piątek, 21 września 2018

Teresa Driscoll „Obserwuję cię”

Lipiec 2015 roku. Podróżująca pociągiem angielska florystka Ella Longfield zwraca uwagę na dwóch młodych mężczyzn nawiązujących kontakt z dwiema nastolatkami. Słyszy ich rozmowę, z której wynika, że panowie właśnie wyszli z więzienia, a nowo poznanym dziewczynom prędzej to imponuje niż ich przeraża. Za to Ellę ta wiadomość mocno niepokoi. Tak bardzo, że poważnie rozważa zdobycie numerów telefonów rodziców nastoletnich dziewcząt w celu poinformowania ich o całej sytuacji. Ostatecznie jednak porzuca ten zamiar, a nazajutrz dowiaduje się, że jedna z nastolatek, Anna Ballard, zaginęła. Ella jest przekonana, że mogła temu zapobiec, dlatego dręczą ją ogromne wyrzuty sumienia. Zgłasza się na policję i opowiada o tym, czemu świadkowała w pociągu i dzięki jej zeznaniom śledczy wyłaniają głównych podejrzanych. Wszystko jednak wskazuje na to, że mężczyźni, których szesnastoletnia Anna i jej przyjaciółka Sarah Headley poznały w pociągu, uciekli z kraju. Rok później Anna nadal uważana jest za zaginioną, a policja ciągle prowadzi śledztwo w tej sprawie. Ellę wciąż dręczą wyrzuty sumienia. Obwiniana przez część społeczeństwa, w tym matkę zaginionej nastolatki, kobieta cały czas stara się wrócić do swojego zwyczajnego życia, u boku męża Tony'ego i siedemnastoletniego syna Luke'a, ale nie potrafi przejść nad sprawą zaginięcia Anny do porządku dziennego. Wkrótce zaczyna dostawać złowieszczo brzmiące listy od anonimowego nadawcy, który najwyraźniej ją obserwuje. Ponadto w sprawie zaginięcia Anny pojawiają się nowe tropy rzucające podejrzenia na osoby, które dziewczyna znała.

Brytyjka Teresa Driscoll przez kilkanaście lat była prezenterką programu Spotlight kanału BBC. Odeszła żeby mieć więcej czasu dla rodziny, ale z czasem odkryła swoje nowe powołanie. W światku literackim debiutowała w 2013 roku krótkim zbiorem opowiadań „Moments: A collection of short stories” (e-book), a pierwotnie wydana w roku 2017 bestsellerowa powieść „Obserwuję cię” jest pierwszym thrillerem psychologicznym w pisarskim dorobku Driscoll. I bynajmniej nie ostatnim, bo w marcu 2018 roku pojawiło się pierwsze wydanie „The Friend”, kolejnego poczytnego thrillera psychologicznego autorstwa tej Brytyjki. W Polsce jak na razie ukazało się jedynie jej „Obserwuję cię”.

W posłowiu do omawianej publikacji Teresa Driscoll wyznaje, że zawsze fascynował ją wpływ przestępstw na życie zwykłych ludzi i daje jasno do zrozumienia, że właśnie ta fascynacja pchnęła ją do napisania „Obserwuję cię”. Thrillera psychologicznego zbudowanego na jakże często wykorzystywanym w tym gatunku motywie zaginięcia jakiejś jednostki. Wybór takiego wątku potencjalnym odbiorcom tej publikacji może sygnalizować duże skupienie autorki na sferze kryminalnej, na policyjnym dochodzeniu śladami nieszczęsnej nastolatki Anny Ballard i osoby odpowiedzialnej za jej zniknięcie. Ale nie. Driscoll nie powierza najwięcej miejsca temu aspektowi „Obserwuję cię”. Można wręcz powiedzieć, że traktuje go ogólnikowo, snuje go w sposób tak bardzo powierzchowny, że chyba nikt nie będzie miał wątpliwości, że jej zamiarem nie było stworzenie kolejnej opowieści o dzielnych policjantach starających się rozwikłać sprawę czyjegoś zaginięcia. Tak jak Driscoll zdradza w posłowiu, „Obserwuję cię” jest odbiciem jej zainteresowania innym następstwem przestępstwa. A nie tyle fascynuje ją sam przebieg śledztwa, ile to, jak dana zbrodnia odbija się na ludziach, w taki czy inny sposób, w nią zamieszanych. Chociaż nazywanie tego zbrodnią może się okazać pochopne – właściwie to wątpię, żeby wielu czytelników „Obserwuję cię” przechodziło przez proces stopniowego odkrywania tajników sprawy zaginięcia Anny Ballard z wyłącznie takim nastawieniem. Bo ani my, ani przynajmniej niektóre postacie przewijające się w tej powieści nie znamy powodów jej nagłego zniknięcia. Dziewczyna, owszem, mogła zostać porwana lub zamordowana, ale równie dobrze mogła po prostu uciec z domu – z domu, w którym działo się coś tak złego, że tym rozpaczliwym czynem w żadnym wypadku nie zasłużyła sobie na nasze potępienie. Istnieje jednak jeszcze jedna możliwość. Ewentualność, która, jestem o tym przekonana, co jakiś czas będzie rozkwitać w głowach odbiorców „Obserwuję cię”. Myśl o tym, że to wszystko zostało ukartowane przez zepsutą, wyrachowaną dziewczynę, która nie czuła do swoich bliskich nawet ułamka tej miłości, jaką oni darzyli ją, i której ktoś mógł, ale wcale nie musiał, pomagać w realizacji jej planu porzucenia dotychczasowego życia. Ta mnogość domniemanych odpowiedzi na postawione przez autorkę książki pytanie „Co się stało z Anną?”, uprzyjemnia lekturę w nie mniejszym stopniu, niż tajemnice skrywane przez niektóre z ważniejszych postaci występujących w „Obserwuję cię”. Teresa Driscoll spisała tę opowieść z kilku perspektyw, przy czym jedynie w przypadku Elli Longfield i króciutkich, rzadkich wstawek poświęconych obserwatorowi postawiła na pierwszoosobową narrację – wszystkie pozostałe podała w trzeciej osobie. I to właśnie dwie postacie, spośród tych ostatnich, wydają się skrywać coś mającego bezpośredni związek z zaginięciem Anny Ballard. Sarah Headley, jej najlepsza przyjaciółka, z którą to właśnie potencjalna ofiara wybrała się w feralną podróż do Londynu nie przedstawiła policji prawdziwej wersji wydarzeń. Bez wątpienia kłamała i rok później, kiedy to rozgrywa się lwia część omawianej powieści, nadal nikogo nie informuje o tym, co naprawdę stało się tamtego nieszczęsnego wieczora. Czy uda jej się zebrać na odwagę i ujawnić fakty, które najprawdopodobniej postawią ją w złym świetle, ale za to może pomogą w odnalezieniu jej najlepszej przyjaciółki? Tego łatwo się domyślić, ale nie sądzę, żeby znalazło się wielu odbiorców „Obserwuję cię”, którym uda się przedwcześnie przewidzieć wszystkie rewelacje związane z postacią Sarah. Łatwiej będzie z ojcem zaginionej, Henrym Ballardem, drugim z ważniejszych bohaterów mających jakieś mroczne sekrety. Pośród tych osób, którzy nie stoją w centralnych punktach danych rozdziałów, jak Sarah, Henry, Ella i prywatny detektyw Matthew Hill (i sporadycznie tajemniczy obserwator), jedna budzi szczególną nieufność odbiorcy książki, przy czym tę osobę zdecydowanie łatwiej wiązać ze sprawą prześladowcy Elli niż zaginięcia szesnastolatki. Ale czy możemy mieć absolutną pewność, że łatwiejsza droga okaże się tą właściwą?

„Obserwuję cię” ma jeden poważny feler i parę mniejszych, z których to część jest wypadkową tego największego. Czyli stylu obranego przez autorkę – tak uproszczonego, że bardziej już chyba się nie da. Wielu odbiorców niniejszej publikacji poczytuje to za plus, co w ogóle mnie nie dziwi, bo takie szybko czytające się warsztaty powieściopisarzy cieszą się dużo większym uznaniem niż preferowany przeze mnie rozbudowany język. A tak uwielbianych przeze mnie szczegółowych opisów miejsc, wydarzeń i postaci w „Obserwuję cię” nie znalazłam. Bohaterom brakuje głębi, Teresa Driscoll nie pozwala należycie wtopić się w ich sferę wewnętrzną, ich osobowości, przemyślenia i czyny przedstawia za pośrednictwem aż nazbyt prostego języka, chociaż tej warstwie poświęca bardzo dużo miejsca. I dobrze, bo gdyby tymi niedługimi zdaniami w krótszych i rzadszych fragmentach przybliżała mi ważniejsze sylwetki przewijające się w jej opowieści to trudno byłoby mi się tutaj dopatrzeć jakiejś płaszczyzny psychologicznej. A o choćby lekkim zbliżeniu się do którejś z postaci to już w ogóle mogłabym zapomnieć. Ale w takim rozrachunku udało mi się zaangażować w tę historię – nie jakoś specjalnie mocno, bo ten ekstremalnie uproszczony styl mocno mi dokuczał, ale nie mogę powiedzieć, że zupełnie nie obchodził mnie los bohaterów i nie byłam ciekawa, jak ta historia się skończy. I to właśnie ta ciekawość była największą siłą napędową, to ona przede wszystkim popychała mnie do dalszego czytania „Obserwuje cię”, chociaż niektóre przygotowane przez Driscoll niespodzianki dla mnie niespodziankami nie były. Parę zwrotów akcji udało mi się przewidzieć, ale myślę, że w tej materii tj. zaskakiwanie czytelnika, autorka znajduje się na dobrej drodze. Świadczy o tym chociażby wyjaśnienie zaginięcia Anny Ballard, sposób w jaki budowała tę główną tajemnicę i niektóre z jej rozgałęzień – niektóre, bo inne znamionują tak daleko posunięte oczywistości, że chyba nawet najmniej domyślni odbiorcy tej powieści nie będą mieć problemów z przeniknięciem tych sekretów na długo przed tym zanim autorka zechce je ujawnić. Ponadto mam wrażenie, że motyw tajemniczego osobnika obserwującego Ellę Longfield został zaniedbany – gubił się w gąszczu tych wszystkich wątków, co w rozdziałach poświęconych postaciom mieszkającym w Kornwalii w ogóle mi nie przeszkadzało, a bo zdecydowanie bardziej wolę klimat małego miasteczka, w którym kłębią się jakieś mroczne tajemnice od oklepanego motywu prześladowcy, ale gdy zapoznawałam się z losami prywatnego detektywa wynajętego przez Ellę do sprawy jej prześladowcy to nie miałam żadnych wątpliwości, że lepiej by to wypadło gdyby obszar zajmowany przez Matthew Hilla zajmował złowrogi osobnik, który z jakiegoś sobie tylko znanego powodu obrał sobie za cel angielską florystkę. Dla mnie tego detektywa w ogóle mogłoby nie być – tych wszystkich nudnawych wstawek z jego prywatnego życia i przede wszystkim mało przekonujących przejawów inteligencji większej od tej, jaką posiadali policjanci zajmujący się sprawą zaginięcia Anny razem wzięci. Nieporównanie bardziej interesowało mnie prywatne i zawodowe życie Elli Longfield (a najbardziej wątki skoncentrowane na mieszkańcach Kornwalii), kobiety zastraszanej przez jakąś jednostkę rok po zaginięciu Anny Ballard, w którą to sprawę Ella mocno się zaangażowała. Przez swój udział w niej, ale też oskarżenia formułowane przez część opinii publicznej, głównie na portalach społecznościowych, gdzie na ogół w błyskawicznym tempie i z lubością osądza się innych. I to kolejna mocna strona „Obserwuję cię” - ta analiza jednego z haniebnych zachowań niemałej części społeczeństwa, ludzi, którzy wykorzystują social media do obmawiania innych, do wydawania wyroków bez znajomości wszystkich faktów i bez zastanawiania się nad tym, co ja bym zrobił w takiej sytuacji (a jak już to w sposób idealizujący samego siebie, bez choćby grama szczerości).

„Obserwuję cię” Teresy Driscoll najłatwiej mi zarekomendować tym sympatykom thrillerów psychologicznych, którzy doskonale odnajdują się w mocno uproszczonych stylach, którzy wprost uwielbiają krótkie, szybko czytające się zdania i niezbyt szczegółowe opisy. Tym poszukiwaczom dobrych historii (bo według mnie to jest całkiem niezła historia), którzy potrafią przymknąć oko na kilka przewidywalnych momentów, ale też tych, którzy lubią być zaskakiwani, bo i parę niespodzianek można tutaj znaleźć. Wielkim przeżyciem lektura tej powieści dla mnie nie była, ale jako taki wypełniacz wolnego czasu całkiem dobrze się sprawdziła. Coś lżejszego, niewymagającego nadwerężania mózgownicy i na tyle podsycającego ciekawość, że jak już zaczęłam to w ogóle nie brałam pod uwagę rezygnacji z poznania zakończenia. Wiedziałam, że tak niedogodny dla mnie warsztat autorki nie zmusi mnie do kapitulacji, że nawet nie rozważę pomysłu odłożenia tej pozycji na półkę bez zapoznania się z całą jej treścią. I miałam rację, bo podczas lektury ani razu taka myśl nie zaświtała mi w głowie, bo język językiem, a fabuła to już zupełnie co innego.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Faktycznie, styl autorki jest bardzo prosty, ale przez to w moim przypadku sprawdziła się jako coś do przeczytania "na szybko" - na dzień, dwa. Jednak gdy sięgam po cięższe rzeczy często biorę się za SF, a czytając thriller wolę postawić na coś stosunkowo lekkiego.

    OdpowiedzUsuń