Nastoletnie
siostry Nell i Eva mieszkają z ojcem w leśnej okolicy. Gdy pewnego
dnia następuje przerwa w dostawie prądu rodzina jest przekonana, że
nie potrwa do długo. Jednak przedłużające się utrudnione warunki
i wycieczka do najbliższego miasta powoli rozwiewają ich nadzieje.
Okolicznym mieszkańcom zaczyna brakować pożywienia i benzyny, nie
zanosi się również na to, żeby w najbliższym czasie nastąpił
jakiś duży transport pożądanych produktów. Ojciec Nell i Evy
uznaje, że najlepiej będzie przeczekać kryzys w domu, w oddaleniu
od skupisk ludzkich. Nell nie jest zadowolona z tej decyzji, ponieważ
przez dłuższy czas nie będzie mogła widywać swojego chłopaka.
Tymczasem kochająca taniec Eva coraz dotkliwiej odczuwa brak muzyki.
Wkrótce dziewczęta będą musiały zmierzyć się z wieloma dużo
poważniejszymi problemami. Aby przetrwać w tych ciężkich czasach
konieczne jest zdobycie się na wiele wyrzeczeń i opanowanie nowych
umiejętności z równoczesnym baczeniem na zagrożenie ze strony
innych ludzi.
„Głusza”
to kanadyjska produkcja w reżyserii Patricii Rozemy stworzona w
oparciu o jej własny scenariusz, która zbiera dosyć skrajne
recenzje. Część widzów jest zadowolona z efektu, w tym większość
wypowiadających się krytyków, ale nie brakuje również odbiorców
nadających jej miano gniota. Powieść autorstwa Jean Hegland na
podstawie której powstał film w ogólnym rozrachunku została dużo
lepiej przyjęta w Stanach Zjednoczonych niż ekranowa wersja tej
historii. Nie oznacza to jednak, że nie ma absolutnie żadnych
przeciwników. Fabuła „Głuszy” jest odmierzoną w nierównych proporcjach kompilacją
dramatu, thrillera (również z dopiskiem „survival”) i science
fiction. Nie wydaje się jednak, żeby właśnie ta gatunkowa
mieszanka ponosiła winę za narażenie się tylu widzom. A
przynajmniej ze słów wielu przeciwników „Głuszy” można
wysnuć wniosek, że nie mieli nic przeciwko temu miszmaszowi,
rozczarowało ich głównie podejście do czołowych bohaterek, które
jeśli wierzyć osobom znającym literacki pierwowzór nie było
wymysłem Patricii Rozemy tylko Jean Hegland.
Jeszcze
nie tak dawno temu ludzkość radziła sobie prądu, choć oczywiście
standard życia był dużo gorszy. Obecnie chyba nikt nie ma
wątpliwości, że jesteśmy niewolnikami tego dobrodziejstwa. Tak
bardzo uzależniliśmy się od prądu, że gdyby nam go zabrano
przetrwanie Homo sapiens stanęłoby pod wielkim znakiem zapytania.
Scenariusz „Głuszy” nie przewidywał globalnego wizualnego
ujęcia apokaliptycznej sytuacji, w jakiej znalazła się ludzkość.
Nie pozostawiał żadnych wątpliwości odnośnie punktu, w którym
znalazła się nasza rasa, ale zamiast przyglądać się spanikowanej
masie pochylił się nad dwiema nastoletnimi siostrami egzystującymi
z dala od miasta. Do apokaliptycznych realiów, w których przyszło
żyć młodym kobietom twórcy „Głuszy” podeszli więc od mniej
rozpowszechnionej w kinematografii strony. Zamiast postawić na
efekciarski portret stopniowej zagłady ludzkości, a przynajmniej
dobrze znanego nam świata, dostaliśmy minimalistyczny w formie
ogląd sytuacji dwóch osób, kompletnie nieprzygotowanych do życia
w ekstremalnie trudnych warunkach. Dobrze byłoby móc spoglądać na
Nell i Evę jak na typowych małoletnich mieszczuchów, mających
wszelkie prawo nie odnajdywać się w leśnej głuszy. Dzięki temu
