Pierwszy zbiór opowiadań Stephena Kinga, po raz pierwszy wydany w 1978
roku. Dwadzieścia niepokojących historii, nawiązujących zarówno do klasyki
horroru, jak i b-klasowych wariacji, które udowadniają, że ramy tego gatunku są
praktycznie nieograniczone. Siedem opowiadań z „Nocnej zmiany” zekranizowano,
oczywiście nie licząc tych tekstów, które zainspirowały tak zwane „Dolar Babies”.
Termin ów ukuł sam Stephen King na potrzeby niskobudżetowych krótkometrażówek, kręconych
głównie przez studentów i początkujących filmowców. „Nocna zmiana” powstała w
początkowym i zarówno szczytowym okresie kariery niekoronowanego mistrza
literatury grozy i moim skromnym zdaniem jest najlepszym zbiorkiem w dorobku
Kinga. „Marzenia i koszmary”, „Wszystko jest względne”, „Szkieletowa załoga” i „Po
zachodzie słońca” nie mogą się równać z geniuszem „Nocnej zmiany”. Wstęp
Stephena Kinga, traktujący o strachu i psychice wielbicieli horrorów, napisany
z tak głęboką miłością go gatunku jest swego rodzaju zaczątkiem „traktatu” o
literaturze i kinie grozy, wydanym w 1981 roku pt. „Danse Macabre”, ale przede
wszystkim daje nam przedsmak tego, z czym autor skonfrontuje nas w każdym
opowiadaniu – koszmarkami zrodzonymi z wyobraźni nie tyle mistrza pióra, co
wielkiego fana gatunku, który jak nikt inny zna jego prawidła i co
najważniejsze potrafi je należycie opisać. „Nocna zmiana” jest bez wątpienia
najlepszym, najrówniejszym zbiorem opowiadań, jaki dotychczas wpadł w moje ręce.
Tak wysokiego poziomu fabularnego i narracyjnego próżno szukać nawet w innych
zbiorkach Stephena Kinga, nie wspominając już o innych pisarzach.
Tematyka opowiadań
z „Nocnej zmiany” jest tak zróżnicowana, że można domniemywać, iż absolutnie
każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Gdybym miała z tej plejady perełek wyłowić
swojego faworyta to postawiłabym na „Dzieci kukurydzy”, które doczekały
się znakomitej adaptacji w roku 1984 i ekranizacji w 2009 (nie licząc
niezliczonych sequeli pierwszej wersji filmowej). Klimat, jaki King odmalował w
tym opowiadanku – wyludniona droga w Nebrasce, rozległe pola kukurydzy i prawie
wymarłe małe miasteczko – jest kwintesencją tego pisarza. Absolutnie nikt nie
potrafi równie sugestywnie oddać ducha głębokiej prowincji, łącząc go z czystym
złem, w tym przypadku gnieżdżącym się w polach kukurydzy i oddziaływującym na
psychikę dzieci. Jeśli któraś z filmowych wersji tej historii przypadła wam do
gustu to koniecznie przeczytajcie opowiadanie – choćby po to, aby przekonać
się, że żadna produkcja nie dorówna prozie Kinga, żeby nie wiadomo jak wierna
jej była.
Kolejnym hitem
jest „Czarny
Lud”, bezpośrednio nawiązujący do wiecznie żywej w Stanach
Zjednoczonych legendy o Boogeymanie. Niebywale wzruszająca i okrutna opowieść o
mężczyźnie, któremu upiór z szafy odbiera trójkę dzieci.
„Czasami wracają”, zekranizowane w 1991 roku to mrożąca krew w żyłach historia o nauczycielu, który po latach
staje oko w oko ze zmarłymi przed laty mordercami swojego braciszka. Kolejnymi
tekstami, które doczekały się swoich filmowych wersji jest krwawa „Magiel”
i b-klasowa „Cmentarna szychta”,
opowiadająca o wojnie z przerośniętymi szczurami.
„Ciężarówki” przeniesiono na
ekran dwukrotnie. Pierwsze podejście należało do samego Stephena Kinga, ale jego
„Maksymalne przyśpieszenie” spotkało się z nieubłaganą krytyką zarówno znawców
kina grozy, jak i wielbicieli jego prozy (moim zdaniem troszkę niesłusznie).
Readaptację z 1997 roku zatytułowaną „Trucks” wyreżyserował Chris Thomson. Samo
opowiadanie jest tak dalece pomysłowe i znakomicie napisane, że wprost ciężko
się oderwać. Ot, stajemy twarzą w twarz z morderczymi samochodami, które
pewnego dnia wyrywają się spod kontroli ludzi, aby siać terror na ulicach
Stanów Zjednoczonych. Z podobnej tematyki King skorzysta w powieści „Christine”
w 1983 roku.
Opowiadania „Gzyms”
i „Quitters
Inc.” w filmowych wersjach weszły w skład trzysegmentowej antologii
zatytułowanej „’Oko kota”. To pierwsze opowiada o pewnym tenisiście, który odbija
bogatemu hazardziście żonę. Żeby ją utrzymać musi sprostać rzuconemu wyzwaniu –
wędrówki w koło budynku po wąskim gzymsie. Pomysł bardzo ciekawy, ale ryzykowna
przechadzka głównego bohatera w iście ekstremalnych warunkach chwilami jest
odrobinę nużąca. Dużo lepiej prezentuje się, moim zdaniem jedno z najlepszych
opowiadań w tym zbiorze „Quitters Inc.”, traktujące o pewnej organizacji, która
z prawie stuprocentową skutecznością zniechęca nałogowych palaczy do papierosów.
Metody, jakie stosują są proste – zapalisz to skrzywdzimy twoich bliskich.
Któż, by nie rzucił w obliczu takiego ultimatum? :) Niezapomniana fabuła,
ciekawi bohaterowie i przede wszystkim wciągający styl tego tekstu sprawiają,
że nie sposób się od niego oderwać!
Dwa niezwykle
nastrojowe opowiadania nawiązują do kultowej powieści Stephena Kinga pt. „Miasteczko Salem”. „Dola Jeruzalem” jest jej prequelem, a „Ktoś na drodze”
sequelem. Pierwszy tekst utrzymano w niepokojącej atmosferze XIX wieku,
dotykając nie tylko wampiryzmu, ale również czarnej magii. Natomiast drugie
opowiadanie to już typowy Stephen King – śnieżyca na prowincji i trójka śmiałków,
która rusza na z góry skazane na niepowodzenie poszukiwania kobiety i małej dziewczynki,
które niechcący utknęły w pobliżu nawiedzonego, spalonego przed laty miasteczka
Jeruzalem. Jedynie Bram Stoker potrafił w tak znakomitym stylu łączyć gęsty
klimat nadnaturalnego zagrożenia z przerażającymi sylwetkami tak zwanych
wiecznie żywych.
„Truskawkowa
wiosna” rozbudza wyobraźnię nie tyle fabułą, co mistyczną scenerią. Skąpany w
gęstej mgle akademik, na terenie którego żeruje seryjny morderca. King postawił
tutaj na suspens i zaskakujące zakończenie, ale nie zapomniał, w jakim gatunku
ma się poruszać, o czym przekona się każdy, kto skonfrontuje się z atmosferą
tak zwanej truskawkowej wiosny.
Drugim opartym na
suspensie opowiadaniem jest „Człowiek, który kochał kwiaty”,
który miażdży zakończeniem, ale mocno przynudza zawiązaniem akcji.
