Młody
mężczyzna Kaleb wraz z siostrą Manon zajmuje jeden z lokali w
wielopiętrowym budynku mieszkalnym na przedmieściu Paryża, a na
życie zarabia pokątnych handlem markowym obuwiem. W swoim pokoju
trzyma różne egzotyczne stworzenia, a jego najnowszą,
nieplanowaną, zdobyczą jest jadowity pająk z pustynnych terenów
Afryki Północnej. Z braku czasu chłopak decyduje się chwilowo
przetrzymać małego drapieżnika w pudełku po butach. A parę
godzin później odnotowuje nieobecność nowego pupila. Poszukiwania
zbiega nie przynoszą rezultatu, zaniepokojony Kaleb postanawia więc
przenocować w innym pomieszczeniu, a nazajutrz jego głowę zaprząta
jeden z gości Manon. Przynajmniej do czasu odkrycia zwłok
ostatniego klienta Kaleba i zarządzenia kwarantanny przez policję.
Zamknięcia ludzi w budynku pełnym jadowitych pająków.
|
Plakat filmu. „Vermines” 2023, My Box Productions, Tandem, Netflix
|
Francuski
horror z nurtu animal attack w reżyserii debiutującego w
pełnym metrażu Sébastiena Vaničeka, samouka (szkolił się jakieś
piętnaście lat z przyjaciółmi, na krótkich opowieściach
filmowych: między innymi wydanym w 2015 roku około
dwunastominutowym „Mayday” i uwolnionym trzy lata później
półgodzinnym „Crocs”) zaangażowanego w utrzymywany w ściślej
tajemnicy projekt z uniwersum „Martwego zła”, marki Sama
Raimiego oraz korzystającego z rad Alexandre Aja, twórcy choćby
takich obrazów jak „Blady strach” (2003), „Wzgórza mają
oczy” (2006), „Lustra” (2008), „Pirania” (2010), „Rogi”
(2013) i „Pełzająca śmierć” (2019). Scenariusz „Robactwa”
(oryg. „Vermines”, międzynarodowy: „Infested”) Sébastien
Vaniček napisał z doświadczonym filmowcem Florentem Bernardem, a
obraz kręcono od stycznia do marca 2022 roku w podparyskim
departamencie La Seine-Saint-Denis, na ternie kompleksu mieszkalnego
zaprojektowanego przez hiszpańskiego architekta Manuela Núñeza
Yanowsky'ego w 1981 roku; uroczyście otwartych cztery lata później
Arènes de Picasso. Swoją światową premierę film miał na
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji we wrześniu 2023 roku,
a polską na Splat!FilmFest Horror Film Festival w październiku tego
samego roku. W grudniu 2023 ruszyła międzynarodowa dystrybucja
kinowa, a w kwietniu 2024 pająki Vaničeka dotarły do internetowego
królestwa Shudder.
„Straszny,
obrzydliwy i dobrze zrobiony” według Stephena Kinga, horror z
podtekstem niezależnego francuskiego twórcy Sébastiena Vaničeka,
podzielającego przekonanie literata z Maine na temat wyjątkowych
predyspozycji tego gatunku do przekazywania prawdy o ludziach.
Najlepszy - zdaniem reżysera i współscenarzysty „Robactwa” też
najzdrowszy - sposób na przeprowadzenie do bólu szczerej pogadanki
o człowieku. Na przykład o ksenofobii. Sébastien Vaniček dorastał
w miejscu, w którym nakręcił swój pierwszy długometrażowy film,
na jednym z tych francuskich przedmieść, które w świadomości
społecznej funkcjonują jako obszary, w których królują przemoc,
nędza i narkotyki. Obraz bynajmniej pasujący do wspomnień
zachowanych przez mieszkańca Seine-Saint-Denis. Zawsze mogącego
liczyć na wsparcie sąsiadów, czującego się bezpiecznie w tej
małej wspólnocie bezlitośnie ocenianej po wyglądzie, pochodzeniu,
po statusie materialnym. Czołowy twórca „Robactwa” ironicznie
nazywa to „zbrodnią posiadania paskudnej twarzy”. Jeśli
młody Vaniček doświadczał jakichś przykrości w swoich
rodzinnych stronach, to płynęły one z zewnątrz, z rzekomo
lepszych dzielnic, wynikały z zakłamanego wizerunku podmiejskich
zakątków, o które troszczą się jedynie ich mieszkańcy.
Wykluczenie instytucjonalne. Dlaczego pająki? Sébastien Vaniček
długo zastanawiał się nad jednym z najpowszechniejszych lęków,
próbował zrozumieć osoby z arachnofobią, bo wedle jego wiedzy
nawet najbardziej jadowite sztuki – poza uczulonymi na ich jad –
nie stanowią śmiertelnego zagrożenia dla przedstawicieli gatunku
ludzkiego. Skoro nie naturalny strach przed śmiercią, to zostaje...
Chorobliwa niechęć do inności. Irracjonalne lękanie się tych
konkretnych ziemskich istot tylko dlatego, że wyglądają tak, a nie
inaczej. Strach przed tak zwaną innością. Wrogość wobec obcych.
Ksenofobia. W przeciwieństwie do reżysera „Robactwa” nie jestem
pewna, czy wszyscy dotknięci arachnofobią boją się samego widoku
tych drapieżników, a nie na przykład ewentualnego bolesnego
ukąszenia – mimo wszystko może także śmierci – ale mnie ponad
wszelką wątpliwość niezmiennie przeraża wyłącznie kształt
tych biednych stworzeń. Zawsze to wiedziałam, muszę jednak
przyznać, że nigdy nie rozpatrywałam tego problemu w kontekście
ksenofobii... Sébastien Vaniček wybrał pająki, bo ze wszystkich
nieludzkich mieszkańców Ziemi najbardziej przypominają mu
dyskryminowanych ze względu na pochodzenie, o których przede
wszystkim chciał opowiedzieć. Niesprawiedliwa, niezasłużona
reputacja. Tępienie rzekomych szkodników. Stworzeń brutalnie
wyrwanych z naturalnego środowiska – polowanie na pustynne pająki
w Afryce Północnej pokazane w prologu – zamkniętych w ciasnych
pudełkach i przerzuconych na obcy kontynent oraz stworzeń z
marginesu społecznego, „wykolejeńców z podłych dzielnic”.
Ćpuny, zboczeńcy, złodzieje, mordercy. Lumpenproletariat szpecący
krajobraz miejski, sól w oczach nadludzi. Wystarczy parę minut w
towarzystwie Kaleba (przeciętna kreacja Théo Christine'a), by
zaszufladkować go jako zakałę społeczeństwa. Nie oceniamy po
kolorze skóry – nie, nie jesteśmy rasistami - preferencje
muzyczne (rap) też nie mają znaczenia, ale chyba mamy prawo
założyć, że w jego słowniku dominują wulgaryzmy. Tak czy
inaczej, uznajemy go za popaprańca, bo sprzedaje i kupuje w szarej
strefie. We współczesnym świecie tyle w zupełności wystarczy do
napisania obszernej biografii człowieka, dopowiedzenia sobie całej
paskudnej reszty. Kaleb mieszka w jakiejś norze pełnej groźnych
insektów, na hodowanie których pewnie nie ma odpowiednich pozwoleń.
Buty to tylko przykrywka – pewnikiem handluje narkotykami. A
dziewczyna, o której Kaleb opowiada niezainteresowanemu
sklepikarzowi, to w najlepszym razie osiedlowa prostytutka, a w
najgorszym jego rodzona siostra. Łobuz ze slumsów. Tak postrzegany
na zewnątrz, a wewnątrz...
|
Plakat filmu. „Vermines” 2023, My Box Productions, Tandem, Netflix |
… w
obskurnym przedsionku hołubionego Paryża, w niereprezentacyjnej
dzielnicy, prawdziwej wspólnocie mieszkaniowej, Kaleb instynktownie
przywraca porządek zakłócony przez młodych ludzi z produktami
pirotechnicznymi. Protagonista „Robactwa” Sébastiena Vaničeka
nie posądza ich o okrucieństwo wobec osoby starszej, ciężko
pracującej sprzątaczki – prędzej zwykła bezmyślność,
szczeniacka zabawa, której niechybnie pożałują. Nieprzemyślany
wybryk, w ślady którego przyjedzie refleksja. A tymczasem Kaleb
upora się z bałaganem, którego narobili na klatce. To znaczy
chętnie by to zrobił, gdyby dama, której przybiegł z odsieczą mu
na to pozwoliła. Przepędzony przez kobietę zagniewaną. Bo w
świecie Kaleba żaden dobry uczynek nie pozostaje bez kary. Serca
rozdzieranego tęsknotą za zmarłą matką, chłopaka desperacko
usiłującego utrzymać się na powierzchni, nie stracić gniazdka, z
którym wiąże się wiele wspaniałych wspomnień i wypracować
jakąś nić porozumienia z ukochaną siostrą. Kaleb nie chce
myśleć, że Manon pogodziła się z nieodwracalną stratą
troskliwej rodzicielki, ale walka z tymi przykrymi podejrzeniami
nastręcza mu coraz więcej kłopotów. Stopień trudności rośnie
wraz z pogłębiającym się dystansem między rodzeństwem. Podczas
gdy ona skupia się na kolejnym remoncie – jak zwykle robiąc przy
tym straszny hałas – on woli spędzać czas z sąsiadami. Pomagać
starszym, edukować młodszych i zaopatrywać znajomych w solidny
towar. Bo obywatelki i obywatele, którym się nie przelewa też
zasługują na markowe buty w eleganckich pudełkach. Handel
narkotykami to wstrętne plotki, tym boleśniejsze, że Kaleb
naprawdę przykłada się do społecznie nieszkodliwej pracy. Nie
tylko produkt, ale i opakowanie muszą być w nieskazitelnym stanie.
I naprawdę chciałby zarejestrować swoją firmę, jak to się mówi,
zarabiać uczciwie (to znaczy dzielić się z politykami?), ale na
razie go na to nie stać. Szkoda, że Kaleb nie jest takim
perfekcjonistą w działalności hobbystycznej. Samozwańczy ekspert
od insektów, gadów, płazów i innych „zwierząt domowych”.
Toksyczna miłość nieostrożnego człowieka. Kalebowi wydaje się,
że stworzył wygodny azyl dla istot nierozumianych, ale
nienaturalnie szybko rosnące pająki być może uświadomią mu, że
jego raj w rzeczywistości był więzieniem. Klaustrofobiczne cele
dla pupili, dodatkowo torturowanych przez oszczędną siostrę
nieuważnego strażnika (regularne spadki temperatury w pokoju
Kaleba, sali tortur okazów tropikalnych). Pudełko nie nadawało się
do sprzedaży, ale już na tymczasową przechowalnię potencjalnie
groźnego pająka (sprzedawca ostrzegł, że może być jadowity)
miało się nadać. Wilgoć nie powinna zaszkodzić nowemu
przyjacielowi Kaleba, wypadałoby jednak poddać dokładniejszym
oględzinom tylko trochę większy „domek” dla schwytanego
drapieżnika. I poważniej potraktować ucieczkę więźnia. Znam
osoby, które wywróciły do góry nogami niejedno pomieszczenie w
poszukiwaniu włochatego pająka. Nie spoczęły, dopóki „zbiega”
nie zlokalizowały. A Kaleb zajrzał w parę zakurzonym zakątków
niewielkiego pokoju, po czym stwierdził, że najlepiej będzie
przenocować w salonie, a uciekinierem zająć się kiedy indziej. To
może rano? Spał prawie do południa, więc... No i musiał
niezwłocznie opuścić mieszkanie. Spanikował na widok Jordy'ego,
najlepszego przyjaciela, jakiego miał w swoim niesatysfakcjonującym
życiu. Kumple, którzy z jakiegoś zagadkowego powodu stali się
wrogami. Jordy, jego dziewczyna Lila i wspólnik Kaleba imieniem
Mathys zaoferowali Manon pomoc przy remoncie mieszkania, oczywiście
nie podejrzewając, że właśnie tego dnia cały budynek zostanie
odcięty. Kwarantanna z powodu ataku pająków? Takie zboczenie
covidowe:) Prawdę mówiąc rozwój wydarzeń śledziłam z
absolutnym przeświadczeniem, że policja dokonała błędnej oceny
sytuacji, że wszyscy mundurowi zajmujący się podejrzanym budynkiem
w nędznej dzielnicy są przekonani, że mają do czynienia z jakąś,
jeszcze niezidentyfikowaną, chorobą zakaźną. Czekałam więc, i
czekałam, na doinformowanie służb porządkowych. Tyle krzyków,
ale nikt nie wspomina o pająkach. Prawdziwych i wygenerowanych
komputerowo. Całkiem realistyczne (niekoniecznie działające, w
każdym razie powtórki z piekielnego „Królestwa pająków”
Johna 'Buda' Cardosa nie zaliczyłam) widoki monstrualnych
szczękoczułkowców, które w gruncie rzeczy są takimi sami
ofiarami jak prawowici mieszkańcy przeklętej kamienicy. Lepki mrok
gęsto poprzecinany upiorną bielą. Pajęczynowa pułapka, w której
krew nie leje się obficie. To nie miała być kolejna bezsensowna
sieczka z pająkami w roli agresorów. To miał być horror głęboki.
Nie
taki diabeł straszny, jak go malują. Zapowiadany koszmar
cierpiących na arachnofobię okazał się wyjątkowo łagodny w
obejściu. Nieodrażające „Robactwo” Sébastiena Vaničeka.
Ciasny horror uświadamiający. Mający swoje momenty (pies, oblężona
łazienka, poruszająca wytrwałość starszego pana w postanowieniu
o niezabijaniu braci mniejszych i wreszcie trzymająca w napięciu
przeprawa przez utkany tunel), ale ogólnie rzecz biorąc bawiłam
się średnio. Zabrakło emocji. Grunt, że czegoś się nauczyłam.
I to może być pierwszy krok na drodze ku wyleczeniu z
irracjonalnego strachu. Wreszcie zmotywowana do walki z fobią.
Niestety strasznie zawiódł ten film. Oczekiwałem tego co zawsze po francuzach - czyli extremy tylko tym razem z pająkami. Niestety dostałem tylko solidnego średniaka. Z tego co słyszałem to drugi zapowiadany film dla zwolenników arachnofobii ("Gniazdo pająka") też niestety poniżej oczekiwań. Ale to sprawdzę na dniach, bo już mam w planach obejrzenie od kilku dni.
OdpowiedzUsuńOde mnie 5,5/10.