można by w pełni usprawiedliwić ich zachowanie i jak mniemam
Patricia Rozema właśnie na to liczyła. Nie jestem jednak w stanie
uwierzyć w to, żeby nawet nastoletnie mieszczuchy nie wiedziały o
tym, że las może być źródłem pożywienia. Tym bardziej jeśli
jednym z nich jest osoba kochająca zdobywać wiedzę, która posiada
w domu parę książek wielce przydatnych w takich sytuacjach. Nie
chcę przez to powiedzieć, że Nell i Eva (dobrze zagrane przez
znaną z między innymi „Amerykańskiej zbrodni” i „Pułapki”
Ellen Page i Evan Rachel Wood) w obliczu kurczących się zapasów
nie szukały ratunku w lesie. Nie, w końcu dotarło do nich, że nie
mają innego wyjścia, zastanawiam się jednak co sprawiło, że
dojście do tej konkluzji zajęło im tyle czasu. Szok i zagubienie
również mnie nie przekonują, bo już choćby to, w jaki sposób
Nell początkowo obchodzi się z niesforną siostrą daje powody
sądzić, że potrafiła myśleć racjonalnie. Dlaczego więc ten
racjonalizm nie rozciągał się już wówczas na realne próby
przetrwania? Dlaczego nie starała się zabezpieczyć na wypadek
wyczerpania pożywienia, nie tylko benzyny, którą to „strzegła
jak oka w głowie”. Tym samym narażając się siostrze,
rozwścieczonej koniecznością tańczenia bez muzyki. A przecież
musiała ćwiczyć, bo zbliżał się konkurs, w którym pragnęła
wziąć udział... To jest zbliżał się zanim zabrakło prądu, ale
Eva nie była jeszcze psychicznie przygotowana na zaakceptowanie
faktu, że konkurs się nie odbędzie. „Głusza” została
zrealizowana tak, aby już na początku żaden widz nie miał
wątpliwości, że wpisuje się ona w poczet wyjałowionych z
bzdurnego efekciarstwa, stwarzających wrażenie swoistej intymności
obrazów starających się podejść do apokaliptycznej problematyki
od psychologicznej, nie efekciarskiej strony. Liczne zbliżenia na
sylwetki bohaterów, melancholijna ścieżka dźwiękowa (zwłaszcza
czołowa piosenka, która praktycznie mnie oczarowała), akcentowanie
monotonii życia w niszczejącym domku otoczonym gęstym lasem i
sprawiające odrobinę klaustrofobiczne wrażenie powolne najazdy
kamer na w miarę mroczne wnętrza lokum zajmowanego przez dwie
nastolatki – wszystko to dawało nadzieję na naprawdę wnikliwe
studium podupadającej kondycji psychicznej dwóch sióstr
zmagających się z następstwami braku prądu. Ale po jakimś czasie
stało się dla mnie jasne, że Patricia Rozema albo nie miała
takich ambicji, albo nie potrafiła należycie oddać tego na
ekranie. Sylwetki Nell i Evy w ogólnych zarysie zostały całkiem
zadowalająco przedstawione, ale ogólny zarys to nie dogłębny rys
psychologiczny. Zamiast tak wielce pożądanej wnikliwości
najczęściej dostawałam ciąg ogólników, które w połączeniu z
zastanawiającym zachowaniem głównych bohaterek zamiast przybliżać
mnie do ich postaci tworzyły swego rodzaju barierę. Podczas paru
sekwencji udało mi się ją pokonać i dzięki temu poczuć większą
sympatię do obu sióstr, ale długo przyszło mi na to czekać i
szczerze powiedziawszy spodziewałam się dużo potężniejszego
ładunku emocjonalnego.
Z
mojego punktu widzenia największym superlatywem „Głuszy” jest
nieśpieszna narracja, która ułatwia maksymalne skupienie na
wszystkich szczegółach tej historii i intensyfikuje jej złowieszczy
wydźwięk (choć efekt i tak do wielce porażających nie należy).
