sobota, 15 lutego 2014

„Empty” (2011)


Po kilkudniowym biwakowaniu w lesie, zakochani Dell i Piper, postanawiają wrócić do domu. Gdy dojeżdżają do najbliższej stacji benzynowej dowiadują się, że została zamknięta z powodu panującego kryzysu paliwowego. Przerażeni młodzi ludzie, dysponując niepełnym bakiem usiłują znaleźć schronienie w nowym, pełnym chaosu świecie.

Pierwszy pełnometrażowy film C.S. Drury’ego będący swoistą mieszanką survival thrillera z dramatem, bardzo chłodno przyjęty przez widzów. Taką reakcję z pewnością sprowokowała rażąco amatorska realizacja, chwilami mocno przeszkadzająca w należytym skupieniu na poszczególnych wydarzeniach, bo do samej fabuły, choć niepozbawionej kilku wad nie można odnosić się w samych negatywach.

Oglądacie może tzw. „Wieczory strachu” na TVN 7? Jeśli tak to z pewnością mieliście nieprzyjemność obcować z takimi gniotami, jak na przykład „Szkoła przetrwania” (2006), czy „Blood Creek” (2006). „Empty” zrealizowano w bardzo podobnym, amatorskim stylu, przywodzącym na myśl nagranie z kamerki telefonu komórkowego, bez poszanowania odpowiedniego naświetlenia, czy kątów nachylenia. Na jakikolwiek klimat grozy również nie można w tym przypadku liczyć, w czym po części zawiniła również grzeczna oś fabularna. Twórcy zauważalnie stronili od większej dosłowności, pewnie przez wzgląd na niedostatki budżetowe niepozwalające im należycie zobrazować globalnego zezwierzęcenia ludzkości. Jako, że mamy do czynienia z typowo postapokaliptyczny obrazem, zawiązującym akcję dzięki mocno niekonwencjonalnemu i równocześnie jakże prawdopodobnemu motywowi kryzysu paliwowego wypadałoby, aby twórcy silniej dali nam odczuć niewygodne położenie, naszych protagonistów. Niestety, Drury rezygnuje z szerszego podjęcia tematu zdehumanizowania ludzkości, o którym Dell i Piper dowiadują się od recepcjonisty hotelu, w którym na krótko się zatrzymują oraz z doniesień internetowych. Oprócz kilku delikatnych scen „ingerencji świata zewnętrznego” w żywot naszych bohaterów raczej niedane nam będzie należycie skonfrontować się z tym szaleństwem społeczeństwa, sygnalizowanym przez scenariusz. Tak, więc jeśli chodzi o akcję to musimy zadowolić się jedynie kilkoma mało wyrazistymi momentami. Okładanie mężczyzny przez dwóch niezidentyfikowanych sprawców, na których Dell natyka się w trakcie spaceru. Próba kradzieży jego benzyny przez drobnego rzezimieszka (który notabene czym prędzej ucieka, gdy dociera do niego krzyk Della z pierwszego piętra hotelu). Włamanie grupki mężczyzn do domku letniskowego ojca Piper, w którym nasi bohaterowie ostatecznie się zatrzymują oraz brutalna przeprawa z autostopowiczem. I to tyle, jeśli chodzi o ten szumnie zapowiadany przez scenariusz destrukcyjny wpływ braku benzyny na społeczeństwo. „Empty” najsilniej skupia się na relacjach pomiędzy dwójką głównych bohaterów, zaskakująco przyzwoicie wykreowanymi przez Jona Carlo i Ashley C. Williams i w tym stricte psychologicznym aspekcie całkiem znośnie sobie radzi.

Dell to typowy amator przyrody, zmęczony miejskim zgiełkiem i nieustannym udowadnianiem zamożnemu ojcu swojej dziewczyny, że jest godzien jego córki. Dla przeciwwagi Piper to modelowa mieszczanka, uzależniona od zdobyczy nowoczesnej technologii, przyzwyczajona do wygodnego życia z dala od „łona natury”. Nietrudno się domyślić, że te zgoła odmienne zapatrywania naszej parki będą przyczynkiem do ich nieustających kłótni. Dell zdaje się być zadowolony z takiego obrotu spraw, wczuwając się w rolę mieszkańca średniowiecza (szczególnie, gdy z niezrozumiałych dla mnie powodów dopływ prądu zostaje przerwany. Hmm, co ma benzyna do elektryczności? oraz z chwilą wyczerpywania się zapasów jedzenia), ale niestety jedynie w pełnych patosu przemowach. Mężczyzna głosi, że jedynie w takiej scenerii, całkowitego wyalienowania może poczuć się prawdziwym mężczyzną, ale przez wzgląd na liczne niesnaski z Piper to na jej barkach spoczywa większość obowiązków gwarantujących przetrwanie. To ona nosi drewno, pali w kominku, gotuje i łowi ryby – nasz dzielny amator survivalu ogranicza się jedynie do drobnej pomocy bądź samego przyglądania się pracującej dziewczynie. „Empty” to w istocie, podany w dosyć monotonnym stylu, proces przemiany charakterologicznej bohaterów wywołanej niewygodnym położeniem, w jakim się znaleźli. Piper pomimo swojego uzależnienia od wpływów ojca i egzystencją w wielkim mieście z czasem przestaje być zagubioną dziewczynką, ufającą ludziom (nawet w obliczu panoszącego się kryzysu paliwowego) i często zmieniającą zdanie, a staje się mimowolną bojowniczką o przetrwanie, z dala od niesnasek ze zrozpaczonym społeczeństwem, ale skorą do tarć z chłopakiem. Tymczasem Dell od początku znakomicie zdaje sobie sprawę z zagrożenia czyhającego na ich dwójkę, co z czasem popchnie go do zbrodni – to prawda, wymuszonej rozpaczliwą sytuacją, ale równocześnie będącą pierwszym sygnałem jego nieuchronnej autodestrukcji, prowadzącej do zaskakującego finału.

Pomimo amatorskiej realizacji oraz mocno ugrzecznionej wizualizacji globalnego zezwierzęcenia „Empty” zasługuje na uwagę choćby przez wzgląd na ciekawe interakcje pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Biorąc pod uwagę wszystkie plusy i mankamenty tej produkcji jestem zmuszona podsumować ją mianem zwyczajnej średniawki kina grozy, która może zainteresować jedynie amatorów niskobudżetówek, których zanadto nie razi beznadziejna realizacja. I to właśnie do nich kieruję niniejszą propozycję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz