piątek, 6 maja 2016

Christer Mjaset „To ty jesteś Bobbym Fischerem”

Recenzja przedpremierowa

Hakon spędził część dzieciństwa w małym norweskim miasteczku, Lillehammer. Gdy uczęszczał do podstawówki przyjaźnił się z Kristofferem, Bo, Perem, Erlendem i Agnes, głównie oddając się wspólnym wypadom do opuszczonych domów, w poszukiwaniu cennych przedmiotów i przesiadując w starym, niemieckim bunkrze z czasów drugiej wojny światowej. Jednak jedno straszne wydarzenie mające miejsce, gdy wszyscy byli nastolatkami sprawiło, że ich drogi się rozeszły. Od czasu wyprowadzki z Lillehammer przed dwudziestoma pięcioma laty Hakon nie pojawił się w Lillehammer, bojąc się konfrontacji z tragiczną przeszłością, ale pogrzeb Kristoffera skłania go do przyjazdu. Na miejscu zastaje trzech dawnych przyjaciół, którzy podobnie jak on przez wszystkie te lata nikomu nie zdradzili ich mrocznej tajemnicy. Hakon od dłuższego czasu nosi się z takim zamiarem i być może powrót do Lillehammer, który przywołał wiele wspomnień popchnie go do przerwania swoistego paktu milczenia, rzutującego na życie ich wszystkich.

Norweg, Christer Mjaset, jest lekarzem i pisarzem. Na rynku literackim debiutował w 2003 roku zbiorem opowiadań. Jego późniejsze powieści zyskały duże uznanie głównie za zgrabne połączenie estetyki thrillera, kryminału i dramatu oraz interesujące portrety doskonale mu znanego światka medycznego. Najnowszy utwór Mjaseta, „To ty jesteś Bobbym Fischerem” również został doceniony przez norweską krytykę, choć tym razem autor zrezygnował ze szczegółowego wyłuszczania codzienności lekarzy, jedynie marginalnie poruszając ten temat. Wydaje się, że opinię publiczną zachwyciły podobieństwa do szumnej powieści Dennisa Lehane’a zatytułowanej „Rzeka tajemnic” (dobrej, ale nigdy nie potrafiłam pojąć jej tak ogromnego fenomenu, głównie przez suchy styl autora) i oczywiście przemyślana narracja uniemożliwiająca ciekawskim czytelnikom odłożenie książki przed poznaniem całokształtu.

Dla mnie najlepszą powieścią mieszającą teraźniejszość z przeszłością bazującą na sielsko-koszmarnym obrazie dzieciństwa spędzonego w małym miasteczku jest „To” Stephena Kinga – obszerne tomiszcze nacechowane taką nostalgią, dosłownie przepełnione różnego rodzaju szczegółowo opisanymi emocjami, że w moim pojęciu żaden inny pisarz podobnie konstruujący daną historię nie jest w stanie przeskoczyć poprzeczki zawieszonej przez autora tego dzieła. Christer Mjaset w „To ty jesteś Bobbym Fischerem” też tego nie dokonał, ale oceniając jego najnowszą powieść w oderwaniu od znakomitego utworu Kinga nie sposób nie docenić zamysłu i do pewnego stopnia wykonania. Akcja książki Mjaseta toczy się dwutorowo, w teraźniejszości i przeszłości, którą przypomina sobie narrator, obecnie czterdziestoletni Hakon, przy czym wątki retrospektywne mają w sobie zdecydowanie większą moc. Głównie za sprawą lekkości, z jaką autor wyłuszcza pozornie sielski okres dzieciństwa w małym norweskim miasteczku oraz dzięki malowniczym, gdzieś na obrzeżach nacechowanym jakąś złowieszczością, opisom samego miejsca akcji. Lillehammer, jakie zapamiętał Hakon charakteryzowało się przede wszystkim spokojem i naturalnym pięknem, ale również tendencją do przytłaczania mieszkańców, szczególnie tych podświadomie tęskniących za wielkimi aglomeracjami. Hakon nigdy nie czuł się w tym miejscu komfortowo, ale jeśli przyjrzeć się bliżej jego osobowości można domniemywać, że był typem młodego człowieka, który nigdzie nie czułby się całkowicie szczęśliwy. Jako chłopiec, co zresztą pozostało mu do dzisiaj, dużo czasu spędzał w samotności, wypuszczając się na piesze wędrówki po lesie i grając w szachy z samym sobą. Jednak, pomimo że cechowało go swoiste wycofanie udało mu się znaleźć kilku przyjaciół, w towarzystwie których spędził wiele przyjemnych chwil, oddając się niebezpiecznym rozrywkom. Choć „To ty jesteś Bobbym Fischerem” jest króciutką powieścią (przeczytałam ją w trakcie jednego wieczora) Mjasetowi udało się szczegółowo sportretować sielskie miejsce akcji i oddać istotę dzieciństwa – beztroskę, żądzę przygód i pragnienie przynależności do grupy, nawet kosztem przyłączania się do niebezpiecznych eskapad. Drugim, równie ważnym elementem idealnie wyłuszczonym przez autora był wpływ błędów młodości na życie dorosłego człowieka, sposób w jaki dawne przewiny kładą się cieniem na całej egzystencji człowieka. Przez długi czas Mjaset ukrywa przed czytelnikiem charakter zbrodni, jakiej dopuścili się chłopcy przed przeszło dwudziestoma laty, podrzucając pewne tropy skoncentrowane na ich rówieśniczce, Agnes, pierwszej miłości Hakona, ale unikając jednoznacznych odpowiedzi. To naturalnie potęguje ciekawość, ale autor nie podsyca jej jedynie za pośrednictwem wątku przewodniego, osnuwając tajemnicą również życie rodzinne Kristoffera, jednego z członków dawnej paczki, do której przynależał również Hakon, na pogrzeb którego wiele lat później przybywa, co jak można się spodziewać zmusza go do konfrontacji z dawnymi grzechami. Przez długi czas wątek bazujący na stylistyce literackiego thrillera jest tylko ogólnie zaznaczany – wiemy, że coś strasznego wydarzyło się w dzieciństwie Hakona, sprawiając, że przez wszystkie te lata walczył z niszczącymi wyrzutami sumienia, ale nie znamy charakteru owego incydentu. Bo Mjaset zaczyna od portretu dzieciństwa w małym miasteczku i równolegle powrotu do miejsc znanych z młodzieńczego okresu, w tym pierwszym przypadku dużo uwagi poświęcając życiu rodzinnemu narratora i oczywiście rozrywkom, jakim oddawał się wspólnie z kolegami. Eskapady do opuszczonych domostw celem poszukiwania kosztowności, które następnie chłopcy składowali w starym bunkrze, Mjaset nacechował aurą niebezpieczeństwa, doprawioną nutką wielkiej przygody, co jawiło się niczym swoista sentymentalna podróż do niezapomnianego okresu beztroski, zapewne charakteryzującego dzieciństwo niejednego czytelnika. Autorowi udało się przelać na karty tej powieści swego rodzaju dziecięcego ducha, który notabene przywiązuje odbiorcę do jego historii na niestety krótki czas.

Choć jak wspomniałam pomimo niewielkiej objętości Christerowi Mjasetowi udało się idealnie sportretować kilka nośnych wątków, trudno oprzeć się poczuciu, że gdyby nieco rozbudował tę opowieść uderzałaby w czytelnika z nieporównanie większą siłą. W takim kształcie niestety pozostaje delikatne wrażenie niedosytu – wszak dostajemy bardzo dobrą, dojrzałą opowieść, ale w wersji mikro, skoncentrowaną na jedynie wyrywkach z życia narratora, a nie szerokim oglądzie egzystencji jego i jego przyjaciół z dzieciństwa. Te wątki, które Mjaset poruszył nie sprawiają wrażenia potraktowanych zbyt pobieżnie, ażeby przywołać oczekiwane emocje, ale wydaje mi się, że gdyby w takim samym stylu przybliżył nieco więcej różnego rodzaju wydarzeń, tak z przeszłości Hakona, jak i jego obecnego życia powieść „To ty jesteś Bobbym Fischerem” nie pozostawiałaby żadnego niedosytu, a być może zyskałaby nawet większy rozgłos niż „Rzeka tajemnic”, bo warsztat Mjaseta w moim pojęciu charakteryzuje się zdecydowanie większą emocjonalnością, magiczną zdolnością dosłownego wnikania w bohaterów i zarażania czytelników kłębiącymi się w nich uczuciami. Pomijając rozwiązanie zagadki zbrodni sprzed lat, zbyt mało widowiskowe, czy druzgocące, jak na fabułę, która w głównej mierze bazowała na podsycaniu ciekawości odnośnie charakteru owego wydarzenia, żaden element akcji nie prosił się o dopracowanie, ale nie zaszkodziłoby, gdyby Mjaset pokusił się o więcej spisanych w podobnym duchu wątków. I właśnie ten brak obfitości w różnego rodzaju wydarzenia uważam za największy mankament tej powieści, chociaż sympatycy niedługich powieści opartych na niewielu wątkach, zwłaszcza tak emocjonująco wyłuszczonych, zapewne nie podzielą moich zapatrywań na tę konkretną kwestię.

„To ty jesteś Bobbym Fischerem” to hipnotyzująca powieść o błędach młodości, które rzucają się cieniem na całe życie człowieka, zachwycająca podsycającą ciekawość konstrukcją i warsztatem, cechującym się dużą dojrzałością, nawet bez długich, szczegółowych opisów. Ale mimo ciekawej problematyki i angażującego stylu autora powieść może pozostawić pewien niedosyt u czytelników, odnajdujących przyjemność w obcowaniu z mnogością różnego rodzaju wątków, szczególnie jeśli rozsmakują się w piórze Christera Mjaseta tak bardzo, że życzyliby sobie zatrzymać się przy tej opowieści na dłużej. Bowiem norweski pisarz na kartach omawianej książki daje nam próbkę autentycznie wciągającej historii, równocześnie odbierając tak bardzo pożądaną możliwość długiego obcowania z jego dziełem.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Ech To Kinga. I ten niepowtarzalny sielski klimat. Świetna książka, genialna. Niniejszą książkę czytałam i ot przeciętniak.

    OdpowiedzUsuń