Problem w tym, że owe detale, na których chciałoby się zawiesić
wzrok przez długi czas nie są składowymi intrygujących sylwetek
głównych bohaterek – mowa tutaj raczej o malowniczej, acz
podszytej wyraźną nutką czającego się zagrożenia leśnej
scenerii i z biegiem trwania filmu coraz bardziej mrocznej (przy czym
nie aż tak, żebym nie miała poczucia niedosytu) atmosfery
spowijającej poszczególne pomieszczenia w domu Nell i Evy. One same
nierzadko schodzą na dalszy plan. W moich oczach wyglądało to tak,
jakby egzystowały sobie w oderwaniu od reszty. Innymi słowy przez
długi czas nie uważałam je za nieodzowne w budowaniu
zagęszczającej się atmosfery zagrożenia i wyalienowania. Może to
śmiałe założenie, ale do pewnego momentu odnosiłam wrażenie, że
klimat nie straciłby na wyrazistości, gdyby serwowano mi jedynie
zdjęcia krajobrazów, bez jakiejkolwiek postaci tkwiącej w centrum
tej głuszy. Z czasem jednak zmieniłam zdanie, bo w fabułę po
naprawdę długim oczekiwaniu (choć gwoli ścisłości wcześniej
uraczono mnie jedną iście dramatyczną scenką) z czasem zaczęły
wkradać się wątki znacznie komplikujące monotonny żywot Nell i
Evy. Kiedy zaczęłam już nabierać przekonania, że Patricia Rozema
nie ma zamiaru unaocznić poczynań do jakich zmusza człowieka
prawdziwie ekstremalna sytuacja, ani choćby zaakcentować tego, do
czego zdolni są do niedawna niczym niewyróżniający się, spokojni
członkowie społeczeństwa w obliczu rozprzestrzeniającej się
anarchii, ku mojemu zaskoczeniu właśnie to dostałam. I to w
dodatku bez nadmiernego zdynamizowania, bez niszczącego wcześniej
wypracowany klimat przesadnego efekciarstwa i niepotrzebnego
kombinowania. Nie żebym była zachwycona efektem, ale w zestawieniu
do wcześniejszego spłaszczonego kształtu owej opowieści śmielsze
wstawki prezentowały się iście przygnębiająco. A co za tym idzie
nareszcie doczekałam się większego dramatyzmu od tego płynącego
głównie z mocno ugrzecznionego survivalu. Co więcej
Patricia Rozema pokusiła się o małe odniesienie do jednej z
najbardziej zażartych debat toczonych we współczesnym świecie,
również w Polsce – kąśliwe pytanie rzucone przez jedną z
sióstr („chyba nie jesteś przeciwna przerywaniu niechcianej
ciąży?”) brzmiało tak, jakby żywcem wyjęto je z ust
jakiegoś bojownika o danie kobietom w kwestii aborcji możliwości
wyboru, co więcej uwypuklenie tego konfliktu bardzo zgrabnie
wpasowało się w dalsze wydarzenia. Nie zostało wepchnięte tylko
po to, aby było – tj. w całkowitym oderwaniu od problematyki
filmu. W ogóle prawie wszystkie dalsze partie „Głuszy” w moich
oczach prezentowały się całkiem dobrze, łącznie z portretem
wzajemnej relacji nastoletnich sióstr. Mam natomiast drobne
zastrzeżenia do zakończenia. UWAGA SPOILER Podpalenie domu
najłatwiej wytłumaczyć szokiem poporodowym Evy, to jednak nie
wyjaśnia ostatecznej decyzji jej siostry. Można oczywiście uznać
to za skrajną głupotę z ich strony, ale ja wolę trochę inaczej
interpretować finalne wydarzenia. Nell już jakiś czas temu chciała
wyruszyć na poszukiwanie lepszego życia, Eva natomiast nie była na
to gotowa. Wolała czekać, aż ktoś inny zażegna kryzys, zamiast
spróbować „wziąć sprawy we własne ręce” i samemu gonić za
lepszą przyszłością. Znajdowała się niejako w zawieszeniu i
dopiero wydanie na świat nowego życia sprawił, że wyrwała się z
owego letargu, uświadomił jej, że pragnie zupełnie innego życia.
Zamiast wegetować woli walczyć. Nell musiała to zrozumieć,
dlatego bez większych oporów przystała na jej propozycję. Pora na
podejmowanie takich decyzji może i nie była najlepsza, bo jednak
Eva narażała swoje dziecko na duże niebezpieczeństwo, ale widać
nie była w stanie uzbroić się w cierpliwość i poczekać na
bardziej sprzyjający moment KONIEC SPOILERA. Udało mi się
spojrzeć na zakończenie „Głuszy” inaczej niż przez pryzmat
rażącej głupoty głównych bohaterek, ale nawet to nie było w
stanie w pełni mnie zadowolić. Taka problematyka zostawiała bowiem
kilka możliwości na dużo bardziej miażdżące zamknięcie, przez
co odniosłam wrażenie, że Patricii Rozemie brakło odwagi, że
zachowała się asekurancko w dodatku niepotrzebnie ryzykując
posądzenie głównych bohaterek o skrajnie nieprzemyślane
zachowanie przez niektórych widzów. Niepotrzebnie, bo moim zdaniem
nie warto podejmować takiego ryzyka dla tak mało emocjonującego
wątku.
Nie
nudziłam się zanadto oglądając „Głuszę” pomimo mocno
uproszczonych portretów głównych bohaterek. Pomocne było moje
zamiłowanie do minimalistycznych produkcji, których fabuły
rozwijają się bardzo powoli koncentrując się na akcentowaniu
zagęszczającego się klimatu wyalienowania i zagrożenia, ale brak
większego znużenia nie jest równoznaczny z zachwytem. Zdążyłam
już wszak zobaczyć kilka współczesnych obrazów, które w dużo
lepszym stylu wykorzystywały dobrodziejstwa płynące z podobnego
„wyciszonego” podejścia do warstwy technicznej. Podobnego, ale
nie zawsze takiego samego, bo istnieją filmy, które raczą widza
dużo potężniejszą intensywnością od tej emanującej z „Głuszy”.
I oferują mu o wiele bardziej wciągające historie i wnikliwsze
rysy psychologiczne bohaterów, ale jeśli jest się fanem takich
spokojniejszych produkcji to można dać szansę omawianemu
projektowi Patricii Rozemy. Tym bardziej, że część widzów
wychwala owo przedsięwzięcie. Istnieje więc spora szansa, że
znajdą się jeszcze osoby, które w przeciwieństwie do mnie dojdą
do wniosku, że „Głusza” wyraźnie wznosi się ponad
przeciętność.
JAKIE TO NUDNE!!... :( :( :( :( Lubie horrory z atmosferą ("atmosferyczne"), ale takie w których jednak cos się dzieje. Obserwuje we współczesnych horrorach irytującą skłonność do wsadzania co chwilę wstawek ze spowolnionymi ujęciami, jękliwą muzyką, zbliżeniami itd. To tak jakby tfórca filmu miał widza za debila i chciał z jakichs niesłychanie głębokodupnych względów zasugerować jakieś kosmiczne głębie. Inna irytująca sprawa to założenie że horror musi z bolesną, niczym wypróżnianie poimprezowej kackupy, koniecznością wnieść coś oryginalnego do gatunku. Wreszcie ukryte założenie ideologiczne, np. feministyczne, jak w tym przypadku: dwie dzielne dziewuszki contra męski świat uosabiany przez gwałciciela (listkiem figowym jest postać ojca-zreszta umiera tylko dlatego, że niedokręcił srubki, więc i tak przez własna niezdarność pozostawił na pastwę losu, który sie będzie nad bohaterkami pastwił) Rezultat jest taki że coraz mniej horrorów nadaje sie do ogladania, a zdanie recenzentów rozmija się z potrzebami zwykłego, jak jak przasnego czy pastewnego, widza. Większości max-ocenionych horrorów nie da się oglądać: laury dla "Final Girls" - myslałem z poczatku że to jaja, ale nie... :( Innym przykładem będzie horrorek niedawno przez mnie obejrzany o matce i jak wynika z przebiegu akcji, dziecku z problemami psychicznymi którzy przenosza się na jakieś zadupie, bo jest spokojniej. Tam też jest scena z dłońmi pojawiającymi się na szybie. I to ostatmnia scena którą widziałem, bo film był przeraźliwie nudny. I to był PIERWSZY film ktorego oglądanie przerwałem. (pomóżcie z tytułem tego filmu, bo jakoś mechanizmy obronne zadziałały, a chce tfórcuw tego filmu omijać szerokim łukiem) W ogóle. Tego, niestety nie przerwałem. Zostałem więc po seansie rozczarowany i wkurzony na samego siebie, bo miałem do przeczytania trzy artykuły o fluencji słownej, a zmarnowałem ten czas na taki badziew. Ten film zawiera wszystkie wyżej opisane błędy; ODRADZAM!!
OdpowiedzUsuńFilm zrobil na mnie spore wrazenie, ale moze dlatego, ze nic przed seansem o nim nie wiedzialem i nie mialem zadnych oczekiwań.
OdpowiedzUsuńNie jest pozbawiony wad (ja np. Zwróciłem uwage, ze stan zdrowia glownych bohaterek kompletnie sie nie zmieniał, mimo niesprzyjających warunkow życiowych).
I najwazniejsze, czy ten film mozna zaliczyc do horrorów (nie wiem skad pomysl z s-f).
Dla mnie to udany dramat z elementami survivalowymi.
Pod science fiction można podciągnąć motyw apokaliptyczny (ewentualna rychła zagłada ludzkości) bądź przejście w dystopię, jak kto woli. Choć jest oczywiście inaczej ujęty niż ten, do którego przyzwyczaiło nas tego typu kino.
UsuńHorror to moim zdaniem nie jest.
Długo się do niego przymierzałem i w końcu mi się udało. Oglądało się go przyjemnie, chociaż nie do końca czuć było klimat zagłady. Ogólnie jednak oceniam film pozytywnie poza zakończeniem. Czegoś mi tutaj zabrakło. Jakby reżyserka nie mogła się zdecydować w którą stronę poprowadzić akcję.
OdpowiedzUsuńFilm do obejrzenia w HD z lektorem: http://filmy.ehq.pl/movies/glusza/
OdpowiedzUsuńgdzie mozna obejrzec ten film ?
OdpowiedzUsuńhttps://vod.pl/filmy/glusza-online-caly-film/s3jsbyf
Usuń