niedziela, 8 listopada 2015

Paula Hawkins „Dziewczyna z pociągu”


Alkoholiczka, Rachel Watson, od poniedziałku do piątku jeździ tym samym pociągiem. Jego trasa przebiega nieopodal jej dawnego domu, w którym mieszkała wraz z mężem Tomem. Teraz mężczyzna zajmuje to lokum z nową żoną i córeczką, a Rachel nadal nie może pogodzić się z tą stratą. Poza swoim dawnym domem kobieta skupia również uwagę na sąsiednim budynku, zajmowanym przez młode małżeństwo. Ilekroć pociąg zatrzymuje się przed semaforem Rachel ma okazję dostrzec drobne szczegóły z ich życia, na podstawie których kreuje w swoim umyśle własny, wyimaginowany obraz ich beztroskiej egzystencji. Do czasu, aż zachowanie nieznajomej kobiety burzy te wyobrażenia. Przez ułamek sekundy Rachel dostrzega coś, co drastycznie zmienia jej pojmowanie owego małżeństwa. Na domiar złego niedługo potem ich nazwiska trafiają na czołówki gazet w związku ze wstrząsającą sprawą kryminalną, uświadamiając Rachel, że wbrew sobie stała się częścią tej intrygi.

Urodzona i wychowana w Harare w Zimbabwe, od 1989 roku mieszkająca w Londynie, była dziennikarka „The Times”, Paula Hawkins, długo musiała czekać na przełom w swojej karierze pisarskiej. Ekonomiczny poradnik i powieść romantyczna pod tytułem „Confessions of a Reluctant Recessionista”, napisana pod pseudonimem Amy Silver nie przyniosły jej wielkiego rozgłosu. Dopiero wydany w 2015 roku thriller psychologiczny wdarł się na czołówki list bestsellerów, stając się prawdziwym hitem literackim na arenie międzynarodowej. Światowy rozgłos i miliony sprzedanych egzemplarzy zaprocentowały zakupieniem praw do ekranizacji przez wytwórnię DreamWorks. Jeśli plany nie ulegną zmianie film ma się ukazać w 2016 roku, a za reżyserię będzie odpowiedzialny Tate Taylor.

Z pozycjami z list bestsellerów bywa różnie – kierując się niniejszymi rankingami można natrafić na naprawdę wyjątkową książkę, ale bywa również, że komercyjny sukces powieści jest zupełnie niezrozumiały. Dlatego też z dużym sceptycyzmem podchodziłam do osławionego thrillera psychologicznego Pauli Hawkins, do końca nie ufając nawet entuzjastycznym opiniom tak zacnych autorów, jak Stephen King, czy Tess Gerritsen. Miałam obawy, że nieznana mi dotychczas pisarka nie sprosta regułom gatunku, że komercyjny sukces „Dziewczyny z pociągu” w dużej mierze był jedynie efektem udanej kampanii reklamowej. Na szczęście nauczyłam się już ignorować swój pesymizm na tyle, żeby nie rzutował na wybór lektur, dawać szansę nieznanym mi autorom pomimo alarmujących dzwonków rozbrzmiewających w mojej głowie. Na szczęście, bo w przeciwnym razie przegapiłabym książkę, która istotnie wyróżnia się na tle innych współczesnych thrillerów literackich i której popularność wydaje się nie być nawet w najmniejszym stopniu przesadzona.

„Dziewczyna z pociągu” to w wielkim skrócie zbiór wszystkiego, co najlepsze w thrillerze psychologicznym. Niemalże całkowicie dopracowany w najdrobniejszych szczegółach prawdziwy popis pisarskiego kunsztu, w którym nic nie jest takie, na jakie wygląda. Oczywiście, paru niedociągnięć również nie zabrakło, ale biorąc pod uwagę fakt, że Hawkins dotychczas nie miała żadnego doświadczenia w tym gatunku zaskakuje tak niewielka ilość mankamentów. Czytając tę powieść nie mogłam zrozumieć, dlaczego tyle czasu zajęło jej odnalezienie swojej niszy na rynku literackim, jakim cudem odkryła swoje powołanie dopiero teraz? A jeszcze bardziej zdumiał mnie fakt, że tak skonstruowana intryga potrafiła zaangażować miliony czytelników. Bo bądźmy szczerzy, narracji „Dziewczyny z pociągu” daleko do głównego nurtu, masowi czytelnicy nader rzadko sięgają po takiego rodzaju książki. Głównie przez niecierpliwość, wszak powieść Hawkins w gruncie rzeczy prezentuje sobą ten rodzaj literackiego dreszczowca, w którym bez zaangażowania emocjonalnego nijak nie można się odnaleźć, który nie szafuje nagłymi, zaskakującymi zwrotami akcji i nieustającą dynamiką. Stawia na stonowane, powolne budowanie napięcia, podlane aurą tajemnicy, ale jednak często odwracającą od niej uwagę detalami fabularnymi. Bardzo pomocna dla Hawkins w tworzeniu dramaturgii okazała się rozproszona narracja – relacja z punktu widzenia trzech zupełnie różnych kobiet. Dzięki temu czytelnik ma okazję dobrze zaznajomić się z bohaterkami, ale największą korzyścią wypływającą z tego rodzaju konstrukcji fabularnej jest dezorientacja odbiorców, tak potrzebna do stworzenia wręcz uwierającej tajemnicy, którą naprawdę pragnie się rozwiać. Sięgająca dna alkoholiczka, Rachel Watson, której nałóg zniszczył szczęśliwe małżeństwo i skazał ją na egzystencję u boku przyjaciółki, bez pracy i perspektyw na lepsze jutro. Jej następczyni u boku Toma, próżna Anna, borykająca się z ciągłymi najściami nietrzeźwej Rachel, całą sobą prezentująca obraz typowej, zastraszonej ofiary stalkera. I wreszcie jej sąsiadka Megan Hipwell, pozornie zdająca się wieść żywot szczęśliwej młodej żony u boku opiekuńczego partnera, Scotta, ale w istocie skrywająca przed światem mroczne tajemnice. Losy tych trzech kobiet połączy zagadkowa tragedia, splot dziwnych okoliczności, który zapoczątkuje prawdziwie elektryzującą intrygę kryminalną, angażującą dzięki dojrzałej, niejednoznacznej warstwie obyczajowej. Głównych bohaterek nie sposób standardowo podzielić na te dobre i złe, bo jak każdy człowiek mają w sobie tyle samo zalet, co wad. Hawkins zręcznie żongluje ich cechami, sprawiając, że odczucia względem nich przechodzą od skrajności w skrajność, od sympatii i zwykłej ludzkiej litości po antypatię i zniesmaczenie ich oburzającymi czynami.

„Nie wiem. Nie wiem, gdzie podziała się moja siła, nie pamiętam, jak ją straciłam. Myślę, że kawałek po kawałku odłupało ją życie, że się powoli zużyła.”

Choć zwroty akcji w „Dziewczynie z pociągu” nie należą do zanadto zatrważających po skończonej lekturze zapewne wielu czytelników zda sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko to, z czym obcowali na początku finalnie ukazano w zupełnie innym świetle. Same zwroty nie zapierają tchu w piersi, bo Hawkins serwuje je oszczędnie, stopniowo, tak aby cała ich istota była dostrzegalna dopiero po jakimś czasie, po złożeniu wszystkiego w jedną całość. Jedno, pozornie niewinne wydarzenie z życia którejkolwiek z kobiet z czasem splata się z incydentem z egzystencji innej i to w tak nienachalny, wręcz naturalny sposób, że cała intryga zyskuje jedynie na wiarygodności. Jednocześnie mnożąc znaki zapytania, z matematyczną precyzją wtłaczane w najbardziej pożądane ustępy książki. Gonitwa myśli bohaterek „Dziewczyny z pociągu”, często bezwładny, przeskakujący z tematu na temat ciąg refleksji początkowo może męczyć nastawionych na mniej emocjonalną lekturę odbiorców, ale myślę, że z czasem nawet oni odkryją, że w tym szaleństwie jest metoda, że zgłębienie na pierwszy rzut oka niezrozumiałych motywacji protagonistek, wejście w ich skórę i zrozumienie ich światopoglądu jest kluczem do rozwikłania piętrowej intrygi kryminalnej. Sprawy, która rozwija się powoli, żeby w końcu roztoczyć przed czytelnikiem prawdziwe przygnębiający obraz niezrozumiałej zbrodni. Niezrozumiałej do pewnego momentu, bo Hawkins nie ma jeszcze wprawy w przysłanianiu istotnych tropów tymi mylącymi, przez co obyty z thrillerami czytelnik ma dużą szansę przedwcześnie właściwie odczytać wszystkie wskazówki i wytypować najbardziej prawdopodobnego winnego. Na szczęście nie od razu, bo do tego momentu „Dziewczyna z pociągu” wykorzystuje motyw znany chociażby z „Dziecka Rosemary” Iry Levina, gdzie dosłownie do wszystkich podchodzi się z dużą rezerwą, dostrzegając w ich zachowaniu podejrzane występki i interpretując je dokładnie tak, jak chciałaby tego autorka. Błąd popełnia dopiero mniej więcej w połowie powieści, przez co finał dużo traci na elemencie zaskoczenia, ale nawet domyślając się tożsamości sprawcy pragnie się doczytać to do końca, choćby po to, aby upewnić się w swoich domysłach i oczywiście uzyskać pełny obraz życia bohaterek, na który składa się mnóstwo elementów dramatycznych.

Gdybym nie wiedziała, że „Dziewczyna z pociągu” cieszy się tak wielką międzynarodową sławą byłabym niespokojna o jej losy, bo pisarstwo Pauli Hawkins, nie próbuje sprostać oczekiwaniom masowych odbiorców. Konstrukcja tej książki i odżegnywanie się od tanich, dogłębnie zaskakujących zabiegów na rzecz powolnego budowania dramaturgii nie zapowiadały, aż takiej poczytności „Dziewczyny z pociągu”. Jednakże zamiast osiąść w niszy powieść Hawkins wdarła się na listy bestsellerów, co tylko napawa mnie nadzieją na lepsze jutro tego rodzaju literatury oraz podbudowuje moją ocenę literackich gustów masowych odbiorców. Pozostaje jedynie liczyć na kolejną powieść tej brytyjskiej autorki, poruszającą się w ramach dreszczowca psychologicznego, bo chyba już sama odkryła, że w tym gatunku znakomicie się odnajduje.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

3 komentarze:

  1. Miałam nadzieję, że to będzie dobra powieść, ale nie spodziewałam się tego, że autorka nie płynie z prądem i nie próbuje wkupić się w łaski masowego czytelnika. Duży plus i tym bardziej chciałabym tę powieść w najbliższym czasie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chętnie sie zapoznam z "Dziewczyną z pociągu". Osttanio rozmawiałam z koleżanką, że mogłaby to być dobra książka :) Dzięki Twojej recenzji tylko się w tym utwierdziłam i gdy tylko bede miała okazję na pewno ją przeczytam :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chciałabym ją przeczytać, ale opinie są rózne i nieco jej się obawiam.

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń