Okładka książki. „Księga czaszek”, Vesper 2024
Niepoddająca się kategorycznej klasyfikacji gatunkowej historia w dwóch aktach. Powieść egzystencjalna utrzymana w atmosferze niesamowitości, duchowa wędrówka czterech zaprzyjaźnionych studentów, powieść drogi i folk story oparta na jednym z klasycznych motywów szeroko pojętej fantastyki. Zagadnieniu nieśmiertelności. Kamień filozoficzny autora między innymi rewelacyjnego „Pana Ciemności”, zagadkowa Próba przeprowadzana przez Bractwo Czaszek bezwzględnie na czterech śmiałkach zwanych Naczyniem. Dziewiętnaście Misteriów Długowieczności. Sekret ujawniony w Księdze Czaszek, starym manuskrypcie przetłumaczonym przez dociekliwego studenta pochodzącego z Nowego Jorku. Zapomniany artefakt, przypadkiem odnaleziony w bibliotece uniwersyteckiej gdzieś w Nowej Anglii na początku lat 70. XX wieku i niestereotypowa paczka przyjaciół, niezrażona złowieszczym Dziewiątym Misterium. Odwieczne pragnienie oszukania Śmierci silniejsze od imperatywu przetrwania? Młodzi podróżnicy mają nadzieję, że problematyczny fragment Księgi Czaszek należy rozumieć metaforycznie, jednocześnie oswajając się z myślą o definitywnym odejściu dwóch z nich. Nikt nie podważa tłumaczenia Eliego, ponadprzeciętnie inteligentnego, oczytanego Żyda z klasy średniej, który bez stypendium z pewnością nie mógłby kształcić się na uczelni z elitarnej Ligi Bluszczowej (Ivy League). Co innego Timothy – jemu wszystko zawsze przychodziło łatwo, on nigdy nie musiał walczyć o swoje marzenia, zakładając, że takowe kiedykolwiek miał. Młody arystokrata, patrzący na innych z góry, ale uważający się za prawdziwego dżentelmena, pełnoprawnego członka amerykańskiej śmietanki towarzyskiej, dystyngowanego chłopaka z wpływowej rodziny od pokoleń „niebrudzącej sobie rąk pracą” i wspaniałomyślnie dzielący się bogactwem z ubogimi kolegami. Niewierny bynajmniej w duchu kpiący z naiwności Eliego. Myślenie życzeniowe, którym znalazca tytułowego rękopisu najwyraźniej zaraził Olivera, najlepszego kumpla Timothy'ego, ambitnego chłopaka z Kansas, przyzwyczajonego do pracy fizycznej. Oliver dorastał na farmie, w odróżnieniu od Timothy'ego nieraz boleśnie zderzając się ze Śmiercią (stracił rodziców, stracił dziadków) i wkładającego jeszcze większy wysiłek w budowanie wymarzonej przyszłości od mogącego liczyć na wsparcie krewnych, żarliwych wyznawców judaizmu, myśliciela Eliego, który może mu zazdrościć jedynie powodzenia u płci przeciwnej. Chciałby mieć tyle śmiałości w kontaktach z urodziwymi kobietami, co Oliver i Timothy, tak przebierać w „najpiękniejszych kwiatach”, zamiast ciągle zadowalać się partnerkami seksualnymi z przeciętną urodą. I nie pocieszają go szokujące matrymonialne wybory jego najlepszego przyjaciela, „zboczonego” poety Neda. Podrywającego brzydkie kobiety, ale najchętniej zniewieściałych mężczyzn. To oczywiście ocena jego heteroseksualnych przyjaciół, którą zapewne podzielają także przypadkowi obserwatorzy bezwstydnych flirtów Neda. Biseksualisty z przechyłem na homoseksualizm żyjącego w czasach jawnej nietolerancji „takich zachowań”. Sam Ned postrzega się jako zboczeńca, dumnego ze swojej odmienności, odważnie chodzącego własnymi drogami, kpiącego sobie z jedynego słusznego modelu Amerykanina. Prowokator zacietrzewionych niezboczonych. Zdeklarowany cynik z niekonwencjonalnym sposobem myślenia. Człowiek zasad wzajemnie się wykluczających. Popierający i zarazem negujący. Będący za, a nawet przeciw. Jak go podsumował sam autor „Księgi czaszek” (opinia jednego z kompanów Neda): człowiek, po którym trzeba się spodziewać gorliwego chwalenia Pana na porannej Mszy Świętej oraz równie gorliwego - i traktującego to jako coś całkowicie naturalnego - chwalenia Szatana na czarnej mszy zaczynającej się równo o północy.
Okładka książki. „The Book of Skulls”, Charles Scribner's Sons 1972
Umowna relacja czterech studentów spędzających przerwę wielkanocną na poszukiwaniu nieśmiertelności. Narracja pierwszoosobowa dość egzotycznej paczki uformowanej na renomowanym uniwersytecie w Nowej Anglii. Żyd i kujon. Biseksualista i poeta. Apollo z elity bogaczy. Adonis z żyznej pustyni Kansas. Obsesjonat, kpiarz, bufon i milczek. Samochodowa wyprawa zorganizowana przez wymądrzającego się Eliego, którego wiara w nadzwyczajne możliwości Bractwa Czaszek wydaje się najsilniejsza, ale po piętach depcze mu Oliver, umiłowany kierowca, który w tej grupie wcześniej prawdopodobnie uchodził za ostoję zdrowego rozsądku. Pragmatyk, z którego wyjdzie istny furiat? Tak czy inaczej, sceptyk Timothy podejrzewa, że głęboko w duszy Olivera pochowały się jakieś demony, tylko czekające na okazję do przejęcia władzy nad ciałem jego ugodowego przyjaciela. Timothy traktuje tę niezwykłą podróż wyłącznie jako zabawę – niemiłosiernie znudzony swoim wygodnym życiem, wytrwale szukający nowych podniet, sposobów na odpędzenie depresyjnych myśli o długiej przyszłości. Oliver boi się śmierci, a Timothy życia. Bezsens rychłego nieistnienia i bezsens niekończącego się istnienia. Niewiara Timothy'ego tarczą przed koszmarną wizją wiecznych mąk ziemskich? A Nedowi jest wszystko jedno. Ułożył plan na wypadek ziszczenia się najczarniejszego proroctwa z Księgi Czaszek, dosłownego potraktowania Dziewiątego Misterium przez sektę z arizońskiej pustyni i przygotował na bezowocne poszukiwanie pogańskiego klasztoru mitycznych wiecznie żywych. Niewielkich Przedwiecznych;) Niebezinteresowne poświęcenie artystycznej duszy romantycznej. Niezupełnie szlachetne zamiary Neda, kandydata na samobójcę. Dar nieśmiertelności ponoć może otrzymać tylko połowa Naczynia – hipotetyczny rytuał wymaga także zabójstwa. Dobrowolnej ofiary śmiertelnej? W każdym razie Ned spodziewa się, że chcąc nie chcąc, w takim układzie życie postrada jeszcze Eli. Takie chucherko nie ma przecież szans z górami mięśni... Nie, dla przypadkowego adepta sztuki magicznej to nie jest takie oczywiste. Eli jako jedyny wybiega myślami daleko, bardzo daleko do przodu – układa w głowie scenariusz życia nieliczonego w śmiesznie skromnych dekadach – jakby za pewnik uznając pokonanie na oko silniejszej konkurencji. Zamordowanie Timothy'ego lub Olivera? A skąd przekonanie, że któryś z nich nie zechce się poświęcić? Jednemu życie już zdążyło zbrzydnąć - nieznośna monotonia codzienności bogacza - a drugiego, mocno poturbowanego przez sadystyczną Opatrzność, ogarniało już przemożne pragnienie przedwczesnego pożegnania z padołem łez i smutku. Tak czy owak, nad młodymi podróżnikami Roberta Silverberga wisi widmo śmierci, od którego na dobrą sprawę w każdej chwili mogą się uwolnić. Zawrócić... zanim zatrzasną się za nimi wrota odizolowanej świątyni czaszek? Droga do piekła na własne życzenie obrana? Niezupełnie, ale narratorzy tej magnetycznie specyficznej opowieści, liczą się z ryzykiem. Nie są aż tak naiwni (nie?), by nie rozpatrywać tego także w kategoriach „pchania się w paszczę lwa”, by twardo oszukiwać się bajeczkami(?) o dobrodusznych mnichach obdarowujących strudzonych podróżnych nieśmiertelnością. Nawet ten, który z pozoru bierze to lekko, który nawet nie próbuje ukryć rozbawienia deklarowaną wiarą dorosłych ludzi w obietnice jakiegoś fantasty sprzed wieków, zapewne dawno nieżyjącego autora Księgi Czaszek; nawet niemający szacunku dla wiary, niereformowalny ateista Timothy w rzeczywistości nie jest zupełnie wolny od obaw. Musi brać pod uwagę przynajmniej te przyziemne zagrożenia, jak najbardziej realne niebezpieczeństwa czyhające na pustyni. Szalona sekta czy błąkanie w morderczym upale... Złe przeczucia rosną z każdą pokonaną milą, ale determinacja uczestników tej ekspedycji nie słabnie. Pchani siłą rozpędu? Zobowiązaniami wobec kolegów? Albo tradycyjną przeklętą ciekawością, którą łatwo rozpalić, ale dużo trudniej zgasić. Wiara im nie wystarczy, łakną wiedzy. Niepodważalnego dowodu na wynalezienie „lekarstwa na śmierć”. Teoretyzowanie, gdybanie, deliberowanie. Autor nienarzucający się, czy jak kto woli niewyręczający wyobraźni czytelników. Zachęcający do pisania własnej „Księgi czaszek”, do wspólnego wznoszenia niebotycznej wieży z książek o kwartecie pretendującym do miana Naczynia. Wymagająca lektura w ciężkim klimacie beznadziei dość szczodrze doprawionym zwiewną niesamowitością. Nadnaturalność nieordynarnie zaznaczająca swą obecność, fantastyka polemiczna uznanego eksperta w dziedzinie science fiction. Z idealnym zakończeniem.
Utwór inny niż wszystkie. Opowieść w niebywale dużym stopniu zależna od czytelników. Edytowanie kształtów w programie Roberta Silverberga. Niebezpieczny eksperyment literacki, perfidne zagranie autora fantastyki naukowej. Bunt artysty z trwale przypiętą etykietką gatunkową? Prędzej próba – zresztą całkiem udana, o czym świadczą chociażby nominacje do prestiżowych nagród w dziedzinie fantastyki, abstrahując już od entuzjastycznych recenzji wielu zwolenników gatunku – zobrazowania pojemności science fiction. Pojemności nieograniczonej, nawet inwencją stwórcy danego świata przedstawionego. Kuriozum na skalę światową - „Księga czaszek” w pigułce. Potencjalna ambrozja miłośników epicko-poetycznych dziwolągów. Moja niedemoniczna uwodzicielka.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz