Drugi, po „Królestwie spokoju”, wydany w Polsce zbiór opowiadań Jacka
Ketchuma. Tym razem autor zabiera swoich czytelników w dziewiętnaście
melancholijnych podróży, w których odnajdziemy zarówno echa czystego horroru,
jak i konwencjonalnego dramatu. Porównując „Czas zamykania” do wcześniejszego genialnego
zbiorku Ketchuma łatwo zauważyć sporą nierówność prezentowanych opowiadań, tak
jakby autor chwilami tracił „pazur”, pragnął odciąć się od szokowania ciemną
naturą ludzką na rzecz delikatnych refleksji o otaczającym go świecie. W ten
sposób w ręce czytelnika trafia dziewiętnaście opowieści, z których można
wyłowić parę prawdziwie wstrząsających perełek literackich, kilka zwykłych
średniawek i niestety garść nic nie wnoszących, wręcz monotonnych dramatów. Co
ciekawe, po każdym opowiadaniu możemy zapoznać się z notką odautorską, w której
Ketchum wyjawia nam, w jakich okolicznościach wpadał na poszczególne pomysły.
„Ciało,
które niegdyś bezsprzecznie podtrzymywało życie, teraz padało ofiarą upływu
czasu i podlegało rozkładowi. Trudno było wytłumaczyć nawet sobie samemu, że
ciało stało się niegodne zaufania […] że przekształciło się we wroga.”
Gdybym miała
wyłowić mojego faworyta „Czasu zamykania” bez zastanowienia postawiłabym na „Nieuchwytne”. Pomysłowa opowieść o
mężczyźnie, który usilnie próbuje obejrzeć pewien szeroko reklamowany, ponoć
najbardziej przerażający horror w historii kina. Niestety, zawsze coś staje mu
na przeszkodzie – jakby los nie chciał, żeby go zobaczył. Gdy mężczyzna
dowiaduje się, że w owym filmie występuje łudząco do niego podobny aktor, który
ginie w iście szokującej scenie zaczyna przeczuwać, że owa sekwencja będzie
miała kluczowy wpływ na jego egzystencję. Ketchum znakomicie przedstawił tutaj
zacieranie się fikcji z rzeczywistością, nadnaturalnego wpływu tej pierwszej na
życie głównego bohatera.
Drugą perfekcyjną
historią jest „Na słowo honoru”.
Opowiadanie o kobiecie, która przemierzając nocą pełną zwierzęcego truchła,
mało uczęszczaną drogę, zmierzając do znajdującego się w szpitalu wujka
natrafia na przedziwny motel. Nie ma w nim obsługi, a opłaty za wszelkie usługi
goście winni dokonywać „na słowo honoru” – sami się podliczać, zgodnie z
obowiązującym cennikiem. Tutaj autor w prawdziwie intrygującym stylu
zasygnalizował czytelnikom, jak też zmienił się nasz świat na przestrzeni
kilkudziesięciu lat – jak ludzie przestali sobie ufać, przez co zamienili dawną
przyjazną idyllę w pełne wzajemnych podejrzliwości swego rodzaju więzienie.
Bardzo pouczający
jest również „Olivia - monolog”, w
którym Ketchum dokonuje czegoś na kształt rozliczenia z psychiką homofobów,
które akcentuje jakże prawdziwymi końcowymi zdaniami: „Zapytali dlaczego. Bo byłyśmy
lesbijkami, powiedział. Lesbami. Bo widział, jak się całujemy. Bo nie mógł
znieść tego widoku. Dwojga zakochanych ludzi.” Podobnej oceny innych
społecznych zachowań Ketchum dokonuje w „Rozchmurz
się”, w którym zarzuca przeciwnikom palaczy papierosów malkontenctwo, które
doprowadziło do dzisiejszego życia na marginesie uzależnionych od nikotyny–
zepchnięcie ich w gorszą kategorię klasową. Ale choć podzielam poglądy autora
zabrakło mi w tej historii jakiegoś typowego dla niego mocniejszego akcentu,
ażebym mogła ocenić go powyżej przeciętnej.
Umiarkowanie
interesujące jest również pierwsze wzruszające opowiadanie pt. „Powroty”, traktujące o mężczyźnie,
który wraca zza grobu tylko po to, aby ujrzeć, jak jego żona każe uśpić jego
ukochaną kotkę. Jako refleksyjna opowieść o więzi pomiędzy człowiekiem i
zwierzęciem historia całkowicie zdaje egzamin. Podobnie, jak „Potwór”, poruszający podobną tematykę,
tyle, że o miłości pomiędzy psem i jego właścicielami.
Wydaje mi się, że
w „Czasie zamykania” Jack Ketchum tylko raz pokazał swoją prawdziwą twarz, w
historii pt. „Za zgodą”, która choć
nie jest najlepszym tekstem w niniejszym zbiorze to przynajmniej szokuje w
typowo ketchum’owskim stylu. A traktuje o kobiecie, którą podnieca, gdy ktoś
łamie jej kości. Doprawdy niebywały fetysz… Niniejszy tekst pierwotnie został
zamieszczony w magazynie dla panów – ciekawe, czy erotyczna wizja Ketchuma nakręciła,
chociaż jednego jego czytelnika;)
Nie należy również
zapominać o „W domu z magnetowidem”
będącym swoistym hołdem dla „Wściekłości” Davida Cronenberga, bo choć historia
ewidentnie niczym szczególnym się nie wyróżnia to wielbiciele niniejszego
filmu, tacy jak ja, z pewnością przyklasną autorowi oddającemu mu literacki
pokłon.
Mocne jest
również drugie opowiadanie, które wręcz zachłystuje finałem. „I tak niedobrze” opowiada o człowieku,
który zwierza się swojemu terapeucie z problemów małżeńskich. A gdy wraca do
domu… Sami przeczytajcie.
Oprócz
ewidentnych perełek w „Czasie zamykania” odnajdziemy również kilka umiarkowanie
intrygujących średniawek, które zachwycają jedynie zakończeniem. „Dzielna dziewczynka” to opowieść o
czterolatce, która ratuje życie swojej matce wbrew jej nieludzkiemu zachowaniu,
o którym słyszymy codziennie w wiadomościach. „Fontanna” bardzo długo się rozkręca, ale za to morałem wchodzi na
poruszaną już w twórczości Ketchuma problematykę nieuzasadnionego okrucieństwa
dzieci (czytaj: „Dziewczyna z sąsiedztwa”). Akcja „Sekcji drugiej” rozgrywa się w greckiej restauracji, do której
nawiązuje jeszcze kilka innych tekstów z tego zbioru, ale niestety jest tak
mocno przewidywalna, że raczej ciężko dobrnąć do końca. „Papa” i „Kochasz swoją
żonę?” to typowe dramaty, bez jakiegokolwiek mocniejszego akcentu, co
oczywiście jest niepodobne do Ketchuma, a co za tym idzie oferuje czytelnikom kawałek
prawdziwie rozczarowującej prozy. Podobnie zresztą, jak „Gorąca linia”, traktująca o byłym policjancie, który zatrudnia się
w centrali tylko po to, żeby sobie poużywać na potencjalnych samobójcach, przez
których w trakcie pracy w zawodzie miał sporo nieprzyjemności. Nieco lepiej
prezentuje się historia o niezwykłym kliencie baru „W tych traperach do nieba nie zajdziesz” oraz czysto refleksyjny
tekst o nieuchronności śmierci pt. „Pejzaż
nadmorski”. Zdecydowanie najgorzej czytało mi się napisaną w formie
bezokoliczników opowieść z punktu widzenia martwego kota, zatytułowaną „Warczeć, syczeć, pluć, kroczyć”, która choć fabularnie była całkiem znośna
to jej męczący styl przyprawił mnie o prawdziwy ból głowy. Zdecydowanie
najsłabsze opowiadanie w niniejszym zbiorze. I na koniec tytułowy „Czas zamykania”, zamieszczony również w
„Królestwie spokoju” (kto wpadł na tak bezsensowny pomysł, aby umiejscowić ten
sam tekst w dwóch zbiorkach?), opowiadający o człowieku okradającym bary na tle
żałoby po zamachu na World Trade Center.
Wielbiciele prozy
Jacka Ketchuma z pewnością mimo wszystko sięgną po „Czas zamykania”, ale
szerokiemu gronu odbiorców, które również zaczytuje się w jego twórczości
zalecam dystans. Oczywiście, zbiorek nie zasługuje na całkowitą dyskredytację,
bo jednak znalazło się w nim miejsce na kilka prawdziwie genialnych opowiadań,
ale przez wzgląd na te parę słabszych tekstów radzę na zbyt wiele się nie
nastawiać.
No, trochę ostudziłaś mój zapał. I dobrze, bo i tak nie mam w chwili obecnej kasy, a książka strasznie mnie kusiła - Ketchuma bardzo, bardzo lubię :-) Pierwszy wydany u nas zbiór opowiadań pochłonąłem z przyjemnością ;-)
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania tej książki, przed chwilą skończyłam "Nieuchwytne", taak, własna śmierć na VHS to makabryczne zjawisko, swoją drogą, kilka razy wyśniłam swoją śmierć, więc to blef, że nie można jej zobaczyć, jakkolwiek to zwał :-) Póki co Czas Zamykania bardzo mi się podoba, ale przerobiłam dopiero cztery opowiadania, więc nie wiem co czeka mnie dalej, mam jednak nadzieję, że nie rozczaruje mnie ta antologia, bo musiałabym się obrazić na Ketchuma ;-)
OdpowiedzUsuńTo coś zdecydowanie dla mnie. Nie miałam okazji zapoznać się z twórczością autora, ale z pewnością to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńTo nie zaczynaj przygody z tym autorem od "Czasu zamykania". Na początek sięgnij po "Dziewczynę z sąsiedztwa", albo "Jedyne dziecko". Mocne wrażenia gwarantowane;)
UsuńKetchum to mój ulubiony autor i ominięcie tego zbiorku nie wchodzi u mnie w grę. Zdaję sobie sprawę, że jak jak to w zbiorach opowiadań bywa - są lepsze i gorsze teksty, ale kurna, chyba by mnie sumienie zżarło, gdybym nie sięgnął.
OdpowiedzUsuńOj, mnie do Ketchuma ciągnie jak kota do kocimiętki, zwłaszcza do "Dziewczyny z sąsiedztwa" ;))
OdpowiedzUsuńA ja próbuję dorwać tę książkę, więc póki co się nie będę zniechęcać ;) Recenzja w każdym razie będzie jak znalazł po lekturze!
OdpowiedzUsuń