Catherine Spages po rozwodzie z mężem, Dominickiem, samotnie wychowuje dziewięcioletnią
Karen i dwunastoletnią Alice. Młodsza właśnie przygotowuje się do Pierwszej
Komunii, a uwaga, jaką poświęca jej matka wzbudza zazdrość u Alice. W trakcie
nabożeństwa Karen zostaje zamordowana przez zamaskowanego oprawcę w żółtym
ortalionowym płaszczu i prostej masce. Podejrzenia policji koncentrują się na
Alice, czemu nie chce dać wiary jej ojciec. Dom, po pogrzebie młodszej córki
postanawia zostać u zrozpaczonej Catherine, aby służyć jej duchowym wsparciem i
na własną rękę odnaleźć mordercę.
Amerykański horror, wpisujący się w estetykę giallo, wyreżyserowany przez Alfreda Sole. Mężczyzna debiutował w
1972 roku erotyczną produkcją zatytułowaną „Deep Sleep”, którą wycofano z kin,
pod zarzutem nieprzyzwoitości i przejęto wszystkie kopie. Jego drugi obraz, „Alicjo,
słodka Alicjo” również nie przeszedł bez echa. Widzowie zarzucali mu anty-katolicyzm,
co ostatecznie doprowadziło do ekskomuniki Sole z diecezji w Paterson w stanie
New Jersey. Moim zdaniem chrześcijanie nie do końca zrozumieli zamysł scenariusza,
napisanego przez reżysera i Rosemary Ritvo, który owszem nie ukazał kościoła
(jako budynku) w dobrym świetle, ale ducha wspólnoty już tak.
Właściwą akcję filmu zapoczątkowuje brutalne morderstwo dziewięcioletniej
Karen, w kościele, tuż przed przyjęciem przez nią Pierwszej Komunii.
Zamaskowany oprawca w żółtym ortalionowym płaszczu dusi ją, wkłada do drewnianej
skrzyni i podpala. Dym alarmuje wiernych, a główną podejrzaną z miejsca staje
się siostra denatki, dwunastoletnia Alice, którą znaleziono z woalem należącym
do zamordowanej. Chwilę po zabójstwie twórcy celowo kierują kamerę na rzeźbę
Chrystusa, akcentując bluźnierczy wymiar czynu zabójcy oraz gdzieś w podtekście
dając widzom do zrozumienia, że kościół nie jest bezpieczną przystanią, wolną
od występku, że nie istnieje taka świętość, która nie może zostać skalana przez
człowieka. Zaraz po tym punkcie kulminacyjnym fabuła będzie rozgrywać się
dwutorowo. Scenariusz skupi się zarówno na śledztwie policji, jak i bardziej
kameralnej, osobistej tragedii rodziny Spages. Zrozpaczona Catherine, mimo
rozpaczy po stracie młodszej córki całą energię skieruje na stawanie w obronie
Alice, szczególnie mocno napiętnowanej przez jej ciotkę Annie. A ojciec dziewczynki,
Dom, na własną rękę zacznie szukać mordercy. Spora część scenariusza zostanie
poświęcona tytułowej bohaterce, moim zdaniem zbyt wyegzaltowanej w tej roli
Pauli E. Sheppard, ze szczególnym wskazaniem na jej niepokojącą manię
zbieractwa i relację z otyłym sąsiadem o zapędach pedofilskich. To pierwsze będzie
mieć szczególne znacznie dla właściwej interpretacji finalnego ujęcia, ale
nieco wcześniej ma za zadanie skierować wszystkie podejrzenia na Alice.
Dziewczynka przechowuje w piwnicy prostą, acz jakże niepokojącą maskę, którą
wkłada również morderca, słoik z robactwem, lalkę skradzioną siostrze i wiele
innych, świadczących o jej winie przedmiotów. Ponadto drugi, najkrwawszy, ale
bez przesady atak zabójcy na ciotkę Alice następuje zaraz po ich kłótni i
włożeniu na twarz maski przez dziewczynkę. Jak dla mnie te i inne sygnały
wysyłane przez twórców były, aż nazbyt nachalne, co przyczyniło się do tego, że
ani przez chwilę nie podejrzewałam lekko zaburzonej Alice. O wiele bardziej
Sole zaskoczyłby mnie w końcówce, gdyby wcześniej nie podrzucał tak
jednoznacznych tropów, na które jestem o tym przekonana, żaden wielbiciel
kryminałów nie da się złapać.
Interakcje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są jednym z integralnych
elementów tej produkcji. Ale chociaż w rodzinie Spages sporo się dzieje w moim
odczuciu szczególne znaczenie ma postać księdza Toma, który służy wszelką
pomocą swoim parafianom. Odniosłam wrażenie, że za pośrednictwem tej osoby Sole
chciał wyrazić swoją wdzięczność do takich duchownych, będących prawdziwym
skarbem kościoła. Katolicy, pikietujący tę produkcję chyba nie zauważyli rysu
psychologicznego tego gotowego do wszelkich poświęceń dla swoich wiernych
księdza, będącego przeciwwagą dla destrukcyjnego fanatyzmu. Bo to właśnie
fanatyzm jest obiektem ataku Sole - nie katolicyzm, który w tym filmie jawił mi
się, jako taka jedna szczęśliwa wspólnota, zaburzona przez chorą jednostkę. Abstrahując
jednak od relacji międzyludzkich „Alicjo, słodka Alicjo” posiada również sporo
stricte horrorowych elementów, znakomicie skompilowanych w jeden jakże
niepokojący obraz. Lekko surowy i delikatnie mroczny klimat najsilniej potęguje
fenomenalna ścieżka dźwiękowa, składająca się z różnorodnych kawałków.
Skomponował ją Stephen Lawrence, osiągając szczyt geniuszu przede wszystkim w
chwilach urozmaicania dźwięków hipnotyzującym kobiecym szeptem. Biorąc pod
uwagę fakt, że produkcja wpisuje się do nurtu giallo nie zabrakło też scen mordów. I choć duszenie, podpalanie,
dźganie nożem i miażdżenie twarzy przedstawiono z maksymalną minimalizacją
drastyczności ten brak przesady w epatowaniu makabrą zadziałał na plus. O wiele
silniej potęgował moje emocje, niż bryzgająca zewsząd posoka, będąca domeną
filmów gore. Żeby tego było mało w „Alicjo,
słodka Alicjo” makabra często szła w parze z czystą grozą, szczególnie
akcentowaną tą przerażającą maską oprawcy, ale też klimatem i szargającą nerwy
ścieżką dźwiękową. Co ciekawe krytycy najbardziej docenili bezkrwawą scenę,
zamknięcia Karen w magazynie, zamieszczając ją na 89 miejscu 100 najstraszniejszych
filmowych momentów, opracowanych przez telewizję kablową Bravo. I z tą decyzją
całkowicie się zgadzam, bo już dawno nie widziałam równie dobrze rozpisanej
sekwencji, która zaskoczyłaby mnie z taką mocą, jak nagły atak Alicji na swoją
przerażoną młodszą siostrę.
Chociaż od początku seansu byłam przekonana, że należy brać przykład z Doma
i samemu poszukiwać mordercy, nie bacząc na nachalne tropy podrzucane przez
twórców, nie udało mi się rozszyfrować personaliów oprawcy. Co ciekawe, twórcy
nie wyjawiają ich w finale, tylko dużo wcześniej, przez co możemy z łatwością
domyślić się motywów, które kierowały poczynaniami zabójcy. Samo jego obłudne
zachowanie dużo nam mówi. W konfesjonale, aby odsunąć od siebie podejrzenia
naprędce wymyśla grzechy i zawsze przystępuje do komunii, będąc przekonanym o
słuszności swoich czynów. W końcu działa dla dobra kościoła… A przynajmniej tak
myśli. Osobowością tej postaci Sole daje jasno do zrozumienia odbiorcom, jak
zgubna może być nienaturalnie silna wiara, rozumiana na swój własny sposób. Interpretacje
wymiaru duchowego przez zaburzone jednostki mogą przyczynić się nie tylko do
zguby niewinnych osób, ale też kościelnej wspólnoty. A przynajmniej ja tak to
rozumiem – nie jak oskarżycielski palec wymierzony w ogół chrześcijaństwa. W
każdym razie, jakkolwiek byśmy sobie fabuły tego filmu nie interpretowali jedno
jest pewne: to nie jest niewymagająca myślenia, głupkowata rąbanka. Sole pretendował
do czegoś głębszego i w moim pojmowaniu całkowicie się z tego wywiązał.
„Alicjo, słodka Alicjo” to jeden z tego rodzaju horrorów, które przeżywa
się całym sobą. Pozbawiony porywającej akcji, zniesmaczających scen mordów i
efektów specjalnych na rzecz dojrzałych relacji międzyludzkich, niezapomnianego
klimatu i jakże niepokojącego przebrania i mentalności mordercy. Giallo z drugim dnem, w którego trzeba
się wczuć, aby w pełni odebrać jego kunszt. I pomyśleć, że tyle grozy można
widzom przekazać z wykorzystaniem minimalnego budżetu… To chyba najdobitniej
świadczy o niemałym talencie Alfreda Sole.
Mnie bardzo podoba się sam tytuł, ponieważ jestem fanką gry Alice Madness Returnss i tak jakoś mi się skojarzyło. Nabrałam chęci na obejrzenie tego filmu, a po Twojej recenzji wiem, ze będzie to dobry wybór :)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się, choć oglądałam go dawno temu. Miał ciekawy klimat, no i spodobała mi się sama postać Alice- taka niepokojąca sama w sobie. Teraz zamierzam zrobić powtórkę i film już czaka, aby obejrzeć go ponownie.
OdpowiedzUsuńPierwszy, nagrany jeszcze za dzieciaka na VHS, mój "mocny" film, po którym chęć krwawych wrażeń zaprowadziła mnie do Freddiego z ul. Wiązów :) duży sentyment z jednym ale-nie nagrałam go do końca i zakończenia nie znam :)
OdpowiedzUsuńDroga Pani. Jestem grzesznym i pełnym wad człowiekiem ale katolikiem , chrześcijaninem. Ale niesamowicie wkurwia mnie (głównie) pani płytki i prymitywny stosunek do chrześcijan. Jest pani empatyczna wobec zwierząt co widać po reklamie fundacji. Zarazem każde mordowanie w otoczce czy z elementami chrześcijaństwa uzasadni , uargumentuje pani. Pani wie lepiej od katolików czy powinni czuć się urażeni czy nie. Przecież tak po ludzku kościół to dom Boży, poświęcone miejsce. Co to za geniusz scenariuszowski wymyśleć morderstwo dziecka w trakcie mszy świętej podczas pierwszej komunii świętej ( świętej nie przeszło pani przez długopis) ? No moje zdanie jest takie że pojeb to wymyślił. Ktoś nie potrafi stworzyć czegoś pięknego to tworzy gówno. Jak by pani odebrała horror z elementami biografii w którym pani ojciec w trakcie ślubu morduje pani matkę ? Albo w czasie tej samej uroczystości wypruwa z brzucha pani matki - (jak to się teraz nazywa?) pani płód czy pani zygotę ? Gdyby było to poparte logicznym i wiarygodnym scenariuszem ?
OdpowiedzUsuńNa dodatek ( jako osoba wnioskując z tekstów nie "identyfikująca się z nauczaniem Jezusa" - chyba że źle odebrałem panią) potrafi pani rozpoznać którzy katolicy są fanatykami a którzy "prawdziwym skarbem kościoła".
Jeżeli 1977 to rocznik to w tym wieku powinna pani odczuwać objawy empatii wobec ludzi. Chyba że nadal 27 lat jak jest napisane to trzeba będzie pozostać przy empatii dla zwierząt ( bo pewnie nie byłaby pani Fanką horrorów w których mordowane by były kochane zwierzęta)
Mam nadzieję że dwa wulgaryzmy nie uraziły pani jako osoby egzaltującej się dekapitacjami i szlachtowaniami.
Bardzo dobry horror. Taki nietypowy, bo o dziewczynce która zamiast tak jak inne dzieci pójść do Pierwszej Komunii Świętej zostaje zamordowana. Niesamowicie wciągający i klimatyczny film, którego nie sposób zapomnieć. Brooke Shields w swojej kreacji życia - pozornie słodkiej Alicji. Osoby z jej najbliższego otoczenia też pomału dostają jobla i zaczynają robić krzywdę przypadkowym ludziom. Zastanawiające, a zarazem interesujące. Takich fajnych filmów dzisiaj zdecydowanie nie robią. 8/10
OdpowiedzUsuń