poniedziałek, 5 sierpnia 2024

„MaXXXine” (2024)

 
Los Angeles, rok 1985. W atmosferze strachu spowodowanej zbrodniczą działalnością Nocnego Prześladowcy i paniki części społeczeństwa wynikającej z niekontrolowanego wzrostu dostępności filmów pornograficznych i brutalnych horrorów, jedyna ocalała z masakry w Teksasie, Maxine Minx, nie ustaje w wysiłkach, by spełnić swoje marzenie o dołączeniu do największych gwiazd kina. W końcu dostaje rolę w „The Puritan II”, sequelu niskobudżetowego slashera, który w przeciwieństwie do swego poprzednika ma trafić na wielkie ekrany. Niedługo potem w jej życie bezpardonowo wkracza prywatny detektyw John Labat, który grozi ujawnianiem jej udziału w rzezi z 1979 roku, jeśli nie uda się na spotkanie z jego bezwzględnym przełożonym. Maxine nachodzą też detektywi Williams i Torres z Departamentu Policji w Los Angeles, nalegając na współpracę w sprawie zabójstw jej znajomych. Wygląda na to, że wszystko sprzysięgło się przeciwko kobiecie wytrwale goniącej za wieczną sławą.

Plakat filmu. „MaXXXine” 2024, A24, Motel Mojave, Access Entertainment

W marcu 2022 roku do publicznej wiadomości podano informację o pracy Ti Westa nad teoretycznym zwieńczeniem jego stylowej trylogii, sequelem retro slashera „X” (2022) – w tym samym roku uwolniono prequel „Pearl”, osadzony w innej epoce psychohorror w sosie slasherowym – a pół roku później na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto zaprezentowano krótki zwiastun „MaXXXine”, pierwszy oficjalny trailer wyświetlony po napisach końcowych „Pearl”. W styczniu 2023 roku Mia Goth, odtwórczyni roli głównej i współproducentka niekonwencjonalnego historycznego przeglądu Westa, ogłosiła, że scenariusz hollywoodzkich zmagań jedynej ocalałej z Massacre of X jest już gotowy, a zdjęcia główne odbyły się w następnym kwartale (kwiecień i maj) w Los Angeles; tak samo jak poprzednie odsłony cyklu pod renomowanym producenckim szyldem A24 (też główny dystrybutor filmu). W styczniu 2024 roku gruchnęła wiadomość o pozwie jednego z członków obsady aktorskiej „MaXXXine”, Jamesa Huntera, w którym zarzucał Mii Goth celowe kopnięcie go w głowę na planie filmu, co miało skutkować wstrząśnieniem mózgu oraz „szydzenie, wyśmiewanie i poniżanie”. Oskarżył też Ti Westa i A24 o bezprawne rozwiązanie stosunku pracy. Szeroko zakrojona dystrybucja kinową ruszyła w pierwszym tygodniu lipca 2024, a na platformy VOD „MaXXXine” trafiła niecały miesiąc później.

X” (2022), czyli „Teksańska masakra piłą mechaniczną” z 1979 roku. „Pearl” (2022), czyli „Czarnoksiężnik z Krainy Oz” w 1918 roku spotyka „Co się zdarzyło Baby Jane?”. „MaXXXine”, (2024) - notabene opatrzona złotą myślą Bette Davis „alias Jane Hudson - czyli „Pluję na twój grób” dogania „A Gun for Jennifer” w 1985 roku . Stylistyczna zabawa Ti Westa, twórcy między innymi „Domu diabła” (2009), „Śmiertelnej gorączki 2” (2009), „Zajazdu pod duchem” (2011) i „Ostatniego sakramentu” (2013), filmowca ukształtowanego choćby przez takie gatunkowe sławy, jak „Głęboka czerwień” Dario Argento, „Piątek trzynastego” Seana S. Cunninghama, „Martwe zło” Sama Raimiego, „Koszmar z ulicy Wiązów” Wesa Cravena i „Zły smak” Petera Jacksona. Maxine Miller/Minx w mieście rażących kontrastów, Mieście Aniołów i Demonów. Final girl z domniemanym zespołem stresu pourazowego na początku Złotej Ery VHS. List miłosny do exploitation/grindhouse films i włoskiego nurtu giallo wspominający terror osobnika, któremu nadano przydomek Night Stalker (seryjny morderca Richard Ramirez) i „expeditio generalis”, mobilizacja amerykańskiej brygady obrońców cudzej moralności. Obywatelska inicjatywa wymierzona w twórców filmów rzekomo demoralizujących amerykańskie społeczeństwo: seksualizacja i brutalizacja. Autentyczne tło fikcyjnej opowieści o straumatyzowanej jednostce walczącej o życie, na które zasługuje. Z prologu „MaXXXine” w reżyserii i na podstawie scenariusza Ti Westa (odpowiadał też za montaż i dołączył do zespołu producenckiego) wiemy, że głównej bohaterce już w dzieciństwie wpajano, iż nie powinna zadowalać się półśrodkami; powinna za wszelką cenę dążyć do spełnienia swego(?) Amerykańskiego Snu. Niezaspokojona ambicja, żądza nieutalentowanego rodzica? Pragnienie sławy przelane na bezbronną istotę? Sześć lat po krwawych wydarzeniach w odizolowanym zakątku Teksasu, Maxine ma już status gwiazdy, ale nie o taką rozpoznawalność jej chodziło. Zawsze chciała grać w „prawdziwych filmach”, a po przekroczeniu trzydziestki ten apetyt jeszcze się nasilił, bo w branży porno czekają ją już tylko przerażające (tj. okropna perspektywa dla Maxine Minx) role „przekwitłych kwiatuszków” w akcji (MILF; mother/mom I'd like to fuck). Wybitne popisy aktorskie na castingach torpeduje jej doświadczenie zawodowe, którego nawet nie próbuje ukryć - przechwałki o wielkich osiągnięciach w „sztuce filmowej” na pierwszym ujawnionym przesłuchaniu „nowej Marilyn Chambers” („Wściekłość” Davida Cronenberga), choć pewnie wkurzyłaby się za to porównanie; dobrze, że nie mam cojones, bo Maxine wsławiła się w orchidektomii radykalnej. Zdecydowanie wolałaby być kojarzona z Jamie Lee Curtis („Halloween” Johna Carpentera), a jeszcze lepiej Brooke Shields („Alicjo, słodka Alicjo” Alfreda Sole). Królowa Krzyku Mia Goth wcielająca się w Królową Krzyku Maxine Minx? Albo blondynkę (ducha) Alfreda Hitchcocka. Spadkobiercy niedoścignionego mistrza suspensu zaskoczyli reżysera „MaXXXine” pozytywnym rozpatrzeniem jego prośby o udostępnienie legendarnego planu zdjęciowego - cudownie surrealistyczne przeżycie Ti Westa. UWAGA SPOILER Bates Motel, naturalnie w pakiecie z górującym nad nim ponurym domostwem szalonej mamuśki. Wyjątkowy hołd dla „Psychozy” Alfreda Hitchcocka idealnie korespondujący z krótką rozmową o tym prekursorze kina slash KONIEC SPOILERA z traumatycznej przeszłości tytułowej final girl, bardziej przypominającej Jennifer Hills z „Pluję na twój grób” Meira Zarchiego niż Laurie Strode z „Halloween” Johna Carpentera. Archetyp postaci mścicielki, czy jak kto woli wymierzającej sprawiedliwość na własną rękę z podgatunku rape and revenge pięknie wcinający się w archetyp final girl.

Plakat filmu. „MaXXXine” 2024, A24, Motel Mojave, Access Entertainment

Overlook Hotel Ti Westa. Światowa stolica filmowa czołową antybohaterką „Maxxxine” - w prezentacji miasta wykorzystano dzielenie ekranu, nieodmiennie przywodzące mi na myśl twórczość Briana De Palmy. Fasadowe idylliczne miasteczko i brutalna rzeczywistość. Szambo skropione Chanel No. 5. Wystawne bankiety, uroczyste premiery; limuzyny, czerwone dywany, tłumy paparazzi, eleganckie i wyzywające stroje od najlepszych projektantów. A obok (i pod brokatową fasadą Hollywood) jawna przemoc, lepki brud, niewyobrażalny smród i potworne ubóstwo. Młodzi ludzie szukający zaczepki na zatłoczonych chodnikach, zorganizowane grupy przestępcze, prostytutki, żebrzący bezdomni, nożownicy, zboczeńcy, ćpuny, złodzieje, nieuchwytni seryjni mordercy... i diabelnie ambitna panna ze spluwą. Kastratorka zaczepiana przez kolesia z „Piątku trzynastego” Seana S. Cunninghama, tj. prywatnego detektywa Johna Labata widowiskowo odegranego przez Kevina Bacona. Przekupny drań igrający z ogniem, śliska gnida stająca na drodze do należnej sławy Maxine Miller/Minx. A jakby tego było mało przyczepiły się do niej pajace z Departamentu Policji Los Angeles, samozwańczy obrońcy uciśnionych, którym chyba naprawdę się wydaje, że mogą pomóc sobie nawzajem. Detektywi Williams i Torres (urocze występy Michelle Monaghan i Bobby'ego Cannavale) wychodzą z założenia, że Maxine posiada istotne informacje na temat prowadzonej przez nich sprawy wątpliwie rytualnych morderstw. Polowania na ludzi z otoczenia nowej protegowanej Elizabeth Bender (intrygująca rola Elizabeth Debicki), wymagającej reżyserki obecnie pracującej nas sequelem slashera „The Puritan”. Zdaniem tutejszego Randy'ego Meeksa (naczelny ekspert z pierwszych trzech odsłon „Krzyku” Wesa Cravena), przyjaciela Maxine pracującego w sklepie z kasetami wideo, część pierwsza w przyszłości obrośnie niemałym kultem i wcale się nie zdziwi, jeśli kontynuacja przebije poprzedniczkę. Dobrą wróżbą nie jest dla niego dużo większy budżet „The Puritan II” ani planowana dystrybucja kinowa (poprzednia odsłona tej krwawej historii trafiła bezpośrednio na rynek VHS), tylko znająca się na rzeczy reżyserka, która najwyraźniej za punkt honoru postawiła sobie umacnianie pozycji kobiet w branży filmowej. Przecieranie szlaków takim nieoszlifowanym diamentom jak Maxine Minx. Kobieta znająca swoją wartość (oj, znająca), ale przez natrętne wspomnienia z masakry w Teksasie, upierdliwe gliny i prześladowcę na zlecenie może nie sprostać oczekiwaniom ponoć łatwo wpadającej w gniew Wielkiej Elizabeth. Najszerzej komentowaną sceną (właściwie ujęcie) drapieżnej „MaXXXine” Ti Westa – jednych zachwyciła, innych oburzyła – jest „mizandryczna obrona własna”, sadystyczna „pieszczota” sprawiona przez napadniętą pannicę, która widać nie okłamała swojej koleżanki. Faktycznie potrafi o siebie zadbać:) Rozciąganie jąder w lekko psującym efekt czerwonym świetle, które przypomniało mi inną „zabawę” z męskim przyrodzeniem, w obskurnej siedzibie fikcyjnego tajnego stowarzyszenia Elia Rotha („Hostel 2” z 2007 roku). Ten nieszczęsny reflektor lepiej wpasował mi się w shop invasion zabójcy „bez twarzy” w wymownych rękawiczkach – makabra podniesiona do rangi artyzmu, coś dla turpistów, fanów nurtu giallo i miłośników „Psychozy” Alfreda Hitchcocka, a przynajmniej ja nie mogłam się oprzeć skojarzeniom z pamiętnym zdarzeniem na schodach w domostwie Batesów. Choć Ti Westowi od początku zależało na zachowaniu odrębności dzieł tworzących jego stylistycznie zróżnicowany tryptyk – mozaika prądów artystycznych, gigantycznych fal na bezkresnym oceanie horroru i thrillera – pokusił się o parę drobnych nawiązań do „X” i „Pearl” (m.in. taniec małej Maxine na początku filmu, znak z napisem „X FACTOR”, porcelanowa gęś) i przynajmniej jedno większe. UWAGA SPOILER Mam na myśli niepokojącą metamorfozę nowej amerykańskiej gwiazdy i prawdziwej bohaterki (porozumiewawczy uśmiech Ghostafce'a z „Krzyku 4” Wesa Cravena?), która spełniła nieśmiałe zapowiedzi scenarzysty - ukryte wskazówki („crush” przewijające się w dialogach) odnośnie spektakularnej śmierci - jak w „Skanerach” Davida Cronenberga - zdrowo rąbniętego przywódcy sekty spotykającej się w willi w ustronnym zakątku Hollywood Hills. Sabat czarowników, którzy bogów pomylili KONIEC SPOILERA.

Szorstka faktura, rozgorączkowany montaż, synth-popowa muzyka, stosownie ponaciągana fabuła, ujmująco tandetne rekwizyty i szalenie efektowne kompozycje. Utwór z histrionicznym zaburzeniem osobowości:) Trzeci element monumentum aere perennius Ti Westa. Ponoć ostatni... Bezwstydny kult brzydoty; laurka dla podłego kina, wedle obiegowej opinii, wybieranego przez psychopatów, zboczeńców i innych dewiantów. Sprytnie zatytułowana deklaracja miłości do exploitation films z pozdrowieniami dla zaciekłych obrońców moralności. Genialna „MaXXXine”. Sex, drugs, rock'n'roll & killers!

1 komentarz:

  1. Oglądałem 2 dni temu. Powiem tak - najlepszy z przereklamowanej jak dla mnie trylogii. X było slasherem pozbawionym uroku slashera - mały killcount i ogólnie jakiś tako średnio ciekawy. 5,5/10. Pearl - Mia Goth pokazała klasę. Jej monolog przy stole był świetny, ale co z tego skoro reszta filmu była ultranudna. 4/10.
    Maxxxine była bardzo dobra... do czasu trzeciego aktu. Kompletnie nie podobał mi się finał (nie licząc niezłego killa), ale tożsamość killera to kompletny żart.
    Jednak fajnie się oglądało (najciekawiej z trzech filmów), do tego fajna ścieżka audio oraz klimacik. Byłoby 7, ale za to faux pas jakim jest finał jest zaledwie 6. Niewykorzystany potencjał.

    OdpowiedzUsuń