Choć „Nocna
zmiana” w zamyśle miała poruszać się w estetyce grozy autor chwilami odrobinę
wyłamywał się ze ścisłych ram gatunku, próbując wzruszyć czytelników zamiast
straszyć. Niektórzy wielbiciele horrorów mogą poczuć się troszkę rozczarowani
takimi odskoczniami”, ale ja byłam jak najbardziej zadowolona. „Nocny
przypływ” to zapowiedź „Bastionu”, który wyszedł w tym samym roku, co „Nocna
zmiana”, opowiadający o samotności grupki młodych ludzi, którzy przeżyli
apokalipsę, ale są skazani na egzystencję z ciągłą świadomością czyhającego na
nich widma śmierci.
„Wiem, czego ci
potrzeba” to zgrabna historyjka o pewnym nietypowym stalkerze,
który pozostawia w czytelnikach głębokie współczucie, nie tyle do ofiary
prześladowań, co samego oprawcy.
„Ostatni szczebel
w drabinie” zderza sielskie dzieciństwo z okrutną dorosłością, a „Kobieta
na sali” to typowe spojrzenie na problem eutanazji. Opowieść o
rozpaczliwej miłości, która wymusza na ludziach nieakceptowane przez społeczeństwo
zachowania.
Nie tylko „Cmentarna
szychta” nawiązuje do fenomenu literatury b-klasowej. Moim zdaniem najlepszą
tego typu historią jest „Szara materia”, opowiadająca o
człowieku, który pod wpływem piwa zamienia się w morderczą galaretę. Troszkę
mniej udane jest opowiadanie zatytułowane „Jestem bramą”, mówiące o
kosmonaucie, który podczas jednej kosmicznej wyprawy został zainfekowany dziwną
chorobą. Otóż, jego dłonie zaczęły żyć własnym życiem, dopuszczając się
straszliwych czynów.
Zwariowany „Kosiarz
trawy” to już taka typowa jazda bez trzymanki,
humorystyczno-makabryczna opowieść o posilającym się skoszoną trawą i
szczątkami kretów roznegliżowanym kosiarzu.
I na koniec moim
zdaniem najsłabszy tekst pt. „Pole walki”, które w jakże
rozwlekły sposób opisuje niecodzienną wojnę człowieka z ożywionymi zabawkami.
Literatura wojenna w wersji mikro, niemiłosiernie nużąca szczegółami z pola
walki.
Jak już
wspominałam „Nocna zmiana” to zdecydowanie najlepszy zbiór opowiadań, jaki do
tej pory dane mi było przeczytać. Takiej dawki grozy i wzruszenia próżno szukać
w innych tego typu książkach Stephena Kinga, co tylko dodatkowo udowadnia, że
początki jego pisarskiej kariery nie mogą się równać z miernym poziomem jego
najnowszej prozy. Każdy wielbiciel literatury grozy ma wręcz obowiązek chociaż raz
w życiu sięgnąć po „Nocną zmianę”, choćby po to, aby na własnej skórze
sprawdzić, dlaczego filmowcy tak często ekranizowali teksty zamieszczone w tym
zbiorze. No, chyba, że nie toleruje twórczości tego autora – wówczas radzę
trzymać się od tej książki z daleka, bo jest kwintesencją jego stylu i
podejścia do gatunku.
Świetne.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu też o tym zbiorze pisałem. Również bardzo go sobie cenię, zawiera w sobie całą masę świetnych kawałków - przy pierwszym podejściu kilka opowiadań dosłownie mną wstrząsnęło, piękne uczucie :)
OdpowiedzUsuńFajny zbiorek, może nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu (nieco dziwny i pokręcony "Kosiarz trawy" na przykład), ale jako całość zbiór prezentuje się nadzwyczaj dobrze:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię zbiory opowiadań Kinga. Ten mi się podobał i wciągnął dość mocno. I chyba nie potrafię na dzień dzisiejszy wybrać swojego ulubionego zbiorku tego autora, bo w każdym znajduję coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńPrzy przeczytaniu " Jestem bramą " poczułem niepokój ... Wg mnie bardzo udane opowiadanie.
OdpowiedzUsuń