Niedaleka
przyszłość. Globalny kryzys klimatyczny zmusza światowych
przywódców do wdrożenia programu eutanazji. Władze wzywają
pełnoletnie osoby do dobrowolnego wzięcia udziału w altruistycznej
akcji obliczonej na pozbycie się dwudziestu procent populacji
ziemskiej, obiecując ochotnikom mocne finansowe wsparcie dla ich
bliskich i nietykalność dla ich potomków w przypadku zaostrzenia
programu. Z tej okazji przedstawiciel klasy wyższej, emerytowany
dziennikarz Charles York i jego druga żona, do niedawna prowadząca
ekskluzywną restaurację ceniona szefowa kuchni Dawn Kim, organizują
wykwintny rodzinny obiad w swojej rezydencji. Zapraszają wyłącznie
dzieci mężczyzny, antropologa Jareda, początkującą aktorkę
Ashley, utalentowanego pianistę po narkotykowym odwyku Noaha oraz
skompromitowaną dyrektor generalną firmy farmaceutycznej Rachel,
która wbrew wyraźnemu życzeniu ojca przyprowadza swoją
nastoletnią córkę Mię. Przed deserem gospodarze szokują
zebranych informacją o zamiarze wzięcia udziału podobno w
humanitarnym programie eliminacji populacyjnej nadwyżki. Decyzja
została już podjęta i nie podlega negocjacjom, ale jeszcze przed
końcem dnia nastąpi nagły zwrot akcji, nieprzewidziana przez
patriarchę rodu sytuacja, która zwróci jego spadkobierców
przeciwko sobie.
|
Plakat filmu. „Humane” 2024, Victory Man Productions, Téléfilm Canada, Ontario Creates
|
Kanadyjska
fotografka szczególnie znana z sesji zdjęciowych z gwiazdkami,
córka mistrza body horroru Davida Cronenberga, młodsza
siostra w jakimś stopniu idącego śladami ojca Brandona Cronenberga
(„Zaraźliwi” 2012, „Possessor” 2020, „Infinity Pool”
2023), rozwija swoją reżyserską działalność - w 2018 roku
zaprezentowała około pięciominutowy owoc reżyserskiej współpracy
z Jessicą Ennis pt. „The Endings”, a trzy lata później pojawił
się jeszcze krótszy obraz stworzony z niezwykle zasłużonym dla
kina grozy rodzicielem, filmowa ciekawostka „The Death of David
Cronenberg”) dystopijnym thrillerem napisanym w 2019 roku przez jej
przyjaciela Michaela Sparagę. Pomysł na scenariusz „Humane”,
pełnometrażowego debiutu reżyserskiego Caitlin Cronenberg,
dojrzewał przez mniej więcej cztery lata. Spacerując po parkach w
2015 roku Sparaga rozmyślał głównie o wyczerpujących się
zasobach naturalnych, wymierających gatunkach i tak zwanych
humanitarnych odstrzałach całych stad dzikich zwierząt.
Zastanawiał się, czy ludzkość mogłaby podjąć taki wysiłek w
stosunku do siebie – dobrowolne poświęcenie mniejszości w imię
niepewnego przetrwania gatunku. Czy powinniśmy się bać takiej
próby rozwiązania globalnych problemów środowiskowych przez
światowych przywódców? Czy w niedalekiej przyszłości zostanie
zawarta taka „umowa społeczna”, Nowy Wał gładko forsowany
przez nigdy niepoświęcającą się grupę społeczną?
Przed
pandemią COVID-19 Michael Sparaga wysłał do Caitlin Cronenberg
e-mail zatytułowany „Czy myślałaś kiedykolwiek o
wyreżyserowaniu filmu fabularnego?”. W środku znajdowała się
swego rodzaju rozprawka mająca wykazać, że znana kanadyjska
fotografka jest odpowiednią osobą do pokierowania projektem
„Humane”. Argumenty autora niewesołej opowieści rodzinnej,
niezupełnie gotowej antyutopijnej wizji nieodległej przyszłości,
scenariusza, który jakiś czas po przyjęciu propozycji przez
adresatkę tej prywatnej wiadomości, zostanie wzbogacony o
zdumiewające obserwacje poczynione w okresie lockdownu. Argument
pierwszy: podobnie jak scenarzysta i wymyślony przez niego ród
Yorków, Caitlin Cronenberg pochodzi z dużej rodziny, istnieje więc
spore prawdopodobieństwo, że zrozumie przynajmniej niektórych
wątpliwych bohaterów filmu i wniesie coś do autorskiego tekstu
Sparagi. Argument drugi: nadawca maila był zachwycony jej pierwszym
krótkometrażowym osiągnięciem współreżyserskim. Opinię
publiczną o szykowanym pełnometrażowym debiucie młodszej córki
twórcy między innymi takich kultowych obrazów jak, „Dreszcze”
(1975), „Wściekłość (1977), „Pomiot” aka „Potomstwo”
(1979), „Skanerzy” (1981), „Wideodrom” (1983), „Mucha”
(1986) i „Nierozłączni” (1988), poinformowano w grudniu 2021
roku, a w fazę produkcji „Humane” wszedł w październiku 2022 -
zdjęcia główne zakończyły się w następnym miesiącu, po
dwudziestu dniach, z których aż siedemnaście ekipa spędziła w
Ravenscliffe Castle w portowym mieście Hamilton w kanadyjskiej
prowincji Ontario, w stolicy której (Toronto) w kwietniu 2024 roku
odbył się premierowy pokaz efektu końcowego artystycznych działań
zainicjowanych przez Michaela Sparagę. Parę dni później „Humane”
wszedł do kanadyjskich (dystrybucja: Elevation Pictures) i
amerykańskich (dystrybucja: IFC Films) kin. W Stanach Zjednoczonych
jednocześnie ruszyła internetowa akcja rozpowszechniająca dzieło
Caitlin Cronenberg (dystrybucja: Shudder). Uroczo kameralnego utworu
o instytucjonalnej deprawacji obywateli w nieuniknionym(?) ciągu
dalszym rzekomej walki ze zmianą klimatu. A jak jest teraz? „W
poniedziałek” alarmistyczne doniesienia o błyskawicznie
kurczących się zasobach naturalnych, nadmiernej eksploatacji
planety Ziemia oraz biciu kolejnych rekordów populacyjnych w skali
globalnej (tylko w 2023 roku przybyło około siedemdziesięciu
pięciu milinów istnień ludzkich, a tendencja ciągle jest
wzrostowa), natomiast „we wtorek” alarmistyczne doniesienia o
kryzysie demograficznym, palącej potrzebie odwrócenia podobno
niezwykle groźnego trendu, postępującego spadku dzietności. Takie
spójne przekazy dnia wszechwiedzących polityków:) Tyle w tym
sensu, co w ich strategii „walki” z kryzysem ekologicznym
(złośliwi twierdzą, że to tylko wygodna wymówka do zwiększania
kontroli nad obywatelami, w tym coraz głębszego drenowania ich
portfeli: wprowadzania kolejnych zakazów, nakazów i przede
wszystkim podatków, opłat, danin, składek etc.) - na przykład
wycinki lasów, w tym dewastacja obszarów niby chronionych, wielkie
operacje ustawodawców nawołujących do solidarnej dbałości o
klimat (himalaje hipokryzji), pod niewidzialną budowę gospodarki
ekologicznej. Oczywiście nie wszyscy wybrańcy narodów biorą w tym
udział – niektórzy uważają, że Ziemia jest własnością
człowieka, który obchodzi się z nią nadzwyczaj delikatnie;
twierdzą, że wpływ gatunku ludzkiego na klimat jest znikomy albo
żaden, terenów zielonych jest stanowczo za dużo („Po co wam
drzewa?”, że pozwolę sobie podkraść tytuł sarkastycznego
utworu Kabaretu pod Wyrwigroszem), nie wspominając już o
hydrosferze. I jaki mamy pożytek z innych mieszkańców Ziemi? Tylko
zabierają nam miejsce, które przecież można by zabetonować
zgodnie z ciągle obowiązującą modą.
|
Plakat filmu. „Humane” 2024, Victory Man Productions, Téléfilm Canada, Ontario Creates |
Świat
jaki zastajemy w „Humane” Caitlin Cronenberg to według mnie
realistyczny efekt obecnej - uwaga iście orwellowska nowomowa –
polityki klimatycznej. Ponura wizja zafoliowanej rzeczywistości, jak
słusznie zauważy najmłodsza bohaterka filmu, zaprojektowanej przez
jej bliskich przodków, choćby pokolenie jej rodziców i dziadków.
W przekonaniu nastoletniej Mii York (temperamentne wcielenie Sireny
Gulamgaus) starsze pokolenia zupełnie nie troszczyły się o
przyszłość swoich dzieci, wnuków i prawnuków. Wyśmiewali
ostrzeżenia naukowców, całą tę zieloną apokalipsę uznali za
kłamliwą propagandę, bo tak było najwygodniej. Nieskorzy do
wyrzeczeń, niegotowi do poświęceń dla innych negacją uciszyli
własne sumienia. Hulaj dusza – piekła nie ma. A potem płacz i
zgrzytanie zębów. W „gotyckim, szalonym i wspaniałym”
(używając słów samej reżyserki) zamku w Toronto. Umowny dom
rodzinny przekonująco odegranych: aroganckiego Jareda (Jay
Baruchel), bezdusznej Rachel (Emily Hampshire), adoptowanego Noaha
(Sebastian Chacon) i pogodnej Ashley (Alanna Bale). Odpowiednio:
typowego rzecznika niepopularnego programu rządowego, wpływowego
antropologa, który jak słusznie zauważono na początku „Humane”,
nawołuje do „zaciągnięcia się”, choć sam nie ma takiego
zamiaru; wysoko postawionej pracownicy korporacji farmaceutycznej, na
której ciążą bardzo poważne zarzuty; powoli wychodzącego na
prostą, utalentowanego pianisty obecnie „grającego do kotleta”,
który z pomocą dziewczyny stara się wytrwać w trzeźwości oraz
sojuszniczki w walce z resztą świata, ukochanej młodszej
siostrzyczki, aspirującej gwiazdy filmowej, w odróżnieniu od
starszego rodzeństwa, podzielającej przychylny stosunek ojca do
adoptowanego syna. Faworyzowany wychowanek Charlesa Yorka (bezbłędny
Peter Gallagher), który po odejściu pierwszej żony związał się
z cenioną szefową kuchni Dawn Kim (intrygująca kreacja Uni Park),
najwyraźniej niezabiegającą o sympatię rozpieszczonych pasierbów.
Zdystansowana macocha szykująca specjalny wielodaniowy posiłek dla
rychłych(?) dziedziców rodzinnej fortuny. Goście nie zostają
uprzedzeni o rzeczywistym celu tej niechętnej wizyty, nie zdają
sobie sprawy z samobójczych planów przypuszczalnie nietykalnego
małżeństwa. W każdym razie w tym gronie znajduje się
przynajmniej jedna, w swoim mniemaniu dobrze poinformowana, osoba
(mityczne? znajomości ze społecznie akceptowanymi „władcami
marionetek”), absolutnie pewna, że zamordystyczny styl zarządzania
światowym kryzysem, jak zwykle, nie powstał z myślą o ludziach
najlepiej sytuowanych. To prawda, że władza ma plan awaryjny – w
przypadku niewystarczającej liczby chętnych na eutanazję zostanie
wdrożony kolejny „humanitarny” program odciążania planety.
Nierasistowskie czystki, których Charles, zdaniem Jareda,
niepotrzebnie się obawia. A może to jego najnowszy pomysł na
ściągnięcie na siebie uwagi, typowe dla tego konkretnego
pracoholika gonienie za wieczną sławą? Akt odwagi
przypieczętowujący oszałamiającą karierę niespecjalnie
szanowanego ojca. Tylko Noah jest w niego zapatrzony, Jareda i Rachel
zupełnie jednak nie interesuje opinia „przybłędy z sierocińca”,
która za bajeczne dzieciństwo „odwdzięczyła się” łaskawej
rodzinie kompromitującym wejściem w dorosłość. Na skutek
nieprzemyślanego posunięcia dotąd wiernej towarzyszki życiowej,
rozległa rezydencja Yorków stanie się czymś w rodzaju areny
gladiatorów i można się tylko zastanawiać, czy to odgórnie
narzucona procedura, czy indywidualna inicjatywa niekompetentnego
wykonawcy rozkazów, sadystycznej jednostki przedstawiającej się
jako Bob (przewrotnie zabawna kreacja Enrico Colantoniego).
Nadgorliwiec pouczany przez nieodrodną córeczkę mamusi albo jeden
z ostatnich bastionów człowieczeństwa w dysfunkcyjnym rodzie
zamożnym. Tonacja „Humane” Caitlin Cronenberg może przypomnieć
choćby takie obrazy, jak „Zabawa w pochowanego” Matta
Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta czy „Menu” Marka Myloda.
Koloryt histeryczny. Lekko przerysowany pojedynek w dziwnie
nieporuszonej „dobrej dzielnicy”. Nieprzesadnie makabryczny
(zwróciłam uwagę tylko na mięsistą kauteryzację łyżką
stołową) domowy survival – adekwatnie do zaogniającej się
sytuacji kurcząca się posiadłość; narastające poczucie
klaustrofobii w obiektywnie przestronnych wnętrzach –
nietraktujący siebie nazbyt poważnie. Drapieżny thriller
żartujący. Właściwie połączenie dreszczowca z dramatem
rodzinnym i w gruncie rzeczy stworzenie nieodznaczającej się
przesadną agresją. Skutecznie pozorujące nieobliczalność,
trzymające w niepewności dziełko niewybitne. Niepłytkie kino
rozrywkowe; angażująca opowieść dostatecznie mroczna, którą
moim zdaniem stać było na więcej. Na dokręcenie śruby. Mogłam
piać z zachwytu... Ale muszę przyznać, że początkująca
reżyserka dała mi więcej niż niejeden doświadczony filmowiec
romansujący z kinem grozy.
Skromny
pociąg niepośpieszny stworzony pod kierownictwem, debiutującej w
długim metrażu najmłodszej latorośli Davida Cronenberga, która
może zawieść oczekiwania niektórych fanów horrorów. Caitlin
Cronenberg obrała inny kierunek potencjalnej kariery reżyserskiej .
Ma nadzieję nakręcić jeszcze niejeden dramat rodzinny, może też
dreszczowiec w stylu „Humane”. Dość emocjonującego utworu
dystopijnego, niemal w całości rozgrywającego się na terenie
imponującej posiadłości w swojej rodzimej Kanadzie. Rodzinne pole
bitwy w mgiełce gotyckiej. Ironiczna rozprawa nie tylko o
najmniejszej komórce społecznej, ale i całej ludzkości. Gdy
nienormalność staje się normalnością...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz