podejrzaną, dosyć nachalnie, przedstawił w osobie zdradzonej przez Strykera, Samanthy Sherwood, która przybywa do jego rezydencji, aby zemścić się za niedawne krzywdy. Jej interlokutor, sławny reżyser, tymczasem przedstawia sobą same przywary sławnych i bogatych. Ochoczo wykorzystuje swoją wyższość nad, w jego mniemaniu, zależnymi od jego woli kobietami. Przybyłe na przesłuchanie przedstawicielki płci pięknej nie mają większych oporów przed sprzedawaniem swojego ciała, w zamian za nadzieję zdobycia upragnionej roli, a Stryker ochoczo wykorzystuje swoją dominującą pozycję. W warstwie psychologicznej, istotnie „Odsłony” wypadają lepiej, aniżeli w konwencji filmu slash, bo choć nie zabrakło kilku pełnych podskórnego napięcia sekwencji oraz zapadającej w pamięć maski mordercy równie ważne dla owego nurtu sceny eliminacji poszczególnych bohaterów tracą na śmiałości i oryginalności. Szczerze mówiąc poza sceną na dzikim lodowisku nie ma żadnych wyróżniających się ustępów atakowania bezbronnych kobiet, więc nie pozostaje nic innego jak zagłębić się w relacje międzyludzkie, sportretowane w miarę zajmująco. Wizjonerskie niedostatki ujawniają się również w końcowych minutach seansu, podczas niepotrzebnie rozwleczonej, a co za tym idzie z czasem nużącej pogoni za przedostatnią ofiarą, odznaczającej się jednym charakterystycznym dla slasherów ustępem (ogłuszenie napastnika, ale bez dobicia go) i na początku nawet klimatycznej, ale z czasem zwyczajnie męczącej. Bardziej udany jest natomiast sam finał, czyli ujawnienie tożsamości sprawcy, którą przewidziałam dosłownie parę minut wcześniej, ale to i tak późno jak na tani slasher z lat 80-tych.

Nie jestem do końca przekonana, co do „Odsłon” Richarda Ciupki. Podejrzewam nawet, że film wypadłby o wiele lepiej, gdyby reżyserią w całości zajął się producent, Peter R. Simpson. Możliwe, że wówczas powstałby z tego rasowy slasher z kilkoma jeśli nie mocno krwawymi to przynajmniej pomysłowymi scenami mordów. A tak dostałam owszem niezły zapychacz wolnego czasu ze szczególnym wskazaniem na warstwę psychologiczną, ale nic ponad to. Nic dziwnego, że ten tytuł długo umykał mojej uwadze, bo nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych reprezentantów tego najbardziej preferowanego przeze mnie podgatunku horroru.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz