czwartek, 16 maja 2024

„Robactwo” (2023)

 
Młody mężczyzna Kaleb wraz z siostrą Manon zajmuje jeden z lokali w wielopiętrowym budynku mieszkalnym na przedmieściu Paryża, a na życie zarabia pokątnych handlem markowym obuwiem. W swoim pokoju trzyma różne egzotyczne stworzenia, a jego najnowszą, nieplanowaną, zdobyczą jest jadowity pająk z pustynnych terenów Afryki Północnej. Z braku czasu chłopak decyduje się chwilowo przetrzymać małego drapieżnika w pudełku po butach. A parę godzin później odnotowuje nieobecność nowego pupila. Poszukiwania zbiega nie przynoszą rezultatu, zaniepokojony Kaleb postanawia więc przenocować w innym pomieszczeniu, a nazajutrz jego głowę zaprząta jeden z gości Manon. Przynajmniej do czasu odkrycia zwłok ostatniego klienta Kaleba i zarządzenia kwarantanny przez policję. Zamknięcia ludzi w budynku pełnym jadowitych pająków.

Plakat filmu. „Vermines” 2023, My Box Productions, Tandem, Netflix

Francuski horror z nurtu animal attack w reżyserii debiutującego w pełnym metrażu Sébastiena Vaničeka, samouka (szkolił się jakieś piętnaście lat z przyjaciółmi, na krótkich opowieściach filmowych: między innymi wydanym w 2015 roku około dwunastominutowym „Mayday” i uwolnionym trzy lata później półgodzinnym „Crocs”) zaangażowanego w utrzymywany w ściślej tajemnicy projekt z uniwersum „Martwego zła”, marki Sama Raimiego oraz korzystającego z rad Alexandre Aja, twórcy choćby takich obrazów jak „Blady strach” (2003), „Wzgórza mają oczy” (2006), „Lustra” (2008), „Pirania” (2010), „Rogi” (2013) i „Pełzająca śmierć” (2019). Scenariusz „Robactwa” (oryg. „Vermines”, międzynarodowy: „Infested”) Sébastien Vaniček napisał z doświadczonym filmowcem Florentem Bernardem, a obraz kręcono od stycznia do marca 2022 roku w podparyskim departamencie La Seine-Saint-Denis, na ternie kompleksu mieszkalnego zaprojektowanego przez hiszpańskiego architekta Manuela Núñeza Yanowsky'ego w 1981 roku; uroczyście otwartych cztery lata później Arènes de Picasso. Swoją światową premierę film miał na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji we wrześniu 2023 roku, a polską na Splat!FilmFest Horror Film Festival w październiku tego samego roku. W grudniu 2023 ruszyła międzynarodowa dystrybucja kinowa, a w kwietniu 2024 pająki Vaničeka dotarły do internetowego królestwa Shudder.

Straszny, obrzydliwy i dobrze zrobiony” według Stephena Kinga, horror z podtekstem niezależnego francuskiego twórcy Sébastiena Vaničeka, podzielającego przekonanie literata z Maine na temat wyjątkowych predyspozycji tego gatunku do przekazywania prawdy o ludziach. Najlepszy - zdaniem reżysera i współscenarzysty „Robactwa” też najzdrowszy - sposób na przeprowadzenie do bólu szczerej pogadanki o człowieku. Na przykład o ksenofobii. Sébastien Vaniček dorastał w miejscu, w którym nakręcił swój pierwszy długometrażowy film, na jednym z tych francuskich przedmieść, które w świadomości społecznej funkcjonują jako obszary, w których królują przemoc, nędza i narkotyki. Obraz bynajmniej pasujący do wspomnień zachowanych przez mieszkańca Seine-Saint-Denis. Zawsze mogącego liczyć na wsparcie sąsiadów, czującego się bezpiecznie w tej małej wspólnocie bezlitośnie ocenianej po wyglądzie, pochodzeniu, po statusie materialnym. Czołowy twórca „Robactwa” ironicznie nazywa to „zbrodnią posiadania paskudnej twarzy”. Jeśli młody Vaniček doświadczał jakichś przykrości w swoich rodzinnych stronach, to płynęły one z zewnątrz, z rzekomo lepszych dzielnic, wynikały z zakłamanego wizerunku podmiejskich zakątków, o które troszczą się jedynie ich mieszkańcy. Wykluczenie instytucjonalne. Dlaczego pająki? Sébastien Vaniček długo zastanawiał się nad jednym z najpowszechniejszych lęków, próbował zrozumieć osoby z arachnofobią, bo wedle jego wiedzy nawet najbardziej jadowite sztuki – poza uczulonymi na ich jad – nie stanowią śmiertelnego zagrożenia dla przedstawicieli gatunku ludzkiego. Skoro nie naturalny strach przed śmiercią, to zostaje... Chorobliwa niechęć do inności. Irracjonalne lękanie się tych konkretnych ziemskich istot tylko dlatego, że wyglądają tak, a nie inaczej. Strach przed tak zwaną innością. Wrogość wobec obcych. Ksenofobia. W przeciwieństwie do reżysera „Robactwa” nie jestem pewna, czy wszyscy dotknięci arachnofobią boją się samego widoku tych drapieżników, a nie na przykład ewentualnego bolesnego ukąszenia – mimo wszystko może także śmierci – ale mnie ponad wszelką wątpliwość niezmiennie przeraża wyłącznie kształt tych biednych stworzeń. Zawsze to wiedziałam, muszę jednak przyznać, że nigdy nie rozpatrywałam tego problemu w kontekście ksenofobii... Sébastien Vaniček wybrał pająki, bo ze wszystkich nieludzkich mieszkańców Ziemi najbardziej przypominają mu dyskryminowanych ze względu na pochodzenie, o których przede wszystkim chciał opowiedzieć. Niesprawiedliwa, niezasłużona reputacja. Tępienie rzekomych szkodników. Stworzeń brutalnie wyrwanych z naturalnego środowiska – polowanie na pustynne pająki w Afryce Północnej pokazane w prologu – zamkniętych w ciasnych pudełkach i przerzuconych na obcy kontynent oraz stworzeń z marginesu społecznego, „wykolejeńców z podłych dzielnic”. Ćpuny, zboczeńcy, złodzieje, mordercy. Lumpenproletariat szpecący krajobraz miejski, sól w oczach nadludzi. Wystarczy parę minut w towarzystwie Kaleba (przeciętna kreacja Théo Christine'a), by zaszufladkować go jako zakałę społeczeństwa. Nie oceniamy po kolorze skóry – nie, nie jesteśmy rasistami - preferencje muzyczne (rap) też nie mają znaczenia, ale chyba mamy prawo założyć, że w jego słowniku dominują wulgaryzmy. Tak czy inaczej, uznajemy go za popaprańca, bo sprzedaje i kupuje w szarej strefie. We współczesnym świecie tyle w zupełności wystarczy do napisania obszernej biografii człowieka, dopowiedzenia sobie całej paskudnej reszty. Kaleb mieszka w jakiejś norze pełnej groźnych insektów, na hodowanie których pewnie nie ma odpowiednich pozwoleń. Buty to tylko przykrywka – pewnikiem handluje narkotykami. A dziewczyna, o której Kaleb opowiada niezainteresowanemu sklepikarzowi, to w najlepszym razie osiedlowa prostytutka, a w najgorszym jego rodzona siostra. Łobuz ze slumsów. Tak postrzegany na zewnątrz, a wewnątrz...

Plakat filmu. „Vermines” 2023, My Box Productions, Tandem, Netflix

w obskurnym przedsionku hołubionego Paryża, w niereprezentacyjnej dzielnicy, prawdziwej wspólnocie mieszkaniowej, Kaleb instynktownie przywraca porządek zakłócony przez młodych ludzi z produktami pirotechnicznymi. Protagonista „Robactwa” Sébastiena Vaničeka nie posądza ich o okrucieństwo wobec osoby starszej, ciężko pracującej sprzątaczki – prędzej zwykła bezmyślność, szczeniacka zabawa, której niechybnie pożałują. Nieprzemyślany wybryk, w ślady którego przyjedzie refleksja. A tymczasem Kaleb upora się z bałaganem, którego narobili na klatce. To znaczy chętnie by to zrobił, gdyby dama, której przybiegł z odsieczą mu na to pozwoliła. Przepędzony przez kobietę zagniewaną. Bo w świecie Kaleba żaden dobry uczynek nie pozostaje bez kary. Serca rozdzieranego tęsknotą za zmarłą matką, chłopaka desperacko usiłującego utrzymać się na powierzchni, nie stracić gniazdka, z którym wiąże się wiele wspaniałych wspomnień i wypracować jakąś nić porozumienia z ukochaną siostrą. Kaleb nie chce myśleć, że Manon pogodziła się z nieodwracalną stratą troskliwej rodzicielki, ale walka z tymi przykrymi podejrzeniami nastręcza mu coraz więcej kłopotów. Stopień trudności rośnie wraz z pogłębiającym się dystansem między rodzeństwem. Podczas gdy ona skupia się na kolejnym remoncie – jak zwykle robiąc przy tym straszny hałas – on woli spędzać czas z sąsiadami. Pomagać starszym, edukować młodszych i zaopatrywać znajomych w solidny towar. Bo obywatelki i obywatele, którym się nie przelewa też zasługują na markowe buty w eleganckich pudełkach. Handel narkotykami to wstrętne plotki, tym boleśniejsze, że Kaleb naprawdę przykłada się do społecznie nieszkodliwej pracy. Nie tylko produkt, ale i opakowanie muszą być w nieskazitelnym stanie. I naprawdę chciałby zarejestrować swoją firmę, jak to się mówi, zarabiać uczciwie (to znaczy dzielić się z politykami?), ale na razie go na to nie stać. Szkoda, że Kaleb nie jest takim perfekcjonistą w działalności hobbystycznej. Samozwańczy ekspert od insektów, gadów, płazów i innych „zwierząt domowych”. Toksyczna miłość nieostrożnego człowieka. Kalebowi wydaje się, że stworzył wygodny azyl dla istot nierozumianych, ale nienaturalnie szybko rosnące pająki być może uświadomią mu, że jego raj w rzeczywistości był więzieniem. Klaustrofobiczne cele dla pupili, dodatkowo torturowanych przez oszczędną siostrę nieuważnego strażnika (regularne spadki temperatury w pokoju Kaleba, sali tortur okazów tropikalnych). Pudełko nie nadawało się do sprzedaży, ale już na tymczasową przechowalnię potencjalnie groźnego pająka (sprzedawca ostrzegł, że może być jadowity) miało się nadać. Wilgoć nie powinna zaszkodzić nowemu przyjacielowi Kaleba, wypadałoby jednak poddać dokładniejszym oględzinom tylko trochę większy „domek” dla schwytanego drapieżnika. I poważniej potraktować ucieczkę więźnia. Znam osoby, które wywróciły do góry nogami niejedno pomieszczenie w poszukiwaniu włochatego pająka. Nie spoczęły, dopóki „zbiega” nie zlokalizowały. A Kaleb zajrzał w parę zakurzonym zakątków niewielkiego pokoju, po czym stwierdził, że najlepiej będzie przenocować w salonie, a uciekinierem zająć się kiedy indziej. To może rano? Spał prawie do południa, więc... No i musiał niezwłocznie opuścić mieszkanie. Spanikował na widok Jordy'ego, najlepszego przyjaciela, jakiego miał w swoim niesatysfakcjonującym życiu. Kumple, którzy z jakiegoś zagadkowego powodu stali się wrogami. Jordy, jego dziewczyna Lila i wspólnik Kaleba imieniem Mathys zaoferowali Manon pomoc przy remoncie mieszkania, oczywiście nie podejrzewając, że właśnie tego dnia cały budynek zostanie odcięty. Kwarantanna z powodu ataku pająków? Takie zboczenie covidowe:) Prawdę mówiąc rozwój wydarzeń śledziłam z absolutnym przeświadczeniem, że policja dokonała błędnej oceny sytuacji, że wszyscy mundurowi zajmujący się podejrzanym budynkiem w nędznej dzielnicy są przekonani, że mają do czynienia z jakąś, jeszcze niezidentyfikowaną, chorobą zakaźną. Czekałam więc, i czekałam, na doinformowanie służb porządkowych. Tyle krzyków, ale nikt nie wspomina o pająkach. Prawdziwych i wygenerowanych komputerowo. Całkiem realistyczne (niekoniecznie działające, w każdym razie powtórki z piekielnego „Królestwa pająków” Johna 'Buda' Cardosa nie zaliczyłam) widoki monstrualnych szczękoczułkowców, które w gruncie rzeczy są takimi sami ofiarami jak prawowici mieszkańcy przeklętej kamienicy. Lepki mrok gęsto poprzecinany upiorną bielą. Pajęczynowa pułapka, w której krew nie leje się obficie. To nie miała być kolejna bezsensowna sieczka z pająkami w roli agresorów. To miał być horror głęboki.

Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Zapowiadany koszmar cierpiących na arachnofobię okazał się wyjątkowo łagodny w obejściu. Nieodrażające „Robactwo” Sébastiena Vaničeka. Ciasny horror uświadamiający. Mający swoje momenty (pies, oblężona łazienka, poruszająca wytrwałość starszego pana w postanowieniu o niezabijaniu braci mniejszych i wreszcie trzymająca w napięciu przeprawa przez utkany tunel), ale ogólnie rzecz biorąc bawiłam się średnio. Zabrakło emocji. Grunt, że czegoś się nauczyłam. I to może być pierwszy krok na drodze ku wyleczeniu z irracjonalnego strachu. Wreszcie zmotywowana do walki z fobią.

1 komentarz:

  1. Niestety strasznie zawiódł ten film. Oczekiwałem tego co zawsze po francuzach - czyli extremy tylko tym razem z pająkami. Niestety dostałem tylko solidnego średniaka. Z tego co słyszałem to drugi zapowiadany film dla zwolenników arachnofobii ("Gniazdo pająka") też niestety poniżej oczekiwań. Ale to sprawdzę na dniach, bo już mam w planach obejrzenie od kilku dni.
    Ode mnie 5,5/10.

    OdpowiedzUsuń